Koniec jest nowym początkiem
W 2021 roku naukowcy wynaleźli nowe niesamowite urządzenie,
które miało ułatwić ludzkie życie, zmniejszyć dwutlenek węgla w atmosferze i
ocalić nas od promieniowania słońca, które wypalało warstwę ozonową. Z tym
ostatnim urządzenie faktycznie pomogło, lecz jak to w takich przypadkach bywa -
nie wszystko poszło zgodnie z planem, a skutków ubocznych nie można było ukryć
przed światem, jak to zwykle czynią organizację rządowe.
15 października niebo rozbłysło krwistą czerwienią
zwiastującą nadejście katastrofy. Z początku ludzie wpatrywali się w ten cud natury, lecz szybko pojęli, że czyha
na nich zagrożenie. Tamtego dnia, wraz z pojawieniem się czerwonego nieba,
zginęło wielu ludzi w trzęsieniach ziemi, powodziach, huraganach. Wszędzie
nastała panika. Byli pewni, że to koniec świata.
Ludzkość dźwignęła się na nogi w rok. Pogrzebano zmarłych,
na nowo utworzono rząd, a tajemnica wybuchu akceleratora wyszła na jaw, ciągnąć
naukowców do pociągnięcia odpowiedzialności za ich błąd. Wydawało im się, że
już po wszystkim. Na nowo budowano kina, supermarkety, domy. Świat wierzył, że
to koniec problemów. Co było naiwne. Pojawili się oni. Pierwsze dzieci, które rodziły się po wybuchu były inne. Fala, która przeszła po całej kul
ziemskiej, nie tylko umocniła warstwę ozonową, ale wywołała mutację. Dzieci
rodziły się z wyjątkowymi umiejętnościami. Znowu wybuchła panika. W końcu
ludzie są ograniczeni i obawiają się tego, co nowe i nieznane. Rząd natomiast
pragnął ich wykorzystać do wojny, pozyskania tego co pragną chciwi ludzie.
Matki dokonywały dzieciobójstwa, te w obronie zabijały własnych rodziców.
Trwało to prawie trzy lata, nim zaczęto stawiać zasady. Długo debatowano nad
prawem do życie mutantów, jak zwykli ich nazywać. Utworzono policję do
kontrolowania nieludzi. Przydzielono
im specjalne terytoria, lecz nie każdy pragnął tam mieszkać. Mówiono, że nic im
nie grozi. Po prostu zrobili to, by zapewnić wszystkim stronom spokojne życie.
Jednak czy podobnie nie było z Gettami? Wszystko wydawało się zgodne z prawem,
ale wewnątrz murów gazowano ludzi.
Populacja dzieci ze specjalnymi zdolnościami przestała
drastycznie rosnąć. Mocne ujawniały się u co setnego dziecka. Nie uznano tego
za chorobę, przynajmniej nie oficjalnie, bo wszelkie badania nad mutantami były
prowadzone w ścisłej tajemnicy. Tak mnie się wydawało, ale znajomi zawsze mi
mówili, że szukam dziury w całym, mimo to należeliśmy do grupy, która nie
zgodziła się żyć za murami z dala od ludzkości. I tak oto jesteśmy w roku 2042,
ponad dwadzieścia lat od wybuchu.
- Niczym w X-menach, co nie? – zaśmiałem się pod nosem,
wyrzucając z siebie to co akurat przyszło mi do głowy. Mój współtowarzysz
spojrzał na mnie z powątpieniem na twarzy. Czasami zapominałem, że ten nie umie
czytać w myślach, a ja powinienem bardziej rozwiać swoje wypowiedzi, bo
zamyślony palnąłem niejeden raz coś bez większego sensu. – Nasze życie. Kto by
pomyślał, że wszystko się tam skomplikuje. – wyrzuciłem z nijaką nostalgią. Nie
wszyscy rodzili się z mocami, ja je nabywali. Urodziłem się normalny. Mam już
dwadzieścia pięć lat, więc dane mi było żyć w czasach przed mutacją. Mój
starszy brat kolekcjonował komiksy o X-menach, które zabrałem ze sobą. Owe
komiksy obecnie wyszły z oficjalnego obiegu, bo ironią byłoby dalej je wydawać,
lecz artyści wciąż tworzyli, a na czarnym rynku można było dostać różne
perełki. Pierwszy wydanie kosztowało teraz niemałą fortunę, lecz byłem zbytnio
do nich przywiązany.
- Mogło być gorzej. – mruknął enigmatycznie. Nie był
rozmownym typem, przynajmniej nie od kilku dni. Miał teraz problemy ze swoją
drugą połówką, które obecnie takową nie była. Jego problemy były zbyt
zagmatwane i dołujące, dlatego myślami wróciłem do swojego świata, wyglądając
za okno. Drzewa, krzaki i znowu drzewa. Jechaliśmy długie godziny przez miasta,
lasy i pola. Wybieraliśmy poboczne drogi, bo ten wielki gość obok mnie nie
lubił korków. Ja wolałem miasta. Gwar i tłok. Wychowałem się na przedmieściach
i nie wiązałem z nimi dobrych wspomnień. Pewnie dlatego ciągnęło mnie do
wielkich wieżowców. Co prawda skończyłem w dość niedużej mieścinie, lecz
uznajmy to za kompromis, ok?
- Hej, a co… - zacząłem, odrywając wzrok od szyby, chcąc
wypalić z kolejną swoją genialną propozycją, która zostanie odrzucona przez
pana negatywnego, który siedział na kółkiem naszego starego, ciemnoniebieskiego
jeepa. Kątem oka dojrzałem ruch w zaroślach przeświadczony, że to sarna. Kiedy
się zaciąłem, współtowarzysz spojrzał na mnie nagląco, przez co na ten ułamek
sekundy oderwał wzrok od jezdni. – Ku.. STÓJ! – krzyknąłem, łapiąc za
kierownicę, a on nacisnął hamulce ile sił miał w tych swoich umięśnionych
kończynach. Auto nie było zbyt nowe, ale dbaliśmy o nie. Z piskiem zatrzymało
się niedługo potem, a światła z przodu oświetlały przerażoną sylwetkę bruneta,
który upadł na tyłek. Choi zaklął pod nosem, a ja wyskoczyłem czym prędzej. –
Hej, nic ci nie jest? – zapytałem zaniepokojony, dopiero teraz dostrzegając, że
jego ubrania są przesiąknięte krwią, lecz na pewno nie jego. Chociaż był blady,
nie wydawał się ranny. Nie ma się więc co dziwić mojej rezerwie. Z resztą nawet
ten drugi nie wydawał się przekonany moim widokiem. Dopiero po chwili dotarły
do mnie huki niecały kilometr od nas. I chyba nie tylko ja nie dosłyszałem, bo
już po chwili poczułem dłonie targające mnie za bluzę.
- Zabierz mnie stąd! Błagam! – widziałem w jego oczach
desperację i obłęd. Nie wiedziałem co przeważa, ale nie umiałem go zostawić na
środku drogi i prawdopodobnie skazać na śmierć, chociaż sam mogłem właśnie
podpisywać cyrograf z diabłem. A co, raz się żyje! Potem miałbym tego chłopaka
na sumieniu i nocami rozważał czy dobrze uczyniłem zostawiając go.
- Wskakuj – nakazałem mu, ciągnąć na tylne fotele jeepa. Nie
przejąłem się wzrokiem kierowcy, ani jego protestami, kiedy dojrzał krew na
ubraniach chłopaka. Dopiero, kiedy otworzyłem mu drzwi dojrzałem, że nie ma
nawet butów. Na boga, skąd on się wziął w środku lasu w takim stanie? Nie
chciałem się jednak przekonywać co go ściga, dlatego czym prędzej zasiadłem z
przodu. – Jedź! – warknąłem, bo miałem naprawdę złe przeczucie. Widziałem, że
ten chce już coś powiedzieć, ale widząc moją zdeterminowaną minę jedynie
pokręcił głową i wrzucił bieg. Obejrzałem się za siebie. Brunet siedział na
podłodze, opierając się czołem o przykryte kocem siedzisko. Wyglądał tak
żałośnie, kiedy cały drżał.
- Zawsze musisz sprowadzić na nas kłopoty – z zamyślenia
wyrwał mnie głos kierowcy, który na prostej drodze za nami dostrzegł
opancerzony wóz. Puściłem jego uwagę mimo uszu, dłonią szukając przełącznika
pod fotelem. Wymacałem palcem niewielką wypustkę, by po jej naciśnięciu tylne
siedzenie podskoczyło.
- Wejdź do środka –
poleciłem chłopakowi, którego zabrałem z drogi. Ten również dostrzegł auto za
nami i niczym dzikie zwierzę szukał drogi ucieczki. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby
próbował wyskoczył z jadącego auta. Zajęło mu chwilę nim wgramolił się do
środka. Idealnie na czas, bo już po chwili pancerne auto zrównało się z nami,
nakazując zjechać na pobocze.
- Zabije cię… - warknął przez zęby kierowca, lecz nic mi nie
było po jego groźbach. Nieraz mi to powtarzał, a mimo to nadal się
przyjaźniliśmy. Bywaliśmy w gorszych sytuacjach niż ta. Przynajmniej nikt do
nas nie strzelał, na razie... – W czym możemy pomóc? – zapytał, obniżając
szybę. Nagle jego ton zmienił się na przyjemniejszy. Aktor idealny. Umiał się
wczuć w sytuację. Ja nie miałem takich umiejętności. Byłem dość kiepskim
kłamcą, dlatego zwykle w takich sytuacjach to on zabierał głos.
- Nie widzieliście może bruneta, o tego wzrostu? – dłonią
wskazał wysokość do swoich barków. Był potężnym facetem. W aucie siedziało
jeszcze dwóch, a z tyłu wyszedł jeden, poza tym, który stał przy nas. Nakazałem
sobie spokój, bo dojrzałem coś, czego nie chciałem. Pod kurtką miał pistolet, a
ten co dopiero wysiadł, niósł ze sobą strzelbę. Aż mnie ciarki przeszły, bo
miałem traumę do broni.
- Przykro mi, niestety nie. – zabrał głos nasz kierowca, za
co dziękowałem bogu, że chociaż on zachował spokój, chociaż pewnie też dojrzał
to, co ja. Od zawsze to on był tym bardziej spostrzegawczym w naszym małym
duecie.
- Nie wątpię, że mnie nie kłamiesz, ale pozwolisz, że zajrzę
do bagażnika? – zapytał na pozór przyjemnie, ale nawet ja wyczułem w jego
głosie tą nieprzyjemną nutę, a za uśmiechem kryła się groźba. Nie mając innego
wyboru zezwoliliśmy na to. Wiedzieliśmy, że nic tam nie znajdą poza kilkoma
torbami podróżnymi. Wymienili między sobą jakieś znaki. Och, tak bardzo chce,
aby to się już skończyło. – Dziękuję za współpracę – w końcu po wszystkim. Tak
przynamniej myślałem, póki ten z karabinem nie otworzył tylnych drzwi i nie
ostrzelał fotela.
- Pojebało was?! – myślałem, że dostanę zawału na dźwięk
wystrzału i zapach prochu. Chyba dopiero demolując nasze auto poczuli się
usatysfakcjonowani. Kiwnęli do siebie porozumiewawczo głową, żegnając się na
pozór uprzejmie. Jednak nie zwracałem na nich większej uwagi, zbyt wstrząśnięty
tym co się stało. Ten chłopak… boże, czemu to się zawsze dzieje? – Min… -
wyszeptałem zdołowany. Wydawał się na pozór niewzruszony, lecz jego szczęka
była ściśnięta, a palce mocno obejmowały obręcz kierownicy. Wrzucił pierwszy
bieg, podczas gdy tamci cofnęli się, kierując w kierunku z którego przyjechali.
Drżały mi dłonie. Ba, pewnie cały się trząsłem jak osika. Nienawidziłem
pistoletów. Przejechaliśmy kilka kilometrów, a może tylko czas mi się tak
wydłużył? Ten chłopak w środku nie wydawał żadnych dźwięków. W końcu nie byłby
w stanie uniknąć tych kul. Wpakowali w siedzenie cały magazynek! Zatrzymaliśmy
się na podjeździe pod starym, zniszczonym i zapewne nieczynnym barem. Niczym z
procy wyskoczyłem z auta. W dupie miałem czy ktoś z tych popaprańców nas
zobaczy. Omal nie wyrwałem tylnych drzwi z zawiasów. Nie chciałem podnosić
siedzenia, ale nie mogłem go tam zostawić, zwłaszcza jeśli kule przebiły jego
serce, głowę czy brzuch. Na pewno chociaż jedno z tych trzech. W końcu uniosłem
fotel, z dołu wpatrywała się we mnie para ciemnych oczu. – Kurwa… -
wyszeptałem, opierając się dłońmi o samochód. – Koleś, kocham cię – dodałem,
patrząc z ulgą na przyjaciela, który uśmiechnął się pod nosem. Miał facet
szczęście. Kule zatrzymały się dosłownie w ostatnim momencie i może milimetry
dzieliły je od ciepłego, żywego ciała chłopaka.
- Jak?... – wyszeptał brunet, który zapewne nie rozumiał
jakim cudem pocisk nie uderzył, a jedynie zawisł nad jego okiem i resztą ciała.
Szybko złapałem za kule, umieszczając je poza autem. Kolejno uderzały w podłożę
kontynuując przerwany lot. Pozbywszy się wszystkich pomogłem mu wyjść.
- Podziękuj temu tam. – wskazałem ruchem głowy na tego
szczęściarza za kierownicą. Mimo to nadal wydawał się zaskoczony. Czyżby wcześniej
nie miał do czynienia z takim jak my? W takim razie czemu szukali go ludzie z
bronią i logiem federacji rządowej na masce, skoro nie był mutantem?
- Zróbmy sobie przerwę – zaproponował mój drogi szofer,
wyłączając samochód, by odwrócić się w naszą stronę. W tym czasie ja opuściłem
fotel i poleciłem nieznajomemu zająć miejsce na wygodnych poduszkach. No dobra,
nie były najlepszej jakości, lecz na pewno przyjemniejsze dla pośladków niż
podłoga auta. – Co robiłeś w tym lesie? Skąd ta krew? Jak się nazywasz, czemu
cię ściągają… - zalał chłopaka walą pytań, aż ja się zacząłem gubić, a co
dopiero taki przerażony dzieciak jak on.
- Hola! Nie wszystko na raz! – przerwałem mu, bo to nic nie
da. Wystarczy spojrzeć na tego gościa, aby wiedzieć, że obecnie zbyt wiele z
niego nie wyciągną. – Od początku, dobrze? – zapytałem, warcząc na kierowcę,
który tylko uniósł dłonie w obronnym geście. Czasami irytowała mnie ta jego
oziębłość. Był dobrym aktorem, ale kiepsko było z jego empatią dla
nieznajomych. – Jak się nazywasz? – zadałem tym razem pytanie chłopakowi przed
sobą. Ten na przemian zamykał i otwierał usta, ale w końcu pokręcił głową. Nie
chciał powiedzieć? A może… - Nie znasz własnego imienia? – wyrwało mi się nim
pomyślałem. Jak zwykle moje usta wyszły przed szereg, nim umysł zdążył
zareagować. Kiedyś to naprawdę sprowadzi na mnie kłopoty. Chłopak przede mną
pokręcił głową, uparcie wpatrując się w swoje gołe stopy. Jego ramiona
delikatnie drżały. Zbliżała się noc, a te były chłodne. Dlatego sięgnąłem za
siedzenie, wyciągając niewielki, puszysty koc. Zarzuciłem go na barki chłopaka,
który odskoczył niczym oparzony. – Spokojnie – uniosłem dłonie do góry w geście
przyjaźni, próbując mówić jak do przestraszonego dziecka. Tak w tej chwili
widziałem tego chłopaka przed sobą, zagubionego i przerażonego otaczającym go
światem. – Zacznijmy od nowa. Ja jestem Kim Jonghyun, a ten wielkolud to Choi
Minho. – przedstawiłem nas, a Min kiwnął głową, ograniczając się w słowach. Tym
razem to ja dostałem pałeczkę mówcy. – Jako, że póki co nie wiemy jak się
nazywasz… może przejmiesz moje nazwisko? – zaśmiałem się speszony, bo
propozycja była nader absurdalna. Może znowu się pośpieszyłem, ale kiedy
zaczynam gadać, ciężko mi przerwać. – Nazywałbyś się Kim. To dość popularne
nazwisko w kraju naszych przodków – gadałem i gadałem, licząc, że ktoś mi
przerwie nim zacznę mu opowiadać o tym jak moi dziadkowie wyjechali do Stanów
podczas wojny i przybliżę mu całą moją rodzinę.
- Kim… - wyszeptał chłopak, mrugając zbyt szybko. Wydawał
się rozproszony i powtarzał w kółko moje nazwisko, które mu nadałem. – Kim
Kibum. Tak chcę się nazywać. – chyba usta mu drgnęły w czymś co miało być
uśmiechem. Nie jestem pewien, ale poczułem swego rodzaju dumę. Pokiwałem z
uznaniem głową. Chyba na razie tyle wystarczy. Zabierzemy go teraz do naszego
mieszkania, pozwolimy się wykąpać, damy nowe ubrania i jedzenia, dopiero wtedy
zaczniemy zadawać mu pytania. Czas na dalszą podróż. Ruszyłem swoje piękne
cztery litery z tylnego fotela. Nim jednak zdążyłem postawić nogę na ziemi,
poczułem delikatne szarpnięcie za bluzę. – Dziękuję… - wyszeptał niezwykle cicho,
ledwo byłem w stanie to usłyszeć. Może były to słabe podziękowanie, ale szczere.
***
Otuliłem się mocniej kocem, który ofiarował mi jeden z tych
mężczyzn. Ten, który nadał mi nazwisko. Nie to, abym nagle zmienił się pod ich
wpływem, stając miękki i ckliwy. Nie ufałem im. Żadnemu z nich, zwłaszcza temu
wielkiemu. Posiadali umiejętności, których nie rozumiałem. Jednak poczułem
uciążliwy ucisk w piersi, kiedy w końcu zyskałem imię. Odkąd sięgam pamięcią
byłem numerem siedem. Taką samą liczbę miałem wybitą za uchem. Mimo tych
irracjonalnych uczuć, których doznałem, nadal traktowałem ich jak potencjalne
zagrożenie. Te wszystkie miłe rzeczy, które wypowiedziałem, zrobiłem za jego radą. Powiedział, że tak należy. Bo
chociaż ja im nie wierzyłem, to oni powinni zacząć darzyć mnie zaufaniem.
_________________________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że z tym rozdziałem rozjaśnił wam się obraz losów bohaterów. Chociaż nie wiem jak będzie wyglądało w przyszłości opowiadanie, to raczej zapowiada się sporo rozdziałów.
Narracja będzie prowadzona przez 3 osoby: Jonghyuna, Kibuma i Taemina. (opcjonalnie może coś się zmienić, lecz nie przewiduje tego)
Już jest 14 lutego, dlatego życzę Wam udanego święta, chociaż szczerze, to Walentynki są na samym końcu moich ulubionych świąt~ ;3
Wow. Zapowiada się świetnie. Naprawdę zatkało mnie XD Serio nie wiem co powiedzieć.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, ciekawie się zapowiada. Nigdy wcześniej nie czytałam opowiadania podobnego do tego. Przyznam Ci, że jestem zadowolona z tego ze nie zrobiłaś tu żadnych elfów czy wampirów. Kocham takie klimaty, ale chyba troszkę za dużo takich ff~ Mam tylko mała prośb, nie rób tu z chłopaków żadnych super bohaterów XD Niestety w mojej wyobraźni pojawiła się taka wizja i powiem Ci, że mi się to nie podoba haha.
Ahh nie mogę się doczekać następnego partu. Pozdrawiam, Grellu <3
Ha, tak myślałam, że większość z gatunkiem fantasy będą myśleli od razu o elfach, wampirach czy smokach xD Sama też lubię te tematy, lecz faktycznie jest trochę za dużo tego typu ff.
UsuńOch, spokojnie, nie zrobię z nich superbohaterów w obcisłych rajstopach i majtkach na nich z powiewającą na wietrze pelerynką xD W mojej głowie kreuje się inna ich wizja, ale nie mogę na razie zdradzić ;3 Trzeba poczekać~
boże no! trochę przerwy, a tu się tyle dzieje! :C nienawidzę klasy maturalnej :c a jeszcze miałam studniówkę... wybaczysz, prawda? :c kto jak kto, ale Ty zrozumiesz! <3.
OdpowiedzUsuńokej... więc nie wiem co napisać. fabuła wydaje się taka.... kshbfshkfbskhdfbskhdfbshdkf, kurwa! *o* cudnie się zapowiada no! po prologu miałam takie rozwalające emocje... cieszę się, że nie musiałam czekać na rozdział, tylko od razu miałam oba na raz! nie wytrzymałabym : o
ah mój kochany, zajebisty, cudny Minho *O* albo źle zrozumiałam, albo on też jest troszkę "inny" nie? : o ah, jak ja go kocham no *o*
wiem, że ma być JongKey [ i bardzo się cieszę! :D żeby nie było! ], ale czekam też na pojawienie się Taemina... Jego obrazek z prologu.... czuję, że będzie ciekawie i epicko! *o* no i oczywiście me serduszko liczy na 2mina... ale to chyba nic nowego XD tak czy siak, jestem ciekawa straaasznie! *O*
podoba mi się też narracja. i to jeszcze zmieniana no! zajebiście, zajebiście ;_; szkoda, że Minho nie będzie się wypowiadał, chociaż może... kto wie? ;D
no i jak zawsze będę Ci słodzić no... na razie Cię nie nienawidzę, więc wiesz XD wszystko mi się mega podoba! pomysł, narracja, zachowanie ich wszystkich, Jonghi i jego "koleś, kocham cię", no wszystko!
epickość!
weny duuużo i czekam niecierpliwie na kolejne rozdzialiki! <3.
oczarowana dei.
Oczywiście, Dei, że ja rozumiem. Sama jestem w klasie maturalnej i miałam studniówkę niedawno. Wiem jak przygotowania do tej jednej nocy zajmują czasu xd Niestety ja zamiast uczyć się do matury siedzą nad głupimi rysunkami do książki ;<
UsuńTo dobrze, że nie musiałaś długo czekać~ Tylko nie próbuj mi tutaj tego robić zbyt często i specjalnie! Bo się pogniewamy xD
Taaak, on i Jong są inni. Mogłaś się domyśleć co za moc ma Minho, a jeśli nie, to zostanie to ujawnione pewnie w następnym rozdziale. Minho nie będzie się wypowiadał z jednej prostej przyczyny... ale jeśli ci ją wyjawię, to nie będzie zabawy >D
Póki co możesz słodzić~ napędza mnie to do pisania, a jako, że skończyłam wszystko prace domowe na jutro, to zaraz zabieram się za pisanie drugiego rozdziału, aby zdążyć na sobotę~<3
ah, wiedziałam, że zrozumiesz! <3. kto jak kto, no ale Ty? c: fakt, jedna noc, a tyyyyyyle roboty, masakra XD nie przejmuj się, ja robię wszystko, poza nauką XD
Usuńnie gniewaj się! już nie będę! jeśli rozdziały będą w weekendy, to na pewno będę komentować od razu i w ogóle no :c
jeśli chodzi o Minhosia mojego cudnego, to się domyślam! *o* boski, ah <3. ale Jong?! kurde : o JAKA ZABAWA?! CZEMU TY MI TO ZAWSZE ROBISZ? ;_; jestem zbyt ciekawskim człowiekiem...
taaak! czekam na sobotę, bardzo! *O*
Myślałam, że to będzie Taemin, a to jednak Key! Ciesze się i to bardzo, bardzo, bo jak wiadomo uwielbiam Jongkey, a jeszcze bardziej, jak występują jako główny paring.
OdpowiedzUsuńFabuła mi się podoba, ale w tym wysadzeniu auta, czy jakoś tak, się pogubiłam. Mam nadzieję, że tematyka nie będzie zbyt ciężka; trudna do ogarnięcia, bo wtedy z pewnością bym ponownie nie powróciła do tego opowiadania, a byłoby szkoda.
Podoba mi się Jonghyun tutaj i Minho tak samo. Jeżeli chodzi o Kibuma to mam nieco mieszane uczucia, bo bardzo przypomina mi Taemina - w większości ff to właśnie Tae jest zagubiony, nieufny, skrzywdzony i jest wybrykiem natury.
Wydaje mnie się, że ty 'nim', o którym Key wspomniał w ostatnim akapicie, to właśnie Taemin. Jakiś jego anioł stróż, czy coś w ten deseń? Albo po prostu Kibum ma schizofrenię lub wymyślił sobie jakąś postać, która rzekomo kieruje jego życiem? Jednakże z pierwszych akapitów mogę wywnioskować, że z pewnością się mylę, ale no jestem przekonana, że 'on' to Taemin.
Gatunek widzę, że smut i angst, więc, o matko, czekam na dalsze rozdziały.
Mimo wszystko życzę miłego spędzenia Walentynek i oczywiście dużo weny~~
Widzisz jak cię zmyliłam~! >D JongKey musi być!
UsuńCo do auta, to było tak, że po prostu ostrzelali tylne siedzenie, aby sprawdzić, czy nikogo tam nie ukryli. Kiedy nie usłyszeli krzyku i innego hałasu uznali, że Kibuma nie ma w aucie i wyjechali. Liczę, że tematyka nie będzie dla ciebie zbyt ciężka. Powinna być lżejsza niz w Lost boy ;3
Key jest nieufny i jest wybrykiem natury, ale nie powiedziałabym, że jest zagubiony, bo... a z resztą sama się przekonasz, że cicha woda brzegi rwie xd
Podobają mi się twoje hipotezy co do "niego". Niewiele mogę powiedzieć, ale niedługo chociaż trochę rozwieje twoje wątpliwości~
Mega~ Cały czas nie moge wyjść z podziwu nad stylem *.*
OdpowiedzUsuńCzęsto w momentach kiedy nie znam imion bohaterów, staram się od powstrzymywania niecierpliwości, bo mi przeszkadza we wczuciu się w test :P Powiem Ci, że tu mimo, że przez większość tekstu nie wiadomo było kto jest kim, czytało się bardzo przyjemnie i jakoś tak... no nwm... nie raził brak imion czy coś. Ughg... polska język trudny xD
Mega mi się podoba klimat XMenów i całe te specjalne zdolności. Kiedy czytałam o tym jeepie na pustkowiu to normalnie to widziałam jak jakąś scenę z filmu! :p Co tu dużo gadać, najlepsze co do tej pory powstaje spod Twoich paluszków kekekkekeke oby tak dalej! <3
Och, maknae, nie zawstydzaj mnie xD Szczerze to wydaje mi się, że ta forma narracyjna mi nie wychodzi, ale póki nie ma skarg, to mogę odetchnąć ;3
UsuńNa szczęście problem braku imienia już nie będzie nam towarzyszył, bo teraz gramy w otwarte karty xD
No ba, kto nie lubi X-menów? To moje dzieciństwo <3 I nawet nijako mam ich na maturze ustnej z polskiego. Wiesz, czasami żałuje, że nie mogę wam narysować do opowiadań jakiegoś krótkiego komiksu lub danych scen, bo to z tym jeepem jest faktycznie dość charakterystyczne. Ojej, najlepsze? No to czuje teraz lekką presję xd Postaram się sprostać oczekiwaniom!
Właściwie to czemu nie możesz narysować? :P
UsuńNiestety szkoła bardzo ogranicza mój czas. Chociażby dzisiaj, zamiast z podkładem weny pisać rozdział będę siedziała do drugiej w nocy nad projektami. Może kiedyś zrobię takie ilustrację przy okazji opowiadania jakiegoś, ale dopiero po maturze ;3
UsuńJestem (spóźniona)~~!
OdpowiedzUsuńZaś czytałam w komunikacji miejskiej, więc może być trochę nieogarnięty komentarz, ale cóż >.<
Dobrze, że początek zaczyna się od wyjaśnienia pewnych faków, bo ciężko by było połapać się bez tego. Jakieś takie niemal apokaliptyczne wizje tu przede mną roztaczasz. Już po prologu widziałam, że to raczej science-fiction niż fantasy, ale jest całkiem ciekawie. Szczerze mówiąc, sama miałam kiedyś pomysł, żeby uczynić z Key efekt uboczny jakichś eksperymentów, ale to miało być osadzone w zupełnie innych realiach. *nieważne*
Hm, mówiłam poprzednim razem o obozach koncentracyjnych, a tu proszę! Porównanie wprost do tego. Mam jedną małą uwagę/wątpliwość - nie jestem pewna, czy jeśli mówisz ogólnie o gettach, to powinnaś zapisywać to z wielkiej litery, bo w końcu nie masz żadnego konkretnego na myśli, nie jest to więc nazwa własna. Ale mogę się mylić, lepiej to sobie sprawdź >.< Skoro już mowa o błędach to w dalszym ciągu dużo literówek, z początku miałam zamiar Ci je wypisać, ale z biegiem tekstu było ich po prostu zbyt wiele, a nie chce spamić w komentarzu.
Hm, szczerze mówiąc, kiedy pojawił się ten tajemniczy uciekinier, miałam przed oczami Taemina. Myślę, że to przez moje 2minowe zboczenie, ale on po prostu pasuje do tej roli. Nie, żeby Key nie pasował. Szybko uprzytomniłam sobie, że to miało być Jongkey i zmodyfikowałam swoją nieudolną wizualizację xD
Ogej... z niewiadomych powodów najbardziej spodobało mi się, jak przedstawiłaś postać Minho. Po pierwsze - taki charakter bardzo do niego pasuje, po drugie - nie wiem no, podoba mi się ;;;; co do Jonghyuna i Key... szczerze mówiąc, niewiele tu dotąd było ich cech, nie zdążyłam ich jeszcze poznać, także jestem ciekawa jak to się potoczy.
Nie do końca zrozumiałam co się stało, kiedy ostrzelali samochód. Minho ma jakieś moce, które zatrzymały kule? Dobrze zrozumiałam? Trochę się zgubiłam, kto ma moce, a kto nie - przyznaję ;;;
Okej, kończę już, bo w trakcie pisania tego komentarza dostałam trzyczęściowy komentarz od mojej czytelniczki, i ręce mi się trzęsą z wrażenia.
Czekam i pozdrawiam ~~<3
Sci-fi nijako jest zaliczane do fantastyki, więc dzieli je cienka linia. Och, może kiedyś wprowadzisz plany w życie? Byłabym ciekawa twojej wizji, tym bardziej, że sięgnęłam już po jeden z twoich tworów ale jeszcze nie zdążyłam skomentować ;<
UsuńHm, zapytaj się nauczycielki od polskiego i w razie co poprawię jeśli jest inaczej ;3 Niestety ciężko o bete, która sprawdzi błędy. Namówiłam znajomą, aby sprawdziła mi tekst, ale przez to zostanie dodany później D: Bo teraz każdy ma albo sesje, albo inne rzeczy.
Ha, chyba mój 2min ma inną wizję, ale może odnajdziesz Taemina w roli którą mu nadałam lepiej niż jako uciekiniera xd Och, a to dziwne, bo jednak nie skupiłam się w tym rozdziale za bardzo na Minho, ale to dobrze, że się przypodobał :3
Tak, Minho jest mutantem. Podobnie jak Jonghyun. Zapowiada się wiele rozdziałów, więc niektóre wątki będą się wolno rozwijać.
Masz rację z tym sci-fi, źle się wysłowiłam xD chodziło mi o fantasy z wątkami magicznymi, z baśniowymi istotami itp. >.< Powolne rozwijanie wątków jest w porządku, irytuje mnie kiedy ludzie usiłują zawrzeć zbyt wiele, w zbyt krótkich seriach, przez co wszystko spłycają i boli mnie od tego moje humanistyczne serduszko ;-; Co do moich niedoszłych planów - to był zaledwie odłamek myśli, obraz, który pojawił się w mojej głowie i przy dozie szczęścia i wolnego czasu mógłby się przerodzić w coś więcej. Ale najprędzej po maturze, bo póki co mam głowę jedynie do pozbawionych fabuły miniaturek :/// "Byłabym ciekawa twojej wizji, tym bardziej, że sięgnęłam już po jeden z twoich tworów (...)" - to znaczy, że Ci się podobało, czy wręcz przeciwnie? *ciekawośćmniezżera* niemniej, dziękuję, że w ogóle wpadłaś i mam nadzieję, że kiedyś znajdziesz moment na skomentowanie ^.^
UsuńPozdrawiam ~~<3
Rozumiem, rozumiem. Sama fantasy głównie łącze z elfami, taki stereotyp się zatarł już. Och, tylko tyle? No ale mam nadzieję, że po maturze znajdziesz czas. Sama wiem jak to zabiera czas, tym bardziej, że dowaliłam sobie trzy rozszerzenia, a w kwietniu czeka mnie obrona dyplomowa, żyć nie umierać xd
UsuńOczywiście, że podobał ;3 A czas na pewno znajdę, ale najpewniej dopiero w rekolekcję, gdzie będę miała całe trzy dni dla siebie, skąd jeden poświecę na przyjemności. A co, szkoła szkołą, ale czasem trzeba odpocząć ;3
I znowu spóźniona ja! XD Wybacz, ale serio mam lenia, jak sto dwa po stażu. Xd Przeczytałam wczoraj twój rozdzialik i byłam nim wniebowzięta, ale niestety lenistwo wygrało z napisaniem komentarza. Wybacz mi, prooooszę. ;__;
OdpowiedzUsuńNarracja nadal mi się podoba i ten motyw początkowo z niepodanymi imionami. To taka fajna gra dla umysłu: kto to jest? Kto w tym samochodzie? Kim są? - i tak dalej. Chociaż Minho można było poznać od razu po opisie, haha. W ogóle kocham cię za to, że go wstawiłaś! :3 Żabciol w opku i do tego z mocami, huhu. Jonggie też ma. No no Key wpakowałeś się po uszka, haha. XD No cóż, chociaż z drugiej strony, to dobrze, że teraz z nimi jest. Tak naprawdę tylko dzięki nim przeżył, a raczej Minoszowi. Ja pierdziulę, ci snajperzy, czy kim oni tam byli, byli posrani. o.O No kto normalny strzela w fotel? o.O Ja rozumiem poszukiwania poszukiwaniami, no ale... chłopacy, trochę wyrozumiałości i przestrzegania bezpieczeństwa! A jakby tak dupsko ustrzelili Jonga, to co wtedy? ;_; Nie myślo bezduysznicy jedne.
Te danie mu nazwiska ,,Kim'' przez Jonga, było słodkie i kochane. :3 No Key, idealny traf z imieniem! Skąd wiedziałeś? haha. XD I w ogóle numer 7. To mój szczęśliwy i kochany numerek! ;_;
Rozumiem, że Kibumem kieruje, jakby Taemin. Chodzi mi o motyw końcowy z tym, że... cytuje: ,,Te wszystkie miłe rzeczy, które wypowiedziałem, zrobiłem za jego radą'' Wydaje mi się, że zgadłam. Coś pisałaś w poprzednim komentarzu, ale wywiało mi to z głowy. ;_; W ogóle napięcie było tu mega podczas przeszukiwania przez tych gości samochodu. Jestem cholernie ciekawa, jak to dalej się potoczy! :D Serio, czasem trzymasz w napięciu, moim zdaniem oczywiście. :P
No cóż, serio ciekawa jestem, jak to się potoczy. Jong i Minho pewnie będą myśleli, że Kibum im ufa, a tu taka dupa. XD Serio, korci mnie ten tajemniczy gość, co mu... rozkazuje? :O
wybacz, że dziś krócej, ale nie mam głowy do komentarzy, a nie chciałam tak długo nic nie pisać. :(
Lepiej późno niż wcale, jak to mówią. I oczywiście, że wybaczam. Ja obecnie po powrocie do domu jestem tak padnięta, że idą spać, wstaję po godzinie i jestem jeszcze bardziej zmęczona ;-;
UsuńTaaak, nie ukrywałam ich az tak bardzo jak powinnam, bo Minho można było bez trudu poznać, chociaż z drugiej strony mogłam tam wrzucić Chanyeola xD Też jest wielki... No proszę cię, jak go mogłam nie wstawić? Oczywiście musi być całe Shinee (tylko nie wiem co z Onew xD) Dokładniej mówiąc byli to agenci rządowi, przynajmniej Jong tak rozpoznał znak na ich aucie. Poza tym w tym świecie często nie ma wyrozumiałości i przestrzegania pewnych zasad ;<
Ha, serio? No to się wstrzeliłam z tą 7 xD
Co do głosów, które słyszy Kibum, czy to jest Taemin czy nie... nic na razie nie wyjawię xd Wszystko pewnie, chociaż częściowo przynajmniej, ujawni się w kolejnym rozdziale, ale póki co czekam, aż znajoma go przejrzy, inaczej byłby już w sobotę ;-;