niedziela, 20 października 2013

Strach ma wielkie kły - Rozdział 18

Rozdział niebetowany
______________________________________________________________



Key czuł ból promieniujący z okolicy klatki piersiowej. Jęknął cicho, łapiąc się za przód koszulki. 

- Przepraszam, chyba nieco przesadziłem – Key uchylił powieki słysząc znajomy sobie głos. Jego oczy napotkały czyste niebo wśród uliczek starego miasta. Uzjel wyciągnął w jego stronę dłoń chcąc mu pomóc wstać. Jednak Kibum już mu tak nie ufał, dlatego dźwignął się o własnych siłach z ziemi. 

- Gdzie jesteśmy? – dopytał blondyn, rozglądając się zagubiony dookoła. Nijak staromiejski plac z domami nie stworzonymi nawet z cegły, nie przypominał przytulnego domu szamana. 

- W naszym domu – mężczyzna uśmiechnął się krzywo, kierując wzrok na budynek z którego wydobywały się krzyki. – Chodź ze mną – rozkazał Kibum kierując się do środka. Key z coraz mniejszym zaufaniem podążył ze mężczyzną. Nie chciał tutaj być z nim. Jednak nie miał innego wyjścia. W końcu tylko on znał wyjście z tego dziwnego świata. 

Kiedy weszli do środka przywitał ich widok iście niesmaczny. Przynajmniej w mniemaniu blondyna, który nigdy nie lubił widoku kobiecych stref intymnych. Nie wspominając już tutaj o porodach, które nie należały do najcudowniejszych widoków na świecie. Owszem, samo przyjście na świat było cudem, ale to jak do niego dochodziło już nie. Wielu facetów mdlało, a samemu Key przypominało to wylęganie się kosmity z łona żywicielki. 

- Kto to? – zapytał blondyn, stojąc za starszym mężczyzną. 

- Nasza matka – odparł prosto i szybko. Kibum już zauważył, że nikt nie zwraca na nich uwagi. Co znaczy, że chyba nie cofnęli się w czasie i nie są materialnymi bytami. 

Kobieta na łóżku, obok której stał starszy mężczyzna, krzyczała i błagała o to aby to się skończyło. Poród w dawnych czasach był nieprzyjemny i wiele matek go nie przeżywało. 

Na szczęście oni nie musieli długo czekać, bo już po chwili z łona kobiety wyszło dziecko. Chłopiec nie wyróżniający się niczym spośród setki innych dzieci. Tak przynajmniej myślał Kibum, bo prawda była inna. 

Iście sielankowa atmosfera, podczas której kobieta ze łzami w oczach tuliła synka a mąż obejmował oboje w silnym uścisku masywnych, opalonych na słońcu ramion. 

Uroczą scenę przerwało jedno uderzenie w drzwi, które wyrwało niezbyt mocne drewno z zawiasów. Do środka wtargnęli intruzi odziani w długie, czarne szaty. Spod kapturów wyłaniały się lśniące na biało włosy. Ich rysy twarzy były delikatne, subtelne, niczym kobiece. Key jednak dostrzegł chęć mordu z oczach czarnych jak smoła. 

Nieznajomi wyrwali dziecko kobiecie, które błagała ich aby jej je oddali. Wszyscy przemawiali w nieznanym Key języku. Blondyn spojrzał pytająco na Uzjela. Ten czując na sobie jego wzrok, pośpieszył z wytłumaczeniem. 

- Ten chłopiec to my. Zabrano nas od matki. Ci ludzie ubrani w czerń to aniołowie.

- Czemu nas zabierają? 

- Bo urodziliśmy się w nieodpowiednim czasie. – odparł, jak zwykle enigmatycznie. – Wiesz jaki mamy rok? – dopytał, patrząc w końcu na blondyna. Key pokręcił przecząco głową, oczekując odpowiedzi. Uzjel uśmiechnął się krzywo, wychodząc na zewnątrz. Wskazał palcem na niebo, które było pełne gwiazd. Blondyn zdziwił się, bo przecież kiedy wchodzili do środka było jasno, a słońce wisiało wysoko.  – Widzisz tą gwiazdę? – mężczyzna wskazał na gwiazdę jaśniejącą najmocniejszym światłem. Blondyn kiwnął szybko głowa, wpatrując się niczym oczarowany w niebo. Na Alasce, w swoim domu, idealnie widział gwiazdy. Jednakże nigdy nie widział tak pięknie lśniącego olbrzyma. – Mamy wrzesień czwarty  roku p.n.e. A dzisiaj jest noc narodzin Chrystusa – dodał, co wmurowało Key w ziemię. Chłopak spojrzał na nowo na gwiazdę. Może i nie był religijny, jednak znał podstawowe informację. Takie jak to, że podczas narodzin dzieciątka, na niebie widniała gwiazda, która prowadziła podróżnych do stajenki. Przynajmniej tak mówiono w kolędach, które musiał wysłuchiwać co roku. O ile się nie myli nazywano ją „gwiazdą betlejemską”. 

- Dobrze.. – odparł z wahaniem w głosie blondyn. Może i już wiedział w jakim roku są. Jednakże co to ma do ich porwania? No i… czy Jezus nie urodził się dwudziestego piątego grudnia pierwszego roku przed nasza erą? 

- Nie wszystkie daty się zgadzają z tymi w biblii. To kościół nałożył ten dzień jako termin narodzin Jezusa. – Uzjel uprzedził pytanie, które w końcu padłoby z ust blondyna. Znał go nazbyt dobrze i wiedział co siedzi w głowie chłopaka. 

- Jednak nadal nie wiem czemu anioły nas zabrały. Czy one nie powinny być dobre? – Key powoli gubił się w tym wszystkim, a czuł że to nie jest nawet początek całej historii. 

- Nie, anioły to sukinsyny jakich mało – w głosie starszego mężczyzny było słychać gorycz. – Mieliśmy tego pecha, że urodziliśmy się wraz z Chrystusem. Tego samego roku, tego samego dnia o tej samej godzinie i minucie.. idealnie w tym samym momencie. To przesądziło o naszym dalszym losie. 

- C-co oni z nami zrobili? – zapytał zaniepokojony blondyn, widząc odzianych w czerń mężczyzny wychodzących z ich domu. Aż bał się zajrzeć do środka, po tym jak sobie uświadomił, że nie słyszy już szlochu i krzyków swoich rodziców. 

- Zabrano nas do piekła. – Uzjel uśmiechnął się krzywo, a  wszystko wokół nich zaczęło się rozmazywać i przyśpieszać. 

Key przetarł oczy, kiedy w końcu obraz zaczął się wyostrzać. Czuł żar palący całe jego ciało. Starszy mężczyzna wydawał się niewzruszony. Czuł nawet nostalgię widząc dobrze sobie znany czarny pokój z jedynie kilkoma łóżkami i surowymi ścianami bez mebli. 

- Tutaj mieszkaliśmy przez kilka pierwszych lat. – Kibum rozejrzał się dookoła, widząc kilka innych dzieci. – Nie byliśmy jedyni… - dodał mężczyzna widząc w co wpatruje się blondyn. Key kiwnął głową pozwalając Uzjelowi kontynuować opowieść. – Zabrano nas od naszych matek, ponieważ byliśmy wyjątkowi – Kibum czuł, że teraz mężczyzna nie mówi tylko o ich dwójce ale o reszcie dzieci. – Szybko dorastaliśmy tutaj na dole, wśród rozpusty i śmierci. Szkolona nas na morderców. Najpierw nas torturowano, kiedy tylko skończyliśmy pięć lat. Sprawdzano naszą wytrzymałość, za razem chcąc zaszczepić w nas nienawiść. Nazywano nas dziećmi przeklętej krwi. Po dziesięciu latach ciągłych tortur zaczęto nam proponować zmianę. Wręczano nam bicz i kazano torturować dusze ludzi, którzy zgrzeszyli albo nie zgadzali się z religią nowego boga. Było ich wielu, nie wiem nawet ilu się ich przewinęło. Wiem, że nie każde z dzieci przeklętej krwi się od razu zgadzało, niektóre miały dobre serce… - mężczyzna uśmiechnął się krzywo, a key wszelkimi siłami próbował skupić się na Uzjelu a nie na krajobrazie gnębionych przez stulecia dusz, które wyły i błagały o wybaczenie. Ludzie błagali go o litość… 

- A… jak było z tobą?  

- Ja nie mam dobra w sercu, Kibum  - mężczyzna odwrócił się do blondyna, jednak Key nie mógł do końca uwierzyć w jego słowa. – Uczono nas jak zabijać, a w tym czasie syn Boży na powierzchni zdobywał zwolenników. Nie rozumiałem przez długi czas jaki był sens tego wszystkiego. Co ON planował. Jednak wraz z jego wstąpieniem do nieba, nas puszczono na powierzchnie. Mieliśmy wtopić się w ludzi, poznać ich zachowania, aby następnie zabijać grzeszników. Mieliśmy być bożą bronią na wrogów. Czułem jednak, że to nie jest właściwy cel. Było coś jeszcze, jakieś drugie dno. I się nie myliłem – straszy mężczyzna spojrzał na dom pogrążony w ogniu, który sam zapalił, aby szybko i efektownie pozbyć się heretyka. Zaraz przy jego boku pojawił się czarnoskóry chłopak oraz blondwłosa dziewczyna wraz z rudowłosą, piegowatą nastolatką – To pozostali. Nie posiadaliśmy imion. Nikt nam ich nie nadał, więc sami to zrobiliśmy. Teraz ich już nawet nie pamiętam. Zamazał je czas… Mimo to, to właśnie oni przyczynili się do mojego sukcesu. Udałem ich przyjaciela, dobrego kumpla, aby następnie wbić całej trójce nóż w plecy. – Kibum spojrzał na niego z nieskrywanym zdziwieniem, kiedy usłyszał dumę w głosie mężczyzny. – Nie patrz tak na mnie. Wiem, że jestem zły – odparł Uzjel z cieniem uśmiechu błąkającym się w kącikach ust. – Niemniej miałem rację – dodał z dumą w głosie. – To był konkurs. Zawody, które mógł wygrać tylko jeden. Wiele ryzykowałem zabijając ich, jednak to ile zyskałem było tego warte. Kiedy zostałem sam, uzyskałem moc. 

- Co dokładnie masz na myśli? 

- Jakby ci to wytłumaczyć.. – Uzjel zamyślił się przez chwilę, chcąc to przekazać w jak najbardziej prosty sposób dla laika. – Minęło kilka wieków nim ich zabiłem. Przez ten czas Bóg czuwał nad wszystkim, jednakże zaczęło go to nudzić. Miał więc idealną okazję aby zwalić swoje obowiązki na jakiegoś frajera. I tym kimś byłem ja. Uzyskałem cząstkę boskiej mocy, mając serce demona. Mogłem jednym słowem rozpętać wojnę, zabijać ludzi, mącić im w głowie. Oczywiście, mogłem również czynić dobro. Uzdrawiać drobne rany, leczyć choroby psychiczne czy też napawać ludzi nadzieją i kończyć bitwy. Niemniej nie robiłem tego. Czerpałem uciechę z ludzkiego cierpienia. Wśród niego zostałem wychowany i tylko to miałem w sercu. – Key wsłuchiwał się w jego opowieść z niedowierzaniem. Mimo to wiedział, że było coś, co musiało się zmienić. Jakiś czynnik, który zaważył na to, że on tutaj jest, razem z drugim sobą.  

- Musi być jednak jakieś „ale”, prawda? – dopytał blondyn, rozglądając się dookoła, krajobraz cały czas się zmieniał. Mimo to nadal miały jedną wspólną cechę. Wszystkie były przepełnione krwią, która była na rękach Uzjela, ich rękach… Teraz jednak obraz wokół był spokojny , a cisze przerywały jedynie ich oddechy oraz ćwierkanie ptaków. Kibum tylko czekał aż wybuchnie ogień, ludzie zaczną w popłochu uciekać. 

Nic takiego o dziwo nie nastąpiło. 

- Spokojnie.. opowiem ci wszystko po kolei – i opowiadał. Opowiedział chłopakowi o wojnie dwóch braci, podczas kolonizacji ameryki. Wojna ta była największą i najkrwawsza w dziejach stworzeń nieludzkich. A wszystko dzięki podpuszczeniu bardziej rządnego władzy brata na drugiego. – Właśnie dlatego nienawidziłem ludzi, byli tacy… łatwowierni i nie trudno było ich kontrolować. Słowo ma większą siłę niż pięść. – Blondyn kiwnął głowa. Chcąc czy nie – musiał przyznać mu rację.

Key zerknął kątem oka na krajobraz. Właśnie we wspomnieniach widzieli ciemną postać przechodzącą przez las. Nie trudno było się domyśleć, że owym intruzem był Uzjel z przeszłości. 

- Zaczęło mnie to nudzić. Przestałem się dziwić czemu Bóg się wycofał. Nie mogłem jednak, tak jak on, uciec. Miałem swoją dumę, która nie pozwalała mi zrezygnować – mężczyzna nie patrzył na Kibuma, wlepiając wzrok w siebie samego z przeszłości. – Jak co dzień chodziłem po ziemi, napawając się widokiem wojny. Niemniej tego dnia zabłądziłem w lesie. Szedłem dwa dni i trzy noce. Mogłem co prawda odnaleźć drogę, mimo to nie zrobiłem tego. Niczym człowiek błądziłem po ścieżkach i krzewach. Wydawało mi się to na pewien sposób atrakcyjne, bo było czymś nowym dla mnie. Podobnie jak to co stało się później… - w tym momencie Uzjel zawiesił głos, wpatrując się z delikatnym uśmiechem w poświatę przedzierającą się przez ścianę liści i krzewów. 

Wyszli na otwarty teren gdzie stał stary, drewniany dom oraz stodoła. Zwierzęta kręciły się po okolicy. Konie biegały wolno, krowy i owce podjadały wysoką trawę, a wokół nich z wiadrem paszy lawirował młodzieniec. Jego złociste włosy połyskiwały w blasku popołudniowego słońca. Skóra była delikatnie zaróżowiona od pracy na słońcu a wydatne usta wygięte w szczery uśmiech. Key wydawało się, że już kiedyś widział tego chłopaka. Jednak jak zwykle pamięć płatała mu figle i nie mógł sobie przypomnieć skąd go zna. 

Ciemna postać wyłoniła się spomiędzy drzew, wpatrując się w scenę rozgrywającą się przed ich oczami. Było w niej coś niesamowicie ciepłego i naturalnego oraz beztroskiego.  

- Miał na imię Jamie. Był zwykłym chłopakiem, który zajmował się farmą swojej chorej cioci. Przygarnęła go pod swój dach kiedy jego rodzice zginęli – Głos Uzjela drżał delikatnie, zupełnie jakby powstrzymywał pewne emocje, którym nie chciał dać wyjść na światło dzienne. 

Key pokiwał głową, zwracając wzrok z powrotem na to, co działo się wokół nich. Dawne wspomnienie Uzjela kroczyło w stronę blondwłosego chłopaka, który na jego widok najpierw się zdziwił, zaraz jednak obdarzył szczerym uśmiechem. Tak niewinnym, zupełnie jakby obdarzał tym gestem dobrego człowieka, a nie nieśmiertelnego demona z sercem przesączonym goryczą i czarnym jak smoła. 

Wywiązała się między nimi rozmowa, pomimo że była raczej jednostronna. Blondyn gadał niczym najęty, wręczając mężczyźnie wiadro z mlekiem, a jego usta się nie zamykały. I co dziwne, Uzjel nie wiedział co powiedzieć. Pierwszy raz w życiu zdarzyła mu się taka sytuacja, podczas której nie wiedział co począć. Za razem gadatliwość chłopaka go niepokoiła, z drugiej jednak strony wydawał się w pewien sposób szczęśliwy i pierwszy raz w życiu odczuł ulgę i spokój. 

- Uwielbiałem spędzać z nim czas. Był jakby ponad nienawiścią i wojną, która toczyła się kilkanaście kilometrów dalej. Sprawiał, że zacząłem żywić pozytywne uczucie względem ludzi. On był aniołek. Jednak nie takim jakich znam, był aniołem jakie opisywali ludzie. Jednym uśmiechem potrafił zbawić ludzkość i mnie. – mężczyzna pozwolił sobie na nikły uśmiech, ze smutkiem wpatrując się we własne wspomnienia, kiedy siedzieli razem na ganku przed drewnianym, zniszczonym nieco przez czas domem. Chłopak częstował go ciastkami i opowiadał o swoim dniu. Uzjel nie mówił nic o sobie, a Jamie nie pytał. – Przychodziłem do niego niemal codziennie. Przez cały czas kiedy go nie widziałem myślałem o tym co robi, czy jest szczęśliwy, czy właśnie bawi się z psami. Nie mogłem go wyrzucić ze swoich myśli. Wyczekiwałem naszego spotkania, a kiedy go widziałem, uśmiechałem się. Nauczył mnie jak doceniać inne stworzenia, życie innych. Nauczył mnie jak się śmiać i cieszyć życiem. Zacząłem sobie z czasem uświadamiać, że go kocham. Przeraziło mnie to, więc uciekłem. Zdałem sobie jednak sprawę, że to nie ma sensu. I w sumie miłość nie jest zła. Chyba minął tydzień odkąd go nie widziałem. – wraz ze słowami mężczyzny obrazy wokół nich się zmieniały. Ciemna postać odziana w długi płaszcz z ptasich piór, biegła przez las z szerokim uśmiechem i delikatnymi rumieńcami. Mężczyzna nie wyglądał jak ten stojący obok Kibuma. Bardziej przypominał w tym momencie Key, z tymi beztroskim błyskiem i szczęściem w oczach, niż bezlitosnego Uzjela

- Odrzucił cię? – dopytał blondyn, domyślając się, że coś musiało spowodować, że mężczyzna na powrót stał się taki, jakim jest teraz. 

- Nie… - odparł, patrząc dziwnie mętnym wzrokiem na Kibuma. Zaraz zwrócił na powrót głowę w stronę swoich wspomnień, które pokazywał blondynowi. 

Wraz z wyłonieniem się spomiędzy drzew, im oczom ukazała się polana a na jej środku widok masakry. Zwierzęta miały rozczłonkowane i poszarpane ciała. Co niektóre nadal ciężko dyszały konając w męczarniach. Dom był jeszcze większą ruiną niż wcześniej. Deski powyłamywane, drzwi rozwalone. Wszędzie była krew a ze stodoły zostały tylko wióry po pożarze. 

- Mój boże…  - Key zakrył usta dłonią, widząc to wszystko. Czuł ból w piersi, zupełnie jakby łączył się odczuciami z postacią ze wspomnień, która aktualnie padła na ziemię płacząc w niebogłosy nad ciałem ukochanego.

- Zginął w wojnie, którą sam wywołałem. – Uzjel miał drżący głos, jednak żadna łza nie uleciała z jego oczu. W porównaniu do Kibuma, który ścierał właśnie słone krople z polików, mężczyzna wydawał się niewzruszony. – To zabawne, że przed tym wydarzeniem nie obchodziło mnie co czują ludzie. A przez własną bezduszność cierpiałem tak jak oni… - krajobraz wokół nich znowu zaczął się zmieniać i przyśpieszać. 

Tym razem znaleźli się pośrodku pola bitwy. Wilkołaki zabijały swoich braci, szamani próbowali zapanować nad zaistniałym bałaganem, niektórzy stawali po jednej ze stron walcząc z pobratymcami. Wszędzie walały się ciała, ziemię pokryło morze krwi. 

Wtedy niebo przecięła błyskawica, jej grzmot zagłuszył ryki i okrzyki walczących. Wszyscy stanęli, wpatrując się w niebo, które zaszło chmurami a spomiędzy nich prześwitywała czerwona poświata księżyca. 

Ziemia rozstąpiła się, drzewa znikały w czarnej otchłani a między nimi wraz z tysiącem kruków szła postać odziana w czerń. Jej spojrzenie było srogie i mrożące krew w żyłach. Wszyscy schodzili mu z drogi, kiedy ten dumnie kroczył pomiędzy walczącymi. Stanął na środku pola przemawiając do nich. A jego głos, pomimo że cichy, rozchodził się po lesie, miastach, docierał do każdego wojownika.
Tego dnia narodziła się legenda o proroku, który potęgą swojego głosu zakończył wojnę plemion.
- Po śmierci Jamiego załamałem się. Nie umiałem już wykonywać bożej misji z żalem w sercu. Nie umiałem zabijać… Próbowałem się ukryć. Cierpieć w samotności. Nie mogłem mimo to zapomnieć. Ten ból był gorszy niż wszystkie tortury, które na mnie praktykowano w piekle. – Uzjel wrócił do opowiadania swojej historii. Obrazy zaczęły znikać. Nastąpiła nieprzenikniona ciemność, a wśród niej tylko oni. 

- Nadal jednak nie rozumiem co to ma wspólnego ze mną.. jak się tutaj znalazłem i czym jestem – Kibum zaczął się trząść, czując coraz większy natłok myśli i uczuć, które zalewały go niczym fala. 

- Ty… - mężczyzną zawiesił głos, próbując ubrać to co chciał powiedzieć w sensowne wytłumaczenie. – Byłem tak załamany, że chciałem popełnić samobójstwo. Jednak nic nie było mnie w stanie zabić. Rzuciłam się z klifu, strzeliłem sobie w głowę, wbiłem nóż w serce… Nic nie było w stanie mnie zniszczyć. Dlatego postanowiłem stworzyć ciebie. Rozdzieliłem swoją duszę na dwie. Tak powstałeś ty, któremu nadałem imię Kibum oraz ja. Sam nadałem sobie imię Uzjel. – zaczął ich spowijać ciemny dym, który dostawał się do płuc blondyna, dusząc go. – Ty byłeś tą częścią dawnego nas, która narodziła się po poznaniu Jamiego. Jesteś emocjonalny, łatwo się zakochujesz i łakniesz miłości. Jesteś niewinny… dlatego usunąłem twoje wspomnienia i nadałem ci nowe. Znalazłam wioskę na odludziu, gdzie nikt nigdy by nas nie znalazł. Liczyłem, że nigdy się już nie spotkamy. – Uzjel wyciągnął w stronę blondyna dłoń, dotykając jego bladego polika. – Czas się znowu stać jednością… - mężczyzna przysunął się bliżej, zsuwając rękę z polika Key, na jego podbródek, który uniósł wyżej. Dotknął kciukiem spierzchniętych warg, składając na nich delikatny pocałunek. Kibum zacisnął oczy, zamiast przyjemności z kontaktu fizycznego, czuł ból w całym ciele, a wszystko kumulowało się w sercu. 

***

Kaszlał, z trudem łapiąc oddech. Skulił się na podłodze, łapiąc za przód koszulki. Wypluł krew, która znalazła się w jego ustach. Otarł kącik ust, z którego spływała szkarłatna ciecz. Rozejrzał się po wnętrzu w którym się znalazł, a z którego zniknął po pojawieniu się Uzjela. Nie był jednak już tym samym człowiekiem co wcześniej. Nie wiedział nawet czy może się dalej nazywać człowiekiem…
Blondyn dźwignął się na równe nogi, idąc w stronę źródła hałasu. Uchylił drzwi i wszystko nagle stało się dla niego przerażająco zrozumiałe. Nawet nie zdziwił go widok LuHana kierującego hordą hybryd ani jego białe skrzydła połyskujące w słońcu. 

Kibum nabrał powietrza do płuc, nikt na razie nie zauważył jego pojawienia się. Wszyscy byli zajęci przeciwnikami lub opatrywaniem rannych. Blondyn przymknął oczy, skupiając wszelkie swoje zmysły. W ciągu tak wielu lat jego umiejętności nieco zardzewiały, więc chwilę mu zajęło skupienie się. 

Czarne chmury, niczym smoła, zasnuły całe niebo nad ich głowami. Od strony lasu nadeszło głośne krakanie, a w niebo wzbiły się tysiące ciemnych kruków. Zaczęły one krążyć nad ich głowami.
Blondyn uchylił powieki, jego oczy były czarne niczym jego serce. Spojrzał na LuHana oraz jego bestie. Uniósł dłoń, jednym sprawnym ruchem ręki łamiąc hybrydom karki. Zwierzęta padły martwe na ziemię, wszyscy oniemiali spojrzeli w stronę Key. 

- Wystarczy tego, archaniele Chamaelu*, władno bestii. -  Kibum przemówił głosem cichym, lecz przecierającym się przez każdy zakątek lasu. LuHan, czy raczej Chamael, spiął się wyraźnie, jednak kazał bestią, ukrytym w cieniu drzew, odejść. Położył dłonie na biodrach. Kiedy Jonghyun i Tae opuścili gardę, archanioł dobył sztyletu rzucając się na blondyna. Nim wampir czy wilkołak zdążył zareagować, LuHan był już przy Kibumie. Nawet Key nie spodziewał się takiego obrodu spraw.
Nim jednak sztylet zdążył zanurzyć się w wątłym ciele blondyna, nieznana im postać zasłoniła Key, powalając archanioła na ziemię. 

Piorunu rozbrzmiały rozświetlając polane, a im ukazały się ciemne skrzydła, które otulały nieznajomego. Brunet spojrzał przez ramię na Kibuma, zaraz jednak jego wzrok powędrował na Chamaela leżącego na ziemi. Patrzył z dołu nienawistnym wzrokiem na nowego przybysza. Mimo to nie odważył się podnieść na niego ręki, wiedząc, że został pokonany i czeka go kara za swoje wybryki. 

- Samael… - Key rozpoznał od razu mężczyznę. W końcu kilka lat mieli ze sobą styczność i dość dobrze go pamiętał. To właśnie on pomagał mu dokonywać egzekucji i wybierać cele. 

- Proroku… - brunet skinął mu głową. – Czy raczej wolisz być nazywany Kibumem? – zapytał, uśmiechając się delikatnie. Nie czekał jednak na odpowiedź, od razu zgiął się w pół, zabierając z ziemi sparaliżowanego LuHana. – Spotkamy się jeszcze – dodał, nim odleciał wraz z blondwłosym archaniołem przerzuconym przez ramię. 

Jonghyun, Tae i Onew wpatrywali się z niedowierzaniem w Kibuma. Ten ogarnął wzrokiem wszystkich zebranych. 

- Zabierz go szybko do środka. – rozkazał szamanowi, który był w stanie jedynie kiwnął głową, łapiąc szatyna pod ramionami. – Jonghyun, pomóż mu – dodał, odwracając się w stronę domu, wiedząc, że reszta i tak za nim podąży. 

Blondyn usiadł w salonie, zasłaniając dłońmi twarz. Wszystko go bolało, począwszy od mięśni po głowę. Słyszał jak Taemin szamoczę się przy Minho a Onew próbuje powstrzymać krwawienie. Czuł na sobie badawczy wzrok Jonghyuna, który sprawiał, że ręce mu się trzęsły.

- Nie patrz tak na mnie – wyszeptał, wiedząc, że wampir idealnie go usłyszy. Jong spuścił wzrok, patrząc gdzieś w bok. Kibum wstał podchodząc do wampira. Czuł się zagubiony, jednak pomimo tego, że już nie był do końca sobą, stare uczucia nadal zostały. Kochał Jonghyuna, dlatego dystans jaki brunet między nimi stworzył sprawiał, że to go raniło. 

- Przepraszam, po prostu… to wszystko jest takie porąbane – brunet wsunął palce we włosy, patrząc szczenięco na blondyna. Key kiwnął głową, przysuwając się do wampira, wtulając w jego masywne ramiona. Jonghyun objął go niepewnie w pasie, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. 

- Wiem… - odparł, odsuwając się. Spojrzał w stronę korytarza gdzie właśnie w kółko chodził Taemin. Onew zamknął mu przed nosem drzwi, gdy zajmował się raną szatyna. Key podszedł do niego, patrząc na niego zmartwiony. Tae wytarł łzy, które zebrały się w kącikach jego oczu. 

Nim Key zdążył coś dodać, z pomieszczenia wyszedł szaman. Jego mina nie zwiastowała niczego dobrego. 

- Zaszyłem go i nie powinno być infekcji, ale…

- Ale? 

- Stracił wiele krwi. Niestety nie dysponuję jego grupą. Tym bardziej wilkołaczom. I nim zaproponujesz, że oddasz swoją, niestety musze powiedzieć nie. Musielibyście być spokrewnieni, aby ta się przyjęła – Onew uprzedził odpowiedź Taemina, wiedząc, że ten jest gotów oddać cała swoją krew dla kochanka. Jednak w tym przypadku, w porównaniu do ludzi, transfuzja krwi była o wiele trudniejsza. Rudzielec spojrzał spanikowany na zebranych w korytarzu, do których dołączył wampir. 

- To… nie będzie problem – mruknął młodszy wilkołak, przełykając gule, która powstała w jego gardle. – Minho jest moim bratem….  

* imię LuHana nie ma nic wspólnego z jego właścicielem. Wybrałam je losowo, jako, że nie było anioła, który odpowiadałby za zwierzęta. Przynajmniej mnie nie udało się żadnego odnaleźć. 

______________________________________________________________ 

Mam nadzieję, że ten rozdział rozjaśnił wam sytuację ^^ oczywiście niektóre rzeczy nie zostały nadal wytłumaczone, jednak to przyjdzie z czasem i kolejnymi rozdziałami. 
Wracamy do wstawiania notek raz w tygodniu, chociaż nie wiem jak to będzie, bo ten rozdział skończyłam pisać dzisiaj o trzeciej w nocy. Dlatego przepraszam za ewentualne błędy, ale jeszcze pies mnie obudził o 7 rano, a potem ciężko jest mi zasnąć xd 

Proszę również o oddawanie głosów w ankiecie. Można zaznaczyć więcej niż jedną odpowiedź ^^ 
Ale co do następnego opowiadania, szykuje nam się Fluff o tematyce szkolnej. Nigdy nie pisałam w sumie typowego fluffa, dlatego to będzie w pewnym sensie mój pierwszy raz. Planuje go napisać na 6/7 rozdziałów, a potem zabrać się za kryminał z wątkiem fantasy... chociaż jak teraz spojrzałam to wygrywa horror, ale zostało nadal 11 dni więc wszystko może się jeszcze zmienić ;3

Już nie gadając dalej, dziękuję za wszystkie poprzednie komentarze, które napędzają mnie do pisania <3 

Miłego dnia kochani~!  : D

Och, zapomniałam wspomnieć, że jestem bardzo szczęsliwa i wdzięczna, bo blog w środę przekroczył liczbę 10 tys wejść :3 Z tej okazji spróbuje napisac/skończyć dla was jakiegoś oneshota z listy planowanych. Piszcie jeśli byście byli mocno zainteresowani którymś ;3

Dodaję rozdział już 3 raz, bo za każdym razem ucina mi tekst, albo coś zmienia... blogger mnie dzisiaj nienawidzi ;< 

34 komentarze:

  1. Nie wiem co powiedzieć... Ymm.. To jest wspaniałe! Z każdym rozdziałem jest coraz lepsze... Nie, nie ujmę tego co mam w sercu, w słowa to zbyt trudne! Wiedz że kocham cię za to opowiadanie! *płacze*
    Weeeeeeeeeny~♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, nie chciałam abyś płakała, xD I nie spodziewałam się, że uda mi sie wywołać takie emocje, jednak no... dobrze wyszło, skoro tak pozytywnie odebrałaś rozdział... chociaż pozytywnie to raczej złe określenie w obecnej sytuacji.. oj, roztrząsam się i filozofuję xD
      Postaram się utrzymać poziom opowiadania :3

      Usuń
  2. Hmmm... w momencie kiedy czytałam że nie będzie problemu bo są braćmi to w mojej łowie zabrzmiał głos " co kurwa" hhaha ale żeś dowaliła. Normalnie.... jestem pod wrażeniem. Ogólnie całe opowiadanie robi się WOOOW mimo że już takie było hahah. Na prawdę świetne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, chyba to że 2min sa rodzeństwem najbardziej wszystkimi wstrząsnęło... Cóz, nie spodziewałam się, że bedzie to AŻ takie zaskoczenie. ale pewnie tylko dlatego, że wiedziałam o tym od dawna, jakbym ja sama czytała to, to wtedy pewnie bym równie jak ty Fumi, byłabym wstrząśnięta xd

      Usuń
  3. Że co ?! Minho i Tae to bracia :OO dobrze zrozumiałam ? XD jeejku no nie źle C: a ta cała historia z Key :OO Omg ! To było nie do opisania moje emocje pfuu Niczego się nie spodziewałam może poza nie wielkimi fragmentami ale ten rozdział był kompletnie nie przewidywalny i bardzo dobrze. :))) Kurde to opowiadanie jest boski mimo, że zaczynało się tak .. normalnie ? To wcale takie nie jest. jest genialne !
    Czekam na następny rozdział :D
    // Hyokoi >///<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak,tak, dobrze zrozumiałaś ^^ Bracia z krwi i kości ;3
      Hah, ciekawe, które elementy odgadłaś/spodziewałaś się xD Jednak cieszę się, że niewiele sie z tego domyśliłaś, bo inaczej nie byłoby niespodzianki o;
      Och, i witam tak wgl. bo chyba wcześniej nie komentowałaś, więc trzeba cię powitać * tuli monitor *

      Usuń
  4. Braćmi O.O nie no, ok, tego jeszcze nie było ;p
    Ta cała historia z Key była momentami poplątana, ale mniej więcej zrozumiałam o co chodzi >tyle wygrać< . SMUTNY ten rozdział ;-; ale i nieprzewidywalny, co właśnie jest dobre ;p
    Czekam na kolejne tak niesamowite rozdziały!
    Hwaiting! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było? ... W sumie czytałam jedno gdzie byli braćmi, ale przyrodnymi, bo tym jak mama Tae i ojciec Minho się zeszli.. albo na odwrót * myśli * ale fakt, chyba tego nie było xD
      Uf, dobrze, że zrozumiałaś, chociaż sama się plątałam. Ale wiadomo jak to jest kiedy się chce wszystko wyjaśnić za jednym razem xd

      Usuń
    2. aaa, przyrodnimi to ja też, bodajże u Justus ;p
      Tylko tam było, że tatuś Tae i mamusia Minho ;p

      Usuń
    3. Och, to pewnie u niej to wtedy czytałam. Dobrze kojarzyłam, tylko rodzice mi się pomieszali, w sumie miałam szanse strzelenia pół na pół xd

      Usuń
  5. Jak można skończyć w takim momencie co? Wiesz z jakim ogromnym zaciekawieniem będę oczekiwał następnego rozdziału? :D
    Muszę ci przyznać, iż ta część... no podoba mi sie chyba najbardziej. W swym opowiadaniu zasadziłaś ziarno bluźnierstwa, kazirodztwa i ogromnej fantazji. Wielki podziw z mojej strony. Mam tylko jedno ale, a mianowicie to, że trochę mi czegoś zabrakło w opisie jak powstał Kibum. Może jakieś światła, grzmoty, świsty, trzęsienia ziemi. [no dobra z tymi trzęsieniami przesadziłem :P]
    Ale to tylko takie moje skromne zdanie czytelnika, którego nie musisz brać do siebie :)
    Podsumowując fajnie się czyta, ekscytacja rośnie i smuteczek związany z oczekiwaniem :P
    Powodzenia i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo prosto się kończy w takim momencie, wystarczy : napisać kilka zdań, kliknać dwa razy enter i napisać "rozdział 19" tym samym koncząc rozdział i ze złowieszczym uśmiechem wstawić zakończony w takim momencie : D
      Owszem, jeśli mam być szczera, brakowało wielu rzeczy, które chciałam napisać, ale no.. nie dałam rady. W mojej głowie wyglądało to zupełnie inaczej, a kiedy zaczęłam do przenosić na komputer wszystko wyglądało znowu inaczej... Ale tak to juz bywa, kiedy się siedzi po nocach i sie pisze. xd
      A twoje "skromne zdanie czytelnika" jest zawsze najważniejsze~! Co prawda juz raczej tego nie zmienię, jednak chętnie wysłucham ^^

      Usuń
  6. WOW! Tego się nie spodziewałam, tym rozdziałem nieźle namieszałaś mi w głowie :O Tae bratem Minho!? Najwiekszy SZOK! Czekam na kolejny rozdział tak a maksa ;) Jezu nie wiwm co jeszcze napisać w takim szoku jestem aaa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię mieszać ludziom w głowie >D
      Kurcze, chciałam skupić uwagę na Kibumie i jego przyszłości a okazuje się, że największą furorę robi tae i Minho xD No nic, oni chyba tez mogą mieć swoje 5 minut sławy xd

      Usuń
  7. Że co, przepraszam bardzo?! Minho i Tae to.. bracia?! oO Boże, idę stąd się pociąć ołówkiem i proszę meni nie szukać! Ooo tak! XD Nie no żartuję, no ale kurde... Rozpieprzyłaś właśnie mój mózg tym faktem, że tak się brzydko wyrażę. Już chyba mną tak nie wstrząsnął fakt, że Key urodził się w tym samym dniu co Jezus. oO Szczerze mówiąc, to tego się nie spodziewałam. Nie no, kazirodztwo w opowiadaniu... chyba mogę to tak nazwać co? :P Normalnie musiałam od tego motywu zacząć. :O Bowiem, ciągle nie mogę wyjść z zaskoczenia tym faktem... ale, że jak.. oni mieli tych samych rodziców? Chyba nie co? No bo przecież Taemin spotkał chyba przypadkowo Minho, tam przy tym drzewie, coś tam mi w głowie świta... Więc istnieje opcja, że mają, albo wspólną matkę, albo ojca... tylko znowu intrygujące pytanie. xD No, bo, aby mógł się urodzić wilkołak, potrzebni są rodzice jednak chyba tego samego hmm... gatunku, co nie? oO No, ale skoro są spokrewnieni i jest szansa dla Choi na przeżycie, bo wilkołak na pewno zabsorbuje się oddania swojej krwi ukochanemu to w sumie dobrze. Jednak... To będzie oznaczało już istny koniec Taemina, prawda? Nie... tylko nie to... może znajdzie się jakaś szansa? Nie wiem, niech Onew coś tam wyczaruje ze swoimi ziółkami, o albo Key! Przecież już jest jakby całością dawnego ja, które zostało rozdzielone i chyba potrafiłby coś zrobić, skoro podobno mógł leczyć i pomagać innym i tak dalej, lub wplątywać chaos. ;.;
    Omo, będę teraz do końca dnia chodziła i wciąż dręczyła swoją mózgownicę tym faktem, zamiast dręczyć słówka z angola. :O ... Chociaż opcja numer jeden chyba bardziej jest ciekawsza haha, bo przez ponurą pogodę wręcz niedomagam z zapamiętywaniem ich... XD
    A ja myślałam, że moje podejrzenia z Luhanem jako dowódcą bestii jeleni się sprawdzą i przez chwile się śmiałam, jak głupi do sera. Jednak mina mi zrzedła, bo nie pasowały mi skrzydła i zaczęłam wątpić w swoje podejrzenia i oczywiście okazało się wszystko nie po mojej myśli. :P Ej, to nie był czasem anioły apokalipsy? W sumie to nazywaliby się wtedy Abbadon i Azrael, jednak to intrygujące, że jeden miał białe skrzydła, a drugi czarne... Ciekawe... No chyba, że... nie, przecież on miał na imię Samael, a nie Uzrael. XD Ok, ciocia Wikipedia postanowiła mi pomóc i dowiedziałam się iż Samael to anioł śmierci, a Chamael... no cóż, tu mi nic nie wiadomo, jednak podejrzewam, że pewnie życia i tak samo mogący składać wyroki i tak dalej. Xd No mniejsza. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, więc tak to wszystko wygląda. Cała historia Key. ;O W ogóle najdziwniejsze jest dla mnie to, że urodził się w tym samym czasie co Jezus. Trochę zaintrygował mnie fakt z tą gwiazdą, i prędzej pomyślałam ze może polarna czy coś, a tu betlejemska. No ładnie. Serio, nie wiedziałam czy przy tym fragmencie mam zacząć się śmiać, czy kiwać zdumiona głową nad twoim pomysłem zmiany co do narodzin Chrystusa i tak dalej. xD
      Tak w ogóle to podejrzewam, że rodzice Kibuma zostali zabici tam w tym szpitalu. Na pewno, jak mieli marudzić ,,Oddajcie mi moje dziecko! '' to najlepiej zgładzić, a co tam, haha .xD Całą ta historia z tym, jak traktowany był w sumie Key podczas dzieciństwa, jak i inni w tym piekle to musieli niezłe przeżywać katorgi. oO Serio, włazić tak na psychę, aby zrobić z nich złych...
      To było takie fajne, że Uzjel zakochał się w tym blondwłosym chłopaku. W ogóle nie wiem dlaczego, ale zamiast myśleć iż ten Jame był chłopakiem, wbiłam sobie głupia do głowy, że był chłopcem. Brawo, Marta! xD No i tak czytam i czytam i jest fragment, kiedy Uzjel mówi, że się w nim zakochał i nagle takie ,, WTF? W dziecku'' i po chwili cofnęłam się kawałek i aż w przepiękny sposób zrobiłam face palma kiedy moja dłoń spotkała się z czołem i zjechała po całej twarzy. Chyba serio muszę poćwiczyć nad czytaniem ze zrozumieniem. Ostatnio w szkole też coś źle zrozumiałam na geografii i babeczka miała bekę z mojej odpowiedzi. xD
      Nawet wolę sobie nie wyobrażać w jaki sposób Uzjel stworzył swojego sobowtóra, no ale chociaż wiadomo skąd te braki pamięci z dzieciństwa u Key i niewiadoma, ile już mieszka na tej... Alasce? Dobrze pamiętam? XD No tak, nie ma to jak stworzyć go i przelać w niego wszystkie swoje dobre emocje od szczęścia po miłość kończąc. W ogóle to niezły szok musiał być dla reszty, widząc Key powodującego burzę, nagłą chmarę kruków a no i oczywiście skręcenie w jednej chwili wszystkim tym stworom karków. :O W sumie podejrzewam, że czuł lekki strach będąc potem z nim w salonie, i jak ten w końcu przytulił go do siebie.^^ Nie bój się Jongi, zbyt cię kocha, aby cię skrzywdzić, ha. ;P
      To chyba mój tutaj najdłuższy komentarz ever, haha a co tam, trza wylać te emocje. XD Nie wiem, jak wyglądasz, ale próbuję sobie wyobrazić twoja minę na widok jego długości i po chwili taki wielki zaciesz na ustach haha. :P
      Pozdrawiam~~ i weny na kolejne rozdziały!!! :* <3

      Usuń
    2. Zacznę niestandardowo, bo od końca twoje komentarza:
      Masz chyba jakiś dar jasnowidzenia, bo było dokładnie tak jak napisałaś. Najpierw byłam zdziwiona na długość i miałam wielkie oczy, a potem nieschodzącego banana z ust jak czytałam.. xD A teraz przechodząc do wyższej części, zacznę od wątku Kibuma :
      W sumie jakby na to nie patrzeć, codziennie rodzą sie dziesiątki dzieci na całym świecie, dlatego też, czemu to nie miałoby się stac wtedy kiedy robił się Jezus? xd Przez "zmianę narodzin Chrystusa" masz na myśli datę? Bo jesli o to chodzi, to nie wymyśliłam jej sama. Wiele czasu zajęło mi przeczytanie wielu artykułów, skąd można było wyciągnąć trzy najbardziej prawdopodobne daty, czyli - 8w p.n.e ; 4 w p.n.e no i 25 grudnia. Oczywiście w każdej księdze czy ewangelii można jest to inaczej. Oczywiście nie jest to wprost napisane, lecz jeśli weźmie się pod uwagę ludzi żyjacych w tamtych czasach, którzy byli wspominani, wtedy można wyciągnąć kilka różnych dat. Z nich wszystkich wybrałam 4 w p.n.e, wydał mi się najprzyjemniejszy ;3
      Owszem, rodzice Key zostali zabici, i raczej nie był to szpital, lecz stary dom w którym kobieta robiła bez lekarza. Z resztą anioły nie mają zbyt wielkiej cierpliwości, jednak o aniołkach będzie jeszcze w przyszłych rozdziałach, ale ciii xD
      Mnie również podoba się miłość Uzjela i Jamiego, chociaż nie była namiętna, porywajaca i długa, to urocza, i jedna z moich ulubionych xd Ale cóż, Marto... tak, tylko ty potrafisz takie cos odwalić. Chociaż w sumie.. Uzjel mógłby zakochać się w dziecku, przeciez to i tak by dorosło, a on był nieśmiertelny. xd
      Tak, dobrze pamietasz. Na alasce w stanie Noma. Nie mieszkał tam długo, bo Uzjel długo włóczył się po świecie. Niemniej sporo lat tam spędził, na pewno wiecej niż pamiętał ;3
      No i Jonghyun również go kocha, jednak czy zostanie z nim po tym wszystkim? W końcu Key miał jeszcze gorszą przeszłość niż nasz wampirek, no i nie wiadomo czy Jonghyun pokocha tego nowego Kibuma, który nie jest juz tak niewinny i uroczy jak wczesniej.. :D
      Ok, teraz komentarz wyżej:
      Hahaha, kolejna w szoku, ale dooobrze, tego oczekiwałam. Chciałam zniszczyć cały wasz świat >D Owszem, mozesz nazwać to kazirodztwem. Chociaż ja nie widze w tym niczego złego, jeśli chodzi o opowiadania yaoi. Wręcz przeciwnie, po Hikaru i Kaoru z Ouran High School Host Club [ anime ] mam lekką obsesję na punkcie kazirodztwa, jednak nigdy nie miałam kiedy napisac coś o podobnej tematyce...
      Niestety na razie nie mogę odpowiedzieć ci na większość pytań, bo historia tego jak to sie zdarzyło będzie opisana w następnym rozdziale. Powiem tylko tyle, że mają jednego wspólnego rodzica. ;3 I tak, Tae spotkał Minho pzypadkowo kiedy zboczył z drogi.
      Wilkołak może urodzić się z jednego nie wilkołaczego rodzica, ale wtedy szanse, że dziecko będzie wilkołakiem jest 50 do 50ciu. No i czemu uważasz, że to oznacza koniec Taemina? To w sumie zalezy od tego ile Minho stracił krwi .. [ czyli zależy ode mnie xD ] Onew niestety nie jest w stanie nic zrobić, podobnie jak Key. Owszem, Kibum umie uzdrawiac drobne rany jak zadrapania, czy niewielkie rany otwarte, jednak nie umie sprawić aby Minho odzyskał krew. Nie może stworzyć czegoś z niczego, przynajmniej jeśli chodzi o sprawy życia.
      Przepraszam, przeze mnie nie mogłaś skupić sie na angielskim... xD
      Co do aniołów... przypomnę, że anioły tutaj nie są dobre, więc kolor czarny niekoniecznie oznacza upadłego anioła. Chamael z tego co mi wiadomo, jest odpowiedzialny za modlitwy wiernych, przepowiada przeszłosć, teraźniejszość i przyszłość. Niemniej Lulu, niewiele ma z nim wspólnego. Po prostu spodobało mi się jego imię xD Ale sama nadam mu cechy, ale o tym również w przyszłości... ;3

      Usuń
  8. Och... przeczytałam jak tylko się pojawiło, ale potem przypomniało mi się, że mam w c*** zadane i nie mogłam skomentować :( Nawet nie wiesz jak mi serce rośnie, gdy widzę u Ciebie tyle komentarzy po tym jak dodałaś rano rozdział ^^ Cieszę się, że Cię doceniają, bo powinni! ^^ To, co wymyśliłaś zdecydowanie na to zasługuje <3
    Jeszcze zanim przejdę do rozdziału: mam nadzieję, że nie gniewasz się iż jeszcze nie zdążyłam jeszcze nawet przeczytać NJJM (strasznie szybko wszystko dodajesz :P) Wiedz, że jak tylko znajdę czas to z wielką chęcią nadrobię :*
    A teraz o rozdziale...
    Wiesz, ja bym się osobiście bała mieszać Biblię w TEN sposób do opowiadania... nie to, że jestem jakaś czuła na tym punkcie, bo zasadniczo ekhem... do wierzących nie należę no i... właśnie z tego powodu bym się bała, bo wiem jak wierzący potrafią się o wszystko czepiać. Mam nadzieję, że nikt nie zrobi szumu o Twoją interpretację i przeróbkę pewnych wydarzeń ;)
    Okej, historia Uzjela mną wstrząsnęła.To urocze, że pozwoliłaś demonowi czuć.Niech choć tyle ma facet z życia.Łatwego dzieciństwa to on nie miał...
    Swoją drogą zastanawia mnie dlaczego wszyscy (ja też się tu zaliczam hahaha) przedstawiają Anioły w złym świetle, a demony często potrafią kochać (tu już się nie zaliczam... :P). Wiesz może z czego to wynika? Może ze zwykłej przekory, albo tak się już utarło... Często mnie to zastanawia.
    Słodki jest fakt, że to dzięki takiemu prostemu chłopakowi jak Jamie Uzjel poznał dobro <3 Po tym jak zabił swoje "rodzeństwo" (tak ich sobie nazwałam :P) należało mu się troszkę ciepła i miłości. Jednak ból jaki czuł po stracie chłopaka musiał być niewyobrażalny :(
    Spodziewałam się czegoś takiego, jak opisałaś, a mianowicie, że Key jest oddzieloną częścią Uzjela ^^ Ma się ten 6ty zmysł, co? *szczerzy się jak głupia*
    Ha! Dobrze coś mnie tknęło przy ostatniej części z tym Luhanem ;] Coś za spokojnie było, a ja od początku czułam, że słodki Lu będzie czarnym charakterkiem :"D
    No i kurde ostatnie zdanie... Kazirodztwo mówisz? *pociera się po brodzie* zacnie, powiem ci, zacnie~ Taki 2min tylko u nawiedzonej hahahahah
    A co do opowiadanka z okazji 10tys? Wiesz, że ja to bym chciała KrisHo, ale nikt ich nie lubi, więc zignoruj hahahah zamiast tego zaproponuję Ci "Letnia gwiaździsta noc" <3
    To ten... kończę, bo się jaram... hahhaha
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracę domowę to przekleństwo dla FF ;< Sama o tym doskonale wiem, pomimo że zawsze odkładam wszystko na ostatnią chwilę albo w ogólnę nie robię i czekam na cud... xD
      Oj, no to prawda. Ja też czuję się o wiele lepiej kiedy widze tylu nowych czytelników i komentujących. <3
      Nie mam ci za złe, że jeszcze nie przeczytałaś NJJM :3 Wiem, że u ciebie ciężko z czasem, a rozdział też nie jest najkrótszy. Jednak nigdzie nie ucieknie xd No i fakt... dość często dodaję coś... chyba czas zwolnić xDD
      Hm.... Ja raczej nie bałam się, że ktoś będzie mi wytykał to w jaki sposób użyłam biblii w opowiadaniu. Sama jestem niewierząca. Wychodzę z założenia, że jeśli faktycznie byłby tutaj jakiś zawzięty wierzący, który miałby mi to za złe, wtedy równie dobrze, byłoby dziwne gdyby w ogóle był tutaj na blogu. Skoro ma problem z interpretacją jego drogiej, świetej biblii, to w takim razie nie powinien czytać o gejach, bo to jest niezgodne z naukami kościoła. Przynajmniej takie jest moje zdanie. No i w swojej szkole nauczaja mnie aby myśleć kreatywnie i nie bać się próbowac, bo obecnie chociazby sztuka jest bardzo odważna i kontrowersyjna. A to się teraz ceni ;3
      Nie wiem nawet czy jego pierwsze lata można nazwać dzieciństwem ;< Nasz Key miał naprawdę nieciekawą przeszłość, aż mi jest go szkoda, pomimo że ostatnio lubię krzywdzić postacie... xd
      Hm, jeśli chodzi ci o to czemu ludzie przedstawiaja anioły jako te złe a demony jako dobre... może dlatego, że przez stulecia to demony były tymi złymi, a anioły wzorem cnót. Pewnie jest to już zbyt oklepane, dlatego coraz częściej zmienia się ich role. Przynajmniej mnie się tak wydaję o;
      Wątpie aby Uzjel czuł smutek po morderstwie swojego rodzeństwa, z którym raczej nigdy nie był i nie zamierzał być blisko. ;x
      Jej, Maknae.. serio może masz jakiś 6 zmysł? xD Może coś jeszcze przepowiesz, np. a propo luhana i chłopaka który go zabrał? xD
      A co? Gejowskie braterskie kazirodztwo zawsze dobre xD
      Hm, letnia gwiaździsta noc, dobrze ;3 W sumie w oryginale jest to nieskonczony one-shot z GD i TOP ale postanowiłam je odnowić i zmienić postacie, a co do KrisHo... oj, moze na 15tys. wejsć? :3

      Usuń
    2. Szkoła niszczy kreatywność, ot co!
      Akurat to, że sztuka ma być odważna i kontrowersyjna to ja doskonale rozumiem ;] Albo jestem zarozumiała i wcale nie jestem odważna w pisaniu... hahahah W każdym razie po takich przejściach jakie miałam z wierzącymi wolę się nie wychylać :P Tyle świetnych pomysłów nie jest realizowanych przez NICH... hahaha
      sadystka z cb O.o
      Takie urozmaicenie, mówisz? ;) W sumie myślałam podobnie ^^
      hahahah o tam 6 zmysł... za dużo książek przeczytałam ^^ Poza tym... jestem na biochemie... tutaj nie da się nie myśleć logicznie i składać pewnych faktów :D Po prostu mam wyćwiczoną umiejętność składania pewnych faktów w logiczną całość i mam wrażenie, że autorki mi czasem nie wierzą jak piszę, że się czegoś takiego spodziewałam :P Bywa, że po kilku rozdziałach znam całą dalszą akcję (oczywiście bez szczegółów :P)
      Ale dosyć o mnie...
      Okej... a teraz się jaram i nabijam wejścia *.*
      *klika pierdyliard razy odświerz"
      <3

      Usuń
    3. hm... jestem w plastyku, wiem mam chyba dobrze rozwiniętą wyobraźnie... to może dlatego tak wiele spekuluje i wymyślam w sumie rzeczy których nikt nie piszę w swoich FF xd Ja sama też niby nie mam z tym problemu, ale nie udaje mi sie tak dobrze przewidywać jak tobie Maknae o;
      Jesli nabijasz wejście to dobrze ci idzie, bo zostało niespełna 4tys xD Chyba muszę zaczać zastanawiać się nad fabuła.... Chciałabyś może smuta? ;3

      Usuń
    4. Wiesz, że kocham fluffy, a ostatnio smut nie jest koniecznością i jednak stwierdzam, że miłość duchowa też jest ważna O.o :D Ale co ja gadam, POCHŁONĘ WSZYSTKO CO ZAWIERA W SOBIE MIŁOŚĆ KRISHO *^* byłabyś chyba 5tą polską autorką, która by miała cokolwiek o nich... ;(
      Powiem Ci, że Twoje teorie często są czymś na co bym nie wpadła myśląc o charakterach moich postaci soł wielki plus hahahah
      czy mi się zdaje, czy mamy weekend i powinnaś niedługo dodać SMWK?
      hgadjwgafk
      oby tak *^* hahah

      Usuń
  9. OMG! To wyjaśnienie przeszłości Key mnie powaliło na łopatki i nadal nie mogę się podnieść z ziemi... No w przenośni, bo ktoś przecież musi napisać Ci komentarz, a placek na panelach tego nie zrobi.^^
    W każdym razie... Wow... Narodzenie w tej samej chwili co Jezus, wykorzystywania do mordowania, moc Boga... Ciężko ogarnąć to wszystko, więc wole nie myśleć jaki mętlik w głowie ma Key. Pewnie przestał kontaktować na początku opowieści. :P W końcu śmierć rodziców i to całe zabijanie niegodnych wyznawców... Masakra! Później jeszcze uzyskanie władzy niemal całkowitej, wojny i zakochanie się. *.* To akurat było mega piękne i wzruszające. Normalnei uśmiecham się na samom myśl o tej historii. Niestety skończyła się tragicznie, ale to złość Uzjela. *.* We mnie ponownie przebudza się mroczna strona kochająca cierpienie innych.^^ Na jego miejscu też bym się wkurzyła, bo w końcu to on był pośrednio odpowiedzialny za śmierć swojego ukochanego. Życie z takim przeświadczeniem... Nic dziwnego, że wolał wybrać śmierć, albo rozdzielenie duszy. Na szczęście pojawił się pozytywny aspekt, ponieważ gdyby nie tamto wydarzenie, nie powstałby Key i nie mielibyśmy cudownego JongKey. <3 Teraz jestem ciekawa reakcji Jonga na te wszystkie rewelacje. Na pewno w tej chwili wysila swój móżdżek próbując rozczaić sytuację. W końcu Key został nazwany prorokiem i miał moc, dzięki której wszyscy tam nie zginęli. Chyba czeka ich ciężka rozmowa, ale jestem pewna, że sobie poradzą.^^ W końcu kto, jak nie JongKey.
    Zastanawia mnie też fakt połączenia się dwóch Kibumów. Zrozumiałam, że do tego doszło i teraz jakby w Key istnieje zarówno strona dobra, jak i zła. Wydaje się on jednak panować nad mrokiem, skoro wyraźnie zależy mu na Jongim. Mam nadzieję, ze dobrze zrozumiałam sytuację i rzeczywiście doszło do scalenia się dusz. Tylko dlaczego to całe zło prześladowało Key? W końcu głowa sama nie włożyła się do garnka. :P Teraz przynajmniej Key ma już możliwość walki z swoim tajemniczym wrogiem i przy okazji może ochronić swego ukochanego.^^ W końcu trafił mi się silny Key, który pod tym względem może zdominować swojego partnera. Ciekawe czy w łóżku też zajdzie jakaś zmiana po połączeniu. :P
    O Luhanie to już praktycznie zapomniałam. :P A doskonale wiedziałam, że coś knuje, ale szłam bardziej w kierunku uwiedzenia blondyna.^^ W końcu on jest za słodki, by okazać się tym dobrym. Wyjątek to Taeś. :P
    W ogóle to byłam mega zaskoczona na końcu, dowiadując się, że 2min są rodzeństwem. Nie dość, ze uciekli, Minho zabił własnego ojca, to jeszcze coś takiego... No trzeba przyznać, że na serio poświęcili się dla miłości. Mam tylko nadzieję, że nic mu nie będzie (nie lubię Minho, ale rozpaczy Taesia nie mam ochoty oglądać). No i przecież Key też ma jakąś moc uzdrawiania, więc mógłby pomóc... Chyba
    W ogóle to rozdział mnie wręcz zamordował i nie wiem jakim cudem moja szczęka nadal trzyma się w tym samym miejscu. Powinna już dawno opaść na podłogę... Ta historia jest po prostu mega wciągająca, a ja uwielbiam twoje pomysły, styl i tempo pisania (zabrzmiało mi to jak pełna nazwa Nu'est - new establish, style and tempo :P). Normalnie bym cię wycałowała w podzięce za taki rozdział, ale mogę jedynie zrobić hug monitorowi. xD Kocham cię i trzymam kciuki za dalszą twórczość. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pf, jaki metlik ma Key? Wiesz jaki ja miałam mętlik pisząc to wszystko? xD W sumie cały pomysł powstał w jednej chwili, kiedy opowiadałam znajomej z klasy i wszystko wymyślałam na bieżąco. Ale podobno przypadkiem wychodzą najlepsze pomysły xd
      Podejrzewam tez, ze Key nie było az tak przykro z powodu rodziców, na pewno nie bardziej niż z powodu innych ludzi, w końcu nie znał ich i byli mu całkowicie obcy...
      Ojej, znowu obudział się twoja zła strona xD Och, ty niedobra, tak się cieszyć, że nasz Kibum cierpiał z nieszczęsliwej miłości... Chociaż podziwiam, że umiesz odnaleźć w tej całej historii plusy, jak na przykłąd to, że pojawił się Jonghyun, który zakochał się w Key ze wzajemnością xD
      Jeśli nie Key wyjaśni mu wszystko, to zrobi to Onew, przynajmniej po cześci. W końcu nasz drogi szaman, brał udział w tej wojnie, po której Kibum okrzyknięto mianem proroka. Niemniej czekają ich teraz ciężkie chwilę, bo nie wiadomo jak to bedzie teraz.
      Nie powiedziałabym, że istnieje dobra i zła strona. Raczej skrzywdzony chłopak, który zdał sobie sprawę z tego jak jest pokrzywdzony przez los. Z drugiej jednak strony można jednak powiedzieć, że są w nim dwie strony - dobra i zła... tak, to też sie nadaję xD
      Taki tajemniczy to ten wróg nie jest, bo jest nim Luluś, ale jaki był jego cel... o tym niedługo ;3
      Oj tak, Key teraz dominuję siłą i doświadczeniem. Czy będzie tak w łóżku? Niestety raczej nie dane będzie się nam przekonać, bo nie planuję raczej scen seksu. Chyba że dodam jakiś dodatkowy rozdział po zakończeniu całego opowiadania o;
      Ze wszystkich moich opowiadań [ łącznie z tymi które zalegają na kartkach i w zeszytach ] w SMWK 2min ma najcieższą przeszłość... a to jeszcze przecież nie koniec ;<
      Wow, nie wiedziałam, że tak brzmi pełna nazwa Nu'est o.o Ale fakt, nieźle sie złożyło xD I też przytulę monitor w podzięce za miłe słowa * tuli *
      Kurcze, czuję, że mój komentarz jest nieskładny, ale mało spałam w nocy i teraz pragnę tylko snu... dlatego wybacz mi to, że odpowiedź jest taka nieskładna i poplątana [ przynajmniej mnie się tak wydaje xD ] No i jak tylko się zdrzemnę przeczytam twój nowy rozdział, bo aż mnie ciekawi co tam wykombinowałaś

      Usuń
  10. O raju.. dobra, mam teraz totalny mindfuck, zupełnie jak wczoraj po obejrzeniu tylko bóg wybacza... czyli to takie coś... urodzili się wtedy, co jezus... no, tego to się z pewnością nie spodziewałam! i jeszcze to ich ponowne połączenie, co w sumie jest logiczne, jeden mroczny, drugi ten łagodniejszy i razem znów stanowią jedność. teraz tylko się boję, co dalej się będzie działo, wolę nawet nie snuć żadnych przypuszczeń, bo i tak nie trafię czego jestem w 100% pewna xd fajnie, że kolejne będzie fluffem, sama na to głosowałam, a schoollife to już w ogóle moja ulubiona tematyka i zawsze chętnie takie czytuję ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam tego, ale skoro namąciło ci w głowie tak jak rozdział powyżej to chyba nawet obejrzę z ciekawości czy też jest tak... pomylone? xd
      Hah, trochę jak ying i yang jak o tym wspomniałaś...
      Och, ty i ta twoja miłosć do fluffu... mam niby juz mniej wiecej scenariusz na niego, jednak nie zwykłam pisać takich historii, dlatego liczę, ze cię nie zawiodę tym bardziej, ze to twój ulubieniec ;3

      Usuń
  11. Witaj, jestem tu nową czytelniczką, znalazłam tę stronkę zaledwie wczoraj. Opowiadanie bardzo mi się podoba, odnazałam tylko kilka błędów i ogólnie przyjemnie się czyta. Masz dar w trzymaniu czytelnika w niepewności i w wprowadzaniu elementów zaskakujących. Co prawda część rzeczy przewidziałam (Ale tylko kilka! XD), lubię składać informacje w logiczną całość. :P Ze zniecierpliwieniem czekam na następną część i życzę dużo, dużo weny i jeszcze więcej czasu.
    PS: Chyba już mniej więcej rozumiem przeszłość wilczków. C:
    PS2: Wybacz chaotyczność tej wypowiedzi, ale piszę z telefonu. Pozdrawiam,
    Katsumi.~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heeej~~! i witam
      Och, masz tak dobry 6 zmysł jak Maknae Star xD Tak jak ona skłądasz informację w logiczną całość~! Ale mimo to cieszę się, że udało mi się ciebie zaskoczyć, taki miał byc efekt xD
      Hm.. czyżbyś wiedziała co sie stało w przeszłosci 2mina? ;3 Jestem ciekawa czy kiedy wyjdzie rozdział to trafie w twoje przypuszczenia.
      Nie amsz za co przepraszać, ja tez pisze chaotycznie, bo piszę podczas zajęć... Ach, ja to się przepracowuje... xd

      Usuń
  12. Dzisiaj znalazłam tego bloga i jestem zachwycona *.* Te wszystkie akcje i w ogóle :D Ty masz talent! Ja tak czytam, czytam i myślę "Dlaczego ona jeszcze nie napisała książki?!" Zakochałam się w tym blogu. A co do rozdziału to Wow *.* Mało jest ludzi, którzy potrafią się poświęcić dla przyjaciół a tu taki Kibum i no po prostu Wow i jeszcze hjkgbdgfgfjsgfjhgbfhsgvcfxhjvcsfhjsgvv Nie umiem tego inaczej skomentować, ponieważ jest za świetne :)
    Kiedy możemy się spodziewać nowego rozdziału?
    Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja jestem zachwycona, że aż tak ci sie spodobało <3
      Hahga, do książki chyba nadal mi daleko, pomimo że planuje wydać, jednak tylko jeden tom na potrzeby szkolnego dyplomu na koniec szkoły. ;3
      To prawda, Key zrobił dla nich wiele, ale nie ma co sie dziwić, w końcu sa całym jego światem, dosłownie, bo poza nimi nie ma nikogo ;<
      Nowy rozdział będzie jutro. Co prawda nadal mam tylko połowę, ale napiszę podczas nocy resztę, więc nad ranem powinno być. ^^
      No i oczywiście witam cię~! *tuli laptopa*

      Usuń
    2. Tylko uważaj, żeby ten laptop od nadmiaru przytulasków nie rzygnął tęczą :)

      Usuń
    3. Po serii bluzgów jakie mu serwuje, nieco czułości mu nie zaszkodzi xd

      Usuń
  13. 45 year old Administrative Officer Bar Cater, hailing from Lakefield enjoys watching movies like "Hound of the Baskervilles, The" and Foreign language learning. Took a trip to Lagoons of New Caledonia: Reef Diversity and Associated Ecosystems and drives a Eldorado. Odwiedz Twoj adres url

    OdpowiedzUsuń