Oto przed wami 4 rozdział. Wiem, że musieliście długo
czekać, jednak mam nadzieję, że było warto. Zapraszam do czytania.
Za bete i szablon dziękuję witness.
_________________________________________________________________
Rozdział 4
Nie minął nawet tydzień od przyjazdu Jonghyuna, a wszyscy
ponownie rzucili się w swoją życiową rutynę. Kibumowi jednak to nie
przeszkadzało. Lubił swoje życie takim, jakie jest, bez stresu i koszmarów.
Tak, dokładnie. Od tego strasznego snu o własnej śmierci i Jonghyunie jako
napastniku, nie miał więcej podobnych snów. Ponownie jego poranki były nudne i
monotonne.
Jeśli chodzi o jego relację z brunetem, to było znośne. Jong
często wpadał do baru, jednak co się dziwić, skoro jego dziewczyna nie
wyglądała na taką, co umie gotować, pan domu również, więc jedyne, co im
pozostało, to stołować się tutaj.
Niemniej Key już od tygodnia nie widział tej kobiety
(lafiryndy, jak zwykł ją nazywać). Zaczął nawet podejrzewać, że klimat jej nie
odpowiadał albo co gorsza wpadła w łapy jakiegoś niedźwiedzia, kiedy wyszła w
poszukiwaniu plaży i luksusowego sklepu. Dla Kibuma byłaby to wielka strata,
naprawdę! Czułby się nawet w obowiązku zająć się jej facetem, który niestety
jest w stu procentach hetero.
- Key~! – krzyknął głośno drobny, rudy chłopak tuż przy uchu
zamyślonego blondyna, tym samym wyrywając go z własnego świata.
Kibum w pierwszym odruchu skrzywił się, zaraz jednak
westchnął i uśmiechnął dobrodusznie do chłopaka.
- Taemin… potrzebujesz czegoś? – zapytał troskliwie,
zerkając na zegarek. Zmarszczył przy tym brwi, myśląc intensywnie. Chłopak
powinien być teraz w szkole, więc co tutaj u licha robił? Jeśli znowu się
zerwał, to on nie będzie już brał za niego odpowiedzialności. Nieważne, że ten
był już dorosły.
- Umma, ranisz moje uczucia – mruknął, przykładając dłoń do
czoła w teatralnym geście. Key spojrzał na niego jak na idiotę, co natychmiast
poskutkowało, a chłopak spoważniał. – Wyjeżdżam na kilka dni, zajmij się proszę
moimi kwiatkami i żabcią– mówiąc to, Taemin wysunął w stronę blondyna pęk
kluczy.
Kibum kiwnął głową, nie roztrząsając tego, gdzie ten jedzie.
W końcu nie był to pierwszy raz, kiedy jego maleństwo wyjeżdżało. Póki wracało
w jednym kawałku, ze swoimi dziewictwem (którego nie posiadał, jednak Kibum nie
był tego świadomy) oraz bez śladów na rękach po igłach, nie musiał pytać po co
i gdzie jedzie.
- Ta bestia mnie nie lubi – mruknął blondyn, wsuwając klucze
do kieszeni. Taemin wywrócił oczami, zeskakując ze stołka. – No serio! Za
każdym razem patrzy na mnie dziwnie… – mruknął pod nosem Key, wykrzywiając usta
w podkówkę.
- Nie marudź. On cię uwielbia, to ty po prostu boisz się
dużych psów przez co masz jakieś urojenia – zbył go Taemin machnięciem ręki.
Prawda była taka, że jego pies kochał Kibuma, tylko był nieco szorstki w obyciu
i okazywał w dziwny sposób uczucia.
- Nie mam urojeń – jęknął cierpiętniczo blondyn, patrząc
zagubiony na przyjaciela.
Tae pokręcił głową, uśmiechając się uroczo do Kibuma.
Pochylił się nad ladą, całując blondyna przelotnie w policzek.
- Niech ci będzie, ale opiekuj się nim dobrze. Wrócę
niedługo – pożegnał się z nim, odwracając jeszcze w drzwiach baru, aby mu
pomachać.
Kiedy tylko Tae wypadł na świeże powietrze, opatulił się
szczelniej szalikiem, chcąc uchronić się przed nieprzyjemnym chłodem. Zbliżały
się przymrozki, dlatego cieszył się, że będzie mógł na kilka dni wyjechać w
nieco cieplejsze i lepiej nasłonecznione rejony. W końcu na tym zadupiu nawet
słońce nieczęsto gościło.
Taemin przystanął tuż za zakrętem posterunku. Wysłał Minho,
krótką wiadomość, a po chwili z wnętrza wyszedł asystent szatyna. Tae
uśmiechnął się pod nosem, szybko i sprawnie wsuwając się do środka. Po
pokonaniu kilku metrów stanął twarzą w twarz z kochankiem. Choi uśmiechnął się
na jego widok szelmowsko, rozsiadając się w wielkim fotelu za biurkiem.
- Stęskniłeś się, dzieciaku? – zapytał z wyższością szatyn,
na co na wargi Taemina wstąpił lekki grymas. Mimo to nie zrażał się
złośliwościami. Były w końcu codziennością w ich życiu, jednak wiedział też, że
Minho nigdy naprawdę by go nie obraził.
- Chciałem się pożegnać… – wyszeptał, obracając fotel, na
którym siedział szatyn w swoją stronę. Usiadł mu na kolanach, oplatając
ramionami jego szyję.
- Już jedziesz? – Ton głosu szatyna zmienił się diametralnie
z szyderczego na czuły. Położył dłonie na biodrach chłopaka, głaszcząc je z
uwielbieniem. – Chciałbym pojechać z tobą, ale...
- Ale masz dużo pracy – dokończył na niego Taemin, wplatając
palce w krótkie ciemne włosy. – Rozumiem to – mruknął posępni,e wyglądając
niczym skarcony szczeniak.
Wargi Choi delikatnie drgnęły ku górze. Obaj nie byli
zadowoleni z tego wyjazdu, jednak jak mus to mus. Oczywiście w innych
okolicznościach skakali by z radości, przynajmniej Taemin, Minho był zawsze
bardziej powściągliwy w wyrażaniu emocji.
- Kiedy wrócisz, uczcimy to odpowiednio – wyszeptał zmysłowo
szatyn do ucha kochanka, pieszcząc wewnętrzną stronę ud drobnego chłopaka.
Taemin westchnął drżąco, drapiąc szatyna po torsie przez cienki materiał
koszulki.
- Przestań… - wysapał Tae, odsuwając dłonie mężczyzny od
swojego ciała. Wiedział, jak to się skończy, jeśli teraz nie przestaną. Był
zbyt uległy i chętny za każdym razem, kiedy Minho go uwodził czy dotykał.
Dlatego był pewien, że kiedy tylko wróci nie wyjdą z sypialni przez długi czas.
- A dostanę chociaż buziaka? – zapytał niewinnie Choi,
widząc jednak skonfundowany wyraz twarzy drobnego chłopaka, uniósł dłonie do
góry. – Rączki mam przy sobie – mruknął, puszczając mu oczko.
Taemin westchnął cicho, przybliżając się do niego, tak że
stykali się torsami. Chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy nim rudzielec pokonał
dzielące ich milimetry, łącząc ich wargi w namiętnym pocałunku. Minho wpatrywał
się spod wpółprzymkniętych powiek na lekko zarumienioną twarz chłopaka.
Powstrzymał się przed szerokim uśmiechem, w zamian tego obejmując go w pasie i
pogłębiając pieszczotę. Złapał rudzielca za kark, rozchylając jego wargi
językiem i pieszcząc podniebienie kochanka. Z ust Taemina wyrwał się cichy jęk
przyjemności. W końcu odsunął się od szatyna, patrząc na niego zamglonym
wzrokiem.
- Ręce miałeś mieć przy sobie – wyszeptał w wargi Choi,
czując jego dłonie na swoich pośladkach. Minho przybrał wyraz twarzy niewiniątka,
unosząc brwi w geście niezrozumienia. Tae prychnął cicho i wstał z jego kolan,
wyczuwając coraz silniejszy zapach asystenta szatyna. – Będę tęsknił – pochylił
się jeszcze raz, muskając jedynie usta kochanka.
Choi spojrzał smutno za oddalającą się sylwetką drobnego
chłopaka. Następnie przeniósł nienawistny wzrok na górę papierów.
- Cholerna praca…
***
Kibum, tak jak obiecał, chodził codziennie do domu Taemina.
Było to bardzo niewdzięczne zadanie, ponieważ ich mieszkania dzieliła znacząca
odległość. W sumie z domu Key wszędzie było daleko. Niemniej jednak,
pokonywanie takiego dystansu kilka razy dziennie wykańczało. Do tego pogoda też
nie była łaskawa. Nadchodził listopad, co oznaczało większe opady, chłód i
mniej słońca. To ostatnie mu nie przeszkadzało. Lubił swoją jasną skórę, która
na dodatek był wrażliwa na promienie UV i przybierała nieprzyjemny dla oka
świński odcień.
Blondyn owinął się mocniej szalikiem aż po czubek nosa,
kiedy wiatr zawiał mu wprost w twarz. Już czwarty dzień, drugi raz tego samego
dnia wracał od Taemina. W czasie przerwy na lunch poszedł wyjść z Żabą na
spacer i musiał przyznać temu dzieciakowi rację: ten kundel go uwielbiał.
Odczuwał jego miłość za każdym razem, kiedy jego tyłek lądował na ziemi, a on
zostawał przygnieciony przez wielkie cielsko psa. Zawsze kończył wtedy cały w
jego ślinie. Dlatego wolał małe psy, te przynajmniej go nie stratują.
- Wróciłem – mruknął zachrypniętym głosem na wejściu do
baru. Staruszka spojrzała na nieco znad lady, marszcząc przy tym brwi.
- W końcu, zaraz się zacznie pora obiadowa. Przygotuj się do
pracy. – zarządziła, zeskakując ze stołka, na którym siedziała. Poczłapała na
zaplecze zająć się gotowaniem albo paleniem. Ewentualnie jednym i drugim.
<
Kibum niechętnie powiesił ubrania, zostając jednak w
szaliku. Nawet we wnętrzu było zimno albo to on był tak rozpalony, że powietrze
wokół wydawało mu się chłodniejsze niż wcześniej. Przetarł twarz dłońmi, czując
jak jego ciało płonie, a świat mu wiruje przed oczami. Włączył czajnik
elektryczny, chcąc sobie zaparzyć wodę na lek przeciwgorączkowy.
Ciepły napar nieco poprawił jego stan, jednak nie na długo,
bo już po kilku godzinach ponownie zaczął odczuwać objawy przeziębienia. Na
szczęście jednak minęły godziny szczytu i udało mu się wybłagać u właścicielki
wcześniejsze wyjście. Ta w geście dobroci dała mu nawet kilka dni wolnego, aby
wyzdrowiał. Pomimo tej otoczki zimnej, wrednej, starej kobiety była naprawdę
miłą, ciepłą i kochającą osobą. Nieraz gotowała więcej zupy, aby dać ją
Kibumowi, wiedząc, że ten nie zawsze ma czas zjeść zdrowo. Tłumaczyła się
wtedy, że po prostu nagotowało jej się więcej, a żal wylewać. Jednak Key
wiedział, jaka jest prawda, mimo to nie próbował jej wyciągnąć z kobiety.
Liczył się w końcu sam miły gest, prawda?
Jednak teraz o wiele bardziej od ciepłej zupy przydałaby mu
się eskorta. Kibum ledwo szedł, a do jego domu nadal był kawał drogi. Gdzieś w
połowie dopiero uświadomił sobie, że mógł pójść do mieszkania Taemina. Niestety
zaszedł już za daleko, aby teraz się cofać.
Mimo to miał wątpliwości, czy uda mu się dojść do domu.
Podejrzewał, że zemdleje gdzieś w zaspie, zamarznie na śmierć, a jego zwłoki
zakryje gęsto sypiący śnieg. Znajdą go dopiero kilka dni później, kiedy nie da
znaku życia. Może wyślą nawet za nim psy? Och, i urządzą mu huczny pogrzeb.
Chciałby ładny nagrobek z marmuru oraz delikatne złote litery. No i tylko białe
kwiaty! Chyba powinien zapisać swoje ostatnie życzenia na kartce…
Nim jednak zdążył cokolwiek uczynić czy zagłębić się w
pesymistycznych myślach, nogi się pod nim ugięły, a on runął w śnieg. Nie
pamiętał nawet, kiedy upadł. Zamroczony gorączką zasnął pochłonięty przez
chorobę.
***
Blondyn przekręcił się na drugi bok, zaciskając palce na
delikatnej, satynowej pościeli. Wtulił twarz w poduszkę pachnącą jaśminem i
różami. Skrzywił się delikatnie na to połączenie, z opóźnieniem rejestrując, że
jego poduszki tak nie pachną. W końcu nieco otrzeźwiały otworzył szeroko oczy,
wpatrując się w obcy sufit. Obrócił głowę, przyglądając się wnętrzu
pomieszczenia, po czym spojrzał na okno, chcąc ocenić gdzie jest, jednak
sypiący śnieg uniemożliwiał mu to skutecznie.
Key uniósł się na łokciach, ponownie rozglądając się po
pomieszczeniu. Wypłowiałe, dawno niemalowane ściany i stare, mahoniowe meble.
Wszystko urządzone w ciemnych barwach. Zerknął pod pościel, z ulgą
stwierdzając, że niczego mu nie brakuje i nadal jest w swoich ubraniach.
Blondyn zsunął się z łóżka, bez problemu stając na równych
nogach. Zarzucił na siebie bluzę wiszącą na krześle przy drzwiach, wychodząc
następnie na niewielki korytarzyk. Obejrzał się we wszystkie strony, próbując
ogarnąć się w sytuacji. Przymknął oczy i zaczął nasłuchiwać. Najbliższe i
jedyne odgłosy jakie do niego docierały, pochodziły z pomieszczenia, które
znajdowało się niedaleko niego.
Kibum podszedł do drzwi i przystawił ucho do nich, by móc
cokolwiek podsłuchać. Nie był jednak w stanie zrozumieć nic z odgłosów. Niezbyt
chętnie złapał za klamkę, otwierając drzwi bez pukania, co było sporym błędem,
ponieważ stanął twarzą w twarz z Jonghyunem. Chociaż stwierdzenie twarzą w
twarz raczej nie jest odpowiednie. Key wpatrywał się zagubiony w scenę
odgrywającą się na łóżku bruneta. Z zażenowaniem zamknął drzwi, biegnąc na
oślep i trafiając po chwili do kuchni. Usiadł przy blacie, zakrywając twarz
dłońmi. Czuł, jak jego poliki płoną żywym ogniem. Nigdy nie widział ludzi
uprawiających seks na żywo. W sumie to nie było nic dziwnego, zwykły seks
dwójki ludzi, jednak co innego rozmawiać o tym, myśleć, oglądać online czy na
porno stronach. Kiedy widzi się to na żywo jest.. tak cholernie niezręcznie.
Kibum nalał sobie wody do szklanki, chcąc ochłonąć. Mało
tego nie mógł pozbyć się z głowy wizji umięśnionego ciała Jonghyuna, po którym
ściekały kropelki potu. Pracy jego mięśni, kiedy wykonywał kolejne pchnięcia.
Lekko rozchylonych ust wykrzywionych w delikatnym uśmiechu, zamglonego wzroku,
który chłonął zachłannie ciało pod sobą. Wszystko to sprawiało, że chciał być
pod nim, jęczeć dla niego, wić się i błagać o więcej.
- Wszystko w porządku? – Key pisnął cicho, brutalnie wyrwany
ze swoich grzesznych myśli. A fakt, że wyrwał go z nich nie kto inny, jak sam
obiekt jego fantazji nie poprawiał w żaden sposób jego sytuacji.
- T…tak – wyjąkał cicho, oddychając głęboko i starając się
oderwać wzrok od wyeksponowanego ciała szatyna. Sam Jonghyun nie ułatwiał mu
niczego, paradując w samych spodniach i roztaczając wokół siebie woń właśnie
odbytego stosunku. – Czemu tutaj jestem? – zapytał po chwili Kibum, który w
miarę odzyskał głos. Przynajmniej na tyle, aby się nie zająkiwać co słowo.
- Zemdlałeś mi przed domem – mruknął brunet, sięgając po
jabłko, w które od razu się wgryzł. – Głodny? – dopytał, pochodząc do lodówki i
znikając za drzwiczkami. Key westchnął w duchu, dziękując bogu za chwilę
spokoju dla jego nadwyrężonego serca. Kiedy już miał odpowiedzieć na zadane
pytanie jego uwagę przykuła znajoma sylwetka, która mignęła w wejściu do
kuchni. Kibum rozpoznałby ją wszędzie. W końcu kilka lat temu była mu bliska. Z
resztą nadal jest. Anna, jego była dziewczyna, ówcześnie przyjaciółka. – Kibum?
- Ach, nie dzięki – mruknął, spoglądając na gospodarza. –
Może poproszę tylko kawę – szepnął nieśmiało, próbując odnaleźć się w tej
dziwnej sytuacji. Do tego zaczynał odczuwać emocje, które nigdy nie powinny się
pojawić. Był zazdrosny, zazdrosny jak cholera o swoją przyjaciółkę. Dałby
wszystko, aby znaleźć się na jej miejscu, co swoją drogą jest raczej
niepokojące, ponieważ Anna zawsze gardziła przygodami na jedną noc, a raczej
wątpił aby z Jonghyunem byli parą. W końcu brunet miał już dziewczynę, a Anna
zbyt szybko wybiegła z domu.
- Posłodź sobie. – Jong postawił mu przed nosem kubek oraz
cukier, samemu zatapiając zęby w drugim z kolei jabłku.
Key kiwnął głową, mieszając beznamiętnie łyżką w kubku.
Wszystko robił mechanicznie, czując się dziwnie otępiały.
- Jonghyun, mogę ci zadać osobiste pytanie? – Blondyn
odwrócił się do gospodarza, który, ku uciesze jego wymęczonego serca, założył w
końcu koszulkę. Brunet wzruszył ramionami, zmywając naczynia kilka kroków od
Kibuma. – Gdzie twoja dziewczyna? – dopytał, patrząc się na dno kubka, gdzie
zostały jedynie fusy. Jong wyciągnął w jego stronę dłoń. Key podreptał w jego
stronę, podając mu brudne naczynie.
- Pokłóciliśmy się, ona wyjechała i tyle. To nie była jakaś
wielka miłość. – Starszy mężczyzna wzruszył ramionami, kończąc swoją historię.
Wytarł dłonie w ręcznik, patrzącnieodgadnionym wzrokiem na blondyna. Key czuł
się osaczony przez to czujne spojrzenie, które mogło przeszyć go wskroś.
- Współczuje. – Tylko tyle zdołał wydukać Kibum, chociaż tak
naprawdę wcale nie było mu przykro. Nie lubił tej dziewczyny, pomimo że nawet
jej nie znał. Co prawda blondyn nie należał do osób osądzających kogoś po
pozorach i pierwszym wrażeniu, jednak był zazdrosny. Tak samo zazdrościł Annie.
Nie chciał jednak się zagłębiać w te uczucia, bojąc się tego, co może odkryć. –
Przepraszam, ale będę się już zbierał. – Key wstał z krzesła, poprawiając
koszulkę na sobie. Jonghyun przytaknął, odprowadzając chłopaka do drzwi. Przy
wyjściu Kibum odebrał od bruneta swoją torbę.
- Odprowadzę cię – odparł Jjong, zarzucając za siebie
niedbale kurtkę.
Key otwierał i zamykał usta, próbując znaleźć argument, aby
odmówić, jednak nic jak na złość nie przychodziło mu do głowy. W końcu
niechętnie zgodził się na „eskortę”.
***
- Naprawdę musisz codziennie tędy chodzić? – Jonghyun
marudził już od kilku minut. Najczęściej zaczynało się wtedy, kiedy obrywał
gałęzią w twarz lub jakimś innym krzakiem w którąś część ciała.
- Nie jest tak źle. Przywykłem. – Kibum wzruszył ramionami,
idąc uparcie przed siebie.
Jong z początku wątpił, czy aby na pewno idą dobrze. W końcu
nie było tutaj żadnej ścieżki. Młodszy chłopak zapewniał go jednak, że to
najszybsza droga do jego domu, a on nie znając zupełnie terenu, musiał mu
zaufać.
- Podziwiam cię – wyszeptał cicho, a dalszą wypowiedź
zagłuszyła salwa przekleństw, kiedy kolejna gałąź uderzyła w jego przystojną
twarz.
Blondyn uśmiechnął się półgębkiem, widząc w oddali zarys
swojego domu. Jonghyun odetchnął w duchu, kiedy wyszli z gęstwiny lasu na
brukowaną ulicę.
Wraz z ich wyjściem spomiędzy drzew rozbrzmiało krakanie
ptaków siedzących na olbrzymim drzewie tuż przed domem Key. Jong zatrzymał się
w pół kroku, szykując się w każdej chwili do ucieczki. W końcu każdy by się tak
zachował, gdyby widział dwadzieścia wielkich kruków machających skrzydłami i
ogólnie wyglądających mało przyjaźnie.
- Spokojnie, nic ci nie zrobią. Po prostu jesteś obcy. –
Kibum wyciągnął do niego rękę, którą brunet od razu ujął. Wytłumaczył mu przy
okazji, że w ten sposób ptaki go zaakceptują. Blondyn pociągnął ich w stronę
schodów. Kiedy weszli na górę, nadal trzymając się za ręce, krakanie nieznacznie
ucichło. Ptaki mimo to nie spuszczały czujnego wzroku z bruneta, zupełnie jakby
pilnowały go w razie, gdyby chciał zrobić coś Key. Kilka większych kruków
przysiadło na barierce okalającej niewielki taras przed drzwiami. – Em, dzięki
za wszystko. – Kibum zabrał dłoń, czując jak poliki go delikatnie pieką.
Jonghyun kiwnął głową, dobrodusznie udając, że nie widzi
tych nikłych rumieńców.
- Do usług. Jednak następnym razem zostań proszę w domu –
mówiąc to, brunet sięgnął do włosów chłopak, targając go w przyjacielskim
geście. Z boku rozległo się pojedyncze krakanie, jednak Jong zignorował je.
- Dobrze, mamo – burknął butnie Key. Posłał jeszcze
mężczyźnie ciepły uśmiech, nim zniknął za drzwiami swojego mieszkania.
Jonghyun zacisnął wargi w wąską linie, patrząc nienawistnie
na ptaki, których oczy wysyłały niemą groźbę. Zaraz jednak uśmiechnął się
kpiąco, pogwizdując pod nosem i schodząc po schodach.
- Robi się interesująco… – wyszeptał pod nosem, znikając w
ciemności lasu.
_________________________________________________________________
Piszę coraz dłuższe rozdziały.. jestem z siebie dumna xd.
Mam nadzieję, że podoba wam się nowy wygląd bloga, jednak jeśli mielibyście
jakieś zażalenia, że coś jest nieczytelne pisać śmiało.
A teraz jeśli chodzi o 5 rozdział... mam teraz kilka dni
wolnego. Postaram się przysiąść i napisać, aby wstawić coś przed wyjazdem na
plener.
Z kolej podczas pleneru będę miała internet i może uda mi
sie zacyganić komuś laptopa więc jeśli dobrze pójdzie w następnym tygodniu będzie
6 rozdział :3
Kilka słów jeszcze o samym opowiadaniu. Chce zaznaczyć, że
staram sie aby nic nie było przypadkowe. To, że Minho wiedział kiedy Tae ma
urodziny, kruki siedzące przy domu Kibuma.. wszystko to wyjaśni się wraz z
rozwojem akcji.
Teraz odpiszę na wasze komentarze:
@witness. - ach, to uzależnienie od gier... rozumiem to xD I
chyba każdy lubi napalonego Taemina >D
@Ritsu Senpai - jeśli chodzi o pisanie większej ilosci scen
łóżkowych..to moja przyjaciółka podziela twoje zdanie. Kiedy jej opisywałam
dalsza akcję aby spojrzała na nią świeżym okiem jedyne co jej nie pasowało to
mała ilość seksu ;<
@Ombre - Jak można nie być troskliwym wzgledem takiego
słodziaka jak Taemin? xD Cieszę się też, że podobał ci sie smut w moim
wykonaniu. W końcu nie zawsze wszystkim się podobają.
@Maknae Star - rumienisz? uhuhu, przepraszam, że cię
doprowadziłam do takiego stanu xD Tak, ta scena o rozmowie o miłości też jest
jedną z moich ulubionych w tym dodatku >d
@Datenshi189 - Po
pierwsze - Witam :3 i dziękuję za wszystkie poprzednie miłe komentarze :D Jeśli
chodzi o to skad Minho wiedział..dowiesz się z czasem >D Uchylę jedynie
rąbka tajemnicy... z tego samego powodu musieli uciekać na takie zadupie. ;]
Chętnie wejdę i poczytam twoje ff w wolnej chwili <3
To chyba na tyle... Wszelkie zaległosci jakie mam w czytaniu
innych blogów nadrobie w weekend. Tak, więc do następnego~
Trzeba będzie popracować nad ustawieniami i pobawić się wspólnie css, żeby ładnie ten szablon wyglądał :) ale wracając do rozdziału... serio, kiedy to czytałam, a zrobiłam to dwa razy! to myślałam, że mnie szlag trafi, jak przeczytałam, że Jong z Annie ten teges... Mam nadzieję, że Kibum jej nie odpuści i dowie się, dlaczego ona i Jong.. Może to tylko przygoda na jedną noc, czy tam dzień? Biedny Bummie, czemu wszyscy go tak krzywdzą w opowiadaniach? Wiem, sama to zrobiłam, ale tak czy siak skończyło się dla niego dobrze, mam nadzieję, że u ciebie też się to skończy dobrze ^^ czemu Taemin musiał wyjechać? Będzie o tym w następnym rozdziale? Zaspokoisz moją ciekawość? *.*
OdpowiedzUsuńOoo początki JongKey;3 Fajnie, że wyjaśniłaś, ze te ptaki coś znaczą, bo całą końcówkę rozdziału zastanawiałam się nad ich zachowaniem xd
OdpowiedzUsuńRozpływam się nad 2Minem, kocham ich tutaj i strasznie jestem ciekawa, co to za podróż Taemina, noo i kiedy Jong odkryje swoją prawdziwą naturę, ale na to chyba jeszcze za wcześnie;d
No dokładnie. Robi się interesująco. Idealne podsumowanie. W końcu rozpoczyna się JongKey i coś mi się wydaje, że teraz będą się powoli rozkręcać. Oby tylko nie zbytnio powoli, bo tyle nie wytrwam. :P No i ciekawe co Taeś miał do zrobienia. Przynajmniej pożegnanie miał wymarzone. Każdy by takiego zazdrościł. *.* Jong wydaje się być takim podrywaczem, że już za niedługo zdobędzie niewinnego Key, który ma już w główce bardzo niewinne myśli. :P Tylko czekać na zrealizowanie tych ich zboczonych zapędów. *.*
OdpowiedzUsuń[http://borntobewildyaoi.blogspot.com/]
Rumieńce dobra rzecz! >.< A tak apropos rumieńców, cholernie współczuję Key... no bo widział na żywo szeksz... to musi być... frustrujące? zawstydzające? >.<
OdpowiedzUsuńCiekawe, gdzie jedzie Taeminnie? ^^
Uśmiałam się z tego tekstu Key... czekaj... zaraz znajdę... "W końcu nie był to pierwszy raz, kiedy jego maleństwo wyjeżdżało. Póki wracało w jednym kawałku, ze swoimi dziewictwem (którego nie posiadał, jednak Kibum nie był tego świadomy) oraz bez śladów na rękach po igłach, nie musiał pytać po co i gdzie jedzie. " hahaha dobre ^^
um... zastanawiam się, jakie znaczenie mają owe kruki przy domu Key. No i kurczę on mieszka na AŻ TAKIM zadupiu, ze musi się przedzierać przez las? :P
um... co ja miałam jeszcze napisać? O.o ay~ nie wiem :(
Pozdrawiam i weny życzę!! ^^
P.S - proszę, przyciemnij trochę tło/czcionkę w wersji na telefony komórkowe ^^
Jeszcze raz całuski :*
Super że piszesz coraz dłuższe działy . Naprawdę jestem zachwycona twoim stylem pisania ! I nie moge się doczekać kiedy zacznie się JongKey , mam wielką nadzieję że będzie dużo pikanterii w koleinym rozdziale ?? I serdecznie pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja byłam święcie przekonana o tym, że ja poprzedni rozdział ci skomentowałam? Okazało się, że jednak nie. Chyba ja mam jakieś urojenia. Cholera, niedobrze, coraz gorzej ze mną. Wybacz mi x.x
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od fabuły. Jest inna, ciekawa, niebanalna, czyli coś, co lubię. Niewątpliwie zainteresowałaś mnie, a tymi czterema rozdziałami i dodatkiem sprawiłaś, że jestem cholernie ciekawa dalszego przebiegu historii *o*
Wiesz, że na początku myślałam, że piszesz o wampirach? Nie wiem, coś mi się takiego ubzdurało, ale okazało się, że moje przypuszczenia były błędne x.x co nie jest niczym nowym.
Jeżeli chodzi o miejsce akcji, muszę przyznać, że również jest ciekawe. Zadziwiłaś mnie trochę, bo myślałam, że taki tytuł, to tylko jakaś dziwna przenośnia (nie mam pojęcia jaka xD) ale okazało się, że nie i w sumie dobrze, bo przynajmniej jest oryginalnie.
Bohaterowie również trafieni w dziesiątkę *o* Uwielbiam Shinee, a do tego, jak zaglądnęłam do zakładki "Bohaterowie" to zaczęłam się cieszyć jak głupia, bo dojrzałam jeszcze Luhana, bo to mój bias *o* do pełnego szczęścia brakuje mi tylko Baekhyuna, ale jest fajnie :3
Ogólnie to wywarłaś na mnie bardzo dobre wrażenie i opowiadanie naprawdę mi się podoba. Niby wszystko tak dokładnie opisujesz, ale nadal opowiadanie jest owiane tajemnicą :3
Współczuję Kibumowi mieszkania na takim odludziu (nie wspominając, że wgl całe to miejsce w jakim toczy się akcja jest niezłym zadupiem) ale mieszkanie gdzieś za lasem, ze stadem ptactwa obserwującego wszystko... Grr, przeraża mnie ta wizja.
No nic, przepraszam, że komentuję dopiero teraz i obiecuję, że będę pozostawiać po sobie ślad znacznie częściej :3
Buziaki <33
[klejnot-jeziora][shi-no-hitomi]
Jak ty wspaniale piszesz T-T rozpływam się po prostu czytając to ;D Nie ma to jak obudzić się w czyimś domu i potem przyłapać gospodarza na małych igraszkach. Nie ma to jak mieszkanie za lasem wraz z przyjaciółmi krukami XD rozumiem, że to miasteczko to jakieś zadupie (nie wiem czemu, ale ciągle mam wizję ,że wygląda ono niczym te z filmów o kowbojach X.X ) Ale rany Key, gdzieś ty się tam zagnieździł co? Gdybym szła i nagle chmara kruków zaczęłaby mi ujadać nad głową to miałabym chyba zawał gwarantowany. Aj, widzę JongKey powolutku się tu nam ładnie rozwija :>
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ten komentarz się nie dodał, więc postaram się napisać co pamiętam ugh... :(
OdpowiedzUsuńTak samo na początku myślałam, że piszesz o wampirkach ,ale wilkołaczki jak najbardziej spoko ^^ ( nie wiem czy już to wspominałam xD )Kibumie, gdzieś ty tam mieszkasz? Nie dość, że na jakimś zadupiu za jakimś lasem to jeszcze z przyjacielskimi krukami ochroniarzami obok haha Xd Widzę JongKey zaczyna powolutku się rozciągać hue hue ^^ i cieszy mnie to bardzo :> Ja wiedziałam że mimo tego oschłego charakteru ta jego szefowa? XD ma jednak choć trochę czułości w sercu :> Cóż za spostrzeżenia Key co do śmierci po zemdleniu i zamarznięciu w zaspie po czym zasypanie przez walący śnieg jak i jaki chwiałby mieć pomnik haha. Brawo Kibumie xD Nie ma to jak Jong wybawca, którego Bummiie przyłapuje na seksie ze swoją przyjaciółką, która niby się nie puszcza na jedna noc haha xD Chyba wtedy nie wiedziała, że spotka tego cholernie przystojnego dinozaura ;P O teraz do masz dłuższego tasiemca ode mnie niż wcześniej :*