poniedziałek, 29 lipca 2013

Strach ma wielkie kły - Rozdział 12



Wróciłam! Tęskniliście? Wiem, że jestem trochę później niż mówiłam, ale miałam problemy z betą. W końcu przyjaciółka się tym zajęła. Jednak to jej pierwszy raz, więc w razie co przepraszam w moim i jej imieniu.

_____________________________________________________________________________________________


Rozdział 12

 Bywają takie dni, kiedy człowiek budzi się z przeświadczeniem, że zdarzy się coś dobrego. Z takim właśnie uczuciem obudził się Kibum i trwał w tym przekonaniu aż do wieczora, kiedy to jego miły wieczór w towarzystwie Jonghyuna przerodził się w kolejny horror. Naprawdę chciał, aby chociaż jeden dzień był przepełniony zwykłością. Chciał poczuć się jak normalny człowiek, nieotoczony tym całym paranormalnym gównem. Nie liczył na wiele, naprawdę. Jedynie przyjemny wieczór z facetem, który mu się podoba, wspólne tańce i spędzanie czasu., potem wrócić z nim do domu, zaprosić na kawę i wypuścić dopiero po śniadaniu następnego dnia…
Niestety, los jest przewrotny, a on musiał być naprawdę złym człowiekiem w poprzednim wcieleniu. Chcąc to mieć za sobą, puścił ramię Jonghyuna, do którego był uczepiony odkąd tylko weszli do mieszkania.
Garnek na kuchence bulgotał a pokrywka podskakiwała co jakiś czas pod naporem ciśnienia. Key słyszał, jak jego serce łomocze w piersi ze strachu.  Złapał za szmatkę z umywalki unosząc gorącą pokrywkę.
Krzyk uwiązł mu w gardle. Czuł jak całe zjedzone śniadanie podchodzi mu do gardła. W ekspresowym tempie znalazł się nad zlewem, wymiotując resztkami posiłku. Nie był pewien, kiedy Jonghyun znalazł się przy nim. Tak samo nie zarejestrował momentu, w którym jego ciało stało się bezwładne a on osunął się w ramionach bruneta.
Jong ułożył blondyna na kanapie w salonie wracając do kuchni, w której nieprzyjemnie pachniało starym, przypalonym mięsem. Z obrzydzeniem spojrzał do garnka wyłączając przy okazji gaz. Z wnętrza rondla wpatrywała się w niego para oczu, częściowo wytopiona przez wysoką temperaturę wody. Do tego skóra była mocno zdeformowana. Ignorując pieczenie zanurzył dłonie w wodzie, wyciągając głowę.
Nie wiedział, co za psychopata, może porwać dziewczynę i ją torturować aby następnie żywcem uciąć jej głowę i ugotować na kuchence nieznajomego. Z drugiej jednak strony, sprawdza na pewno miał jakiś powód aby to zrobić. W ciągu sześciuset lat życia Jonghyuna nauczył się jednego - ludzie nie robią czegoś bez powodu. O ile dziewczyna mogła być przypadkową ofiarą, o tyle ktoś, zdecydowanie ktoś, chciał zastraszyć Kibuma. 
Jong niechętnie przysunął twarz do tej trzymanej w dłoniach. Z oczodołów wychodziły pojedyncze nitki mięśni, a oczy nadal pływały w wodzie. Ten kto to zrobił miał wprawę. Cięcie na kręgu szyjnym było szybkie i mocne. Bez zbędnego zawahania, co świadczyło, że morderca był wyrachowany i nie pierwszy raz zabijał. W głowie oraz garnku wampir nie wyczuł nawet odrobiny krwi, co oznaczało, że ta została spuszczona wcześniej.
Brunet posprzątał w kuchni, zakopując dziewczynę w ziemi, z dala od mieszkania Kibuma. Kiedy wrócił, blondyn nadal leżał nieprzytomny na kanapie, a on sam zajął się przeszukaniem domu, aby przypadkiem Key nie odnalazł dłoni w szafce albo tułowiu kobiety w łóżku. Brak krwi w ciele ewidentnie utrudniał Jonghyunowi pracę. 
Kiedy cały dom został przetrząśnięty, Jong przysiadł obok Key chwile bijąc się z myślami. W końcu podjął najlepszą i najsłuszniejszą według siebie decyzję. Wziął blondyna na ręce i opatulając kocem wyszedł na zewnątrz. Zagapił się przez chwile na drzewo. Zwykle w tym momencie zostawał okrakany przez stado ptaków. Tych jednak nie było nigdzie w pobliżu, co dodatkowo stresowało Jonghyuna, który był równie zagubiony i przerażony co sam Kibum.

***

Kibum zacisnął dłonie na aksamitnym prześcieradle nie mając siły, czy raczej odwagi, otwierać oczu. Bał się, że jeśli to uczyni, zacznie się kolejny okropny dzień pełen przykrych sytuacji. Nadal liczył, iż to co zobaczył we własnym mieszkaniu jest tylko kolejnym durnym snem, wymysłem jego wybujałej wyobraźni. Niestety, wyraźne rozmowy w salonie rozwiały jego przypuszczenia.
- Miała na imię Jessica. Jej pracodawca zgłosił wczoraj, że nie przyszła do pracy od kilku dni. Mieszka sama, więc nikt inny nie zgłosił jej zaginięcia wcześniej. – Minho przeglądał notatki, które przygotował mu jego asystent. Taemin siedział na kanapie z miną przybitego psa i kubkiem ciepłej herbaty. Pomimo, że jego samego niezbyt dotyczyło wszystko, co się ostatnio działo, odbijało się to na jego zdrowiu i psychice.
- Znaleźliście resztę? – tym razem Jonghyun zabrał głos, chodząc w kółko po pokoju. Oboje z Taeminem pokręcili przecząco głowami. Pomimo usilnych starań nie mogli nic wyczuć. Specjalnie udali się do mieszkania kobiety chcąc uzyskać i zapamiętać jej zapach. Mieszkanie jednak było doszczętnie sprzątnięte, jakby co najmniej nikt tam nigdy nie mieszkał. Po telefonie Jonghyuna, Tae od razu przybiegł do jego mieszkania a Minho wędrował po lesie licząc, że wyczuje zapach gnijącego ciała lub resztki krwi. To jednak również nie przyniosło żadnych efektów.
Zapadła między nimi cisza, przerywana jedynie szelestem kartek, które przeglądał Minho. Taemin chciał zabrać głos, gdy naglę  ciszę przerwało skrzypienie drzwi. Key wyglądał niczym cień człowieka, którym był dawniej. Wielkie wory pod oczami i zmęczone spojrzenie, oraz niepokojąco jasna, niemal szara skóra. 
Młodszy wilkołak uniósł się z miejsca, podobnie jak pozostała dwójka. Blondyn podszedł do nich powoli, od razu stając przy Jonghyunie, który objął go opiekuńczo ramieniem. Kibum uczepił się jego koszuli, zaczynając się delikatnie trząść. Czuł się jednak bezpiecznie przy wampirze, pomimo , że instynktownie powinien przed nim uciekać. Jong był jednak niezwykle opiekuńczy i czuły. Do tego miał dla niego cierpliwość i okazywał swoje wsparcie w momencie, kiedy Kibum najbardziej tego potrzebował.
Jong posadził chłopaka na fotelu, przykrywając jego ramiona kocem. Tae podał mu ciepły kubek z uspokajającą herbatą. Kibum przyjął ją z wdzięcznością, lecz nie miał jednak siły wykrzywić ust chociażby w imitację uśmiechu.  Spojrzał przy tym na bruneta, który ponownie począł przechadzkę po pokoju.
- Kibum, masz jakąś rodzinę, prawda? – dopytał, kucając nagle przy fotelu chłopaka, patrząc na niego bystrze. Blondyn kiwnął głową, zaciskając palce na kubku.
- Moi rodzice mieszkają w Dallas. – odparł pewnie pomimo, ze chwilę mu zajęło przypomnienie sobie miejscowości. Dopiero kiedy Jong wspomniał o jego bliskich, zdał sobie sprawę jak dawno ich nie odwiedzał ani nie dzwonił. Jednak wbrew pozorom życie w Noma zajmowało cały jego czas do tego stopnia, że nie miał czasu myśleć o rodzinie.
- Myślisz, że mógłbyś pojechać do nich na jakiś czas?
- Jong! – Taemin uniósł się z kanapy, patrząc z niedowierzaniem to na jednego, to na drugiego. Nie mógł sobie wyobrazić, aby Kibum wyjechał i był z dala od niego…
- Uspokój się. – warknął od razu Jonghyun, na co Minho podniósł wzrok znad papierów, chcąc w razie potrzeby bronić kochanka pomimo, iż uważał, że to dobra myśl wysłać chłopaka z dala od tego miasteczka. – Key wyjechałby na jakiś czas, póki ten cały cyrk się nie skończy. Nieodpowiedzialne byłoby pozwolić mu tutaj zostać.
- Ale.. – Tae spojrzał przerażony na Key. Bał się rozłąki z Kibumem, bo to on otoczył go opieką, kiedy tylko przyjechali z Minho do tego miasteczka. Zaraz po szatynie, Key był najważniejsza osobą w jego życiu. Ważniejszą czasami nawet od biologicznej matki.
- Taemin, usiądź. – Starszy wilkołak złapał za dłoń kochanka, ciągnąc go z powrotem na kanapę. Tae wiedział już, że znajduje się na straconej pozycji.
- Zadzwoń do nich, dobrze? – poprosił Jonghyun, który zdawał się ignorować w tym momencie wszystko inne, co nie było jego uroczo pachnącym Kibumem. Blondyn kiwnął głową wyciągając komórkę, którą miał w tylnej kieszeni. Wybrał od razu numer do domu. W słuchawce jednak, zamiast dobrze wszystkim znanego sygnału, rozbrzmiał głos automatu, który oznajmił mu, że numer nie istnieje. Key zmarszczył brwi, odsuwając od siebie słuchawkę, wpatrując się w nia zagubiony.
- Pewnie usunęli telefon domowy – mruknął, chcąc w to wierzyć. Z nową nadzieją wybrał numer do matki, jednak kiedy ten okazał się tak jak poprzedni nie istnieć, zaczął panikować. Ręce zaczęły mu się trząść, kiedy wybierał numer ojca.
- Spokojnie – odparł Jong łapiąc za wolną dłoń chłopaka i głaszcząc jej wierzch. Key kiwnął głową i odetchnął w duchu, kiedy okazało się, że jest sygnał.
- Słucham? – po drugiej stronie telefonu rozbrzmiał pewny, męski głos. Kibum uśmiechnął się szeroko, ściskając mocniej telefon w dłoni.
- Tato, słuchaj wiem, że dawno się nie odzywałem, ale…
- Kim ty jesteś? – mężczyzna wtrącił się w połowie wypowiedzi chłopaka. Brzmiał na oburzonego i zaskoczonego, co utwierdzało Key w fakcie, że ten nie żartuje.
- Kim Kibum… twój syn? – odparł niepewnie, patrząc na Jonghyuna, który ścisnął mocniej jego dłoń.
- Ja nie mam syna. Musiałeś pomylić numery – odparł pewien siebie głos nieznajomego.
- Odkąd ma pan ten numer? – zapytał Key,  a głos zaczął mu drżeć od powstrzymywanych emocji.
- Od jakiś siedmiu lat. Jeszcze jakieś pytania? – mężczyzna po drugiej stronie zaczął wydawać się coraz bardziej rozdrażniony, dlatego Key nie chciał już się więcej narzucać i zakończył rozmowę, wczesniej pytając o godność mężczyzny. Jednak to również się nie zgadzało. Spojrzał od razu na Jonghyuna, który wydawał się równie przejęty, jak blondyn.
- Nic z tego nie rozumiem. Przecież dzwoniłem do nich. Do taty, rozmawiałem z nim wcześniej. – Tae, Minho i Jong spojrzeli na siebie, po czym wszyscy spojrzeli na Key. Blondyn jednak utkwił uparcie wzrok w telefonie, licząc, że ten mu wszystko wyjaśni.
- Key, kiedy przyjechałeś do tego miasta? – zapytał jonghyun, wstając z klęczek, aby stanąć obok blondyna. Kibum prychnął cicho, jakby to było najgłupsze w tym momencie pytanie. Kiedy jednak zastanowił się nad tym chwilę, doszedł do wniosku, że odpowiedź, nie jest taka prosta.
- Ja.. nie pamiętam – mruknął pod nosem, marszcząc brwo i próbując się skoncentrować. Nigdy tak na dobrą sprawę nie rozpamiętywał przeszłości. Ona po prostu była. Wydawało mu się, że od zawsze mieszkał w tym mieście. To była naturalna myśl dla niego. Jednak wiedział, przynajmniej do teraz był przekonany, że urodził się na południu kraju, w cieplejszym klimacie. Teraz jednak nic już nie było dla niego jasne, wspomnienia mieszały się i sprawiały, że miał mętlik w głowie.
Jong wyczuł idealnie jego nastrój oraz przyśpieszony puls. Podszedł do niego, kładąc mu dłonie na polikach. Kibum instynktownie chciał się cofnąć, wampir zatrzymał go jednak w mocnym uścisku. Tae i Minho siedzieli dalej na kanapie, obserwując poczynania dwójki mężczyzn przed nimi. Znali na tyle anatomie wampirów, że mogli się domyśleć, iż Jonghyun chce wniknąć do umysłu Kibuma, aby przeszukać jego wspomnienia.
- Proszę, tylko nie panikuj – mruknął brunet, a w tym samym momencie jego oczy rozbłysły złotem. Key spiął się na chwilę, zaraz jednak rozluźnił mięśnie, czując delikatne palce Jonghyuna głaszczące go po poliku. Blondyn kiwnął głową na znak, że może zaczynać, cokolwiek planuje. Ufał mu jednak i wiedział, że wszystko co robi wampir, robi dla jego dobra.
Brunet skupił myśli, próbując wniknąć w umysł chłopaka. Zwykłe, standardowe zaklęcie, z którym nie powinno być większego problemu. Mógł przeglądać i modyfikować nawet niekiedy pamięć ludzi. Niemniej tym razem było inaczej. Kiedy wniknął do umysłu Kibuma, poczuł opór - coś w rodzaju ściany blokowało dostęp i wypychało z głowy Key, jakby ktoś nie chciał aby dowiedział się, co jest dalej, co kryje przeszłość chłopaka. Do tego on sam nie był na tyle biegły w tych sztuczkach, aby móc sforsować tak mocną barierę. Wątpił, aby jakikolwiek wampir to potrafił.
Głowa zaczęła go boleć dlatego nie miał innego wyjścia, jak się wycofać. Pomasował skronie z fascynacją delektując się bólem, którego nie czuł od setek lat. Samo to go przerażało i ciekawiło. Skołowany wzrok Kibuma sprowadził go jednak na ziemię.
- Taemin, umiesz prowadzić? – zwrócił się do rudzielca, który zmarszczył pytająco brwi. Widząc jednak ponaglający wzrok bruneta, kiwnął głową. Po tym drobnym geście wampir rzucił w jego stronę dwa pęki kluczy - jeden mniejszy, zapewne do auta i większy komplet z zawieszkami z kotami. Te rozpoznał od razu jako klucze od mieszkania Kibuma. – Pojedź do mieszkania Key i pomóż mu się spakować.
Tae wstał z miejsca, ponaglony przez Minho. Młodszy wilkołak złapał przyjaciela za nadgarstek bez zbędnych pytań zabierając go do auta stojącego na podjeździe.
- A my chwilę porozmawiajmy. – odparł wampir, odwracając się do szatyna, który na jego słowa odłożył notatki i  pochylając się do przodu, czekał na dalszą część planu, który wyklarował się w umyśle starszego mężczyzny. 

***

- Macie tutaj mapę dróg i prowiant na drogę, koc oraz kilka poduszek. Droga powinna wam zająć około trzech dni. – mruknął Choi, pakując ostatnie rzeczy na tylne siedzenie auta. Zawahał się chwilę nim wręczył wampirowi kluczyki. – Niech zobaczę na nim tylko rysę, a sam się przekonam, czy plotki o waszej nieśmiertelności są prawdziwe – szatyn zmroził Jonghyuna wzrokiem, na co ten wykrzywił jedynie usta w delikatny, nieco kpiący uśmiech.
- Gdybym cię nie znał uznałbym, że cenisz sobie swoje auto bardziej niż Taemina.
- Czasami mam podobne myśli – mruknął rudzielec stając obok kochanka, zerkając co chwilę niepewnie na Kibuma. Blondyn bał się wejść do własnego mieszkania, dlatego całe pakowanie spadło na barki Taemina. Do tego nie wiedział, ile ubrań i jakie będą mu potrzebnedlatego nieco się uspokoił, kiedy wrócił do domu, gdzie Jong wyjaśnił jemu i Key swój plan. Nie był jakoś wyjątkowo skomplikowany. Wampir i Key mieli wziąć samochód Minho z racji tego, że ten był autem terenowym. Jako, że było lato, nie było zbyt wiele śniegu i niemal wszędzie można było dojechać, jednak jedynie dostosowanymi do tego autami.  A czekała ich długa podróż, bo niemal przez pół Alaski. A wszystko to po to, aby dojechać do przyjaciela Jonghyuna, który ponoć ma pomóc Kibumowi odzyskać wspomnienia. Niemniej Taemin martwił się o przyjaciela. Nie tylko o jego zdrowie i bezpieczeństwo przy wampirze ale i jego stan psychiczny. W końcu każdy inny kto by tyle przeszedł już dawno załamałby się psychicznie. On sam nadal nie mógł sobie poradzić z niektórymi zmorami przeszłości.
- Odnajdziemy was kiedy już załatwimy wszystkie sprawy związane z miasteczkiem. – odparł Minho podając jeszcze Kibumowi cieplejsza kurtkę. Pomimo, że nadeszły cieplejsze wiatry, w północy kraju było o wiele chłodniej.
- Jasne. Do zobaczenia – Jong skinął głową, zerkając na blondyna, który siedział już na przednim siedzeniu obok fotela kierowcy. Choi przytaknął mu odsuwając się od wozu, który zawarczał cicho przy uruchamianiu.
Key patrzył za okno, wpatrując się w mijane domy. Czuł się dziwnie, jakby pierwszy raz wyjeżdżał z tego miasta. Zaczął się nawet nieco denerwować i nie zwrócił uwagi, że dłoń mu drży. Jong jednak zauważył to, dlatego złapał wolną dłonią za rękę blondyna, splatając z nim palce. Kibum uśmiechnął się pod nosem opierając głowę o szybę i z większym spokojem wpatrując się za okno.
- Dokąd właściwie jedziemy? – dopytał, kiedy minęli tabliczkę z nazwą miasta i liczbą mieszkańców.
- W okolice rzeki Calville. Mój przyjaciel nam pomoże – odparł, głaszcząc kciukiem bok dłoni młodszego chłopaka. Ten zamruczał jedynie pod nosem przymykając oczy. Wydawało mu się, że pierwszy raz od dawna prześpi się spokojnie bez koszmarów czy uczucia oddechu śmierci na karku.
__________________________________________________________________________________
Ok, jeśli tutaj jesteście to znaczy, ze dotrwaliście do końca. Gratulacje!
Rozplanowałam mniej więcej całą akcję, więc nie powinno być problemów i przerw. Następny rozdział będzie dopiero w następnym tygodniu, chyba, że w tym jeszcze coś wyskrobie.
W odpowiedzi na poprzednie komentarze :
Maknae Star Kto wie… może kiedyś dostanę nagłego oświecenia i jakimś cudem napisze jakiegoś oneshota z OnTae. [ teraz jeśli przyjaciółka to przeczyta chyba mnie prześwieci xd ] Mój Onew nie powinien cię rozczarować, może nawet cię oczaruje :3 No i narysowałam mu śliczny kostium… >D he..hehe, aż się nie mogę doczekać aby wam go pokazać xD
Datenshi189 – ahha, oj nic się nie stało. Przynajmniej miałam się z czego pośmiać xD Ale JongHo, OnJong? .. Boże O_O nienienie, to nie dla mnie.  Ja lubie tak bardziej klasycznie. Drobny i umięśniony xD I nie przesadzaj. Minho też ma świetny abs. Nie tak idealny jak Jonghyun, ale tez bym chętnie pomacała <3 No i jako, że nie przepadasz za Minho ucieszysz się pewnie, że teraz będzie głównie JongKey ~
Marta K – Och, tak doskonale mnie rozumiesz *tuli monitor* I taaak, oczywiście, ze zyją ale się nie ujawniają. Ja tylko czekam aż spotkam takiego Azjatę wilkołaka <3 Tym bardziej, że teraz wciągnęłam się w nowy serial o wilkołakach i po prostu fazuje na nie… ._. To czy Kai i Onew będą ludźmi zależy od osobistego odbioru. ;3 Szczerze, to nadal nie wiem co się stało z krukami, czekam nadal na jakiś genialny przebłysk xD No i chyba ucieszysz się jeszcze bardziej, bo JongKey będzie w następnym rozdziale. Nieco przyśpieszyłam utratę dziewictwa naszego Kibuma <3
Witness. – LuHan jest przy swojej cioci w szpitalu. Tak przynajmniej wszyscy uważają, a gdzie jest naprawdę to nie wiadomo ;3 I niestety nie będzie go jeszcze przez jakiś okres. Ale wynagrodzę ci to kiedyś może jakimś LuKai? Mam chyba nawet kilka na komputerze. I nie ma sprawy, rozumiem jaka jest sytuacja ;x
I_want_youu – To również jedna z moich ulubionych scen. Miałam wielkiego banana na ustach jak to pisałam ;3 Wybacz, ze robie Ci na każdym razem smak na JongKey, teraz jednak już będzie ostrzej, uwierz mi. Zwłaszcza w późniejszych rozdziałach gdzie Key nabierze charakterku :D Niestety na przeszłość 2min trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. ;<
Izabela Yuki – Uf, dobrze, że nie wyszło a’la zmierzch, pomimo że ciężko mi to przyznać, przeczytałam wszystkie części… xD No i oczywiście witam nową czytelniczkę i mam nadzieję, że będziesz zostawiała częściej po sobie ślad ;3
Eunji_gwiyomi – Mimo to widziałam, że je ruszyłaś z czego bardzo się cieszę. I prawda, witness jest w tym świetna :D

Ok, to chyba tyle. Wszelkie zaległości na innych blogach które mi się porobiły nadrobię do końca tygodnia.

To tyle na dzisiaj, dziękuję za wszelkie komentarze  <3

piątek, 12 lipca 2013

Strach ma wielkie kły - Rozdział 11

Za bete dziękuję – witness. [ jej autorstwa jest też nowy szablon ]
__________________________________________________________________


Taemin, oparty o stół, sączył powoli poncz, nie odrywając wzroku od ludzi wchodzących do wielkiej sali gimnastycznej, udekorowanej mnóstwem balonów, serpentyn i innych, kiczowatych, zdaniem Taemina, dekoracji. Nadal było wcześnie, więc zabawa nie zdążyła się jeszcze rozkręcić. Mimo to delikatna muzyka leciała w tle, przez co chłopak nie mógł powstrzymać się przed delikatnymi ruchami bioder w rytm muzyki. 
Z każdą minutą do pomieszczenia wchodziły kolejne pary. Dziewczyny w pięknych sukniach, jedne były do ziemi, inne ledwo zakrywały pośladki. Każda kolejna piękniejsza od drugiej. Przynajmniej im samym się tak wydawało, bo dla Taemina wszystkie wyglądały identycznie. Natapirowane włosy, tona makijażu na twarzy, długie połyskujące paznokcie, które mogłyby wydrapać oczy skuteczniej niż pazury wilka oraz pstrokate ubrania. Rudzielec z większym zaintrygowaniem przyglądał się mężczyznom, którzy mieścili się w kręgu jego zainteresowania o wiele bardziej niż kobiety. Jednak niestety nie było na czym zawiesić wzroku. Jednak czy można się dziwić, skoro Choi ustawił tak wysoko poprzeczkę? Tae nawet nieświadomie porównywał każdego nastolatka do ukochanego, przez co wszyscy wyglądali nijako dla rudzielca. 
Robiło się coraz tłoczniej, a kolejni znajomi zaczepiali i zagadywali Taemina, przez co ten uciekł w tłum tańczących, chcąc mieć chwilę spokoju. Na szczęście szkoła wykosztowała się na zespół, dzięki czemu nie leciały cały czas jakieś smętne melodie, lecz szybka skoczna muzyka, do której Taemin chętnie podrygiwał ze znajomymi. 
Zdyszany podszedł do stołu, nalewając sobie kolejną dawkę ponczu. Skrzywił się jednak, wyczuwając alkohol. Widać jakiś żartowniś postanowił nieco ubarwić innym zabawę. Z uwagi na to, że nie było nic innego, rudzielec duszkiem wypił zawartość kubka, oblizując wargi ze słodkiej cieczy. 
- Tae! – Rudzielec odwrócił się, słysząc swoje imię. Mimowolnie szeroki uśmiech wpłynął na jego usta, kiedy zobaczył w oddali Kibuma, a za nim niczym cień szedł Jonghyun, który skupiał na sobie uwagę wielu dziewczyn. – Jak tam? – zapytał blondyn, stając tuż naprzeciw przyjaciela. Taemin wzruszył ramionami, chcąc przekazać tym gestem, że nie dzieje się nic specjalnego. Key westchnął cicho, zerkając przez ramię na bruneta, który uśmiechnął się do niego czule. 
Minął tydzień od ostatnich wydarzeń, kiedy to Kibum pokłócił się z Taeminem i Minho. Jednak krótka rozmowa z Jonghyunem następnego dnia po tym, jak obudził się na jego torsie, uświadomiła mu, że nie powinien gniewać się na przyjaciół. Chcieli go w końcu jedynie chronić. Dlatego jeszcze tego samego dnia poleciał z płaczem do Taemina, przepraszając go za swój wybuch. I pomimo że Key nadal czuł się nieco zagubiony, to o dziwo nie bał się. Nawet zbliżył się do Jonghyuna, który niemal codziennie do niego przychodził i opowiadał mu historię ze swojego życia. Kibum najbardziej lubił kiedy mężczyzna opowiadał mu o XIV wiecznym Londynie. O balach, kobietach, swoich przygodach i romansach. Key, pomimo że się do tego nie przyzna, był zazdrosny o każdą kobietę, o której wspominał brunet. Postanowił jednak tego nie roztrząsać. W końcu te już dawno umarły, a Jong był teraz tylko jego. Troszczył się o niego i dbał, chcąc udowodnić, że może mu zaufać. Jednak to było bez sensu, bo blondyn już dawno to uczynił, jednak czemu miałby tracić wszelkie przywileje z tym związane. W końcu facet, który się stara o jego względy to najcudowniejsze, co mogło go spotkać na tym mroźnym zadupiu. 
- Nie jest tak źle. Cieszę się, że przyszliście. Przynajmniej nie będę tak samotny. – Taemin podał im poncz, wznosząc toast. Key wyszczerzył się szeroko, stykając się ramionami z Jonghyunem. 
- Oj, nie przesadzaj dzieciaku. Przecież te wszystkie dziewczyny pożerają cię wzrokiem. – Kibum uśmiechnął się złośliwie, omiatając salę wzrokiem, mordując nim przy okazji każdą dziewczynę, która śmiała spojrzeć na JEGO Jonghyuna. 
- Aby tylko dziewczyny – dodał Jong, z mniejszym zainteresowaniem niż blondyn zerkając na salę. Tae zrobił z ust dzióbek, patrząc gdzieś w bok. Na co mu to zainteresowanie innych, skoro dla niego liczył się tylko Minho. Jednak odrzucił od siebie pesymistyczne myśli. Obiecał w końcu sam sobie, że dzisiejszego dnia będzie się dobrze bawił i zachowywał jak na każdego normalnego nastolatka przystało. Pomimo że był o wiele starszy niż wszyscy tutaj zebrani. No może nie licząc Jonga, jednak ten żyje wiecznie więc się nie liczy. 
Kolejne kilkanaście minut spędzili na rozmowach i śmiechu. Kilka razy poszli wspólnie potańczyć przy żywszych i szybszych piosenkach. Kiedy jednak te zwalniały, Taemin dyskretnie ulatniał się gdzieś w kąt sali, stamtąd przyglądając się przyjacielowi. Pomimo że nadal nie ufał Jonghyunowi, to nieco się do niego przekonał, dlatego nie miał zamiaru stawać im na drodze. Tym bardziej, że uroczo ze sobą wyglądali. Zwłaszcza teraz, wtuleni w siebie w tłumie tańczących par. Brunet co jakiś czas szeptał coś cicho do ucha partnera, na co Key rumienił się prawie niezauważalnie. Ten słodki widok zasłoniła mu jednak pewna blond czupryna. Rudzielec spojrzał w dół na drobną dziewczynę, która uśmiechała się do niego nieśmiało, przez co w jej polikach tworzyły się urocze dołeczki. Miała chabrową sukienkę do kolan stylizowaną na lata 50. 
- Um… chcesz może zatańczyć? – zapytała cichutko, wyciągając w jego stronę dłoń. Taemin spojrzał na nią z rezerwą, mimo to nie mógł jej odmówić. Była słodka i przypominała mu jego matkę, kiedy ta miała dwadzieścia lat. I pomimo że naprawdę nie chciał, to kiwnął głową na zgodę, łapiąc za dłoń dziewczyny. 
- Twój partner nie będzie miał mi tego za złe? – Tae uśmiechnął się przyjaźnie do dziewczyny, jedną dłoń kładąc na jej talii, drugą ujmując jej rękę, kołysząc się powoli do melodii. Blondynka pokręcił głową, przez co jej bujne loki latały w każdą stronę. 
- Zapytałam go czy mogę zatańczyć z kimś innym, kiedy on wyjdzie na papierosa. Zgodził się. – Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, na co rudzielec nie mógł odpowiedzieć identycznym gestem. O ile nie przepadał za kobietami, tak blondynka budziła w nim instynkt opiekuńczy niczym do młodszej, słodkiej siostry. 
- Taki facet to skarb – odparł Taemin, obracając dziewczyną dookoła, z pełną gracją. Kilka osób wpatrywało się w nich z ciekawością. W końcu Lee Taemin nie zgadza się na taniec z byle kim. Przynajmniej tak uważała większość żeńskiej części szkoły. Może też dlatego zazwyczaj, nawet jeśli stał samotnie, nie podchodziły bojąc się odrzucenia. 
- Mogę odbić? – Tae usłyszał tuż nad uchem pewny, męski głos, a w oczach dziewczyny ujrzał uwielbienie. Domyślił się, że to jej chłopak, dlatego odsunął się od niej, chcąc przekazać jej dłoń nieznajomemu. Zamarł jednak w pół kroku, widząc przed sobą doskonale sobie znaną twarz. 
- Minho… - wyszeptał przez ściśnięte gardło zaskoczony jego obecnością tutaj. Nie mniejsze zdziwienie malowało się na słodkiej twarzy blondynki, która była święcie przekonana, że to ją Choi prosi do tańca. Jednak szatyn zamiast ująć jej dłoń, złapał za rękę Taemina, przyciągając go do siebie. Kilka par tańczących najbliżej zatrzymała się nawet, z szeroko otwartymi oczyma wpatrując się w dwójkę wilkołaków. Nie od dzisiaj było w końcu wiadomo o ich nienawiści do siebie, a tutaj nagle ni z tego, ni z owego tańczą wspólnie do wolnej piosenki, obejmując się niczym dwa zakochane gołąbeczki. – Co tutaj robisz? – zapytał w końcu oniemiały rudzielec, chcąc odsunąć się od kochanka, pewny uścisk jednak uniemożliwił mu to. W ostateczności
objął Minho wokół szyj, opierając czoło na jego ramieniu. 

- Uznałem, ze możesz czuć się samotny i szukać towarzystwa, więc przyszedłem. – Minho uśmiechnął się do niego szczerze, bez ironii czy wyższości, którą okazywał zawsze w towarzystwie Taemina, kiedy byli na zewnątrz, wśród ludzi. 
- Ale.. co z naszym ukrywaniem się? – zapytał drobniejszy chłopak, uczepiając się koszulki na plecach kochanka. Choi objął go mocniej w talii, patrząc w bok na zszokowane twarze innych uczniów, wyłapując w tłumie kocie spojrzenie Kibuma. Szatyn uśmiechnął się do niego delikatnie, zaraz na powrót skupiając swoją uwagę na Taeminie. 
- Pieprzyć to. Jeśli ktoś się pojawi...zabiję go. 
- Nie powinieneś – wyszeptał w tors kochanka Tae, wdychając jego cudowny zapach. Mimowolnie przymknął powieki, rozkoszując się tą chwilą. 
- Ale chcę. Kocham cię i nie chcę już tego przed nikim ukrywać. Chcę, aby wszyscy się o tym dowiedzieli. – Choi wypowiadając te słowa, złapał rudzielca za podbródek, unosząc jego twarz do góry. Tae wywrócił teatralnie oczami, wiedząc, co kochanek chce teraz zrobić. Na samą myśl o tym, delikatny rumieniec ozdobił jego twarz. Minho pogłaskał go po poliku, łącząc ich usta w delikatnym pocałunku. Od razu po całej sali rozniosły się szmery. Ludzie szeptali i plotkowali, wpatrując się w nich z przejęciem, czekając, aż okaże się to zwykłym żartem. Kolejnym z ich sposobów na zrobienie sobie nawzajem na złość. Kiedy jednak Taemin odpowiedział na pocałunek, wszelkie podejrzenia minęły, a rozmowy nabrały na sile. Wokół nich zrobiło się spore kółko uczniów. Nie przejmowali się tym jednak, kontynuując powolny taniec w rytm muzyki wtuleni w siebie. Pomimo że rozmowy wokół nie ucichły, to uczniowie wrócili do własnych spraw. 
- Chodźmy do domu. – wyszeptał niewyraźnie młodszy wilkołak, kiedy piosenka powoli dobiegała końca. 
- Dopiero co przyszedłem – mruknął szatyn, patrząc na kochanka ze zdziwieniem. Kiedy Tae uniósł głowę, Minho mógł dojrzeć, że ten ma wilgotne oczy i lekko zaczerwienione od wstrzymywanego płaczu. – Głupek. – Choi pokręcił głową, całując go w polik i złapawszy za rękę, pociągnął chłopaka w stronę wyjścia z sali gimnastycznej. 
Całą drogę przeszli w milczeniu, trzymając się za ręce. Taemin co jakiś czas szlochał cicho, wycierając łzy w rękaw marynarki. Minho nie puścił dłoni kochanka nawet kiedy byli już przed mieszkaniem, a on miał problemy z otwarciem drzwi. Z lekkim trudem w końcu weszli do środka, gdzie przy wejściu czekały na nich dwa wielkie, kudłate husky. Tae zignorował je, od razu wtulając się w tors starszego wilkołaka, mocząc jego koszulę łzami, które na nowo zaczęły płynąć po jego polikach. 
- Minnie, czemu płaczesz? – zapytał Choi zmartwiony nagłym wybuchem kochanka. Taemin miał w końcu silny charakter i rzadko płakał, chyba że chciał coś ugrać tak jak ostatnio podczas kłótni z Kibumem. Minho znał go jednak na tyle długo, aby rozpoznać prawdziwe łzy. 
- Bo… bo jestem szczęśliwy – wyszeptał przez ściśnięte gardło, pociągając głośno nosem, nie przejmując się tym, jak żałośnie musi wyglądać w tym momencie. Starszy wilkołak głaskał go jedynie po plecach, co jakiś czas całując w skroń i czekając, aż Taemin się uspokoi. W końcu rudzielec odsunął się od mężczyzny, stając na palcach, aby złożyć ja jego wargach delikatny pocałunek. – Dziękuję 
- Dzieciak. – Choi pokręcił głową, unosząc chłopaka do góry. Taemin instynktownie objął go nogami, uczepiając się go, by upaść na ziemię. Chociaż wiedział, że Minho zrobi wszystko byleby nie spadł mu włos z głowy. Nawet jeśli chodziło o zwykłe noszenie na rękach. Starszy wilkołak posadził kochanka na komodzie kilka kroków dalej. 
- Powiedz, że mnie kochasz – poprosił rudzielec, patrząc na szatyna swoimi wielkimi, sarnimi oczętami, miętosząc jego koszulkę w dłoniach. W takich momentach znikał tak dobrze znany Minho buntowniczy, zarozumiały, chadzający własnymi ścieżkami dzieciak, który potrafi rozpłakać się na zawołanie i manipulować bliskimi. Zamiast tego pozostaje niewinny chłopak spragniony czułości, delikatności i ciepłych słów. 
- Kocham cię. 
- Jeszcze… 
- Kocham cię najmocniej na świecie – wyszeptał Minho, błądząc wargami po linii szczęki kochanka, schodząc pocałunkami w dół jego szyi, dłońmi wkradając się pod koszulkę. – Kocham – dodał ponownie, zapewniając go o swoich uczuciach. Co prawda Taemin nie zwątpi ponownie w jego uczucie, jednak miło było czasem to usłyszeć i zamiast szybkiego, dzikiego seksu, przeżyć coś namiętnego i pełnego delikatności. 
- Zanieś mnie do pokoju. –Taemin oplótł z powrotem kark kochanka, wtulając się w zagłębienie jego szyi. 
Minho, nie dyskutując z jego zachciankami, zabrał go na ręce i skierował się ku sypialni, gdzie na miękkim materacu posadził kochanka. Rudzielec złapał za szlufki w spodniach starszego wilkołaka, ciągnąc w swoją stronę. 
Kiedy szatyn zawisł nad drobniejszym chłopakiem, ten zmienił ich pozycję o sto osiemdziesiąt stopni, samemu górując nad mężczyzną. Taemin przejechał palcem wzdłuż klatki piersiowej Choi, powoli zabierając się za odpinanie guzików koszuli. Napawał się przy tym widokiem idealnie umięśnionego brzucha partnera. Pochylił się, aby ucałować wyeksponowaną skórę na torsie Minho. Szatyn uniósł się na łokciach, wpatrując w ciemne tęczówki młodszego wilkołaka. Dojrzał jednak w jego oczach zmęczenie i tę nikłą nutę potrzeby czułości, zwykłego przytulenia, bez seksu czy głębszych doznań. 
- Chodź do mnie, mój wilczku. – Choi wyciągnął dłoń do karku Taemina, przyciągając go do siebie, przez co rudzielec wylądował polikiem na jego piersi. Zaburczał niezadowolony pod nosem, mimo to nie wykłócał się o przerwanie jego ‘gry wstępnej”. 
Młodszy chłopak ułożył się wygodniej na partnerze, splatając swoje nogi z jego, wdychając męski, korzenny zapach kochanka, w którym przebijał się nieco ziemisty aromat. Głaskał przy tym bliznę na jego obojczyku, przymykając zmęczone oczy w momencie, kiedy duża dłoń szatyna znalazła się w jego włosach, głaszcząc i drapiąc za uchem. Taeminowi w tym momencie brakowało jedynie ogona, aby wyglądał jak wielki zadowolony pies, łasy na pieszczoty. 
- Wszystko się ułoży – wyszeptał, doskonale znając Tae i wiedząc, iż ten zamartwia się w tym momencie tysiącem rzeczy, mniej i bardziej ważnych. Rudzielec kiwnął głową, dziękując kochankowi, że nie naciska na niego w takim momencie. Niby był to wyjątkowy wieczór i powinni go odpowiednio zakończyć, jednak Taemin nie był w nastroju. 
- Jak zawsze wyjdziemy z tego razem. – Młodszy wilkołak uśmiechnął się krzywo na wspomnienie dawnych lat. Wiedział jednak, że może zaufać Minho w każdej sprawie, a starszy mężczyzna zrobi dla niego wszystko. W końcu udowodnił mu to już wiele razy… 


***

Kibum szedł z szerokim uśmiechem i delikatnymi, alkoholowymi rumieńcami pod ramię z Jonghyunem w kierunku domu blondyna. Wieczór był naprawdę udany, a wejście Choi spektakularne. Jeszcze długo po ich wyjściu huczało od plotek. Kilkoro nastolatków odważyło się nawet podejść do Key, ten jednak zbywał ich uśmiechem i krótką odpowiedzią. Nie chciał marnować wieczoru na pogaduszki, gdy przy jego boku stał Jong. 
Kiedy byli już obok domu Kibuma, ten wyprzedził wampira przed schodami, stając naprzeciw. Kołysał się delikatnie przez alkohol który działał na jego błędnik. Key złapał za dużą dłoń starszego mężczyzny, uśmiechając głupkowato. 
- Dziękuję za cudowny wieczór i to, że się zgodziłeś. – Pomimo procentów we krwi, blondyn
wypowiadał składne zdania i mówił wyraźnie.
- Kibum.. – zaczął Jong, jednak drobniejszy chłopak położył mu palec na ustach.
- Ciii, JJong. – Key zatoczył się lekko, podchodząc bliżej bruneta, nie odrywając wzroku od swojego palca na ustach wampira. – Chcę ci podziękować. – Cwany uśmiech wpełznął na usta blondyna, kiedy zabierał palec, zastępując go swoimi ustami. Jonghyun chwilę stał w bezruchu, w końcu jednak pokonany, przejął inicjatywę, całując blondyna żarłocznie. Kibum czuł, że nogi się pod nim uginają. Bojąc się upaść, oplótł mężczyznę ramionami. Jong docisnął blondyna do siebie. Key chciał więcej pieszczoty, dlatego zaczął wkradać się dłońmi pod marynarkę wampira, jednak ten odsunął jego ręce, przerywając tym samym pocałunek. Kibum spojrzał na niego zaskoczony, wyglądając niczym skarcony kociak. Spuścił wzrok, uznając, że popełnił błąd i zbłaźnił się w oczach bruneta. Jong, nie chcąc, aby ten był smutny, uniósł jego podbródek, patrząc mu czujnie w kocie oczy.
- Chcę tego, jak cholera, ale… - Wampir wziął głębszy wdech, odwracając wzrok i patrząc teraz na drzewo przy mieszkaniu chłopaka. – Nie uważasz, że coś tutaj jest nie tak? Jest za cicho – dopytał, przenosząc wzrok na partnera.
Kibum, widząc tę powagę w jego oczach, przeraził się i wytężył własny, nieco otumaniony alkoholem umysł. Spojrzał również w bok, gdzie chwilę wcześniej patrzył brunet i aż zastygł. Na drzewie, przy domu i ogólnie nigdzie nie było kruków, a te przecież nie odstępowały blondyna na krok. Latały za nim wszędzie i nagle ich zabrakło? Key odsunął się od Jonghyuna, idąc powoli w stronę domu. Wampir od razu go dogonił, łapiąc za jego dłoń i splatając z nim palce. Key przygryzł wargę, czując jak jego serce bije zarazem ze strachu jak i podniecenia na bliskość Jonga.
- Otwarte? – zdziwił się Kibum, kiedy brunet nacisnął klamkę, a drzwi bez problemu ustąpiły. Blondyn był pewien, że zamykał. Nawet na sto procent pewny, pomimo że robił to już automatycznie. Z sercem na ramieniu wszedł za Jonghyunem, który pokierował się od razu do kuchni. Żaden z nich nie spodziewał się tego co zastali wewnątrz…

__________________________________________________________________

*chowa się za krzesłem* Wieem. Miał być seks… ale naprawdę się starałam. Siedziałam ponad tydzień nad sceną w domu Minho i po nocach, ale nijak nie szło mi z napisaniem smuta ;< Proszę, nie znienawidźcie mnie…

Chociaż pewnie to zrobicie jak ogłoszę, że za tydzień nie będzie rozdziału. Za dwa w sumie pewnie tez nie. Nie wiem kiedy będzie 12 rozdział ._.

A wszystko przez to, że teraz zaczyna się właściwa akcja. Wszystko się wyjaśni, pojawią się kolejne postacie takie jak Onew czy Kai. Muszę dokładnie wszystko przemyśleć aby nie spieprzyć całego opowiadania. Dlatego bardzo was przepraszam. Spróbuje w zamian wrzucić jakiś oneshot z tych napisanych co zalegają mi na komputerze.

Okey, nie przeciągam już… :

Maknae Star – Cóż.. Jakby spojrzeć  na to racjonalnie to tak. Umie wyczuć miesiączkę xD I jong na pewno skosztuje Kibuma, w różnej formie tego słowa znaczenia ;3 I przepraszam, rozczarowałam cię pewnie *łka cicho* I dziękuję. Mi też się podoba szablon ;3  

Datenshi189 – Może kiedyś napisze coś z JongTae… kiedyś. W sumie miałam pomysł na pewien oneshot z JongTae, JongKey,2min i MinKey. I wszystko w jednym xD Jeśli najdzie mnie wena pewnie napisze coś takiego jeśli byś była zainteresowana. xD No i znowu przepraszam kolejną osobę za brak seksu ;< I jeszcze mnie stresujesz! Takie wymagania na pierwszy raz JongKey.. nie wiem czy im sprostam T”T

Witness. – no cóż, chłopak ma niespokojne libido. Co poradzisz xd Na jongkey jeszcze dokładnie 3 rozdziały zostały o ile dobrze wyliczyłam. ;3

Marta K – Nie tylko ciebie zaskoczyło to, ze Minho zabił własnego ojca. I pewnie zaskoczę cię jeszcze w kolejnych rozdziałach podczas których ujawnię więcej przeszłości 2mina ;3 Przynajmniej mam nadzieję, że zaskoczę o; I fakt, Minho w sumie odwala zawsze całą czarną robotę. W sumie trochę szkoda mi biedaka. Xd Musi grzebać czyjeś dziewczyny, sprzątać cały burdel w mieście… nic tylko się załamać. I też się uparłaś na tego LuHana. Przecież ma taką słodką niewinną mordkę :3

Okey…to chyba na tyle. Dziękuję wszystkim za przeczytanie i jeszcze raz przepraszam~! 




Postaram się jak najszybciej  napisać rozdział i ogarnąć całą akcję tak abyście byli zachwyceni :3