piątek, 21 czerwca 2013

Strach ma wielkie kły - Rozdział 8



Beta - witness.
Zapraszam was również na konkurs organizowany przez Maknae Star :3 -> Link
Uwaga! Słowa pogrubione i pisane kursywą są odnośnikami do zdjęć. 
__________________________________________________________

Taemin zamruczał niczym kocur, przeciągając się z cichym pomrukiem. Jednak kiedy chłodne powietrze dotarło do jego odsłoniętych ramion, z powrotem zakopał się w pościeli, która pachniała Minho. Rudzielec przekręcił się na brzuch, odczuwając nadal pieczenie między pośladkami po ostatniej nocy. Chłopak wyciągnął dłoń, chcąc dotknąć kochanka. Kiedy jednak nie odnalazł go obok, uchylił niechętnie powieki. Uniósł głowę, chcąc się za nim rozejrzeć, gdyż wyczuwał, że Choi jest w pomieszczeniu.

- Minho? – zapytał Taemin, widząc szatyna przy szafie. Wstał nieco chwiejnie z materaca, sięgając po pierwsze lepsze bokserki i koszulkę z podłogi. – Co ty robisz? – dopytał, widząc jak Choi wrzuca ich ubrania do walizki, co zaniepokoiło drobnego chłopaka.

Szatyn był jednak głuchy na jego pytania, dalej zajmując się opróżnianiem półek. Dopiero drobna dłoń na jego ramieniu nieco go otrzeźwiła.

- Musimy wyjechać – odparł szybko, wyrywając się z uścisku młodszego wilka.

- Nie rozumiem… - mruknął rudy chłopak, będąc nadal w szoku. – Czemu? – pisnął cicho, nie chcąc wyjeżdżać. Przyzwyczaił się do tego miejsca i do ludzi. Nie wiedział, co mogło spowodować taką reakcję u Minho. W sumie wiedział… inny wilkołak, ale przecież nikt o nich nie miał pojęcia, dlatego też nie mógł tego zrozumieć.

- Tutaj dzieje się coś dziwnego. Nie mogę cię narażać – zapierał się dalej Minho, który z samego rana poszedł z psami na spacer, wtedy też odnalazł kolejne zwłoki, a ślady w śniegu nie przypominały żadnych odcisków łap znanego mu zwierzęcia.

- Jeśli dzieje się coś dziwnego, to nie powinniśmy zostawiać tych ludzi… i Kibuma. – Taemin dotknął ramienia kochanka, który na jego słowa zatrzymał się w połowie wykonywanej czynności. – Proszę, zostańmy.

***

Księżyc o krwistym zabarwieniu wisiał nisko nad ziemią, rzucając światło na las pod sobą. Drobny blondyn rozglądał się zagubiony dookoła. Czuł strach, ale również nostalgię na widok czerwonego obiektu zakrytego pojedynczymi, samotnymi chmurami. Wtem do jego uszu dotarł histeryczny szloch dziecka. Odwrócił się do epicentrum hałasu, które znajdowało się gdzieś za jego plecami. Blondyn zamarł w przerażeniu, kiedy zamiast drzew, które były tam przed chwilą, znajdowała się polana. Jednak to nie nagły brak flory go przeraził lecz widok jaki się przed nim roztaczał.

Nie wiedział, czy to czerwony księżyc rzucał swoją poświatę na ziemię, czy też podłoże zabarwiło się na szkarłat od krwi. Jednak niezależnie od powodu, widok ten wywoływał u niego nieprzyjemne ciarki obrzydzenia, chociaż nie tak wielkie jak ciała kruków leżące dookoła. Kiedy Kibum unosił wzrok wyżej, najpierw rzuciły mu się w oczy masywne łapy bestii. Były ich dziesiątki. Nie był nawet w stanie zliczyć. Wszystkie ohydne i nienaturalne. Jelenie z kłami tygrysa, centauro-podobne stwory bez skóry czy niedźwiedzie z rogami. Całe to zbiorowisko było wylęgarnią hybryd i potworów.

Ponad nimi latały kruki, a skoczniejsze z bestii, łapały ptaki w locie, zaciskając masywne szczęki na ich kruchych ciałach. Makabryzmu owej scenie dodawały krzyki i szlochy, które łącząc się ze sobą dawały efekt hymnu dla śmierci.

Jeden z kruków, który konał w pysku potwora, przeniósł na Kibuma spojrzenie swoich paciorkowatych oczu. Uchylił dziób, z którego wydobył się dźwięk mrożący krew w żyłach blondyna.

- Kibum, pomóż mi – wyszeptał cicho kruk, głosem Taemina.
W oczach Key pojawiły się łzy. W jednej chwili zaczął rozpoznawać kolejne, znajome głosy. Słyszał Minho, właścicielkę baru, znajomego ze sklepu spożywczego, staruszkę z rogu piątej ulicy, wszystkich mieszkańców miasteczka.

Kibum zakrył usta dłonią, aby nie zacząć krzyczeć. Rozglądał się spanikowany dookoła, szukając ratunku. Ten jednak nie nadchodził, a kolejne kawałki skrzydeł, łbów czy kończyn ptaków lądowały na ziemi. Blondyn cofnął się o krok, chcąc uciec. Jego plan zniweczyła gałąź, która pękła pod ciężarem masywnych butów. Wszystkie bestie przeniosły swój bystry wzrok na chłopaka. Nie wykonały jednak żadnego ruchu, wpatrując się jedynie ciemnym ślepiami w postać blondyna. Wtem spomiędzy nich wyłoniło się niewielkie, niskie stworzenie, wyglądem przypominające człowieka. Było jednak zgarbione, twarz jego była nienaturalnie wyciągnięta, przywodziła na myśl psi pysk. Ciało miało nieproporcjonalne i owłosione na grzbiecie.

Stworzenie podeszło na czworaka do Kibuma, a blondyn czuł jakby za nim wyrosła niewidzialna ściana nie pozwalająca mu uciec czy nawet cofnąć się o krok. Kobieta zatrzymała się krok przed nim. Z początku przyglądała mu się z zaciekawieniem, przechylając przy tym głowę na jeden bok. Jej twarz przyozdobił szeroki uśmiech, który ukazał szereg ostrych kłów. Otworzyła usta, chcąc przemówić. Z początku wydawała z siebie charczenie, przywodzące na myśl odgłosy duszenia się. Zaraz jednak z gardła wydobył się słowa:

- Przybyłeś, pro…

***

Key zerwał się do siadu, drżącą dłonią wycierając łzy, które zebrały się w kącikach jego oczu. Z wdzięcznością spojrzał na budzik. Pierwszy raz w życiu cieszył się na jego dźwięk. Blondyn potarł czoło, które było całe mokre, zresztą jak on cały. Niechętnie powlókł się do łazienki, aby wziąć orzeźwiający prysznic i spłukać z siebie koszmar minionej nocy. Odświeżony poszedł zrobić sobie kawę i kanapki. Z pokerową miną spojrzał do szuflady, która straszyła pustakami. Zresztą tak samo, jak lodówka. Przez ostatnie wydarzenia był tak zakręcony, że zapomniał w weekend zrobić zakupy po powrocie od Jonghyuna.

Kibum był tak zdesperowany, że miał zamiar wychodzić już teraz, natychmiast i stać do siódmej trzydzieści pod drzwiami sklepu, byleby kupić kawę i sucharki. Nim jednak zdążył nawet ruszyć się z kuchni, ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Key spojrzał zaskoczony na zegar, który wskazywał niewdzięczną godzinę szóstą czterdzieści dziewięć. Z dużą dozą ostrożności podszedł do drzwi, nim jednak je uchylił założył specjalny łańcuch, zerkając przez szparę. Po drugiej stronie stał blondyn z różowym pudełkiem oraz ciepłą kawą i nieskazitelnym uśmiechem na ustach. Kibum odetchnął w duchu, zamykając mu na chwilę drzwi przed nosem, aby po chwili ponownie je otworzyć, wpuszczając gościa do środka.

- Nie to abym był niemiły, ale co tutaj robisz, Lu? – zapytał uprzejmie Key, nawet z lekkim rozbawieniem.

Gość zrobił niewinną minę, podając gospodarzowi kubek nadal gorącej kawy, samemu otwierając tajemnicze pudełko, które okazało się skrywać pachnące i świeże pączki. Kibumowi na ich widok aż się oczy zaświeciły, a brzuch zaburczał głośno.

- Przyniosłem prowiant i jak się okazuje - słusznie – zaśmiał się przyjaźnie starszy mężczyzna, nawiązując do niedawnego odgłosu jaki wydał brzuch chłopaka. Key nieco zmieszany kiwnął głową, zapraszając go gestem dłoni do środka.

Jak się okazało po krótkiej rozmowie, LuHan miał problemy ze snem, więc podkradł nieco pączków i kawę z baru, nad którym znajdowało się mieszkanie właścicielki, i poszedł na spacer, w połowie postanawiając, że zajrzy do Kibuma, za co chłopak był mu wdzięczny, bo nie dość, że miał darmowe pączki i ciepłą kawę, to jeszcze Lu dotrzymał mu towarzystwa w czasie drogi do pracy, podczas której cały czas żartowali i droczyli się ze sobą. Key czuł się czasem przy nim jakby co najmniej znali się od kilku lat. Przed tym incydentem u Jonghyuna był gotów dać sobie szansę na coś więcej z LuHanem, jednak teraz, kiedy wiedział, iż Jong nie jest stuprocentowym hetero, wszelkie plany związane ze współpracownikiem zostawały na podłożu przyjacielskich relacji.

***

Blondyn opatulił się szczelniej wełnianym szalikiem, czując jak wiatr niemiłosiernie wieje mu w twarz. Niechętnie musiał udać się do sklepu w czasie lunchu. Pomimo wielu starań, nie udało mu się wyciągnąć czegoś od właścicielki, tym bardziej, że dzisiaj wyjątkowo nie doskwierał jej humor.
Kibum podążał smętnie odśnieżonymi ulicami miasteczka, mimo to uważał przy każdym kroku, z doświadczenia wiedząc, że ścieżka mogła wyglądać na odśnieżoną, jednak pod nią często krył się lód, który tylko czyhał na chociaż jedno potknięcie blondyna, które nadeszło szybciej niż podejrzewał Key: w momencie, kiedy zapatrzył się na grupę ludzi stojącą na głównym placu, tuż przed niewielką trybuną, służącą do występów i festiwali.

Zaciekawiony zmienił kurs, podchodząc do tłumu. Pomimo swoich stu siedemdziesięciu sześciu centymetrów, nie widział nic poza czubkami głów osób stojących przed nim. Warknął pod nosem, zaczynając przepychać się przez tłum. Kiedy wypadł na sam przód, prychnął cicho, otrzepując i poprawiając ubrania. Uniósł wzrok, czując na sobie spojrzenie czujnych oczu, które jak się okazało należały do jego przyjaciela. Taemin kiwnął mu głową, na co Kibum od razu odpowiedział identycznym gestem.

Rudzielec oderwał wzrok od blondyna, przenosząc go z powrotem na Minho, który stał obok niego, trzymając w dłoni megafon. Po drugiej stronie szatyna stał jego asystent, przeglądając przeróżne notatki, co chwilę patrząc spłoszony na swojego przełożonego. Choi wymienił porozumiewawcze spojrzenia z rudzielcem. Taemin kiwnął głową, zaciskając dłonie na materiale kurtki.
Pomimo wielu problemów i sporów, udało mu się przekonać Minho aby zostali. Głównym argumentem, który przeważył okazał się Kibum, a kiedy o niego chodzi Tae staje się nieugięty. Zagroził kochankowi, ze nigdzie się stąd nie ruszy. Ba! Sam pójdzie poszukać tego czegoś, co terroryzuje miasto, jeśli nie zostaną. Na szczęście Choi ponad wszystko cenił sobie jego bezpieczeństwo i był również świadomy tego, iż chłopak nie będzie miał oporów w spełnieniu swoich zamiarów.

- Witam i dziękuję za tak liczne zebranie się. – Pewny głos Minho rozniósł się po placu, odbijając echem od pobliskich domów. – Chcielibyśmy was ostrzec. Ostatnimi czasy niedźwiedzie zagościły w okolicach miasteczka, dlatego prosimy was o nieopuszczanie domów po zmroku i wędrowanie po lasach w dwu lub trzy osobowych grupach i tylko wtedy, kiedy jest to konieczne. – Szatyn spojrzał na rudzielca, który kiwnął głową, aby kontynuował. Razem ustalili, że zwalą wszystko na atak niedźwiedzia. – Prosimy was o poinformowanie o tym swoich rodzin, sąsiadów i każdego, kogo spotkacie na ulicy. Musimy przejść przez to razem, niczym jedna wielka rodzina! – Choi mówił pewnie, bez zajęknięcia, jak zwykle emanowała od niego charyzma, przy której każdy się uginał. Między mieszkańcami narastał szmer, a rozmowy nabierały na sile, kiedy jeden próbował przegadać drugiego. – Proszę o rozejście się! – krzyknął Minho, zdenerwowany nagłym zamieszaniem.
Wszyscy posłusznie rozeszli się, każdy w inną stronę, poza Kibumem który nadal stał pod trybuną. Taemin zszedł pierwszy, a zaraz na nim szatyn wraz z zastępcą. Minho zamienił jeszcze kilka słów z mężczyzną, nim odwrócił się do drobnego chłopaka. Przy obliczu wydarzeń ostatnich tygodni postanowili, że nie będą już udawać, iż darzą się nienawiścią. Oczywiście nie rzucą się sobie również od razu w ramiona.

- Rany, ale się porobiło – mruknął Kibum, podchodząc do przyjaciół i chuchając na dłonie. Jak zawsze w pośpiechu zapominał o rękawiczkach. Choi spojrzał na niego z dystansem, kręcąc głową z politowaniem. Zdjął z rąk rękawiczki, wręczając je blondynowi, który przyjął je z wdzięcznością wypisaną w swoich kocich oczach.

- Zrobiło się dość niebezpiecznie, dlatego proszę cię Kibum: nie włócz się w nocy po lesie – upomniał go Taemin, podchodząc do przyjaciela i obwiązując go szczelniej szalikiem, pomimo iż sam był w rozpiętej kurtce. Jego ciało lepiej magazynowało ciepło i nie odczuwało zimna przy temperaturze minus dwudziestu stopni.

- Kto tutaj jest starszy, dzieciaku? Nie pouczaj mnie – oburzył się Key, mimo to wziął radę chłopaka do serca. I bez świadomości zagrożenia pożarcia przez niedźwiedzia, bał się chodzić po lesie, a musiał koło niego przechodzić kilka razy dziennie. Z uwagi jednak na stan alarmowy w miasteczku, szefowa nie powinna mieć z tym problemów. W końcu teraz ruch w barze wieczorami drastycznie się zmniejszy, a tym samym on będzie mógł wychodzić z pracy przed zmierzchem.

***

Nie wszyscy jednak wzięli sobie do serca ostrzeżenie o „niedźwiedziach” grasujących w okolicy Noma. W wyniku tego Tae z Minho odnaleźli kolejne trzy ciała. Z czego ten pierwszy odpuścił sobie patrole już po pierwszych odnalezionych zwłokach, gdyż w owym nieszczęśniku rozpoznał swojego znajomego z klasy. Choi, wiedząc, że to zbyt wiele dla młodszego chłopaka, przejął na siebie wszelkie obowiązki. Był przez to dwa, jak i nie trzy razy bardziej zmęczony. Kiedy wracał do mieszkania, marzył jedynie o ciepłej kąpieli i łóżku. Wszystkie te cierpienia wynagradzał mu szczery uśmiech Taemina, który był przepełniony wdzięcznością i współczuciem. Na szczęście po kolejnych morderstwach i plotkach, które rozchodziły się po miasteczku, ludzie zaczęli traktować sprawę poważnie, tym samym ułatwiając pracę Minho. W czasie kiedy Choi błąkał się po lasach, Tae przeszukiwał książki w poszukiwaniu informacji o owym stworzeniu, jednak nadal miał zbyt mało danych, aby móc je zidentyfikować. Wszystko wskazywało na to, że posiada sporą inteligencję, skoro umie ukryć swoją obecność przed ich czułym węchem.
__________________________________________________________
Witam! Jakimś cudem napisałam ten rozdział, szło mi dość mozolnie, głównie ze względu na scenę "snu". Chciałam jej nadać klimat, czy coś w tym stylu. o:
I mam dla was dwie wiadomości. Dobrą i złą. Zacznę od dobrej... szykuje dla was oneshota, wpadłam na pewien pomysł, który mnie osobiście się podoba, mam nadzieję, że wam też przypasuje :3
A teraz zła wiadomość.... Następny rozdział [ ewentualnie dwa do przodu ] i skonczy się zaplanowana historia. Pojawia się dziura w akcji i nie wiem jak płynnie przejść do dalszej części którą mam już zaplanowaną. Dlatego jeśli nie wymyśle nic kreatywnego to pewnie rozdziały pojawią się później. Jednak należy być dobrej myśli!
W odpowiedzi na wasze komentarze :

Maknae Star - Jonghyun się bawi wszystkim, jak lew sarną :3 Coś czuje, że nie polubisz LuHana w moim opowiadaniu, a szkoda ;< W koncu to taki słodziak xD I chyba może ci zdradzić, że ten stwór to nie Lulu. Jednak... no i tutaj musisz poczekać na następny rozdział aby się dowiedzieć xD Co do konkursu to nie ma problemu, już w poprzedniej notce umieściłem i w tej również. A pracę już wysłałam ;3
Datenshi189 - Kto nie kocha ich pocałunków? D: Dla mnie również mogliby nie robić nic innego, najlepiej aby nie wychodzili z łóżka i kopulowali jak króliki xD
witness. - King... Stephen King czy King z lc9 ? Ten pierwszy faktycznie pisze świetne rzeczy a ten drugi... ma przerażającą fryzurę? xD Zazdrość Jonghyuna słodka.. nie planowałam tego ale ciesze się, że tak wyszło ;3
Natasza Piluch - Witam~ haha, najpierw tyle komplementów a potem mówisz, że działąm Ci na nerwy.. przepraszam ;< Co do twojego pomysłu.. na pewno jest oryginalny, jednak mam już wszystko zaplanowane ^^

Wszelkie zaległości na innych blogach nadrobię dopiero w weekend :3
Na dzisiaj to chyba tyle, do zobaczenia za tydzień~!

6 komentarzy:

  1. Hihi. Czyli Lulu nie jest taki zły.^^ I dobrze, bo jest całkiem milusi i dzięki niemu Jong ma konkurencję. Szkoda tylko, że nie było go w tym rozdziale. :P Tego boskiego ciałka nigdy za wiele. Nadal nie mam zielonego pojęcia kim jest Key. Mam nadzieję, że wyjaśnisz to w sposób dla idioty, bo mój mózg może sobie nie poradzić z irracjonalnymi rzeczami. :P No i ciekawe co tam sobie Jong planuje. Zdobyć Key będzie mu raczej łatwo, więc mam nadzieję, że nie będzie się długo ociągać i już wkrótce nastąpi to "najlepiej aby nie wychodzili z łóżka i kopulowali jak króliki". :P Taka wizja wydaje się naprawdę zachęcająca.^^ No to grzecznie czekam na ciąg dalszyi mojego kochanego JongKey. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze. Ten sen Kibuma był po prostu okropny. I skąd Ty wzięłaś te wszystkie stwory? xD Jak napisałaś, że ptak powiedział do Key głosem Taemina to aż mnie ciarki przeszły, brr
    No i to niedokończone słowo: przybyłeś pro... proroku? Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
    Robi się strasznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za udostępnienie mojego linkuuu <3 Twoje prace zrobiły na mnie ogromne wrażenie ^^
    Wow... od czego by tu zacząć? Db, że Tae nie pozwolił Minho uciec ^^ nie mogą zostawić Key :(
    Sen Minniego mnie przeraził... skąd ty wytrzasnęłaś te stwory? O.o
    Wciąż nie ufam Luhanowi, czuję, że coś wykręci -.- Boję się, że coś wykręci :(
    No i nie chcę, żeby Jongie jakoś skrzywdził Bummiego byłoby mi smutno :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to czytałam za pierwszym razem to miałam takie oczy O.O serio, zaskoczyłaś mnie, bo napisałaś to naprawdę dobrze. Obawiałam sie z początku, że jak wprowadzisz jakieś stwory, to wyjdzie to śmiesznie, ale jestem zachwycona! Oczywiście chodziło o Stephena Kinga XD mojego boga pisania ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże ten sen był przerażający , ale króki i ta kobieta podchodząca do Key'a genialnie !!! Świtnie opisanie nocnej scenografii jak z horroru . Jestem zachywycona i czekam na koleiny roździał . xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty to masz dzikie pomysły i chodzi mi tu o sen Kibuma oO Biedny, mieć takie koszmary i do tego z takimi stworzeniami ugh... :( Kto bądź co morduje tych ludzi no? Skroro Taemin i Minho nie mogą nic wyczuć to to coś musi się serio nieźle ukrywać. Jednak coś mi mówi, że albo to jest Luhan, albo znowu jakaś nowa i tajemnicza osoba która pojawi się w miasteczku. Mam nadzieje, że Minho w końcu coś wykryje, bo biedak się zamęczy... :(

    OdpowiedzUsuń