sobota, 7 grudnia 2013

From Hell

I

Myślę, że los chce, abym został seryjnym mordercą.


7 sierpnia 1888

Rudowłosy chłopak patrzył z zachwytem za okno, podziwiając mijane krajobrazy. Pierwszy raz jechał parowozem i mógł na własnej skórze doświadczyć wspaniałości tej maszyny. Kiedy patrzenie za okno zaczęło go usypiać, zwrócił wzrok na gazetę. Przewracał kolejne kartki. Polityka, giełda, znowu polityka  i nekrolog. Anglia była cudownym krajem, władanym przez uczciwą królową o szczodrym sercu. Chłopak zwinął gazetę w rulon,  przymykając powieki, które opadły ciężko w dół.

Kiedy się ocknął, za oknem widać było zarys miasta. Masywne budynki, parlament, a ponad nie wznosi się Big Ben. Niebo wisiało nisko niczym ciemne widmo zagłady. Chmury roniły słone łzy, które mżawką spadały na głowy ludzi pod nimi. Chłopak, pomimo że miasto bez ani grama światła wydawało się ponure, uważał, iż olśniewało swoim urokiem i pięknem.

Całe życie mieszkał w niewielkiej miejscowości, z dala od cywilizacji, gdzie nie używano światła, prądu czy nie słuchano muzyki. U niego nadal wszędzie chodziło się pieszo, jedynie co bogatsi posiadali konie lub nawet powozy. Dlatego też dla rudzielca było wielkim szokiem, kiedy wyszedł z wagonu na wielki peron, przez który przewijały się tuziny ludzi. Wszędzie było głośno, każdy próbował się nawzajem przekrzyczeć w momencie kiedy parowóz zawył doniośle, a chmura pary uniosła się ku niebu. Chłopak stanął w miejscu, stawiając walizki z całym swoim dobytkiem na ziemi, wpatrując się niczym oczarowany w pociąg. Stałby tam jeszcze dłużej, gdyby nie to, że z jego własnego świata wyrwało go mocne uderzenie w bark po tym jak jakiś mężczyzna na niego wpadł.

Z ociąganiem złapał za raczki od walizek, idąc za tłumem, który kierował się w stronę głównego wyjścia. Będąc na zewnątrz odetchnął głęboko, usuwając się następnie na bok, aby nie tarasować przejścia. Z kieszeni czarnego płaszcza wyjął list oraz mapę. Rozglądając się dookoła próbował odnaleźć miejsce swojej podróży.

Po dwóch godzinach zaczął bluźnić na cały świat. Nigdy nie posługiwał się mapami, więc nie wiedział nawet gdzie jest góra a gdzie dół. Nie potrafił również rozmawiać z obcymi. Bał się nieznajomych, w końcu został wychowany w zamkniętym obszarze, gdzie każdy każdego znał. W pewnym momencie zawędrował do jakieś podejrzanej dzielnicy, gdzie kobiety ubrane w kolorowe suknie zaczepiały go i proponowały swoje usługi. Mężczyźni zatrzymywali go, pytając czy chciałby poświęcić im chwilę.

Rudzielec uciekł stamtąd jak najszybciej. Nie radził sobie z ludźmi, a mama zawsze mu powtarzała, że jeśli przyjdzie mu zadawać się z nieznajomymi, ma nie rozmawiać z podejrzanymi ludźmi.

W końcu, jakimś cudem, udało mu się wrócić do punktu z którego zaczął swoją podróż. Dochodziła piętnasta, co oznaczało, że od kilku godzin chodzi bez cel, głodny i spragniony, tęskniąc za ciepłą herbatą i kominkiem przed którym mógłby ogrzać zmarznięte stopy. Będąc już bardzo zdesperowanym postanowił podejść do starszej pani, aby ta wskazała mu drogę. Starsi ludzie nie byli groźni, nie mogli cię zranić, przed nimi, nawet takie chuchro jak on, mógł się obronić. 

Wreszcie, po czterech godzinach wędrówki, stał przed swoim celem podróży. Mógł tutaj być wcześniej, lecz ostatnie pieniądze wydał na słodką bułkę, aby nie omdleć z głodu na środku londyńskiej ulicy, przez co nie posiadał majątku na wykupienie rikszy, która podwiozłaby go w to miejsce. Whitehall Place znajdowało się w samym sercu Londynu, a przy nim wszelkie te budynki, które podziwiał przez okno pociągu. Nie rozumiał jak mógł tutaj nie trafić do razu, jednak z jego zmysłem orientacji, mógł się zgubić nawet w budynku.

Chłopak poprawił ramiączko torby, unosząc dumnie głowę, kiedy wchodził po pierwszych stopniach ku drzwiom, za którymi czekała na niego jego nowa przyszłość. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie potknął się na schodach, uderzając o ziemię. Jęknął żałośnie, zwijając się w kulkę, a mijani go ludzie patrzyli na niego ze spora dozą sceptycyzmu. Ze łzami w oczach zebrał się z podłogi. Walizki, które niósł ze sobą, spadły na sam dół. Rudzielec westchnął głośno, wlekąc się na dół, aby zgarnąć rzeczy i ponowić wchodzenie po złowieszczych schodach. Nie bawił się już w dostojne wchodzenie, z wysoko uniesioną głową. Tym razem patrzył uważnie pod nogi.

Kiedy wszedł przez sporę, przynajmniej dla niego, drzwi, od razu ujrzał chmarę policjantów odzianych w ciemnoniebieskie mundury. Rozejrzał się za recepcją czy jakaś informacją, gdzie mógłby zapytać o człowieka, którego poszukuje. Wszyscy mijali go bez słowa, czy nawet spojrzenia, zupełnie jakby był niewidzialny.

- Przepraszam – rudzielec podszedł do jakieś kobiety, unosząc dłoń, ta jednak minęła go bez słowa. Chłopak zdusił w sobie przekleństwo, mając dość tego dnia. Zapowiadało się tak cudownie, a z minuty na minutę było coraz gorzej i życie dawało mu po dupie. Tak prowizorycznie, aby nie było mu zbyt wesoło.

Cały nabuzowany szedł przed siebie, gotów rozwalić pierwszą rzecz lub osobę, która ośmieli się stanąć mu na drodze. Oczywiście nie było na to szans z tymi jego delikatnymi piąstkami. Zaraz zostałby powalony i pokonany z druzgoczącą przewagą. Uznając, że do trzech razy sztuka ( w tym przypadku siedmiu ) postanowił spróbować jeszcze raz.

- Um.. przepraszam – chłopak wychylił się, stając przed starszym mężczyzną, około czterdziestki, z siwym wąsem i zmarszczkami wokół oczu. Mama zawsze mu powtarzała, że tacy ludzie są godni zaufania, bo zmarszczki w tym miejscu oznaczają, że ich właściciel wiele się śmieje. A śmiech nigdy nie był zły.

- Tak? – zapytał policjant, pomimo że wyglądało na to, iż się gdzieś śpieszy, znalazł czas aby w ogóle zwrócić uwagę na chłopaka, za co ten był mu niezmiernie wdzięczny i miał ochotę wyściskać tego staruszka za okazanie dobroci serca dla jego marnej osóbki. Bo naprawdę musiał wyglądał mało pokazowo z mokrymi ubraniami i włosami, które kleiły mu się do twarzy. Rudzielec, chcąc je trochę ogarnąć, roztrzepał kosmyki palcami, przez co teraz każdy stał w inną stronę. Nadawało mu to tak komicznego wyglądu, że na twarzy staruszka zagościł życzliwy uśmiech.

- Szukam pewnego mężczyzny. Nazywa się Choi Minho. – odparł, poprawiając pasek torby, która cały czas zsuwała się z jego ramienia.

- To twoja rodzina? – zapytał policjant, podejrzewając, że skoro chłopak ze wschodu, z azjatyckim wyglądem, szuka drugiego azjaty, to musza być rodziną.

- Nie, to bardziej, jakby to ująć… Przyjaciel rodziny – odparł rudzielec, niezrażony błędnymi spekulacjami policjanta. Z resztą rozumiał. W końcu, pomimo że mamy niemal dziewiętnasty wiek, nadal niewielu było ludzi z dalekiego wschodu w Londynie.

- Na twoje szczęście znam go i wiem nawet gdzie jest. Chodź – policjant potargał chłopaka po wilgotnych włosach, na co ten kiwnął szybko głową, cały w skowronkach łapiąc za swój bagaż. Gdyby był psem, pewnie merdałby ogonem. Był jednak człowiekiem, dlatego wyrażał radość idąc skocznym krokiem, niczym pięciolatek. Mężczyzna, który szedł obok, na widok zachowania chłopaka, pokręcił jedynie głową, a subtelny uśmiech nie schodził z jego ust. Weszli do kolejnego pomieszczenia, skąd przeszli do kolejnego i jeszcze jednego. Rudzielec czuł się jak w wielkim labiryncie. Wiedział, że nie ma możliwości aby potem samemu się stąd wydostać. W końcu stanęli w większej sali, gdzie roiło się od ludzi ubranych w niebieskie mundury. – Ej, dzieciaku – starszy policjant podszedł do odwróconego do nich plecami szatyna, uderzając go w tył głowy plikiem kartek.

- To bolało, staruszku – mruknął poszkodowany mężczyzna, rozmasowując miejsce w które oberwał. Kiedy się obrócił do nich przodem, rudzielec od razu go rozpoznał. Pomimo że widzieli się ponad dziesięć lat temu, on go nigdy nie zapomni. Nadal miał takie same bystre, żabie oczy i zawadiacki uśmiech, no i emanował charyzmą, która sprawiała, że pod chłopakiem uginały się nogi. Oczywiście nie dałby po sobie tego pokazać. Trzymał się dzielnie, stojąc przed nim dumnie, chcąc się jak najlepiej zaprezentować, pomimo okropnego stanu swojej fryzury i odzienia.

- Zwracaj się do mnie z szacunkiem smarkaczu. Nie zapominaj, że jestem twoim przełożonym – starszy policjant pogroził Minho palcem, nie było w jego głosie słuchać złości. To było coś w rodzaju rodzicielskiego upomnienia lub troski. No i nutka rozbawienia. – Ktoś do ciebie. – dodał, wskazując na rudego chłopaka. Choi uniósł brew do góry. Twarz wydawała mu się znajoma, jednak nie mógł skojarzyć skąd. A powinien, bo jeśli go kiedyś widział i ten chłopak go znał, to przecież musiał go pamiętać. W końcu niewielu azjatów spotkał w swoim dwudziestoczteroletnim życiu.

- Dzięki – szatyn kiwnął głową na znak podzięki dla podkreślenia własnych słów.

- Zostawię was samych – mężczyzna puścił oczko do rudego chłopaka, który speszył się delikatnie, bojąc się, że widać niczym na dłoni, iż wpatruję się w Minho niczym w obrazek. Czuł jednak pewnego rodzaju zawód, wiedząc, że Choi go nie rozpoznał.

- Nie poznajesz mnie, prawda? – dopytał, bez pretensji w głosie. W końcu on wiele się zmienił od tego czasu. No i Minho na pewno nie wiązał z nim tak wielkich uczuć jak on. Był tylko synem przyjaciółki jego matki, którą odwiedzał w dzieciństwie. Czy ktoś, kto żyję na co dzień w wielkim mieście i otacza się tysiącem ludzi jest w stanie zapamiętać kogoś tak nieistotnego, kogo się widziało kilkanaście lat wcześniej? Przynajmniej tak to chciał sobie tłumaczyć, aby nie czuł jeszcze większego zawodu.

- Przepraszam, niespecjalnie – odparł speszony Choi, jak zwykle w takim momentach drapiąc się po karku.

- Nic nie szkodzi – chłopak uśmiechnął się do niego pokrzepiająco, bawiąc się między palcami materiał płaszcza. – Jestem Lee Taemin. Twoja matka chyba cię uprzedziła o moim przyjeździe, prawda? – zapytał, przekrzywiając głowę w bok, co dodawało mu jeszcze większego uroku.
Minho otwierał i zamykał usta, aby następnie uderzyć się otwartą dłonią w czoło. Jak mógł go nie poznać albo chociaż nie skojarzyć faktów? W jakim świetle go to przedstawiało jako policjanta?

- Tak, mówiła. Przepraszam, że cię nie poznałem. Tak strasznie się zmieniłeś – szatyn uśmiechnął się zakłopotany, naprawdę czując się głupio za tą wpadkę. Przynajmniej już wiedział dlaczego chłopak wydawał mu się znajomy. Taemin uśmiechnął się szeroko, kręcąc głową na znak, że nie ma mu tego za złe. W końcu jakby mógł się gniewać, kiedy wiedział, iż szatyn o nim pamięta. – To… - Choi się zaciął, patrząc na walizki chłopaka. I co on miał z nim zrobić? Matka mu mówiła, że z pewnych przyczyn rodzinnych Tae się przeprowadza do Londynu i potrzebuję nieco wsparcia, ale nie miał zielonego pojęcia jak może mu pomóc. – Masz jakieś lokum? – zapytał, po czym uświadomił sobie jak głupie jest to pytanie. Przecież chłopak nie znał ani trochę miasta oraz ludzi, więc jak mógł znaleźć sobie mieszkanie. Taemin pokręcił głową. Nie odezwał się ani słowem. Był pewien, że Minho, chociaż na jakiś czas, przygarnie go pod swój dach. Będąc zawiedzonym, spuścił głowę, wpatrując się we własne buty ubrudzone błotem. – To chodźmy. Zamieszkasz u mnie. – zaproponował, pomimo że brzmiało to bardziej jak rozkaz niż sugestia. Chłopak nie był tym jednak zrażony. Wręcz przeciwnie. Od razu wrócił mu dobry humor.

- Czy tutaj zawsze tak jest? – zapytał Taemin, kiedy szedł przy ramieniu Minho przez labirynt korytarzy. Co chwila mijali innych policjantów, zaoferowanych praca, a w budynku był nieustający hałas.

- Nie, dzisiaj jest wyjątkowo żywiołowo. Wszystko za sprawą ciała prostytutki, które znaleźliśmy rano. – odparł z nieskrywaną ekscytacją w głosie. Tae aż nieco zemdliło, ukrył to jednak pod nieco bladym uśmiechem.

- To coś wyjątkowego? Rzadko giną tutaj ludzie? – dopytał, zupełnie nieświadomy reali jakie panując w tym mieście.

- Nie, giną codziennie. Dwie śmierci w ciągu dnia to najmniejsza ilość jaką zanotowano. – Choi wydawał się zaoferowany tym o czym opowiada, więc Taemin słuchał go uważnie, pomimo że czuł niesmak na wyobrażenie trupa. – Ta prostytutka została dźgnięta nożem aż trzydzieści dziewięć razy! – niemal krzyknął, zwracając przez to na siebie uwagę pobliskich policjantów. Rzucili mu tylko beznamiętne spojrzenie, wracając do swoich spraw.

- Ach, tak? To przykre – Tae czuł jak robi mu się słabo, dlatego nie chciał już dalej ciągnąć tego tematu, nawet jeśli to tak interesowało Minho. Oczywiście Choi nie był jakimś maniakiem, który uwielbia trupy. Jednak odkąd wstąpił do policy zaczął popadać w rutynę. I nawet jeśli nie będzie mógł się zagłębić w tą sprawę i tak czuł ekscytację. Dzisiejszego ranka znalazł się na miejscu zbrodni bardziej z przypadku.

Podczas drogi do mieszkania szatyna rozmawiali już o lżejszych tematach wspominając swoją przeszłość i czasy kiedy bawili się wspólnie jako dzieci. Tae czuł, że jego poliki są cały czas rumiane. Minho zdawał się jednak tego nie zauważać lub zwalił to na niską temperaturę czy też wysiłek.

- Nie odciągam cię od pracy? – zapytał Taemin, którego nagle olśniło, że przecież szatyn wyszedł od tak sobie z posterunku. Choi pokręcił głową, uśmiechając się szeroko, ukazując rząd białych zębów.

- I tak mam zaraz udać się na patrol – rudzielec kiwnął głową zadowolony. Było mu jednak smutno, że przyjaciel niedługo go opuści. W końcu jako cywil nie powinien z nim chodzić.

- Proszę, czuj się jak u siebie – Minho otworzył przed chłopakiem drzwi do swojego niewielkiego, przytulnego mieszkania. Tae wszedł do środka, zostawiając walizki w niewielkim holu. Ściany były pomalowane na brązowo ze złotymi, delikatnymi zdobieniami u góry. Mieszkanie składało się z jednej kuchni, salonu z kominkiem, sypialni, pokoju dla gości i niewielkiej łazienki. Wszystko urządzone w obecnie modnym, wiktoriańskim stylu. Został jednak zachowany umiar, bez pstrokatej dekoracji i złotych akcentów w każdym obiekcie. Wszystko zamykało się w kilku barwach kolorystycznych – brązach, bielach, złocie, beżu i czerwieni. Choi zaprowadził go do pokoju, który przez jakiś okres miał należeć do niego. Pomieszczenie miało niewiele metrów. Mieściło się w nim łóżko z baldachimem, komoda a nad nim lustro oraz szafka nocna. W pokoju było jedno okno, zasłonięte ciężkimi, brązowymi zasłonami.

Taemin podszedł do niego, wpuszczając nieco światła. Pod wpływem gwałtownego podmuchu powietrza w górę uniósł się kurz, który zalegał na meblach. Rudzielec zakrztusił się, kiedy drobnoustroje dostały się do jego gardła. Choi podszedł do niego, klepiąc go delikatnie w plecy. Miał czerwone poliki z zażenowania.

- Przepraszam, nie wiedziałem kiedy przyjedziesz i nie zdążyłem posprzątać – odparł Minho, patrząc ze skruchą na młodszego chłopaka. Ten, kiedy napad kaszlu minął, spojrzał na mężczyznę z lekkim rozbawieniem.

- Nic się nie stało. Przynajmniej mam co robić. – Tae uśmiechnął się, ukazując rząd prostych, białych zębów. Choi kiwnął niepewnie głową, czując się nieco lepiej z myślą, iż chłopak nie ma mu tego za złe. – Nie miałeś iść na obchód? – zapytał, nie chcąc przetrzymywać zbyt długo szatyna, aby nie sprawić mu tym samym problemów. Ten, jakby nagle przytomniejąc, pokiwał energicznie głową, idąc w stronę wyjścia. Z dłonią na klamce drzwi wejściowych obejrzał się za siebie, na chłopaka, który stał metr dalej i gestem dłoni wyganiał go w domu.

- Będę wieczorem – odparł, mając nadzieję, że tym razem nie będzie musiał zostawać po godzinach przez brak ludzi. Taemin pomachał mu na pożegnanie, życząc udanego dnia i bezpiecznego powrotu. Kiedy drzwi zamknęły się za Minho, rudzielec zamknął je na klucz, idąc w stronę swojej tymczasowej sypialni. Zdjął z siebie płaszcz, rzucając go na łóżko z czerwoną, niczym krew pościelą. Podwinął rękawy lnianej koszuli, długie włosy wiążąc w wysoki kucyk  materiałową frotką, którą wyjął z kieszeni spodni.

- No to do roboty – odparł, rozglądając się dookoła, zastanawiając się od czego zacząć. 

***

Brązowowłosy chłopak obejrzał się przez ramię na garstkę ludzi, którzy zlecieli się niczym sępy, aby obejrzeć zwłoki prostytutki. Jego spojrzenie spoczęło na policjancie w ciemnoniebieskim mundurze. Nie naszła go jednak żadna głębsza myśl. Z westchnieniem i ciężkim sercem wytarł dłoń w chusteczkę, brudząc biały materiał szkarłatną krwią. Odszedł w stronę ciemnego zaułka, gdzie czekał na niego jego demon.

Tydzień wcześniej

Brunet nie rozumiał jak do tego doszło. Czemu nagle, po dwóch latach, stali się wrogami. Nic nie zapowiadało nagłej zmiany w zachowaniu jego przyjaciół. Czy raczej kogoś, kto był niczym rodzina. Jednak był chyba zbyt wielkim optymistom, aby wierzyć złodziejom, kłamcą i gwałcicielom, którzy napawali się cierpieniem ludzi oraz ich stratą.

On do nich nie pasował już od samego początku, pomimo że bardzo się starał dotrzymać im kroku. Trafił do tej szemranej grupy w wieku siedemnastu lat. Wszystko za sprawą swoich uzależnień substancjami pobudzającymi. Wydawał na nie wszelkie oszczędności własnej matki, aż ta wyrzuciła go z domu. Nasłuchał się wtedy wiele złych rzeczy o sobie z jej ust. Trafił na ulicę, gdzie próbując przeżyć, dołączył do grupy złodziej.

W krótkim czasie odnalazł się przy nich. Rzucił się w wir złodziejskiej pracy, zapominając często o swoim uzależnieniu. W ciągu tych dwóch lat ci ludzie stali się dla niego drugą rodziną. Co prawda nadal miał wątpliwości czy to co robią jest słuszne. W końcu okradali ludzi, którzy ciężko pracowali aby prowadzić umiarkowanie dostatnie życie. A oni co robili z tymi pieniędzmi? W większości były one wydawane na dziwki i ucieszy natury cielesnej. Ale, jak to mówią, kiedy wejdzie się między wrony, musisz krakać tak jak one.

Wszystko układało się idealnie, miał przyjaciół i towarzyszy życiowych. Dlatego trudno mu było zrozumieć czemu stało się to co się stało.

- Wracaj tutaj! Dorwiemy cię – krzyczał jeden z nich. Chłopak już nie poznawał ich głosów. Wszystkie zlewały się w jeden, kiedy krew głośno szumiała mu w uszach. Próbował biec bocznymi alejkami i skrótami. Uciekał ile sił w nogach i jedynie adrenalina we krwi utrzymywała go w pionowej pozycji.

Złapał za ramię, na którym widniała długa, głęboka rana od noża. Krew lała się między palcami. W biegu rozerwał poszarpaną koszulkę, nieporadnie wiążąc zerwany materiał nad raną, starając się zatamować krwawienie. Ostatnie czego pragnął, to aby te sukinsyny odnalazły go po śladach krwi na ziemi.

Nadal czuł na ciele dotyk nachalnych dłoni i ciężki, ohydny i gorący oddech na swoim karku. Nadal nie jest pewien jakim cudem udało mu się wyrwać spod silnego uścisku największego z grupy mężczyzny. To chyba adrenalina dodała mu na tyle mocy, aby odepchnąć napastnika, jak i pozwoliła mu umknąć przed dłońmi pozostałej piątki, która próbowała go zgwałcić i po wszystkim zabić.

Brunet zwinnie skręcił w prawo, znikając za starymi, zniszczonymi drewnianymi drzwiami. Przykleił się do ściany nasłuchując. Zacisnął mocniej zęby na wardze, zaraz tego jednak pożałował. Powstrzymał głośne syknięcie, kiedy zęby zetknęły się z rozerwanym naskórkiem. Słyszał jak jego własne serce bije w zabójczym tempie. Wydawało mu się, że słychać je w drugim krańcu ciemnego pokoju. Wstrzymał oddech, słysząc za drzwiami kroki. Ogarnęła go panika, kiedy zdał sobie sprawę, że jego oprawcy, a dawni przyjaciele, zatrzymali się tuż przed budynkiem, rozmawiając o czymś półszeptem.

Chłopak, jak najciszej umiał, odsunął się od ściany. Ostrożnie stawiał każdy krok, chcąc ukryć się w kącie pomieszczenia. Musiał uważać na każdy krok, aby nie nadepnąć na jeden z gradów, które były porozrzucane po całym pokoju. Ukrył się za przedmiotem ukrytym pod zakurzonym materiałem. Przycisnął dłonie do klatki piersiowej, wciskając się plecami w chłodną ścianę. Całe ciało miał po okaleczane,  a ubrania nie nadawały się już do niczego. Ręce mu drżały, a umysł pragnął jedynie zemsty. Śmierć, zabójstwo, kara za wszelkie grzechy. Pragnął ich zgładzenia. Chciał obejrzeć jak konają na jego oczach za zdradę.

- Niech zginą – wyszeptał pod nosem, nim zdał sobie sprawę, że wypowiada swoje myśli na głos. Zasłonił natychmiast usta, mimo to nie było możliwości aby wypowiedziane słowa wróciły i nigdy nie padły. Brunet znowu nastawił uszu, z coraz większym przerażeniem zdając sobie sprawę, iż zapewne za chwilę go znajdą.

Pragniesz ich śmierci?

Nie wiem – odpowiedział głosowi, który rozbrzmiał w jego głowie. Nie zastanawiał się nad jego pochodzeniem, będąc zbyt zdenerwowanym aby myśleć o czymkolwiek innym, niż jego dawni towarzysze czyhający na jego życie.

Pragniesz ich śmierci?

Ja…

Pragniesz ich śmierci? – powtarzał w kółko, aż chłopak nie był w stanie myśleć o niczym innym jak tylko o krwi sączącej się z głębokich ran na ciele swoich dawnych przyjaciół

Pragniesz tego?

Tak, pragnę.

Głos więcej się nie odezwał, a drzwi uchyliły się wpuszczając do środka światło. Brunet zacisnął mocno zęby, kuląc się. Spojrzał w dół, dopiero teraz zdając sobie sprawę, iż siedzi w kałuży krwi. To jednak nie było tak przerażające jak fakt, że jego krew utworzyła wzór, rozlewając się wzdłuż żłobień w betonie, które świeciły białym blaskiem.

Zbyt zafascynowany nowym okryciem, nie zauważył przed sobą pary butów. Z lękiem uniósł wzrok, gotów stanąć twarzą w twarz ze swymi oprawcami i zabójcami. Rozszerzył z przerażenia oczy, otwierając szeroko usta. Nie wydobył się z nich jednak żaden krzyk. Chłopak próbował uciec, był jednak już maksymalnie przyciśnięty do ściany.

Cztery par oczu wpatrywała się w niego. Spojrzenie było martwe, zupełnie jak ich właściciele. Brunet łapał ciężko powietrze do płuc, ze łzami strachu w oczach unosząc wzrok wyżej. Krew skapywała na brudna podłogę z odciętych głów. Nitki mięśni oraz kości wystawały. Skóra była poszarpana, zupełnie jakby ktoś siłą wyrwał je i oderwał od tułowia.

Wszystkie trzy były trzymane za włosy, a jedna, łysa czaszka, utrzymywała się jedynie dzięki palcom wbitym głęboko w skórę. Krew sączyła się po twarzy jego byłego przyjaciela, wlatując do otwartych szeroko ust, aby następnie wraz z reszta czerwonej posoki, ścieknąć przez gardło na podłogę.

Brunet unosił nieśmiało wzrok w górę, na mężczyznę stojącego przed nim. Jego ubrania i dłonie były umazane krwią. Podobnie jak twarz, na którą prysły krople czerwonej posoki w momencie kiedy dekapitował nieznajomych. Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, nieznajomy, białowłosy mężczyzna uśmiechnął się szeroko ukazując rząd białych i ostrych kłów. Na nich również znajdowały się śladowe ilości krwi. Chcąc się ich pozbyć nieznajomy zlizał ciecz językiem, podobnie czyniąc z tą na ustach.

- Oto ludzie, których śmierci pragnąłeś – odparł białowłosy, rzucając w stronę bruneta wszystkie cztery głowy. Chłopak pisnął donośnie, miotając się, aby tylko zrzucić z siebie części ciała znajomych. Rozglądał się przy tym na boki, szukając drogi ucieczki. Kiedy ujrzał lukę, przez którą mógłby zbiec, rzucił się do ucieczki. Ile miał siły w nogach pognał do wyjścia. Czując upragnioną wolność i powietrze z zewnątrz odetchnął szczęśliwy. Jednak szybko został zaciągnięty z powrotem do pomieszczenia. Nieznajomy rzucił go na ziemię, kucając zaraz obok. Z rezygnacją pokręcił głową, uśmiechając się ironicznie. – Och, kociaku. Przede mną nie uciekniesz. Zawarłeś ze mną pakt i teraz należysz do mnie. Twoja dusza, ciało… Wszystko to jest moje -  mężczyzna wyszeptał mu do ucha, niezwykle głębokim i hipnotyzującym głosem, który potrafił uzależnić niczym narkotyk. Dotknął umazaną krwią dłonią torsu młodszego chłopaka, następnie kierując ją na ramię, z którego płynęły strużki krwi. Zabrał nieco na palec przysuwając do ust, w celu skosztowania. Zamruczał cicho, mrużąc z rozkoszy oczy. Dusza szlachetna, czysta, jednak zbrukana złem. Takie uwielbiał najbardziej. – Pysznie smakujesz Kibum – dodał, a brunet rozszerzył zszokowany oczy. I tak czuł, że już ma ja wielkie jak spodki od początku ujrzenia nieznajomego. Ale, skąd on znał jego imię?! Już miał o to zapytać, został jednak ubiegnięty przez białowłosego mężczyznę. – Wiem kim jesteś, ale ty nie wiesz kim jestem ja – cwany uśmieszek wstąpił na usta nieznajomego. – Możesz nazywać mnie Jonghyunem, jestem demonem z pierwszego kręgu piekieł – w głosie Jonga słychać było dumę i samouwielbienie. Tak często u demonów wysokich rangą. – Od dzisiaj jestem też twoim panem. A ty, jako mój zwierzaczek, będziesz dla mnie zabijał – Jonghyun złapał za szczękę Kibuma, przejeżdżając po jego dolnej, drżącej z nerwów wargę kciukiem. Brunet wiedział, że jest w pułapce, z której nie uda mu się uciec. Mógł ukrywać się przed swoimi dawnymi towarzyszami, jednak demon… To zupełnie inna liga. Widział do czego jest zdolny i miał świadomość, że nie ma takiej mocy aby mu się przeciwstawić. Mimo to nie byłby sobą, gdyby nie dodał swoich trzech groszy :

- A co jeśli odmówię? – zapytał ochrypłym, drżącym głosem, pomimo to starał się spojrzeć na demona spode łba, chcąc wyglądać chociaż trochę groźnie. Przyniosło to raczej odwrotny efekt, bo Jonghyun roześmiał się głośno, a jego śmiech przyprawiał Kibuma o ciarki na plecach.

 - Albo zabijesz, albo sam zginiesz – odparł z brutalną szczerością, wzruszając przy tym ramionami, zupełnie jakby było mu to obojętne. Brunet zdusił w sobie przekleństwo, opadając plecami na podłogę. Czuł, że robi mu się słabo, a wszystko to było zasługą woni, która roznosiła się od pojawienia się demona. Silny zapach siarki tłumił jego zmysły. Kibum miał nadzieję, że kiedy na nowo otworzy oczy, wszystko okaże się jedynie halucynacją wywołaną przez narkotyki.

____________________________________________________________________

Pojawiła się zakładka z bohaterami, gdzie stopniowo, wraz z rozwojem wydarzeń, zapewne dojdzie więcej postaci ^^  
Za tydzień możecie spodziewać się 2 rozdziału "From Hell" za to za dwa zapewne opublikuje pierwszy rozdział drugiego opowiadania. 
Mam nadzieję, że nieco rozwiałam wasze wątpliwości co do postaci tym rozdziałem. :3 
Do zobaczenia za tydzień~!

22 komentarze:

  1. Już to polubiłam, wiesz? Od samego początku nie wieje nudą i to mi się chyba najbardziej podoba ♥ No i Taemin, ale to zupełnie inna bajka. Rozwaliła mnie ta ekscytacja Choi dotycząca trupa, ale, co z bólem przyznaję, mnie pewnie by się to udzieliło. W końcu,jest to coś innego, może w pewien sposób niezwykłego? Dobra, nie przynudzam.
    Hwaiting i wiele, wiele weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę tak sądzisz? Dziękuję~! Szczerze, to jest to opowiadanie, które piszę mi się o wiele lepiej niz wszystkie poprzednie. Tym bardziej dzięki wykreowanym postacią, chociaż pewnie nie wszystkie będą lubiane xd Ale Tae to taki słodziak ^^ No i pewnie ja na miejscu Minho też bym się ekscytowała. Wiec nie jesteś sama :3 Kiedyś nawet myślałam, aby wejść do znajomego na medycynę podczas zajęć z trupami xD
      I dziękuję jeszcze raz za komentarz~! <3

      Usuń
  2. Ok. Cały czas mam wrażenie, że gdzieś zza rogu wyskoczy Grell, a za nim Sebastian rzucający sztućcami. Potem Ciel wrzaśnie, że wszyscy są do niczego, a na deser to genialne 'jes maj lodo' hahahahaha
    Stwierdzam, że moja niechęć do Minho jest przerażająca xd ale to tylko moje subiektywne odczucia. Kiedy już przeczytałam o rudych włosach i wejściu na komendę to pozostało tylko takie : Żabol -.- hahaha ale odkładając na bok moją niechęć... plus taki, że przygarnął Taesia xd
    Co do Key... czułam, że to on bd sługą demona^^ lubisz dawać mu takie role, z tego co zauważyłam. Najlepsze jest to. Że pomimo iż u mnie w 2 opkach Jongie również jest demonem, nie potrafię go sobie w takiej wersji wyobrazić xd logiczne, nie? ^^
    Podoba mi się klimat dawnego londynu^^ mam ochotę na opisy z najgorszej dzielnicy~ *^* psychopatyczne pragnienie, ale co tam xd
    Teraz tylko czekać następnego tygofnia... ;c
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jeszcze powinien pojawić sie znikąd Lau wraz z Ran Mao na kolankach i zacząłby gadac coś mądrego, z czego sam by tego nie rozumiał <3 Ach, aż zatęskniłam za anime i chyba w przerwie świątecznej sobie obejrze po raz 4 xd
      Kurczę, faktycznie go nie lubisz... może z czasem nawet u ciebie zapunktuje xd
      Nie do konca sługą, raczej zwierzaczkiem, który ma dla niego polować... no ale w sumie sługa też pasuję ^^ No i coś w tym jest, że lubie sie nad nim pastwić, o ile o to ci chodziło xd
      No, jak najbardziej logiczne xD Chociaż ja w sumie nie mam tego problemu i bez oporów mogę sobie go wyobrazić jako demona, z tym uroczym pyskiem jak u szczeniaka w połączeniu z dinozaurem, tymi wielkimi psimi oczami i mordem w nich xD
      Ja sama równiez jestem oczarowana klimatem dawnego londynu i może tez nie tyle klimatem co historiami, jak na przykład ta o kubie rozpruwaczo, ale ja ogólnie jestem dziwna, bo uwielbiam historię seryjnych morderców. Nawet obejrzałam cały cykl serialu dokumentalnego "urodzeni by zabijać"...
      I nawet nie zauważysz, kiedy tydzien minie. Ja zwykle nie zauważam, a potem zdaje sobie sprawę, że zaraz niedziela i trzeba coś dodać xd

      Usuń
  3. Czyli moja druga opcja, że tym śledczym jest Minho, była trafna. :D Choć raz udało mi się odgadnąć, kekeke. XD
    Demon Jong. :D A tym co uciekał to… Key! On jest tym mordercą czy jak to czasem mówią na takie osoby, Kubą rozpruwaczem! :O Łooo, ale się dzieje.^^ Key morderca, serio, brzmi baaardzo ciekawie. ;D No ,ale teraz chociaż przynajmniej wiemy dlaczego zabił.
    Demon Jong mnie przeraża, ale to sprawia, że to całe opowiadanie ma taki zajebiście mroczny klimacik. Zastanawia mnie jednak czy będzie Onew. Chyba coś tam wspomniałaś w odpowiedzi na komentarz, że sie pojawi i ciekawi mnie, jako kto? Tak sobie myślałam, że może on też okazać się być tą ofiarą demona dla którego będzie zabijać. Chociaż któż wie? :P
    Początek z Taeminem wywołał u mnie uśmiech i gdzieniegdzie gromki chichot. Jak ja to znam, idziesz po schodach i zaraz bam, leżysz plackiem, albo już mało brakuje, aby się nim stać, jednak ty w ostatniej chwili się ratujesz od upadku, haha. ;.; No i te chwilowe jego zagubienie w mieście. Nagle przypomina mi się z nim one fine Day i te jego roztargnienie. : ) No, ale znalazł Choi, który będzie go nocował, więc lepiej już nie mógł po prostu trafić. Dobrze, że jednak pomogła mu ta staruszka. Biedak pewnie by tam zamarzł na tym dworze. Tak w ogóle mam rozumieć, że Taemin jest w nim zauroczony, sadząc po rumieńcach i tym powiedziałabym, że zachwycie na jego widok. W sumie dziesięć lat to sporo czasu, bo widziałam przypadki, gdzie ludzie potrafili zmienić się w ciągu tylko trzech lat praktycznie nie do poznania. W ogóle podoba mi sie motyw tych rysunków, uważam, że idealnie pasują do tego opowiadania. ^^ No i najlepsze jest to, że tego staruszka wręcz praktycznie tak samo sobie wyobraziłam, bo karty postaci przeczytałam dopiero po przeczytaniu. W sumie, to większość facetów z wąsem wygląda praktycznie, że tak samo, ahha XD. Oczywiście chodzi mi o tych starszych rangą. :P
    Znowu udało mi się przeczytać tekst z podkładem w tle i wszystko zrozumieć. Łoo, chyba robie jakieś postępy, bo nawet muzyka w tle mi nie przeszkadzał się skupić, gdy przepisuję, jakieś zadania z Internetu czy coś. oO
    Ach, to dopiero pierwszy rozdział, a ja już czuję, że to będzie mega zajebiste! <3 No to teraz znowu czekać na kolejny rozdział FH no i pierwszy ZDM. ^^
    Serio, twoje pomysły są zajebiste i naprawdę podziwiam cie, że podejmujesz się takich mącznych tematów. Moim zdaniem wychodzi ci to naprawdę rewelacyjnie i zastanawiam się czy czasem nie lepiej niż pisanie tych lżejszych historii. ^^ No ale cóż, mi jest trudno to szczerze mówiąc ocenić, bowiem kocham wręcz każdą twoją twórczość! Masz talent kochana!
    Pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu na pisanie kolejnych wspaniałych rozdziałów. ;** <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dumna, że udało ci sie zgadnąć ^^ Tym bardziej, że jak ja próbuje zgadywać to nigdy mi nie wychodzi... D:
      Uhuhu, taaak, Kibum morderca to tak cudownie brzmi w zestawieniu ze sobą <3 A jonghyun ajko demon dopiero pokaże różki xD ( jaki suchar... ) Hm.. na razie nie planuję dodać Onew, chociaż nie zaprzecze, że wraz z rozwojem wydarzen może się gdzieś pojawić.
      Oj, współczuje granic rodem Taemina xD Ja sama rzadko upadam, ale jak juz to robię to z bolesnym skutkiem. W końcu jak już coś robić to spektakularnie xD
      No i tak, Tae jest w nim zauroczony po uszy :3 mówisz, że znasz przypadki kiedy ludzie p otrzech latach umieją zmienić się nie do poznania, a ja znowu znam przypadek ( z reszta mój własny ojciec ) że od kilkunastu lat nic się nie zminił, tylko zmarszczek przybyło.
      I cieszę się, ze rysunki się podobają. W sumie taki efekt wyszedł przypadkowo, bo miały wygladac inaczej, ale efekt jest lepszy niż myślałam xd
      No i gratuluję, że coraz lepiej u ciebie z podzielnością uwagi i juz muzyka ci nie przeszkadza :3 Jeszcze trochę a nic nie będziesz mogła bez niej zrobić xd
      Chyba musze przyznać ci rację ( nieskromnie xd ) że tego typu historię bardziej mi odpowiadają niż lekki historyjki o romansach. Po prostu lubię zaskakiwac czytelników, a w tym rodzaju FF jest to łatwiejsze ;3
      Kurczę, znowu mi posłodziłaś, ale to zdecydowanie poprawia mi nastrój i pozwala mi szybciej pisać ^^ Dziękuję~!

      Usuń
    2. ja to ci powiem, że w ogóle nie zmieniłam się na twarzy od jakiś 5 - 6 lat. oO wiek przybywa, a ja wiecznie młoda haha. xD
      No ja wszędzie z muzyką , czy to idę gdzieś czy sprzątam, jednak do nauki, cicho sza, bo zamiast wymawiać słowa, które powinnam się nauczyć, nagle jakimś magicznym cudem zaczynam wymawiać tekst piosenki xD
      oj tam od razu posłodziłaś. :P

      Usuń
    3. Eee, odpisałam Ci u mnie na blogu, ale chyba tu szybciej przeczytasz moja odpowiedź. (nie ma to , jak mieć spowolniony zapłon i wparć na to przed napisaniem odpowiedzi. ) A więc ...

      W ogóle to zrobiłam sondę, ale blogger, coś świrował i mimo iż się dało głos. To go nie było. oO więc usunęłam. ;/ Na razie rozpoczęłam Baekhun, bo mnie wczoraj mega pomysł wpadł do głowy, więc zaczęłam szybko pisać. xD Ale któż wie, czy czasem nie weźmie mnie jutro na Taoris, haha. Tak w ogóle, to masz może życzenia na niego? Ma być fluff, angst czy może ... smut? :D Bo nie mogę się zdecydować z pośród 3 pomysłów. ;.; A tak, to może powstanie jakiś 4 z którego skorzystam, haha. xD Pomóż biednej Marcie, bo jest wieczni niezdecydowana. ;.;

      Usuń
    4. Pewnie i tak bym weszła do ciebie na bloga w między czasie jak weszłam tutaj xD No ale fakt, tym razem szybciej przeczytałam tutaj, bo czekałam na maila i mi wyskoczyło, że napisałaś xD
      hm.. co do taoris, to może smut z elementami fluffa? Takie są najprzyjemniejsze, tak mi się przynajmniej wydaje xD Nawet w pisaniu, chociaż mi to zawsze wychodzi angst... nawet niedawno skończyłam pisać hunhan dla znajomej, miał być fluff, wyszedł taki lekki angst... xD No ale smuta w twoim wykonaniu zawsze chętnie przeczytam ;3

      Usuń
    5. O serio? ^^ Dziękuję. :* Tak w ogóle to super się składa, bo dzięki tobie właśnie odpadły tamte dwa. Również planowałam coś takiego napisać, co było jedną z tych trzech opcji do wyboru. ^^ Dzięki za ułatwienie sprawy, keke. <3 Jednak jeśli wyjdzie mi szybciej pisanie z Baekhun, to chyba się nie obrazisz co? :P Keke w sumie to i tak planuję dodać jeden po drugim, a dopiero dalszy ciąg NW. Zawsze istnieje opcja dodania dwóch w jednym tygodniu, ale nad tym się jeszcze zastanowię. ];D No cóż, mam nadzieję, że mój zboczony mózg który wytworzył pomysł, sprawi, że one shot Ci się spodoba. :D

      Usuń
  4. Jaaaa :O Zajebiste <3 Kibum zawarł pakt z demonem Jjongiem, boju ty to masz pomysły, ale za to uwielbiam twoje opowiadania. Czyli mam zakładać, że to ciało prostytutki to sprawka naszego otumanianego diabłem Key? Nie wierze :D I będzie 2Min i Taemin znowu ma długie kudełki ^.^ Zapowiada się bosko czekam na następne :3
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nazwałabym go otumanionym, bo w sumie.. a z resztą, co ja Ci będe spoilerować xD Zobaczysz w przyszlym rozdziale jak będzie wyglądał ten "pakt" jak kolwiek nie nazwać tego co jest między nimi ;3
      Nie mogłam sobie odmówić, aby dać Tae długie włosy. Wygląda wtedy tak cudownie <3 I jeszcze rude... mam słabośś do rudego xD
      Postaram się utrzymać poziom i dziękuję za komentarz~!

      Usuń
  5. Wow. Jak przez pierwszą część o 2Minie przebrnęłam szybko, tak przy JongKey sterczałam ile tylko się dało.^^ Demon? *.* Ubóstwiam demony. Nie żeby mój pies nazywał się Belzebub. :P Jak kiedyś wykułam na pamięć regułkę napisaną przez koleżanke po niemiecku, to nauczycielka zagieła mnie w sumie prostym pytaniem o imiona kotów, których oczywiście w rzeczywistości nie miałam. Moje pierwsze pomysły to oczywiście Lucyfer i Belzebub.^^ Nawet jak miałam nauczyć się dowolnego wiersza z epoki, to specjalnie wybrałam ten o tytule Lucyfer.^^ Demony to taki mój wabik. Wystarczy, że o nich usłyszę, a już tam jestem.Jak widać ma to swoje swoje odzwierciedlenie w tym fiku.^^
    Ja też chce taki kontrakt!!! Diabeł, a w dodatku Jonghyun! OMG. Totalnie bym wymiękła. Myślę, że byłabym pierwszym człowiekiem, który zagnie demona, mdlejąc na jego widok i to nie ze strachu. :P Key to dobrze trafił. *.* Będzie miał takie "opiekuna", któremu będzie podległy. Może nawet jak się sprawdzi czeka go jakaś nagroda? Najbardziej fascynuje mnie fragment o tym, że Key oddaje mu swoje ciało. :P To na pewno nastąpi wkrótce, ale... No. xD Będzie super. xD Mroczne, demoniczne spojrzenie Jonghyuna. *.*
    A tak na serio to nie dzwoń do psychiatryka.:P Socjoterapię będę miała na studiach, więc obiecuję uważać na wykładach, by jakby co zastosować na sobie jakieś leczenie wstrząsowe. hehehe.
    Dobrze wiesz, że uwielbiam JongKey, wampirki, diabełki, cierpienie, ból itp, więc myślę, ze zdecydowanie znajdę tu coś dla siebie. Do tego lubię fluffy i nienawidzę jak się uśmierca bohaterów, bo wtedy ryczę w poduszkę. :P Mam ochotę śmiać się z własnych słów i sama kapniesz się czemu. :P Subiektywizm jak cholera. :P
    Powodzenia i dużo weny życzę.^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba ode demonów lubie jedynie bardziej seryjnych morderców ^^ ale oczywiście demonki i upiory to drugi najukochańszy temat <3 Dlatego połaczyłem je oba w jedno ;3
      No i możesz nieco zmienić zdanie o Jonghyunie, i co do tego czy Key faktycznie dobrze trafił ^^
      Kurde, chcesz się zamienić? Też chce takie zajęcia jak socjoterapia ;< Mogę ci oddac w zamian zajęcia z malarstwa, rzeźbę albo... albo... fotografię? XD Bo nikt chyba dobrowolnie nie chodzi na historię sztuki...
      A za ten tekst z "uśmiercaniem bohaterów" i ryczeniem w poduszkę, to myślałam, że cię kopnę.... No normalnie aż mi ciśnienie skoczyło, dziewczyno xD
      Weny nie brakuje, ale czasu już tak ;<

      Usuń
  6. Szczerze powiedziawszy, bardzo kojarzy mi się z Kuroshitsuji
    No ale mam nadzieję, że pozytywnie mnie zaskoczysz.
    Hwaiting! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, każdemu kto czytał wcześniej Kuroshitsuji, kojarzy się z moim opowiadaniem xD ale w sumie nie ma co sie dziwił. W obu przypadkach XIXw Anglia, morderca i demon... D:
      Też mam nadzieję, że uda mi sie Cię zaskoczyć :3

      Usuń
  7. Wow, okay, fajnie się to rozkręca, aż boję się pomyśleć, co będzie w kolejnych rozdziałach, zwłaszcza biorąc pod uwagę twoje poprzednie opowiadanie :) 2Min? Będzie 2Min? Jeśli tak, to ja jestem w raju! *.* jakoś Jongkey mnie nie jara, ale ta dwójka owszem :D mam wrażenie po tym pierwszym rozdziale, że Taemin będzie taką niewinną duszyczką, ale co będzie dalej tego nie wiem, więc mam nadzieję, że mnie jakoś zaskoczysz, bo jednak wolę Taemina z diabłem za skórą, który pojawia się przy Minho :d Minho jako policjant też fajny pomysł, a pakt z demonem to już w ogóle szał :D
    Geez, czuję, że mało spójny jest ten komentarz, ale ostatnio mam mało weny na pisanie czegokolwiek, nawet komentarzy :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc trafiłaś do raju wśród rajów xD Mam zamiar aby głównymi bohaterami był Minho i Tae, a wątek jongkey będzie bardziej poboczny. Oczywiście mam taki zamiar i mam nadzieję, że nie stanie się tak, że 2min zejdzie na dalszy plan D; Diabeł za skórą, który pojawia się przy Minho? Szybciej pokazałby tego diabła każdemu innemu ( jesli takowy istnieje ) niż swojego ukochanemu Minho... ale w sumie różnie to bywa i dalsze rozdziały pokażą jak to wszystko będzie wyglądać :3
      Spójność lub brak spójności w komentarzach nigdy mi nie przeszkadzało ^^ to w sumie powinnam tobie życzyć weny, aby ta wróciła do ciebie i lepiej ci się pisało, zwłaszcza opowiadania xd

      Usuń
  8. O matko *-* Dlaczego dopiero teraz widzę, że tu jest takie opowiadanie? Jestem ślepa xd
    To jest.. takie wciągające. Chcę więcej.. Naprawdę ;o Minho w roli policjanta - mrr ;3 A Tae tak słodko zakochany, jejku <3
    Key będzie zabijał? Huhuhu, się dzieje. I jeszcze Jong jako demon.. Umarłam. Za dużo zajebistych rzeczy na raz xd
    Mam nadzieję na wątki 2min i JongKey :D
    I ten klimat, który panuje w opowiadaniu.. taki mrok. Lubie to, haha :)
    Weny życzę! <3
    http://shinee-fanfic-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również chętnie bym raczyła was częściej rozdziałami, ale niestety na razie ciężko o czas na pisanie ;<
      Widze, że nie tylko mnie podoba się wizja Minho w mundurze <3
      No i tak,tak, będa wątki 2min, jak to będzie z jongkey - czas pokaże.
      Zajrzałam tez na twojego bloga i widzę, że piszesz coś z 2min. Za tydzień zaczynają się święta i wtedy sobie na spokojnie przeczytam ;3
      Dziękuję za komentarz~!

      Usuń
    2. Ja dopiero zaczynam pisać, a chyba raczej mi to nie wychodzi haha xd Bardzo cię podziwiam i mam nadzieję, że kiedyś będę pisała tak jak ty <3
      2min to mój ulubiony paring hehe ^^
      Co do pisania... Wiem coś o tym. Przez szkołę nie mam czasu pisać i ledwo znajduję na to czas w weekendy ;>
      + Mam pytanie.. To twoje prace, które masz w opisie bohaterów i ten na górze rozdziału? :) Jeśli tak - świetnie rysujesz! Sama też coś czasem bazgrzę na tablecie graficznym C:
      Jeszcze raz życzę weny i czasu ;3

      Usuń
  9. Omg!
    Jezu... mój Jonghyun. ..podoba mi się w tym ff💜💜💜
    Zaczyna się niesamowicie ⚠⚠⚠

    OdpowiedzUsuń