poniedziałek, 20 maja 2013

Strach ma wielkie kły - Dodatek

Witam, oto przed wami obiecany dodatek. Zapraszam do czytania, na końcu czeka na was krótka informacja. 
Beta - witness. <3 
_______________________________________________________________


Dodatek

Taemin wrzucił kilka owoców oraz niewielki kawałek upieczonego mięsa owiniętego w folię do płóciennej torby. Przerzucił ją następnie przez ramię gotów do wyjścia na kolejne spotkanie z Minho. Już przeszło od kilku miesięcy wymykali się na wspólne schadzki. Z początku były to spotkania raz na tydzień, nawet rzadziej. O ile Choi od początku wykazywał zainteresowanie i entuzjazm, o tyle Taemin traktował tą znajomość jedynie jako źródło adrenaliny. 

Z czasem jednak zaczęli znajdywać wspólny język, tym samym ich spotkania odbywały się co kilka dni, jeśli nie codziennie. Obaj nie potrafili wytrzymać długo bez rozmowy ze sobą czy swojego widoku. I ani Taemin, ani Choi nie podejrzewali, że ich przyjaźń stanie się tak zażyła w tak krótkim czasie. 

- A ty dokąd, mój drogi? – Taemin przystanął w pół kroku z dłonią na klamce. Zaklął w myślach, odwracając się przodem do swojej rodzicielki z nienagannym, niewinnym uśmiechem. – Znowu idziesz coś zbroić? – ciągnęła dalej, rzucając kolejne pytanie. Splotła ramiona na piersi, nie spuszczając przy tym czujnego wzroku z syna. W końcu po tym dziecku można się spodziewać wszystkiego. 

- Nie - skłamał gładko w odpowiedzi na pytanie. Z drugiej strony mówił po części prawdę. O ile samo bratanie się z wrogiem jest złe, o tyle nie robi nic niewłaściwego z Minho. 

- Co tam masz? – zapytała szatynka, wskazując palcem na torbę, którą miał chłopak. Pomimo zapewnień syna, nie mogła mu do końca ufać. A milczenie rudzielca tylko dodatkowo ją w tym przekonywało. Dlatego nie czekając na odpowiedź, zabrała mu torbę i zaglądnęła do środka. Taemin nie sprzeciwiał się, próbując w tym czasie wymyślić jakieś wiarygodne kłamstwo. – Po co ci to? – dopytała, wyjmując jeden z zapakowanych owoców.
Chłopak spuścił głowę, zaczynając dłubać czubkiem buta w ziemi. 

- Um, pewnie uznasz, że to głupie... – mruknął, chowając twarz za kaskadą gęstych włosów. – Jakiś czas temu znalazłem ranną wilczycę w lesie. Ma malutkie wilczki, a sama nie jest w stanie zapewnić im pożywienia. I…i jeśli im nie pomogę, to umrą z głodu. – Taemin uniósł wzrok, patrząc nieśmiało na swoją rodzicielkę. 

Ta stała wpatrzona w torbę z jedzeniem. Z wahaniem oddała ją synowi. W jej oczach było widać niedowierzanie. Jednak nie to z serii „nie wierzę w to, co mówisz”, lecz bardziej coś w stylu „nie wierzę, że jednak jesteś dobrym dzieckiem”. 

- Dobrze, więc zajmij się nią, ale uważaj na siebie – dodała na odchodne, oddając mu jego pakunek. 
Chłopak pokiwał głową, całując jeszcze kobietę w polik na pożegnanie. Odwrócił się następnie na pięcie, a kiedy tylko zniknął jej z oczu między gęstymi krzakami, na jego twarz wpłynął zadowolony uśmiech. 

- Jestem geniuszem – wyszeptał pod nosem, idąc dumnie przed siebie w tylko sobie znanym kierunku. 

Był pewien, że Minho już na niego czeka od dawna. Zawsze był dużo przed czasem, usprawiedliwiając się za każdym razem, że jako osobie starszej nie wypada mu się spóźniać. W końcu jaki byłby z niego autorytet. 

Kiedy tylko Taemin ujrzał jaśniejsze światło między drzewami, przyśpieszył, już po chwili wylatując na niewielką polanę skąpaną w promieniach słońca. Choi, słysząc szelest uniósł wzrok znad książki, a delikatny uśmiech ozdobił jego przystojną, młodą twarz. Szatyn poklepał miejsce obok siebie, kiedy rudzielec podbiegł do niego w podskokach. 

- Zobacz, co mam! Udało mi się załatwić nam prowiant – odparł dumny z siebie chłopak, wyciągając dwa jabłka nim zdążył na dobre usiąść. Minho przytaknął mu, odbierając jeden z owoców i sadzając w końcu rudzielca obok siebie. Taemin od razu wgryzł się w trzymane jabłko, patrząc na książkę w rękach Minho. – Co dzisiaj czytamy? – zapytał, kiedy przełknął kęs owocu. 

Oparł się przy tym o drzewo, ramionami stykając się z szatynem. To był ich rytuał. Choi na każde spotkanie przynosił swoje ulubione powieści i czytał je na głos. Oczywiście to nie tak, że Taemin nie umiał czytać. Wręcz przeciwnie, był bardzo inteligentnym dzieckiem, a uczono go w domu. Jednak był też dobrze wychowany wbrew pozorom, jakie tworzył swoim trudnym charakterem. A jako ktoś ułożony i elokwentny nie mógł odmówić, kiedy Minho mu to zaproponował. Zresztą Taemin nie żałował tej decyzji. Choi miał bardzo przyjemny głos, który potrafił sprawić, że nawet najnudniejsza opowieść nagle nabiera akcji. 

- Hobbita. – Szatyn wgryzł się w jabłko, otwierając na pierwszej stronie książki.
Nim jednak zaczęli lekturę, Taemin opowiedział o swoim dniu i o tym jak to mistrzowsko zmylił mamę. Mówił o wszystkim, co mu przyszło do głowy, póki połowa prowiantu nie znikła. Kiedy nie zostało już nic w torbie, chłopcy bez problemu mogli rozpocząć swój mały „rytuał”. Taemin w tym celu ułożył się wygodnie, przymykając oczy, by w ten sposób odciąć od wszystkiego, co nie jest uspokajającym głosem Choi. Kiedy ten czytał, czuł się lekki i spokojny. Nawet jeśli były to sceny pełne przejęcia i niepewności , spokój go nie opuszczał. Czuł, że może być tak już na zawsze…

Umysły czternastolatków są niewinne, a Taemin wierzył, że to na zawsze będzie tylko przyjaźń… 

***

Z czasem ich relacje się pogłębiły. Pomimo że spotykali się rzadziej, byli ze sobą bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Potrafili spędzić razem całą noc, rozmawiając o głupotach, po czym przechodzili na tematy filozoficzne dotyczące miłości i śmierci. Leżeli tak wpatrzeni w gwiazdy nad sobą. Nieraz zdarzało się, że Taemin zasypiał na torsie Minho. 

Jednak za każdym razem, kiedy budził się nad ranem, szatyna już nie było. Na początku nie przeszkadzało mu to, aczkolwiek z czasem zaczął odczuwać pustkę zawsze wtedy, kiedy budził się sam. Dodatkowo uczucie to narastało, co potęgowało przerażenie, bezsilności i niepewność w Taeminie. Nie potrafił zrozumieć samego siebie. 

Jego serce przyśpieszało na widok czy samą myśl o szatynie. A jego wizje często nawiedzały chłopaka. Kiedy tylko go widział, nie mógł pohamować szerokiego uśmiechu. Stał się przez niego wielką papką nieodgadnionych emocji, a co za tym idzie - nie mógł skoncentrować się na swoich obowiązkach. Przez to roztrzepanie oberwało mu się już kilka razy od matki. Pomimo tych wszystkich sprzecznych i obcych mu emocji, wiedział jedno: nie mógł powiedzieć o tym Minho. Zależało mu na towarzystwie tego przerośniętego (jak na swój wiek) wilkołaka. 

- Nie rozumiem tego… - mruknął pod nosem, będąc świadom, że jeśli spróbuje odezwać się głośniej, jego głos będzie drżał. W końcu jak ma być spokojny, kiedy znajduje się w tak żenującej, a zarazem fascynującej pozycji? Nie często się zdarza, żeby mógł być tak blisko Minho. Jedynym minusem tej sytuacji było jego bijące głośno serce. W końcu z ich wyczulonymi zmysłami potrafią wyczuć czy usłyszeć sarnę z kilometra, niemożliwe więc, aby szatyn nie słyszał tego łomotu w piersi Taemina, kiedy ten leży na nim. A dokładnie siedzi między nogami, plecy opierając o jego tors. Minho dodatkowo obejmował go niejako w pasie, aby móc trzymać przed chłopakiem książkę, a brodę opierał na ramieniu Tae. 

- Czego nie rozumiesz? – zapytał, odsuwając nieco głowę, by móc spojrzeć na przyjaciela.
Ten jednak uciekał wzrokiem, chcąc zatopić się w ramionach szatyna i tym samym zniknąć.

- Tej całej miłości i ginięcia w jej imieniu. W końcu czy to nie egoistycznie umierać dla ukochanej tylko po to, aby potem ona cierpiała po utracie miłości swojego życia? W ten sposób przysparza się cierpienia drugiej osobie – odparł, decydując się podnieść wzrok, aby przyjrzeć się reakcji Minho, czego zaraz jednak pożałował. Twarz szatyna znajdowała się o kilka milimetrów za blisko. Dlatego dla własnego i jego bezpieczeństwa wolał odsunąć się nieznacznie, chcąc to jednak zrobić niezauważalnie. Choi był jednak zbyt zajęty przetwarzaniem wypowiedzi chłopaka, aby zauważyć, że ten w ogóle się poruszył. 

- Uważasz w takim razie, że ucieczka byłaby lepsza? – Minho zmarszczył brwi, zamykając książkę. Taemin chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, aż w końcu podjął według niego właściwą decyzję. 

- Uciec albo zginąć razem. – Rudzielec wzruszył ramionami, nie widząc nic dziwnego w swojej prostolinijnej teorii. Tym razem to Choi milczał dłuższą chwilę. 

- Czy ty kiedyś byłeś zakochany? – Szatyn nie spuszczał wzroku z chłopaka, który poczuł jak robi mu się gorąco. Aby to ukryć odwrócił głowę, uparcie wpatrując się przed siebie.
„Tak, od kilku dni. W tobie kretynie”, pomyślał Taemin, krzywiąc się lekko. Pokręcił jednak głową. 

- Jak to jest? – zapytał, dając mu do zrozumienia, że nigdy nie kochał miłością nieplatoniczną. 

- To cudowne uczucie. Wydaje ci się wtedy, że świat jest doskonały, a zło nie istnieje. Kiedy widzisz ukochaną osobę, twoje serce wariuje, czujesz się lekki, szczęśliwy i spokojny. Jednak łatwo jest pomylić miłość z zauroczeniem – dodał na koniec, w trakcie swojego monologu odkładając książkę, aby opleść Taemina ramionami w pasie. Tak jak chłopak przed nim patrzył w dal. 

Tae westchnął ciężko, kładąc dłonie na tych szatyna i odchyliwszy głowę, ułożył ją na ramieniu przyjaciela. Ta sytuacja, to wszystko, wydawało mu się absurdalne. I wychodził z założenia, że chyba musiał być złym człowiekiem w poprzednim życiu, że los sobie z niego kpił w żywe oczy. 

- Miłość jest dziwna..- mruknął pod nosem, czując jak powieki mu ciążą. Usłyszał jeszcze jak Choi mu przytakuje, nim ogarnął go sen. 

***

Od rozmowy, podczas której Taemin poznał teorię miłości, minęło kilka tygodni. Cały ten czas spędził na rozmyślaniu. Wyłączał je jedynie przy Minho, nie chcąc, aby ten zauważył jego zmianę nastroju. 

W czasie tych kilkunastu dni doszedł do wniosku, że chyba jest zakochany lub zauroczony. Nadal nie wiedział, jaka jest różnica między tymi dwoma rzeczami. Jednak czy to miało znaczenie? I tak darzy Choi uczuciem, którego nie powinno być. W końcu to zakazane. Samo bycie z facetem jest wynaturzeniem , nie mówiąc już o tym, że jest on wrogiem.
Mimo tych wszystkich przeciwności, Taemin postanowił w końcu wyznać swoje uczucia. Bał się jak cholera i nie wiedział jak ma mu to powiedzieć. Był jednak gotowy na odrzucenie. Przynajmniej wmawiał sobie, że jest na to gotowy. 

- Wiesz Minho, chyba się zakochałem – mruknął, patrząc w gwiazdy, które migotały nad ich głowami. Przynajmniej miał wytłumaczenie, czemu nie utrzymuje kontaktu wzrokowego z przyjacielem, które leżał przy nim, również wpatrując się w niebo. 

- W kimś ze sfory? To dobrze, miłość jest fajna – Choi powiedział to dość neutralnie, zerkając jedynie kątem oka na przyjaciela. 

- Nie, nie ze sfory – odparł cicho Taemin. Doszedł do wniosku, że jednak nie jest przygotowany na tę rozmowę, więc jedyne, co mógł zrobić, to odwlec ten moment…

- W człowieku? Wiesz, że to nie najlepszy wybór.– Tym razem było słychać zdziwienie oraz zaciekawienie w głosie szatyna. Obrócił nawet głowę, aby patrzeć na profil chłopaka. 

- Nie, to nie człowiek. Jest gorzej – powiedział Taemin, czując na sobie wzrok Minho, co go dodatkowo stresowało. Choi w tym czasie milczał, myśląc, co może być gorszego. 

- Amazonka, wiedźma, dżin, shapeshifter, vetala, a może strzyga? – wymieniał po kolei znane mu „potwory”. W końcu jeśli nie wilkołak i nie człowiek, to co innego zostaje? Krowa? No raczej, że nie, więc jedyne, co zostaje to inni „odmieńcy”
- Nie, nie, nie, nie, nie i fuj? – Taemin skrzywił się widocznie, jednak czuł się nieco rozbawiony, mimo tego całego stresu, który ściskał mu żołądek. 

- Bywają różne zboczenia – Minho parsknął cicho, słysząc obrzydzenie w głosie przyjaciela przy ostatnim słowie. 

- Ta, też prawda – zgodził się z nim Tae. Sam w końcu słyszał różne opowieści. Raz mama opowiadała mu o szamanie, który był tak zakochany w pewnym Wendigo, że pozwolił mu na pożarcie się. To była dopiero dziwna miłość…

- Czyli żadne z nich? – dopytał Minho, zafascynowany tym, kogo może kochać jego przyjaciel. Jednak jeśli miałby wymieniać wszelkie stwory mityczne, bożków i inne „dziwy”, mogłaby im minąć całą noc. Taemin będąc świadom tego, że Choi nie zgadnie, postanowił go nieco nakierować. 

- Nie, żadne z nich. Poczułem coś do kogoś, kogo powinienem nienawidzić – mruknął, odwracając wzrok, aby szatyn nie zobaczył rumieńców na jego twarzy. Czuł, jak kolacja podchodzi mu do gardła i tylko dzięki temu, że leżał nie wydostaje się na zewnątrz.
Minho mruknął coś pod nosem, kładąc się z powrotem płasko na trawie i wpatrując się w gwiazdy. Taemin wiedział, że zrozumiał, a jego brak reakcji sprawił mu największe cierpienie. Już wolał, aby go zwyzywał i odszedł. Wszystko byłoby lepsze niż milczenie. 

Choi jednak nie było w głowie się ruszyć. Nie potrzebował nawet nad tym rozmyślać. Sięgnął po omacku do dłoni rudzielca, splatając z nim palce. Taemin, czując ciepło drugiej dłoni na swojej, poczuł nieopisaną ulgę i radość. Pociągnął cicho nosem. Rozkleił się na dobre, zalewając się łzami. Minho ścisnął mocniej dłoń przyjaciela, chcąc dodać mu otuchy i dać do zrozumienia, że jest przy nim. 

- Dziękuję – wydukał Taemin przez zaciśnięte gardło, zakrywając twarz przedramieniem. Dziękował przyjacielowi za nieodrzucenie go oraz danie im szansy. 

***

Minął rok, odkąd Tae wyznał swoje uczucia. I o dziwo nie było jakiejś wielkiej zmiany. Nadal spotykali się w tym samym miejscu, czytali, rozmawiali. Jedyną zmianą były drobne czułości, jakimi się obdarowywali. Jak na przykład tulenie się czy całusy, które były subtelne i delikatne. 

Taemin jednak odkrył, że jest mu mało. Choi był dla niego jak narkotyk, którego pragnie coraz więcej, uzależniając się od niego. Każdy dotyk, każde słowo; łaknął wszystkiego, co miało związek z szatynem. Nie umiał jednak poprosić o więcej. 

Był tak zdesperowany, że nawet poruszył ten temat z mamą, ale nie uzyskał żadnych konkretów. Dowiedział się tylko, że musi wywołać na ukochanej presję, a jedyna presja, jaką wywoływał, to ta u samego siebie. Dodatkowo, kiedy tylko poruszył te tematy ze swoją rodzicielką, dostał cały wykład na temat współżycia z kobietą. Jednak to mu na nic, w końcu Minho był stu procentowym mężczyzną. 

Wiedząc, że nikt w jego sforze mu nie pomoże, postanowił pojechać do większego miasta. Swoim rodzicom wmówił, że jedzie do znajomych, podczas gdy Minho powiedział, iż to w sprawach rodzinnych musi wyjechać na tydzień. 

W tym czasie poznał kilka osób. Poczytał nieco o związkach homoseksualnych, wypytał nowych znajomych, którzy również gustowali w tej samej płci. Ten wyjazd do dużego miasta był dla niego nowym doświadczeniem. Kilka razy nawet poszedł do klubu, jednak zrezygnował z tego po tym, jak go obmacano i nawet raz chciano zaciągnąć gdzieś w ciemną uliczkę. Nieświadomy zagrożenia poszedł z jakimś chłopakiem, aczkolwiek tym poszkodowanym został nieznajomy, który trafił na ostry dyżur. 

Po powrocie poszedł od razu na spotkanie z Minho. Ówcześnie wysyłając mu wiadomość, gdzie ma czekać. Był zdenerwowany jak jeszcze nigdy. Stresował się nawet bardziej niż w nocy, kiedy wyznał mu swoje uczucia. Mimo to czuł się gotowy i wiedział, że wymusi na Choi zbliżenie nawet siłą. 

Siedział na kamieniu, nasłuchując. Jego wszystkie zmysły były wyczulone. Był w stanie usłyszeć uderzanie skrzydeł motyla, dlatego kiedy tylko wyczuł Minho, poderwał się na równe nogi, zaczynając głębiej oddychać. 

Szatyn szedł niczego nieświadomy na spotkanie z Taeminem. Zdziwiła go zmiana miejsca, rozumiał jednak, że chłopakowi poprzednie mogło się znudzić. Zresztą czy to, gdzie się spotkają jest ważne? Liczy się to, że się zobaczą. W ciągu tego tygodnia Minho zdążył się stęsknić za swoim chłopakiem. Dlatego kiedy tylko go zobaczył stojącego nieopodal niego, szeroki uśmiech wykwitł mu na ustach. 

Nim jednak Choi przywitał się z chłopakiem, został pchnięty na pobliskie drzewo. Jęk bólu został zagłuszony przez wargi Tae, które zaatakowały w żarłocznym pocałunku usta szatyna. Minho z początku zamroczony nie wiedział, co się dzieję. Szybko jednak otrząsnął się z szoku i spojrzał z zamglone oczy chłopaka; wszystko było dla niego jasne.

Oplótł rudzielca w talii, przyciągając do siebie. Skoro chłopak sam zainicjował tę sytuację, nie musiał już się powstrzymywać. Do tej pory traktował go delikatnie, bojąc się, że ten wycofa się spłoszony. Widać źle go ocenił. 

Taemin westchnął w pocałunku, który był tak inny od poprzednich: dziki, namiętny, pełen pasji i podniecający. Chłopak otarł się o udo szatyna. Jego ciało poruszało się samoistnie, kierowane instynktem i potrzebą zaspokojenia. Byli w końcu tylko zwierzętami, do tego samcami. Ich główną potrzebą było współżycie i rozmnażanie się. Nawet jeśli z Choi nie spłodzą dzieci. 

Minho złapał mocno za pośladki kochanka, całując go cały czas żarłocznie. Tae nie zostawał bierny, próbował nawet przejąć dominację. Jego starania kończyły się za każdym porażką, co go w sumie nie dziwiło zbytnio. Mimo to nie ustępował, ponieważ ta wspólna walka dodatkowo go nakręcała. 

Choi odsunął go brutalnie za włosy, co zaowocowało przeciągłym jękiem bólu, protestu i przyjemności. Taemin lubił być zdominowany, czuć, że nie może się sprzeciwić, ale zarazem nie chciał tak łatwo ustępować. To chyba wina jego porąbanego charakteru. Jednak to właśnie za ten trudny charakter Minho go tak uwielbiał. 

Szatyn zmienił ich pozycję, tym razem samemu przyciskając chłopaka do pnia drzewa. Rudzielec spojrzał rozogniony na kochanka, łapiąc za szlufki spodni i przyciskając jego biodra do siebie. Otarł się o niego stymulująco, wzdychając przeciągle, kiedy ich męskości się o siebie otarły. Choi mógł doskonale wyczuć jaki Taemin był już twardy. Najwidoczniej długo się powstrzymywał, a teraz wszelkie frustracje wychodziły na zewnątrz. 

Tae popchnął Minho, który, nie spodziewając się takiego obrotu spraw, upadł na ziemię. W ostatniej chwili podparł się dłońmi o podłoże, w tym samym momencie kiedy chłopak skoczył na niego. Choi uśmiechnął się półgębkiem. Podobał mu się taki Taemin - dziki, nieokrzesany i niecierpliwy. Nie miał już tych uroczych rumieńców i niewinnego uśmiechu, a jego oczy iskrzyły pożądaniem. 

Zaczęli się szamotać i tarzać po ziemi, próbując unieruchomić się wzajemnie. Zupełnie jak za pierwszym razem, kiedy się spotkali. Tym razem nie było między nimi wrogości, a jedynie chemia. Choi jednak szybko znudził się tą zabawą. Przyparł kochanka do ziemi, używając nieco więcej siły. Taemin sapnął głośno, wijąc się pod szatynem, by się uwolnić. Minho unieruchomił jeszcze jego dłonie, przytrzymując je nad głową rudzielca. Tae przygryzł wargę, czując, jak wolna dłoń szatyna wkrada się pod jego koszulkę. 

Cichy jęk wydobył się z ust drobnego chłopaka, kiedy palce Minho zaczęły bawić się delikatnymi sutkami. Wygiął się w łuk, mrucząc ponaglająco. Był bardziej niecierpliwy niż podejrzewał. Wszystko było inne niż podejrzewał. Nasłuchał się wiele o pierwszym razie i ogólnie o seksie. Słowa jednak nie są w stanie opisać tego, jak cudownie się czuł w tym momencie. 

- M..Minho – wyszeptał cicho, a w jego głosie pobrzmiewała niepewność, co nieco zmartwiło szatyna, który obecnie odpinał spodnie kochanka. Tae spuścił wzrok, oddychając ciężko. – Bądź proszę delikatny – wyszeptał pod nosem, głaszcząc ramię szatyna.
Bał się tego, w końcu nasłuchał się od znajomych, że pierwszy raz boli. Niby nie powinien się martwić. Nie jest w końcu człowiekiem, a jego ciało jest wytrzymałe, jednak sama świadomość tego, że za chwilę będzie bezbronny i całkowicie otwarty na Minho go przerażał. 

- Dobrze.- Choi przytaknął, całując go delikatnie.
Rozczuliła go ta niewinność, która pojawiła się w jednej chwili. Po jego słowach jednak na powrót zniknęła, zastąpiona przez pożądanie. 
Kiedy przestali bawić się w kotka i myszkę wszystko przyśpieszyło. Taemin był na skraju świadomości przez przyjemność jaką dawał mu Choi. Pomimo że jeszcze do niczego nie doszło, a Minho jedynie całował i pieścił jego ciało. 
 
- Proszę, Minho…szybciej – wyszeptał drżącym głosem, wplatając palce we włosy szatyna, który aktualnie całował jego męskość przez materiał spodni. 
Choi uśmiechnął się jedynie, odpinając jeansy. Zsunął je do połowy ud kochanka, zaczynając pieścić dłonią członek ukryty jedynie pod cienkim materiałem bokserek.
Ujął męskość chłopaka, kiedy w końcu bokserki podzieliły los spodni. Taemin wciągnął głośno powietrze, zaciskając dłonie na ramionach szatyna. Wraz z ruchem dłoni Choi z gardła Tae wydobywały się kolejne jęki. 

- Nie… wystarczy – wyszeptał po dłuższej chwili, wiedząc, że jeśli teraz nie przestaną, dojdzie przedwcześnie. Minho kiwnął głową, zawisając nad Taeminem i przyglądając mu się chwilę. 

- Przekręć się – polecił mu, a kiedy tylko chłopak ułożył się na brzuchu, Choi uniósł jego biodra do góry, nakazując mu się wypiąć. Minho głaskał kochanka po plecach, całując jego pośladki i uda. Zawahał się w momencie, kiedy trzeba było zacząć rozciągać chłopaka. Taemin, wyczuwając to, sięgnął do torby, która leżała obok nich. Wyciągnął z niej tubkę, z zażenowaniem podając ją Minho. – Skąd ją masz? – zapytał szatyn, odbierając od niego butelkę.

- Kupiłem w mieście – mruknął pod nosem, chowając głowę miedzy ramionami.
Choi parsknął cicho, kręcąc rozbawiony głową na wyobrażenie sobie tego dzieciaka kupującego lubrykant. Nie chcąc jednak przedłużać i niepotrzebnie stresować Taemina, wrócił do działania. Otworzył nadal zabezpieczoną butelkę, wylewając sporą ilość substancji między pośladki rudzielca. Tae westchnął cicho i zadrżał, czując zimny żel. 

Minho zaczął podrażniać wejście, wsuwając od razu do końca jeden palec. Choi jak i Taemin zdziwili się, że poszło tak łatwo. Do tego Tae odczuł ulgę, że na razie nie czuje bólu. Szatyn od razu zaczął go rozciągać, a kiedy tylko poczuł nieco luzu, dołączył drugi, a następnie trzeci palec. 

Pośladki Taemina drżały, jak całe jego ciało. Ledwo trzymał się na nogach, nie rozjeżdżały się na boki tylko dzięki Choi, który trzymał go po bokach. 
- Minho… - wyszeptał młodszy chłopak, sięgając dłonią do ręki kochanka i ciągnąc w swoją stronę. 

Choi na ten gest uśmiechnął się dobrodusznie, wyciągając palce i zawisnąwszy nad przyjacielem, zaczął całować go po szyj. Tae, czując w sobie nieznośną pustkę jęknął ponaglająco, wciskając się pośladkami w kroczę mężczyzny za sobą. Minho przygryzł wargę, wiedząc, że gdyby mógł stwardniałby jeszcze bardziej. Był jednak już na granicy, a członek pod spodniami nieprzyjemnie uwierał. 

Ciśnienie podskoczyło Taeminowi, a krew zawrzała, kiedy usłyszał za sobą dźwięk rozpinanych spodni. Chwilę zajęło, aby poczuł czubek męskości drażniący jego wejście. Chciał się odwrócić i spojrzeć na Minho, a raczej na jego penisa i ocenić jaki jest duży, jednak Choi zniweczył jego plany, za pierwszym wchodząc w niego od razu do samego końca. 

Krzyk uwiązł w gardle drobnego chłopaka, a jedyne, co zdołał z siebie wydusić, to ciche charczenie i stękanie. Minho całował go nieprzerwanie po plecach, czekając aż ten przywyknie do jego obecności w sobie. Wiedział, że zbytnio się pośpieszył, jednak kiedy tylko poczuł tę cudowną ciasnotę, nie potrafił się zatrzymać. 

- Nie powstrzymuj się – wyszeptał Taemin, zaciskając mocniej powieki. Nie bolało tak jak myślał, gdyż krew wilkołaków i ich umiejętność szybkiego leczenia robiły swoje. Jedyne co odczuwał, to dziwne rozciąganie i uczucie wypełnienia. Choi nie był do końca pewny czy powinien zaufać słowom kochanka. – Minho – jęknął zdenerwowany, kiedy ten nic nie zrobił. To otrzeźwiło nieco szatyna, który złapał mocno za biodra chłopaka, zaczynając wykonywać płynne ruchy. 

Tae jęczał głośno, zagryzając wargę, aby nieco uciszyć okrzyki przyjemności. Choi, wykorzystując swoją wytrzymałość i siłę, nie oszczędzał Taemina. 
- Cholera, jesteś taki ciasny – wyszeptał tuż przy uchu kochanka. Drobny chłopak w odpowiedzi krzyknął głośno, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz przyjemności, kiedy Minho w końcu uderzył w jego prostatę. 

Taemin zaciskał pięści na trawie, wyrywając jej całe garści. Nie umiał już pohamować własnego ciała. Wił się pod kochankiem, nie panując nad wydawanymi odgłosami. 

- M.. Minho – wyjęczał, dochodząc na trawę. Pociemniało mu przed oczami, w głowie mu szumiało i nie zaprzątały jej żadne myśli. Czuł się zmęczony, ale zarazem spełniony.
Choi, czując zaciskające się spazmatycznie wnętrze kochanka, wysunął się w ostatnim momencie, dochodząc na jego pośladki. Chwilę wisiał jeszcze nad nim, uspokajając oddech i pozwalając na to samo Taeminowi. Szatyn pomógł drobnemu chłopakowi w ubraniu się, wiedząc, że ten jest całkowicie wycieńczony. 

- Wszystkiego najlepszego, mój wilczku – wyszeptał Minho, kiedy leżeli wspólnie pod drzewem. Taemin spojrzał na niego zdziwiony. Przecież nigdy nie mówił mu, kiedy ma urodziny. Nim jednak zdążył otrząsnąć się z szoku, poczuł jak Choi zawiązuje mu coś na nadgarstku. Spojrzał na rzemyk, na którym wisiała niewielka ozdoba przypominająca wielkiego czarnego wilka z białymi oczami z diamentu. Minho z czułym uśmiechem uniósł własną dłoń, na której znajdował się identyczny wisiorek, tylko biały z czarnymi diamentami zamiast oczu. 

- Dziękuję. – wyszeptał wzruszony, zapominając zapytać skąd ten znał datę jego uroczenia. Wtulił się w ukochanego z błogim uśmiechem na ustach i łezką szczęścia w kącikach oczu.
_______________________________________________________________
Okey, zacznę od przeprosin. Rozdział miał być pierwotnie w czwartek, jednak byłam tak zarobiona, że nie dałam rady. Przysiadłam do rozdziału dopiero w sobotę z czego pisałam go po dwóch godzinach snu, więc nie jestem zadowolona do końca z efektu. Zapytacie czemu tak się śpieszyłam z dodaniem? Otóż tutaj główna część tej wypowiedzi...
Nie wiem kiedy będzie 4 rozdział. Postaram się dodać coś do konca tygodnia, jednak obecnie w szkole mam "dwa tygodnie śmierci". Z tego też powodu przepraszam jeśli nie skomentuje nowych rozdziałów wśród blogów które czytuje ;< 

@witness. - cieszę się, że cie zaskoczyłam. Jak mówiłam, nie pozwolę mu umrzeć jako prawiczek... xD 
@ Ritsu Senpai - nie jesteś pierwsza, która mi mówi, że jestem dziwna xD Uhuh, czyli nie byłam przewidywalna. To dobrze. Chciałam właśnie tego uniknąć ;< Mam też nadzieję, że scena seksu którą chciałaś cię nie zawiodła >D 
@ Maknae Star - Wybacz, ale jeśli napisałabym OnTae przyjaciółka by mnie zabiła, zakopała, oblała czymś łatwopalnym i spaliła xD Muahaha, kolejna zdziwiona. Podoba mi się to >D I wiem już nawet kiedy wrzucę do opowiadania Onew, wiec czekaj na niego~! 
@Eunji_gwiyomi - Nie ma problemu, cieszę się, że w ogóle czytasz xD Mam też nadzieję, ze ta czcionka jest lepsza. Owszem, tamta mi się podobała, ale ważne aby było czytelna a nie ładne. No i ponadto cieszy mnie, że mój komentarz sprawił, że wzbudziłam w tobie wahanie. Nadal liczę, że z nami zostaniesz ;<

To tyle. Czekajcie prosze z niecierpliwością na 4 rozdział~! <3 Życzcie mi proszę powodzenia abym przeżyła xD

8 komentarzy:

  1. Tak, tak, tak! Uwielbiam napalonego Taemina! Taka bestia, mwah *.* do tego zakazana miłość, coś pięknego, to mi się nigdy nie znudzi! Najlepsza była ściema Taemina, jak matka zapytała, gdzie idzie. Noo.. Marny komentarz, obiecałam sobie, że się wysilę, ale naprawiłam Simsy i chcę w nie pograć jeszcze dzisiaj :D akcja w lesie pierwsza klasa, mój smut przy tym to totalna porażka mwhahaha

    OdpowiedzUsuń
  2. Seks, seks, więcej seksu... *otrząsa się* . Jestem wściekła, bo czytam sobie podniecona scenę seksu a tu moja mama wraca z zebrania i włazi do pokoju -.- po jakimś czasie wreszcie mogłam skończyć i doszłam do wniosku, że powinnaś pisać WIĘCEJ SEKSU! Xd.Cieszę się, że jest ten dodatek, bo jest świetny xp. (Wypowiedź godna siedmiolatka xd) Mmmm... podiba mi się całość i jeszcze napalony Minnie. Wyobrażam go sobie w tym sklepie. Uwielbiam to opko :3
    Wenny~
    [shineeopowiadania.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  3. No to mnie zaskoczyłaś, kochana.
    Ogólnie rzecz biorąc podobało mi się jak cholera. Seks na łonie natury, nie ma co XD A końcówka była przesłodka. Te bransoletki, troska Minho <3
    Wybacz za taki mało zwięzły komentarz, ale nie mam pojęcia co więcej napisać. No cóż... Podobało mi się bardzo i czekam na czwarty rozdział :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Wah! *.* siedze na przedsiębiorczości i chyba się rumienię *.* zajebista scena seksu! Taka... zwierzęca... mrrrach ^^
    Swoją drogą to, jak rozmawiali o miłości kiedy Tae siedział wtulony w Minho *.* takie kochane <3
    I to, kiedy wyznał mu miłość *.* yaaa ^^ jestem rozczulona ^^ to było słodkie i kochane ^^
    Życzę Ci szczęścia przez te "2 tyg śmierci" ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Lepszy od seksu jest tylko... zwierzęcy, pozbawiony zahamować seks.^^ Wspaniałe po prostu. Rozpłynąć się można nad takim dodatkiem. No i mnie okropnie nurtuje skąd Minho wiedział o urodzinach Tae. Ciekawe... Tak szczerze powiem, że nie spodziewałam się, że okażą się oni wilkołakami. Mocno mnie zaskoczyłaś.^^ I dobrze bo raczej nie lubię personifikacji, więc pewnie nie wzięłabym się za tego fika, a tak to się wciągnęłam. Mimo wszystko świetne są te wilkołaki i już zdążyłam je polubić.^^
    Piękny rozdział i jednocześnie wypełniony genialnym seksem. XD Genialne. <3 Już nie mogę się doczekać 4 rozdziału i rozwoju JongKey. Aż mnie zżera od środka, że nie mam pojęcia co się wydarzy. Zostały Ci już tylko 4 śmiercionośne dni, więc życzę powodzenia i mam nadzieję, że jeszcze żyjesz.^^
    Kilka dni temu założyłam też własnego bloga, więc nie omieszkam skorzystać z możliwości zaproszenia. :D http://borntobewildyaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. hejo~ nowa czytelniczka.. widze, ze sie naogladalas supernatural, hm?? kocham twoj styl i bloga i wszystko.. hehe uwielbiam ostre scenki.. ooo tak.. super piszesz. weny zycze i pozdrawiam ;)
    Shin~

    OdpowiedzUsuń
  7. O mamo cóż za orgia i napalony Tae <3 Wspaniały dodatek, naprawdę! ^^ Ciekawe skąd Choi wiedział o urodzinach Taemina? Ah, na to pytanie znasz odpowiedź tylko ty i żabo.. ekhem, wilkołak :P Również na początku myślałam ,ze to będą wampiry, a tu wilkołaczki ^^ Nie omieszkam stwierdzić iż również je lubię ^^ Ciekawa jestem jak tam JongKey się rozwinie :O

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten motyw wilkołaków jest powalający, oczywiście w pozytywnym sensie :D Kręci to moją duszę. Czytając ten dodatkowy rozdział, zrobiło mi się strasznie gorącą, kocham tę parę <33333

    OdpowiedzUsuń