Tytuł : Love Forever
Paring : 2min
Gatunek : AU, smut, angst
Zwykle bywa tak, że człowiek budzi się nad ranem, patrząc za
okno, gdzie częste, szare chmury skutecznie zasłaniają słonce, które mogłoby
dodać nieco energii ich beznadziejnemu życiu. Jednak to zwykle się nie zdarza i
wtedy człowiek już wiem, że to będzie po prostu kolejny, nudny i rutynowy
dzień. Jak zwykle mozolnie zwlecze się z łóżka, nie będzie tryskał energią,
niczym ludzie z reklam. Wypiję jaką lurę z ekspresu, która powinna być kawą,
zje skąpe śniadanie i wykąpie się w swojej niewielkiej łazience, pod równie
niewielkim prysznicem. Wtedy nałoży jakieś ciuchy, które będę okrywały
delikatne i kruche ciało przed niechcianym spojrzeniami. Jak każdego innego
dnia wyjdzie, kierując się do pracy lub na uczelnie. To i tak nie było nic
warte, bo życie było beznadziejne a każdy dzień taki sam.
Chłopak poprawił torbę na ramieniu, zerkając wysoko w niebo,
wpatrując się w ciemne chmury, które wisiały nisko nad miastem zwiastując
ulewę. Jednak tylko ci, którzy mieli chociaż sekundę aby przystanąć i zatrzymać
ten szczurzy wyścig, podziwiając matkę naturę mogli to dojrzeć. Niestety
niewielu pozostało takich, którzy doceniali takie drobnostki. Jednak ten
chłopak, który zatrzymał się aby spojrzeć w niebo, nieco różnił się od tych
ludzi, wiecznie gdzieś goniących.
Niestety i on był więźniem czasu, który z roku na rok jakby
przyśpieszał albo to życie pochłaniało go coraz więcej, pozostawiając ludziom
jedynie jego ochłapy. Niemniej nawet ktoś, kto posiadał w sobie delikatność,
nie mógł sobie pozwolić na oderwanie się od swojej codzienności i wyrwanie się
spoza stada baranów, kierowanych przez pasterza bez twarzy. Każda owieczka,
która próbowała się wyłamać ze schematu, w końcu została zjedzona przez wilka.
Gdzie też się śpieszył ten chłopak? I kim właściwie był? Był
zwykłym studentem w jednym z Seulskich uniwersytetów. Jednak nie jednej z tych
wielkich, prestiżowych placówek. Niestety był zbyt głupi na nie, bo zasad i
mądrości życiowych, które najbardziej przydają się w życiu, nie można w żaden
sposób ocenić przez sztywne kryteria uczelniane. To czas, czas jest nieznanym
nauczycielem, który ocenia twoje przystosowanie do życia. Nadal jednak niewiele
wiadomo o tym chłopaku, który nie wyróżniał się z tłumu, ale za razem wystawał
spoza niego. Nazywał się Lee Taemin. Lee, takie popularne nazwisko, które
nosiła prawie połowa populacji w tym mieście, ba, w kraju! Mimo to, niewielu Lee, dorównywało mu urodą. Był niezwykle
młodym i urodziwym młodzieńcem. Posiadał ten urok, który sprawiał, że ludzie do
niego lgnęli. Jednak nie był rozpieszczony czy ufny. Umiał dobierać sobie
znajomych, chociaż starał się zachować przyjazne stosunki z wieloma osobami,
nie chcąc wrogów. Nie był jednak dzieckiem i wiedział, że zawsze znajdzie się
ktoś, kto będzie żywił do niego jakaś dziwną urazę, której nawet nie będzie
świadomy i może nigdy nie zostanie uświadomiony o niej. W końcu ludzie
przestali być szczerzy, ukrywali się pod sztuczną maskę, ukazując jedynie swoje
puste wnętrze. Jednak jeśli ktoś spróbuje być szczery, wtedy zostanie zlinczowany
przez społeczeństwo.
Lee Taemin był studentem jakich wielu. Nie planował osiągnąć
wiele w życiu i miał bardzo przyziemne marzenia, to na nich skupiając swoją
uwagę. Pragnął wyjść w weekend ze znajomym do klubu, chciał odnaleźć ramiona, w
których odnajdzie ukojenie. Niewiele mu potrzeba było do szczęście. Jeszcze
tylko brakowało szarlotki jego świętej pamięci babci. Aż się rozmarzył na samo
wspomnienie tego cudownego ciasta i musu, rozpływającego się w ustach. A w
połączeniu z domowymi lodami, ach, niebo w gębie!
Rudowłosy chłopak tak się rozmarzył, że nie zwrócił uwagi,
iż ktoś zajął miejsce obok niego. To zwykle bywało puste, bo sala wykładowa
była duża a uczniów niewielu. Jeśli już ktoś koło siebie siedział, to byli oni
zwykle dobrymi przyjaciółmi. Dlatego też Tae zdziwił się nieco widząc
przystojnego szatyna, uśmiechającego się do niego przyjaźnie, jakby nieco
niepewnie czy może tutaj być. Taemin, chcąc go nieco uspokoić, kiwnął mu głową
w geście powitania, również wykrzywiając wargi w lekki łuk. W sumie chłopak już
dawno nie miał towarzystwa na wykładach porannych, a co dopiero takiego
przystojnego. Chciał nie robił sobie wielkiej nadziej, że nowy znajomy jest
gejem.
- Hej – zaczął szeptem nieznany mu szatyn, kiedy wykładowca
zaczął już jeden ze swoich jakże porywających wykładów.
- Witaj – odpowiedział Tae, również szeptem, co go nieco
bawiło. Bo przecież nie musieli szeptać, w końcu i tak połowa sali spała, a
skoro to nie zniechęcało profesora, to i krótka rozmowa nie zrobi mu różnicy.
Mimo to Taemin nie chciał mówić głośniej. Kiedy nowy znajomy szeptał jego głos
był cholernie seksowny, a chrypka w jego głosie sprawiała, że poczuł ukłucie w
żołądku. Do tego pochylali się delikatnie w swoją stronę, chcąc się dokładniej
słyszeć. To sprawiało, że między nimi stworzyła się niezwykle gęsta atmosfera.
– Lee Taemin – odparł rudowłosy chłopak, wyciągając w jego stronę dłoń, którą
szatyn od razu uścisnął. Jego szorstka skóra idealnie kontrastowała z tą Tae.
Sprawiała, iż chłopak czuł ciarki na plecach. Nie było sensu zaprzeczać, że
mężczyzna na niego działał. W końcu każdy i tak najpierw patrzy na wygląd,
dopiero potem zawraca sobie głowę czymś takim jak charakter.
- Choi Minho – przedstawił się, kiwając delikatnie głową.
Według wszelkich społecznych zasad, po przedstawieniu się, powinien puścić dłoń
rozmówcy. Najwidoczniej jednak Minho był buntownikiem, bo nadal trzymał
rudzielca za rękę, głaszcząc ją delikatnie kciukiem, zapewne napawając się
aksamitem skóry. Taemin nie zareagował na to, pozwalając się trzymać za rękę. W
końcu sam zatopił się w tych cudownych, hebanowych oczach, które miały w sobie
coś, co go intrygowało. Choi uśmiechnął się niepewnie, a to był najbardziej
uroczy uśmiech, jaki Tae kiedykolwiek widział. Szło się tylko zakochać. Z
resztą to jest chyba właśnie to, co nazywa się zauroczeniem od pierwszego
wejrzenia.
Nie mówili już nic więcej, trzymając się cały czas za ręce
przez resztę dwugodzinnego wykładu.
***
Minął dokładnie miesiąc, dokładnie co do minuty, na tym
samym wykładzie, o tej samej godzinie i w tej samej ławce, po miesiącu
znajomości Minho zapytał się Tae, czy chciałby z nim gdzieś wyjść. Nadal
niewiele o sobie wiedzieli. Widywali się jedynie co drugi dzień o poranku. Nie
rozmawiali ze sobą, lecz tylko siedzieli, trzymając się za ręce. Stało się to
rytuałem, więc kiedy tylko Choi się spóźniał, Tae czuł się dziwnie bez
mężczyzny przy swoim boku. Jednak zawsze przychodził i siadał przy nim. Czasami
rozmawiali podczas przerw nie ruszając się z tej ławki. Bywały dni, kiedy Tae
był tak zmęczony i zasypiał na ramieniu szatyna. Ten zwykle wtedy patrzył na
niego chwilę, niezwykle miękkim wzrokiem. Zapewne inni powiedzieliby, że to
głupota znajdować się w takiej relacji przez miesiąc. Najwidoczniej żaden z
nich nie miał w sobie normalności. Lubili inność, a zapewne mało kto, wpadłby
na ciągniecie tak dziwnej znajomości przez miesiąc.
Zapewne dlatego Taemin obawiał się tego spotkania. Mieli w
końcu spotkać się poza szkołą czy raczej ich ławką. Tam czuł się bezpiecznie,
co było w sumie dziwne, bo większy komfort powinien odczuwać w zaludnionym
miejscu. Jednak z małą pomocą przyjaciela ogarnął się i ubrał odpowiednio.
Nieco słodko, nieco seksownie. Chciał się spodobać Minho, ale nie chciał wyjść
wulgarnie na spotkanie z nim. Umówili się w kawiarni, gdzie Tae przyszedł przed
czasem. Nie umiał usiedzieć w miejscu, zbytnio się stresując. Nawet kelnerka to
zauważyła, próbując go zająć rozmową i dając ciastko na uspokojenie. Jednak
czekolada tylko bardziej go pobudziła a czas, jakby robiąc mu na złość,
zwolnił. Mimo to Choi przyszedł wcześniej. Najwidoczniej też nie chciał się
spóźnić, dlatego zdziwił się widząc Tae przy jednym ze stolików. Rudzielec
spojrzał na niego nieśmiało, rumieniąc się delikatnie widząc kwiaty w jego
rękach. Pęk pięknych, czerwonych róż. Minho zdawał sobie sprawę, że to
oklepane, jednak w języku kwiatów to właśnie one są odpowiednikiem miłości.
Rudzielec wstał z miejsca, czekając przy stoliku aż szatyn
podejdzie. Minho denerwował się równie mocno co Taemin, a idealnie to zdradzały
jego drżące dłonie. Chłopak uśmiechnął się do niego, chcąc dodać mu otuchy.
Choi wyciągnął w jego stronę kwiaty, całując w polik na przywitanie.
- Hej, pięknie wyglądasz – kolejny oklepany, żywcem wyjęty z
romansideł tekst, ale w oczach szatyna, chłopak wyglądał naprawdę ślicznie. W
jasnym, kremowym sweterku, pod którym miał czarną bokserkę. We włosach miał
kilka spinek, które utrzymywały w miejscu niesforne włosy. Wywoływało to efekt
uroczy, nadając mu subtelności. Pazura natomiast dodawały mu czarne spodnie,
pocięte na udach, odsłaniając gładką skórę, która kusiła aby jej dotknąć.
- Dziękuję. Za komplement i kwiaty – mruknął Tae, czując jak
się rumieni, więc zażenowany ukrył się na pięknym bukietem. Nigdy nikt nie dał
mu kwiatów na randce. To nie tak, że to był jego pierwszy raz. Już nieraz
miewał faceta i spotykał się z kimś, zwykle jednak nie wykazywali oni takiej
inicjatywy jak Minho. Choi, na jego słowa, rozluźnił się nieco. Martwił się, że
to był strasznie oklepany gest i do tego się wygłupi. Jednak ten uroczy uśmiech
chłopaka zapewnił go, że sprawił mu przyjemność. Szatyn odsunął przed znajomym
krzesło, nim sam usiadł po przeciwnej stronie. Po chwili podeszła kelnerka,
chcąc przyjąć zamówienie. Widząc kwiaty, uśmiechnęła się do Tae, zapewne zazdrościła
mu nieco w duchu takiego faceta. Po tym jak przyjęła zamówienie, odeszła,
jednak niedługo wróciła z wazonem, do którego Tae mógł włożyć kwiaty, aby nie
zwiędły w czasie ich pobytu w kawiarni. Rudzielec podziękował jej cicho, bo
była naprawdę miłą kobietą. To od niej odstał ciasto, aby się nieco rozluźnił.
Na początku było nieco niezręcznie, jednak im więcej czasu
mijało, tym rozmowa stawała się swobodniejsza. W pewnym momencie żaden z nich
nie zwracał uwagi na otoczenie, skupiając się jedynie na sobie. Choi wpatrywał
się niczym oczarowany z roześmianą twarzyczkę Taemina, będąc dumny za każdym
razem, kiedy udało mu się wywołać szczery śmiech u chłopaka. Natomiast Tae, nie
mógł oderwać oczu od hebanowych tęczówek towarzysza, które sprawiały, że czuł się
jakby z nich tonął.
Ludzie przychodzili, wychodzili, mijali ich i szeptali na
ich temat. Wszyscy w swoim owczym pędzie gonili do pracy, po dzieci do
przedszkola, natomiast ich dwójka beztrosku spędzała razem czas, ciesząc się
własnym towarzystwem. Mijały im kolejne godziny, a oni czuli się jakby ten czas
ich nie dotyczył. Jakby to wszystko co jest wokół nich, nie miało z nimi nic
wspólnego. Stworzyli swój własny, mały przylądek, na którym było miejsce tylko
dla ich dwójki. W końcu jednak ktoś postanowił kroczyć na ich wysepkę marzeń, a
był tym kimś nikt inny, jak przyjaciel Taemina, który właśnie dzwonił do niego.
Tae wyrwał się z pewnego rodzaju letargu, przeszukując torbę w poszukiwaniu
telefonu. Choi dopiero wtedy spojrzał na zegarek oraz za okno, gdzie zaczynało
się robić ciemno. Dopił swoją zimną kawę, patrząc za chłopakiem, który odszedł
aby odebrać. Przyglądał się mu dokładnie, jak ten szepcze to słuchawki, rzuca
mu ukradkowe, rozbawione i nieco figlarne spojrzenia. Najwidoczniej jego
rozmówce powiedział coś, co zawstydziło chłopaka, bo na jego poliki wkradł się
obwity rumieniec. Kiedy wrócił już mniej przypominał pomidorka, nadal jednak
miał lekko zaróżowioną twarz.
- Przepraszam, przyjaciel dzwonił. Jakbym nie odebrał, to
dobijałby się przez kolejną godzinę – zaśmiał się, nieco zażenowany, bo Kibum
potrafił być nieco upierdliwy. Zwłaszcza jeśli chodziło o jego sprawy miłosne,
jakby nie miał własnego życia uczuciowego. Albo raczej miał go zbyt wiele i
było tak idealne, że wszelkie oczekiwania pokładał w Taeminie. W końcu Kibum od
prawie czterech lat był w udanym związku, którego Tae mu czasem zazdrościł.
Teraz jednak, wszystko prowadziło do tego, że sam już nie będzie dłużej
singlem.
- Nie ma sprawy. Chyba trochę się zasiedzieliśmy – mruknął
Choi, wskazując gestem głowy na zegar po przeciwnej stronie pomieszczenia.
Taemin od razu spojrzał w tamtą stronę, uśmiechając się pod nosem, będąc jednak
nieznacznie zaskoczony, bo nie podejrzewał, że tyle czasu już minęło. Tak
dobrze siedziało mu się z Minho, że chyba nieco zapomniał o całym bożym
świecie.
- Tak, to prawda. Chyba powinniśmy się zbierać – odparł,
mimo że nie chciał się jeszcze rozstawać z szatynem. Ten był podobnego zdania,
dlatego posiedzieli jeszcze pół godziny, nim opuścili lokal. Choi uparł się, że
odprowadzi Taemina do domu. Chociaż ten nieco się opierał, w końcu się zgodził,
szczęśliwy, że szatyn będzie z nim jeszcze dłużej. Pomimo że Seul było wielkim
miastem, to w ciągu tygodnia był wieczorem niewielki ruch. Każdy na drugi dzień
musiał wstać rano, aby iść do pracy czy do szkoły. No i od poniedziałku do
piątku niewiele sklepów czy lokali było otwartych dłużej, niż do dwudziestej
pierwszej.
Kiedy szli przez niemal puste ulicę, nie przestawali
rozmawiać. Tae dziwił się, jak można mieć tyle tematów i tak podobne poglądy na
wiele spraw. Mieli podobny gust muzyczny, estetyczny a nawet lubili podobne
potrawy. Gdzieś w połowie drogi, Minho nieco umilkł, co nie uszło uwadze
Taemina. Chciał już zapytać czy coś się stało, wtedy jednak poczuł jak szatyn łapie
go delikatnie za nadgarstek, sunął dłonią w dół, aby złapać chłopaka za rękę,
niepewnie splatając z nim palce.
- Mogę? – dopytał z dużą dozą niepewności w głosie. Taemin
poczuł jak serce szybciej mu bije. Pokiwał energicznie głową, przysuwając się bliżej
mężczyzny, chcąc poczuć jego ciepło. Co prawda często trzymali się za rękę,
jednak tym razem nie byli w swojej sali wykładowej w ławce skąd nikt ich nie
widział. Znajdowali się na ulicy, gdzie zawsze ktoś mógł przejść, ktoś mógł
krzywo na nich spojrzeć czy powiedzieć coś przykrego. Mimo to Tae czuł się
teraz bezpiecznie, bo wiedział, że jeśli ktoś by mu coś zrobił lub powiedział o
nim coś złego, wtedy Minho by go obronił.
Po chwili, jakby nigdy nic, powrócili do przerwane tematu.
Niestety wszystko co piękne kiedyś się kończy. W końcu dotarli pod dom Taemina
i stanęli przy jego drzwiach. Chłopak niepewnie włożył klucz do zamka,
obracając się w stronę Choi. Ten również wyglądał na nieco zagubionego, bo
przeczuwał, że chłopak będzie chciał zaprosić go do środka. Nie wiedział
jednak, czy to dobry pomysł, bo mogło to się różnie skończyć, a nie chciał psuć
tego cudownego wieczoru. Dlatego po prostu pochylił się w jego stronę, całując
krótko w usta. Tae zapragnął więcej. Minho miał takie cudowne, miękkie wargi,
które nadal smakowały kawą z cynamonem, którą pił niespełna godzinę temu.
- Widzimy się jutro na uczelni? – dopytał rudzielec, czując
lęk, że Minho zniknie niczym za dotknięciem czarodziejską różdżką. Choi pokiwał
głową, głaszcząc go po zaróżowionych polikach.
- Tak – odparł, całując go jeszcze w czoło, odchodząc w dół
schodów, zerkając co chwilę przez ramię na Taemina stojącego przy drzwiach,
zagryzającego mocno dolną wargę, nadal czując na nich delikatny dotyk ust
szatyna.
***
Tae nie pamiętał jakich słów użył Minho, czy co zrobił.
Jednak jakimś cudem od słowa do słowa, od gestu do gestu, doszli do tego, że są
razem. Choi tego dnia czekał na niego na placu przed budynkiem. Minęło siedem
dni od ich randki. Czy raczej wyjścia, nie wiedział jak dokładnie mógł nazwać
tamten dzień w kawiarni.
Minho znowu miał dla niego różę, tym razem jedna jedyną,
którą wręczył chłopakowi bez słowa, łapiąc następnie za dłoń. Wszyscy się im
przypatrywali. Tae rozglądał się dookoła nieco zawstydzony, a Choi wyglądał na
niewzruszonego, kiedy pytał się go czy będzie z nim chodzić. Taemin czuł, że
jest cały czerwony, dlatego zakrył się kwiatkiem, kiwając szybko głową.
Wyszeptał cicho pod nosem, że pragnął usłyszeć to pytanie od dawno. Choi
poderwał chłopaka nad ziemię, a ludzie zaczęli im klaskać. Przynajmniej ta
damska część widowni.
Od kiedy Minho zapytał go o chodzenie, minęły dwa tygodnie.
Czternaście najlepszych dni w życiu Taemina. Chłopak miał w życiu już wielu
partnerów. Żaden go jednak nie rozpieszczał tak jak szatyn. Choi gdyby mógł,
uchyliłby mu zapewne nieba. Codziennie przynosił mu kwiatka. Zawsze innego,
mimo to adekwatnego do swoich uczuć. Co weekend wychodzili na randki, po
których szli do domu Tae spędzając wspólnie wieczór. Minho nadal nie posunął
się dalej w swoich zalotach. Czekał na ruch Taemina, co do ich pierwszego razu.
Szatyn był gotów czekać nawet i kolejny miesiąc, jednak Tae
nie był taki cierpliwy. Zaczął odczuwać frustrację, bo zwykle przytulenie czy
słodki buziak mu już nie wystarczał. Chciał go sprowokować, aby ten pękną. Chłopak
zaczął chodzić przy nim w krótkich spodenkach, witał go w drzwiach ubrany
jedynie w za długiej koszuli. Rozpoczął zabawę typu „ups, moja dłoń dotknęła
twojego krocza”. To wszystko było jednak na nic, bo Choi pozostawał niewrażliwy
na jego wdzięki i starania.
- Minho, kochaj się ze mną – wyszeptał drżącym głosem
Taemin, podczas kolejnego weekendu w jego domu. Wszedł do salonu, gdzie szatyn
siedział na kanapie oglądając jakiś serial. Mężczyzna od razu oderwał wzrok,
patrząc na Tae błyszczącymi oczyma. – Proszę – dodał, odpinając powoli spodnie.
Osiągnął granicę i był nawet gotów błagać go na kolanach, tym samym tracąc
resztki godności.
Choi podszedł do niego, łapiąc jego dłoń, odsuwając
delikatnie. Rudzielec spojrzał na niego zamglonymi oczami, pocierając polikiem
po jego torsie, łasząc się do niego. Minho sapnął podniecony pod nosem,
przyszpilając kruche ciałko partnera do najbliższej ściany. Tae uśmiechnął się
zadowolony, ocierając się o niego całym ciałem.
Taemin podejrzewał, że Choi będzie względem niego delikatny
i będzie go traktował niczym najcenniejszą porcelanową lalkę. Chłopakowi by to
nie przeszkadzało, jednak w seksie lubił poczuł się zdominowany. Minho, jakby
czytając mu w myślach, nie zachowywał się jak zwykle. Dawał Tae wszystko to
czego pragnął. Szarpał go za włosy, trzymał mu władczo dłoń na plecach i
pieprzył mocno, chociaż nadal pozostawał względem niego czuły i okazywał każdym
gestem swoją miłość. Ich ciała idealnie do siebie pasowały, kiedy Minho się w
nim znajdował stawali się jednością. Ciałem i duszą byli jednym. I Taemin
śmiało mógł powiedzieć, że nigdy nie było mu lepiej podczas seksu. Cały drżał
pod szatynem, reagując na każdy najmniejszy ruch czy nawet słowo, jakie
wypowiadał Choi swoim ochrypłym, męskim głosem.
- Kocham cię – wyszeptał mu do ucha, zaraz po tym jak
wystrzelił we wnętrzu Taemina. Ten nadal drżąc objął go wokół szyi,
przyciskając z całej siły do siebie.
- J..ja ciebie też – wychrypiał, patrząc szczerze w ciemne oczy
kochanka. Tae nigdy nie podejrzewał, że ich znajomość tak szybko się rozwinie.
Rudzielec należał do osób, które nie wierzyły za bardzo w szczerość takiego
uczucia jak miłość. Jednak przy Minho
czuł się inaczej. Jego serce łomotało za każdym razem, kiedy o nim pomyślał,
nie mógł wygonić go ze swojej głowy i dopiero kiedy znajdował się w jego
ramionach czuł się w pełni szczęśliwy i bezpieczny.
***
- Wyjdziemy dzisiaj gdzieś? – dopytał Minho, stojąc przy
rudzielcu, który pakował książki do torby po skończonym wykładzie. Ten uniósł
na niego wzrok, uśmiechając się przepraszająco.
- Przepraszam, ale dzisiaj nie mogę. Muszę coś załatwić –
odparł, głaszcząc ukochanego po ramieniu. Ten spojrzał na rękę chłopaka, po
czym na rudzielca i kiwnął powoli głową. W ciągu roku, kiedy zaczęli ze sobą
chodzić, sporo się zmieniło. Nadal się kochali, ale spędzali ze sobą coraz
mniej czasu. Przynajmniej biorąc pod uwagę początkowy okres, kiedy widzieli się
codziennie i wychodzili cały czas ze sobą. Choi oczywiście rozumiał, że Tae ma
swoje życie, dlatego nie naciskał. No i to musiało być coś poważnego, skoro
odmówił spotkania się.
- Zadzwoń jak będziesz wolny – wyszeptał, pochylając się aby
pocałować rudzielca na pożegnanie. Ten, kiedy tylko Choi się odsunął, kiwnął
głową, niemal wybiegając z sali. Minho patrzył jeszcze chwilę za nim, wsuwając
dłonie w kieszenie spodni. Skoro jego plan nie wypalił, to wyjdzie sobie na
miasto i pochodzi po sklepach. Niedługo miały być urodziny Taemin, więc chciał
mu dać jak najlepszy prezent.
Jednak znalezienie idealnego prezentu był trudniejsze niż
Minho z początku zakładał. Było już bardzo ciemno, kiedy wracał z centrum.
Udało mu się coś znaleźć. Kupił mu bransoletkę z białego złota z malutkimi
diamencikami na przywieszce. Kiedy ją zobaczył od razu pomyślał o Taeminie.
Była piękna, jak chłopak i równie delikatna jak on. Choi był zadowolony z tego
zakupu i postanowił, że wstąpi jeszcze do baru po jakieś jedzenie na wynos.
Miał jedno swoje ulubione miejsce, które było niedaleko. Chciał w najbliższym
czasie zaprosić tutaj Taemina. Kiedy wszedł do baru z szerokim uśmiechem przywitała
go starsza kobieta. Właścicielka owego przybytku, która dobrze znała szatyna.
Minho podszedł do lady, zamawiając to co zwykle miał w zwyczaju. Musiał dłużej
poczekać, więc udał się do części z siedzeniami. Kiedy tam wchodził, stanął w
pół kroku, zaciskając mocniej palce na torebce, którą trzymał. Twarz mu
stężała, brwi ściągnął mocno do siebie a usta zacisnął w wąską linię, patrząc
na Taemina, który w najlepsze pił ze znajomymi. Jakaś biuściasta, tleniona dziewucha
wtulała się w ramię rudzielca, całując go non stop po poliku. Kiedy ten się
odwrócił w jej stronę, dziewczyna skorzystała z okazji, całując go w ustach.
Choi czuł, jak serca mu pęka na pół. Nie dlatego, że ktoś kleił się do
chłopaka, ale dlatego, że ten jej nie odepchnął. Dlatego, że go okłamał, iż ma
coś ważnego do zrobienia, a tak naprawdę poszedł się upić ze znajomymi. Minho
odwrócił się na pięcie, wychodząc pośpiesznie z baru, nie odbierając nawet
swojego zamówienie. Nie chciał na niego patrzeć. Brzydził się nim w tym
momencie i musiał ochłonąć aby wszystko przemyśleć.
W tym czasie niczego nieświadomy Tae pił dalej, wlewając w
siebie kolejne piwo. Czuł lekkie wyrzuty sumienia, bo okłamał partnera, jednak
wiedział, że ten nie chciałby go puścić na takie wyjście. Wraz z kolejnymi
procentami we krwi sumienie odchodziło w zapomnienie. Mimo to nie mógł wiecznie
z nimi siedzieć. W końcu wyswobodził się z uścisku jakieś dziewczyny, której
imienia nawet nie pamiętał. Z resztą kobiety i tak go nie interesowały. Dlatego
też nie przejął się pocałunkiem. Pożegnał się ze wszystkimi, wychodząc
chwiejnym krokiem na chłodne, jesienne powietrze. Otulił się mocniej kurtką,
idąc w stronę domu. Przynajmniej miał nadzieję, że idzie w dobrym kierunku.
Wydawało mu się jednak, że to trwa wieczność, a obraz coraz bardziej mu się
rozmazywał. W końcu wpadł na kogoś i tylko mocny uścisk wielkich dłoni obronił
go przed upadkiem.
- Przepraszam – wybąkał niewyraźnie, chcąc się już odsunąć i
iść dalej. Nieznajomy jednak dalej trzymał go w żelaznym uścisku, zaciskając
coraz mocniej palce na kruchych ramionach. Tae w końcu podniósł na niego wzrok,
uśmiechając się pijacko na widok znajomych, ciemnych oczu. Zapewne gdyby był
bardziej trzeźwy, wtedy dojrzałby, że Choi ma zaciśniętą szczękę i chłodny
wzrok. Taemin jednak nie był ani trochę trzeźwy, więc nie potrafił dostrzec
wielu rzeczy. – Minhooo – wyszeptał, łasząc się do niego. Ten odsunął się,
łapiąc go za nadgarstek, ciągnąc w stronę swojego mieszkania. Ten pozwolił się
ciągnąć, potykając się co chwilę. – Zwolnij – krzyknął do szatyna, ten jednak
był głuchy na jego prośby. Jedynie mocniej zacisnął palce i zapewne gdyby nie
alkohol we krwi, Tae poczułby spory ból w nadgarstku.
Kiedy znaleźli się w jego domu, Choi rzucił Taemina na
kanapę w salonie. Rudzielec jęknął cicho, zaraz jednak uniósł się, łapiąc za
koszulę szatyna, chcąc go pocałować. Po pomieszczeniu rozniósł się głośny
plask. Uderzenie było tak silne, że Tae z powrotem opadł na kanapę, łapiąc się
za czerwony polik. Spojrzał spłoszony, ze łzami w oczach, na Minho. Nieco
otrzeźwiał dzięki temu i dostrzegł chłodny wzrok szatyna. Wzdrygnął się, wsuwając
się głębiej na kanapę.
- Minho? – wyszeptał z lękiem w głosie i strachem w oczach.
Choi nigdy nie zrobił mu krzywdy, dlatego to uderzenie tak nim wstrząsnęło.
Szatyn sam się sobie dziwił, jednak nie potrafił ukryć swojej złości i
zazdrości.
- Ty mała, zakłamana szmato – wydusił z siebie, cedząc każde
słowo przez zęby. Taemin zaczął kojarzyć fakty i od razu spojrzał bystrym
wzrokiem na szatyna, zupełnie jakby nie był już pijany.
- Pozwól mi to wyjaśnić! – krzyknął, ponownie unosząc się z
fotela. Nie chciał nawet myśleć o tym jak nazwał go Choi. Był w stanie mu to
zapomnieć, w końcu to jego wina. Okłamał go i musiał ponieść tego konsekwencję.
W końcu Minho na pewno go wysłucha i wszystko będzie dobrze. Zaraz jednak
przekonał się, że szatyn tak szybko nie pozwoli mu dojść do słowa, kiedy dostał
z otwartej dłoni w drugi polik. Tym razem jednak nie upadł z powrotem na
kanapę, ale zachwiał się delikatnie do tyłu.
- Nie masz prawa mnie okłamywać – warknął, łapiąc rudzielca
za włosy, szarpiąc nim. – Jesteś mój. Słyszysz?! MÓJ! – krzyknął. Na nic były
łzy Taemina i skomlenie, aby go nie ciągnął za włosy. Choi chwile patrzył
wprost w jego wielkie, czekoladowe i przestraszone oczy. Brzydził się nim, czuł
nienawiść, ale nadal kochał go jak szaleniec, dlatego to wszystko, te kłamstwa,
tak go zabolały. Pchnął chłopaka na ziemię, a ten od razu zaczął się wycofywać
na czworaka. Minho go przerażał. Był taki chłodny w stosunku do niego. Gdzie
się podział ten mężczyzna, który dbał o niego i traktował niczym najcenniejszy
skarb? Czy ktoś taki mógł się zmienić w nieczułego drania, który nie czuł
skrupułów aby podnieść na niego rękę? Podobno miłość potrafi zmienić, nawet na
gorsze.
Tae zaczął uciekać przed nim, Minho widząc to, od razu
podążył za nim. Dopadł go w korytarzy, przyciskając go ściany. Rudzielec zaczął
się wyrywać, szarpać, skomleć i błagać aby go puścił. Wszystko zaczynało go
boleć, a Choi był głuchy na jego prośby.
- Przepraszam – wyłkał przez łzy rudzielec, pragnął aby
partner się uspokoił. Ten jednak z każdym protestem czy przeprosinami nakręcał
się jeszcze bardziej. Pchnął ponownie Taemina na ziemię, od razu kucając za
nim. Złapał go za dłonie, wykręcając mu je na plecy. Przytrzymał je jedną ręką,
drugą zaczynając ściągać z rudzielca spodnie. Ten rozszerzył przerażony oczy,
jednak był osłabiony przez alkohol i nawet adrenalina nie wystarczała aby
wygrać z Minho, który był od niego o wiele silniejszy.
- Nikt inny nie może cię dotykać. Nauczę cię, że należysz do
mnie – wyszeptał mu do ucha. Nie było w jego głosie dawnej czułości, miłości i
delikatności. Jego głos był niczym ostrza wbijające się w ciało Tae, wywołujące
na jego ciele zimny dreszcz strachu. Choi zsunął mu spodnie do połowy ud,
rozsuwając pośladki. Otarł się o niego, czując rosnące podniecenie. Od razu, na
sucho, wsunął w niego kciuk. Taemin krzyknął głośno, a po polikach zleciało mu
kilka łez. Zaczął trząść się ze strachu, łapiąc ciężko oddech. Zacisnął mocno
oczy, pragnąc się rozluźnić. To jednak było niemożliwe, kiedy szatyn od razu
zaczął poruszać w nim palcem, dodając od razu drugi. Nie minęła chwilą, kiedy
wyjął z niego palce. Rudzielec odetchnął, mając nadzieję, że to już koniec.
Nadzieja jednak jest matką głupich. Już po chwili Tae poczuł czubek twardej męskości
pomiędzy pośladkami. Próbował się wyrwać. Protestował głośno, wszystko było
jednak na nic. Choi wsunął się w niego od razu do końca. Taemin nie był w
stanie nawet krzyknął, bo był to ból tak wielki, że żaden dźwięk nie był w
stanie wyrazić jego agonii. Po udach ciekła jego własna krew, kiedy Minho
zaczął go rżnąć bez żadnych oporów. Rudzielec drżał pod nim, lecz nie z
podniecenia. Czuł się poniżony i zbrukany. Nigdy nie podejrzewał, że ktoś tak
kochany jak Minho mógłby go w ten sposób potraktować. Modlił się, aby to już się
skończyło. Był tak wymęczony, że nie miał już energii stawiać oporu, kiedy
penis bezlitośnie przedzierał się przez jego wnętrze. Szatyn widząc to puścił
jego nadgarstki, a dłonie opadł na ziemię. W zamian mężczyzna złapał chłopaka
mocniej za biodra, drugą dłonią przyciskając go do ziemi. Taemin płakał cicho,
a łzy opadały na ciemne panele, po których szorował polikiem za każdym razem
kiedy Choi wykonywał kolejne, mocne pchnięcie. – Jesteś mój – wyszeptał mu do
ucha szatyn, gryząc boleśnie w kark. Tae zaskamlał, szepcząc cicho pod nosem proszę, przestań. Nie chciał takiego
Minho, Pragnął znowu swojego czułego ukochanego. Ten był jednak niczym w amoku,
sunąc dłońmi po plecach rudzielca. Złapał go mocno za ramiona. Im bliżej był
orgazmu, tym jego palce były bliżej szyi chłopaka. Ten czując to, na nowo
zebrał w sobie siły, próbując uciec, skopać szatyna z siebie. Jego starania
jednak były bezskuteczne, aż w końcu palce zacisnęły się na jego krtani. Minho
pieprzył go bez opamiętania, patrząc na kruche ciało kochanka, na którym
pojawiły się już pierwsze siniaki. Tae drżał, a świat mu ciemniał przed oczami.
Ślina ściekała mu po podbródku, a ciało stawało się bezwładne. Choi wykonywał
ostatnie pchnięcia, dochodząc w ukochanym. Puścił jego szyję, a ciało rudzielca
opadło płasko na ziemie nieprzytrzymywane przez szatyna. Ten usiadł na piętach,
uspokajając chwilę oddech, patrząc na ciało chłopaka. Gniew powoli zaczął
opadać, sprawiając, że zaczął widzieć wszystko bardziej klarownie. Dotknął
ramienia rudzielca, chcąc go przeprosić, licząc na wybaczenie. Taemin jednak
nawet nie drgnął, co wywołało panikę w szatynie. Przysunął się do chłopaka,
odwracając go przodem do siebie. Oczy, nie ukazujące żadnych emocji, wpatrywały
się w przestrzeń. Minho dotknął jego piersi, nie poczuł jednak bijącego serca.
- Taeminnie… Tae, proszę, odezwij się – wyszeptał, ze łzami
w oczach. Ten jednak ani drgnął na nawoływanie ukochanego, bo nie mógł. Nie
słyszał go i już nigdy więcej nie usłyszy, zamordowany przez miłość swojego
życia. Minho nadal nie mógł tego zaakceptować. Nie potrafił pojąć co uczynił. –
Przepraszam – szeptał w kółko, unosząc delikatne, bezwładne ciało rudzielca,
przyciskając go do swojej piersi. Usiadł z nim na kanapie, tuląc jego martwe
ciało. Sięgnął do stolika, wyciągając z torebki delikatna bransoletkę, którą
kupił specjalnie dla niego. – Kocham cię, Taeminnie. Teraz na zawsze będziemy razem
– uśmiechnął się do niego, splatając palce ich dłoni, nie poczuł jednak uścisku
drugiej dłoni. Tulił do siebie ukochanego, przepraszając go i zapewniając o
swojej wiecznej miłości.
***
Chłopak poderwał się szybko do siadu, ocierając czoło z
zimnych kropel potu. Dotknął swojego gardło, po czym piersi, w której nadal
biło serce, pompując życiodajną krew. Odetchnął głośno, patrząc na ukochanego.
Z powrotem ułożył się na poduszkach, układając się bokiem, aby patrzeć na
szatyna. Wyciągnął dłoń aby dotknąć jego polika.
- Miałem koszmar, Minho. Śniło mi się, że mnie skrzywdziłeś.
Zabiłeś mnie. Jednak wiem, że nie zrobiłbyś tego. Nigdy byś mnie nie skrzywdził
ani nie zostawił. W końcu kochamy się – wyszeptał, uśmiechając się do niego
czule. Opuszki palców zetknęły się z zimnym szkłem. Taemin przesunął po nim
dłonią. Wpatrywał się w ciemne oczy ukochanego, które tak w nim uwielbiał.
Teraz bez dawnego blasku wpatrywały się w niego. Mimo to nadal tak samo piękne.
Rudzielec złapał za słój, przyciskając go do swojej piersi. Pogładził szkło,
całując je na wysokości skroni szatyna. Głowa okręciła się w białym płynie,
który zafalował kiedy Tae przycisnął do siebie słój. – Kocham cię, Minho. Na
zawsze zostaniemy razem…
_________________________________________________________________________________________________
I jak wrażenia? :3
Skończyłam przed chwilą pisać. Ostatnio miałam urwanie głowy i kiedy juz wracałam do domu, szłam spać aby potem obudzić się niczym zombi i robić projekty do szkoły. Jednak ten tydzień wydaje się spokojniejszy. Nie ma tylu sprawdzianów i deadlinów dla projektów. Trenuje się również w zabijaniu postaci~
Za tydzień powinnam dodać pierwszy rozdział któregoś z wieloczęściowych opowiadań.
No i narobiło mi się trochę zaległości, które nadrobię do końca dnia.
Życzę wszystkim udanego weekendu~!
Oczywiście zanim doszłam do momentu, do którego dojść w opowiadaniu miałam (tak tego momentu :D), usłyszałam - słuchając piosenki, którą się inspirowałaś - że ten chłopak zabił tą dziewczynę i teraz trzyma ją w mieszkaniu. Oczywiście od razu przestałam czytać i myślę:
OdpowiedzUsuńCo to za piosenka? Nie... No przecież ona tu nie zrobi tego samego. Nie możliwe. Pewnie coś podobnego, ale raczej nie to.
I czytam dalej :P
I... Cóż, zrobiłaś to. :P To chyba rekompensata za dobre zakończenie ostatniego opowiadania. Miałaś ochotę wypuścić gdzieś tą mroczną, nieszczęśliwą, część romansów, którą nie zakończyłaś tamtego, a coś czuje, że miałaś chociaż trochę ochoty, aby je właśnie tak zakończyć. ;) Chyba lubisz taki styl pisania, ale zbyt wiele romantycznych czytelniczek każe ci posuwać im od czasu do czasu przyjemne zakończenia.:P
Fakt, piosenka za krótka aby zdążyć wszystko przeczytać, ale część ją znała, nie dosłuchała do końca lub pomyslała, że nie zrobię czegoś niemal takiego samego xD Ale to i lepiej, bo było niewielkie zaskoczenie ;3
UsuńW sumie nie pomyślałam o tym, jakoby o rekompensacie, bo zabierałam się do napisania tego od niemal roku, jednak fakt, to chyba potrzeba nieco smutniejszego zakończenia mnie napędziła do zabrania się za tego one shota ;3 Czy lubie? Trudno określić, bo to jednak zależy od nastroju, jednak chyba faktycznie angsty bardziej leżą w mojej naturze, niż romantyczne zakończenia z wielkim happy endem. Jednak na razie nie będe miała raczej okazji do po dramatyzowania xd
Znam tę piosenkę. Pamiętam, jak koleżanka mi ją pokazała, a ja siłą woli powstrzymywałam odruch wymiotny. Powiem szczerze, że dawno już o niej zapomniałam, a czytając twoje opowiadanie, nie zauważyłam tego linku. Dopiero zerkając na komentarz Anny zorientowałam się, że taki istnieje.
OdpowiedzUsuńNa tego one-shota czekałam od dawna. Chciałam wreszcie przeczytać coś, co by się nie skończyło słodkim happy Endem, coś, co bym zapamiętała na dłużej. I chyba ‘Love forever” właśnie jest czymś takim. Nie ukrywam, nigdy nie ukrywałam, że wolę smutne zakończenia, ponieważ są bardziej, jakby to ująć ‘prawdziwe’.
Taemin nie był wyidealizowany, był przeciętnym studentem, który nie studiował na jakiejś wysokiej uczelni. Bawił się w weekendy w klubach i nie przejmował się swoim życiem po skończeniu studiów. Był przystojny, miał przyjaciół, nie był typowym w opowiadaniach odludkiem, czy najbardziej popularnym chłopakiem. Bardzo mi się to spodobało, ta szara rzeczywistość Lee.
Minho pojawił się niespodziewanie, od razu siadając obok Taemina, gładząc jego dłoń. Wydało mi się to naprawdę słodkie i urocze, po prostu idealna para się z nich zrobiła.
Kiedy Tae powiedział, że musi coś załatwić, nie spodziewałam się, że będzie chciał oszukać Minho. Powinien być z nim szczery, tak szczerze, jeżeli chciał mieć poważny, opierający się na zaufaniu związek.
Myślę, że Minho nie zgwałciłby Taemina, gdyby nie ta dziewczyna. Mógł przeżyć jedno kłamstwo, ale tego, że Taemin jej nie odepchnął wywołało mnóstwo negatywnych uczuć.
Scena gwałtu. Cóż… powiem, że na początku miałam zamiar to ominąć. Zazwyczaj czuję jakieś zażenowanie, obrzydzenie czytając takie rzeczy. Ale przeczytałam, byłam ciekawa, jak to opisałaś. W pamięci utkwiło mi jedno zdanie „Ten jednak z każdym protestem czy przeprosinami nakręcał się jeszcze bardziej.” . Też tak mam w poważnych sytuacjach.
Szczerze mówiąc, jestem mało domyślna, nie rozumiem, o co chodziło z końcówką. Taemin go zabił? Rozumiem, że był to sen, ta śmierć Lee, ale co było w rzeczywistości? Mogłabyś mi to jakoś streścić?
Poza tym, bardzo mi się podobało. Czekam na więcej takich one-shotów.
Hwaiting~
♥
Odruch wymiotny? Mi tam strasznie się spodobała już w gimnazjum. I o ile od wielu piosenek odeszłam, tak tej mogę słuchać non stop <3 Chociaż w sumie może i lepiej, że nie zauważyłaś linku od razu? Chociaż dodaje chyba nieco nastroju. Mi na pewno, kiedy to pisałam xd
UsuńOch, w prawdziwym życiu też są szczęśliwe zakończenia. No dobra, to nie w moim stylu tak pisać, ale na pewno sie zdarzają xd Jednak chyba tez mam pociąg do tych nie do końca szczęśliwych zakończeń. Przynajmniej w pisaniu, bo wolę jednak czytać FF z happy endem ;3
Co do Taemina, to nawet chciałam z niego zrobić kogoś jeszcze zwyczajniejszego, chociaż nie wiem czy już się dało, bo zacząłby podpadać po takiego "szaraczka". Jednak skoro podoba ci się taki, to jestem zadowolona z efektu.
No i Tae nie jest idealny. Jest nieco nieodpowiedzialny, bo nie myślał o konsekwencjach, a każde kłamstwo w końcu wyjdzie na jaw. Obawiał się jego reakcji jak powie, ze woli wyjść ze znajomymi niż z nim. To jednak okazało się zgubne...
Ja do scen gwałtu... mam chyba podobne odczucie, zwykle szybko je przelatuje wzrokiem. Chociaż czasem, kiedy np Tae jest gwałcony przez jakiegoś randoma, to moge to przeczytać. No ale cieszę się, że w twoim przypadku ciekawość wygrała.
A co do twojego pytania.. owszem, Taemin go zabił. Jednak dlaczego to raczej zostawiam domysłom innym i ich wyobraźni. Ja sama nie mam jednej wersji. Jednak najbliższa jest taka, że począwszy od ich spotkania do chodzenia działo sie w rzeczywistości. I to Minho zranił Tae, chciał od niego odejść czy go okłamał a Taemin nie zniósł myśli o zdradzeniu go, więc z miłości oszalał. Taka jest moja wersja, ale każdy może mieć swoją. Mam nadzieje, że chociaż trochę rozjaśniłam sytuację :3
nie. ja.. nie. po prostu nie. nienawidzę cię tak bardzo, że cholernie kocham. ZNOWU MNIE WROBIŁAŚ!
OdpowiedzUsuńi nie mam słów, po prostu. więc jeśli komentarz będzie bezsensu, albo za krótki... wybacz. po prostu... uh.
mój 2min... mój najukochańszy... boże, aż mam ciarki.
piosenki nie przesłuchałam do końca, bo nie potrafię nu. nie mój klimat... ale i tak wiedziałam, że to będzie coś złego no. więc sobie dowaliłam smętem. a co...
ogólnie powiem, że opisałaś to wszystko tak... ahm. ta miłość, poznawanie się... [ a może to też był tylko sen? nie wiem. nie ogarniam... ]
nie no tak czekałam na tego shota, a teraz po prostu nie mam słów.
jesteś straszna... zaczynając czytać końcówkę, myślałam, że to będzie jednak szczęśliwy koniec. a tu jeps. o 180 stopni skręt.
ksdhbfjhsadvbrfjasdvfjashvfjsdaf. naprawdę nie wiem co jeszcze mogę dodać... brawo. po prostu brawo ;_; chce więcej takich autorek! znacznie... ahm. i nawet, jeśli źle się skończyło to cię kocham i tego one shota też kocham i 2mina kocham i hadlpadsfsald. umieram ;_;
czekam na opowiadanie no i weny!
znowu zaryczana dei.
* tuli ją, aby jej nienawidziła tak bardzo, aby cholernie kochać * Przepraszam, że cię wrobiłam xD
UsuńChociaż z paringiem to ci się wstrzeliłam z takim angstem...
Kurde, znowu przeze mnie ludzie nie ogarniają... co ja robię nie tak? ;d Jak wspomniałam wyżej, w mojej wersji ( bo każdy może sobie to wyobrazić jak chce, w końcu one-shot jest jakoby otwarty, jeśli wiesz o czym mówie ) miłość i poznawanie sie było prawdziwe, potem tylko nieco się zadziało, że skończyło się jak się skończyło...
Przepraszam, że narobiłam ci nadziej na happy end ;< Chociaż w sumie to było zamieszone od początku. Nie miałam wstępu i momentu ich spotkania ale miałam końcówkę... Ale nie umieraj, prosze. Bo kto będzie wtedy kochał 2mina? ;3
I dziękuje za życzenia weny, bo w sumie się przyda, chociaż mam już jeden rozdział "Jak pies z kotem". A tymczasem nie płacz, moja droga. Uśmiechnij się~! xd
*tula się mocno, mocno!* i tak cię kocham! : D spoko, wybaczam. ludzie lubią mnie wrabiać... często... zawsze kurr XD
Usuńoj tak. paring... ah *O* w końcu 2min od początku do końca!
Nic nie szkodzi! sama się spodziewałam, że nie będzie happy endu XD. jakby co, zawsze mogę skończyć czytać w innym miejscu i będę mieć to swoje szczęśliwe zakończenie c:. ale nie. dzielnie do końca dotrwałam! i pewnie jeszcze kiedyś znowu poczytam to : o
ja umieram 5424254 razy dziennie, więc spokojnie C: ale fakt... chyba nie będzie drugiej takiej dei, kochającej obsesyjnie 2mina : O
UŚMIECHAAAAM SIĘĘĘĘ! szczególnie widząc, że masz już rozdział. ah! czekam *O*
Uwielbiam piosenke slonia Love Forever no ale dlaczego tak zrobilas ? :c to takie smutne, az serduszko peka... napisz teraz cos takiego slodkiego uroczego i wgl awww :3 pozdrawiam i weny zycze ! Www.2min-fantasy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAby było klimatycznie i jakoś mnie ta piosenka sama nakierowała na takie opowiadanie... ale w sumie jedno złe zakończenie na 56 tworów to nie tak źle xd Jednak teraz będzie znowu coś słodkiego, uroczego i w ogóle że aż można się przesłodzić :3
UsuńMnie tak samo, jak Levi, interesuje ta końcówka. o.O Serialnie jej nie ogarnęłam i prosiłabym o jakieś małe wyjaśnionko, czy cuś? <3 Na początku myślałam, że Taemin faktycznie został zabity, a raczej powiedziałabym, w jakimś tam stopniu podduszony, czy coś. A potem ta końcówka i takie jedno wielkie WTF? o.O
OdpowiedzUsuńA może to co mu się śniło, wydarzyło się naprawdę? Tylko, że zamiast Tae, to Minho go oszukał, a Lee zgwałcił i zamordował? o.O W sumie, to trochę niewiarygodne, aby takie chuchro dało radę takiemu Choi. XD Może, po prostu sam go zabił? Albo Choi, ktoś napadł i zabił? Eh, tyle możliwości można wysunąć co to tej tajemniczej śmierci bruneta.
Na początku wszystko było tak pięknie. Fakt, że przy pierwszym spotkaniu przez cały dwu godzinny wykład trzymali się za ręce, było czymś słodkim. ^^ No i potem to był ich taki rytuał. Oh, aż chyba rzygnę tęczą i skonsultuje się z dentystą, haha. xD
Cało opowiadanie miało w sobie taki spokojny i miły klimacik. I uważam, że jak najbardziej scena gwałtu się tu pojawiła. Chociaż bardziej myślałam, że będzie kacja z jakimś wypadkiem, że któryś z nich zginie, niż to co napisałaś. Jak zwykle nie trafiłam, haha. XD W ogóle, czytakąc owy motyw, wręcz aż mnie skręcało w środku, a oczy zaszkliły się. Niby to opowiadanie, ale jak sobie pomyślę, że takie akcje dzieją się naprawdę, to aż mną wstrząsa. I pomyśleć, do czego może doprowadzić zdrada i głupota innych. Niektórzy tak, jak i Minho, mogą wpaść w jakiś dziwny trans, nie wiedząc, co tak naprawdę robią. Co przykre... ;.;
Nowe opowiadanie... kurczaki, nie mogę się doczekać, hu uh. ;D
Chyba serio dowaliłam z tą końcówką, której niemal nigdy nie ogarnia, ale jakbym sama była czytelnikiem, to pewnie miałabym podobnie xd Raczej sam Tae go nie zgwałcił i nie zamordował, chociaż to drugie już tak, to pierwsze nie. Mógł go zaatakować z zaskoczenia. No ale wiadomo, że każdy może stworzyć sobie własny scenariusz ;3 Raczej sam napad przez kogoś na Minho jest mało prawdopodobny, jednak nie jest niemożliwy. Ja sama mam swoją wersję w której po prostu to Tae zrobił się chorobliwie zazdrosny i zamordował Minho aby mieć go tylko dla siebie. Takie to romantyczne <3
UsuńNo, początek był uroczy i tak dobrze się zapowiadało... też bym potrzymała Minho za rączkę na lekcji D: No, znowu Ci się nie udało trafić, jednak może jeszcze będzie okazja i się uda :3
Coś w tym jest, że wiele razy mają podobne rzeczy przypadki na całym świecie, zwłaszcza w krajach, gdzie kobiety są "gorszym gatunkiem od mężczyzn". To też ma związek z chorobami psychicznymi, których zwykle nie jesteśmy świadomi... No ale nie zagłębiajmy się w to xD
Niedobrze mi...
OdpowiedzUsuńPrzykro mi... ;< Następnym razem napiszę coś bardziej subtelnego i słodkiego. Obiecuję ;3
UsuńNo nooo~ ^^ takiego psychicznego oneshota dawno nie czytałam *^* głowa w słoiku i chora miłość to coś co tygryski lubią najbardziej :D może nie najbardziej, ale to sie zalicza do jakiegoś tam top5 xd
OdpowiedzUsuńFajne było to, że na początku było uroczo (choć dziwnie z tą akcją jak się trzymali za reke w lawce xd), a potem bum! Minho psychopatyczny zabójca, ale nie zabójca, bo zabity... ten.. hahaha
powiem Ci, że jak opisałaś głowe w słoiku to mniezemdliło, ale co tam! To było mega ^^ moja unni zabiła bohatera *^*
Wgl weź... gwałt, zabójstwa... chyba lubisz te klimaty :D bardziej zabojstwa tak patrząc na opowiadania :D
końcówka genialna (powtarzam sie xd)
Chyba nwm co więcej napisać :c
Czekam na partówki <3
xoxo
Top5 nie jest złe :3 U mnie to jakaś druga pozycja, po smutach xD
UsuńAno, sielankowa atmosfera była niczym cisza przed burzą :3 Chociaż dziwię się, że zabrałaś się za to, skoro to był 2min, jednak chyba nie żałujesz, bo Minho i tak umarł xD
No i tak, jakoś tak lubię te klimaty, chociaż to chyba nie najlepiej o mnie świadczy... ;< Ale co tam, chociaż wy macie trochę psychopatycznych opowiadań xd
Aj Unni, ja po prostu nauczyłam się ignorować postaci haha staram się skupiać na treści a nie na pairingu ^^ chociaż czasem bywa ciężko, ale nad tym pracuję :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa tak czytam sobie i cały czas "Ojej jakie to słodkie, ojeeejku" No, bo to było na serio urocze jak oni się spotkali w tej klasie i trzymali za ręce i później ta randka i róże, mega cukier, ale no i potem to z Tae, jeju to było okropne! Matko już drugi oneshot dzisiaj w którym jest gwałt, a potem ludzie się dziwią, że mam zjechaną psychikę. No ale mniejsza z tym. Było mi naprawdę smutno jak to czytałam, aż chciało mi się płakać jak Minho zorientował się co zrobił. I ten ostatni akapit. To było takie " wait, chwila, co? Głowa w słoiku *jęk obrzydzenia* prawie jak w Słoń - Love Forever, o matko. " Schodzę niżej patrzę na komentarze, inspirowane piosenką xD i tak patrzę, nie wierzę Słoń xD Pamiętam jak jarałam się tą piosenką jak kiedyś go nałogowo słuchałam, kurde świetnie było przeczytać część historii tej piosenki, gdzie bohaterami są 2Min <3 Nie wiem od kiedy podobają mi się takie klimaty, ale to było mistrzowskie. Dziękuję za to!
OdpowiedzUsuńHwaiting!
Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie a potem zniszczenie czyjegoś wyobrażenia >D Ale fakt faktem, to było słodkie. Sama bym nie pogardziła takim spotkaniem i randką na, której bym dostałą piękny bukiet...
UsuńJuż na drugi taki oneshot trafiłaś jednego dnia z gwałtem? Współczuje, bo sama nie lubie ich czytać D: No ale i tak czytam, a potem mi słabo, smutno i niedobrze... Ale żeby współczuć Minho? Cóż, dziwnie, nie powiem. Ale jakby na to tak spojrzeć, to serio go szkoda, zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatni akapit >D Skończył w słoiku... Ale cieszę sie, że skojarzyłaś to ze Słoniem <3 Bo w sumie podczas pisania, cały czas mi leciał w słuchawkach~. Sama jarałam się nią jakies trzy lata wcześniej, ale niedawno mi sie przypomniała i podczas słuchania od razu pomyślałam o takim oneshocie i 2min wydawał mi się idealnym paringiem. I skoro widzę, że się podobało, to najważniejsze i dziękuję za komentarz~!
Jesteś genialna!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego o obrotu zderzeń. WOW nie mogę w to uwierzyć.
Czytam i myślę, jaki z tego Minho chuj, a tu Taemin ze słoikiem.
Boski oneshot, serio. Ach uwielbiam jak piszesz!
Życzę dużo weny i wesołych świąt! :*
Dziękuję, dziękuję ;3
UsuńPrzyznam, że ten oneshot jest moim ulubionym, głównie przez fabułę.
Głównie dlatego, że to Taemin okazał sie tym złym.