niedziela, 14 września 2014

Small town, creepy town - 6. Uciekinier




Był nadal wtorkowy wieczór, kiedy Taemin wrócił do domu od razu wbiegając na górę. Już w drodze do swojego pokoju wyjął telefon z torby. Od kiedy tylko wyszedł ze szkoły pisał z Minho. Można powiedzieć, że są razem. Po tym co przeszli przez ostatnie kilka dni – był tego pewien. Z resztą Choi nawet powiedział o nim mój chłopak. Serce Tae aż zabiło mocniej na to wspomnienie. Nie mógł przy tym przestać się uśmiechać, kiedy odpisywał Minho. Zawsze tak było na początku związku. Każda wiadomość od ukochanej osoby wywoływała u ciebie banana na twarzy. Pragniesz ciągle być przy tej osobie, mieć z nią kontakt. Oddychać tym samym powietrzem co ona, chodzić po tej samej ziemi. W twojej głowie istniała tylko ona. Może i takie myśli powinny być niepokojące, lecz każdy zakochany jest nieco obłąkany, prawda?

Taemin zasnął z telefonem w dłoni i ostatnią wiadomością od Minho, która ten wysłał mu koło drugiej w nocy. Szatyn spojrzał na przyćmiony wyświetlacz w urządzeniu, czując jak nieprzyjemne uczucie ściska go od środka, a wątpliwości miotają nim niczym wiatr szmacianą lalką.

***

- To naprawdę konieczne? – dopytał czerwonowłosy chłopak, wlepiając wzrok w starszego mężczyznę w garniturze. Żałował, że nie ma przy nim Jongina, bo wtedy czułby się pewniej i bezpieczniej. Jednak Kai był tylko jego przyjacielem, który miał dziewczynę, więc nie mógł od niego zbyt wiele wymagać.

- Niestety tak – odparła kobieta, która stała zaraz obok mężczyzny. D.O westchnął cicho, kiwając powoli głową. Dyrektor wskazał im ruchem ręki, aby usiedli na kanapie. Kyungsoo został wezwany do jego kabinetu jakieś dziesięć minut temu, lecz nie podejrzewał, że ktoś będzie chciał znowu z nim wałkować temat Tao i tego co widział tamtego dnia. Z resztą nie tylko D.O czekało ponowne przesłuchanie. FBI ściągało każdego, kto mógłby mieć najmniejsze podejrzenia lub znajomości z ofiarami czy ich rodzinami. Byli bardziej skrupulatni niż miejscowa policja, ale i bardziej irytujący.

***

Taemin stał na korytarzu obok niewielkiej szafki, którą każdy w szkole miał przydzieloną na wszystkie lata nauki. Jednym uchem nasłuchiwał o czym rozmawia wychowawca klasy Minho z federalnymi. Nie dość, że był ciekawy o co chodzi (chociaż nie trudno było się domyśleć, że o morderstwa), to jeszcze Choi nie odpisywał mu na smsy i nie było go w szkole. Taemin trochę panikował z tego powodu, lecz uznał, że jego chłopak po prostu zaspał. Został w domu z lenistwa albo się rozchorował. Nie chciał do siebie dopuszczać najgorszej ze wszystkich myśli.

- Przykro mi, ale nie było go dzisiaj na zajęciach – staruszek westchnął cicho, drapiąc się po karku, pod pachą trzymając swój notesik.

- Rozumiemy. Dziękuję za poświecenie nam czasu – młoda kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie, czekając aż nauczyciel odejdzie, nim zwróciła się w stronę współpracownika. – W domu i pracy też go nie było. Myślisz, że…

- Nie. To za wcześniej – odparł jej towarzysz, zagryzając zęby na kciuku. – Tak czy inaczej skończyliśmy już robotę tutaj – westchnie wydobyło się spomiędzy warg mężczyzny. Widać było na jego twarzy zmęczenie. Nie tylko dniem dzisiejszym, lecz życiem jakie prowadzi. Ciągle tylko spotykał trupy i złych ludzi na swojej drodze. To mogło naprawdę zachwiać wiarę w świat. Podobnie jak teraz zachwiał się świat Taemina. Chłopak nigdy nie narzekał na swój słuch, dlatego nie umknęła mu żadna ważna informacja. Nie był pewien ile stał przy szafce i wpatrywał się tępo w metalową ścianę. Nie zarejestrował również momentu, w którym przy jego boku pojawił się Kibuma. Mówił coś do niego. Widział jak jego usta się poruszają, lecz nie dochodziły do niego żadne dźwięki poza biciem własnego serca. Raz galopowało niczym głupie, aby po chwili drastycznie zwolnić. Key zaczął panikować, kiedy Tae nie odpowiadał na żadną z jego zaczepek. Do tego chłopak był blady niczym ściana. W końcu jego poliki nabrały rumieńców, ale wtedy po jego polikach poleciał potok łez. Próbował coś przekazać przyjacielowi przez szloch, który wstrząsał jego ciałem. Blondyn przytulił drobniejsze ciałko, głaszcząc go uspokajająco po plecach. Kibum nie potrzebował słów, aby zrozumieć co się stało i szczerze przeklinał Minho oraz cały świat.

***

Kibum rozejrzał się dookoła nim wszedł przez dziurę w siatce do niewielkiego ogrodu na tyłach białego domu. Czuł jak serce mu bije, kiedy przebiegał niezauważony do szklanych zsuwanych drzwi. Zapukał dwa razy, po czym miał odczekać pół minuty i zapukać jeszcze raz. Jednak nim to uczynił, ktoś uchylił szklane drzwi. Key stał teraz przed brunetem, który złapał go za nadgarstki i wciągnął do środka zasłaniając szybko okno.

- Bummy… - wyszeptał cichym, ochrypłym głosem przypierając blondyna do ściany. Chłopak westchnął cicho, obejmując kochanka wokół szyi czekając na upragniony pocałunek. Już po chwili ich usta złączyły się w namiętnym i tęsknym tańcu dwóch zakochanych. Chwilę tak stali i cieszyli się swoją bliskością. W końcu to Jonghyun odsunął się pierwszy, głaszcząc ukochanego po poliku. Obaj patrzyli sobie w oczy z miłością, której pozazdrościłabym im niejedna para. Może to fakt, że się ukrywali dodawał ich związku pikanterii jak i bólu, który był niczym klei. – Jak z nim? – padło w końcu to pytanie, na które Kibum nie umiał odpowiedzieć. Blondyn wysłał Jonghyunowi wiadomość o Minho i poprosił o spotkanie. Na szczęście brunetowi udało się wyrzucić rodziców na jakieś trzy godziny z domu, z czego nim Key się u niego pojawił zostały im tylko dwie.

- Może najpierw usiądę? – blondyn spojrzał wymownie na kochanka, który nadal przyciskał go swoim ciałem do ściany. Co wcale nie przeszkadzało Kibumowi, lecz jeśli nie zachowają między sobą chociaż milimetra odstępu, wtedy z rozmowy nici a oni przez następne dwie godziny będą się kochać niczym para królików. Jong zaśmiał się cicho i złapał swojego chłopaka za rękę, ciągnąc w stronę nowocześnie urządzonego salonu. Key lubił jego dom, chociaż niezbyt często tutaj gościł. Matka Jonghyuna ma gust, ale i  jest jędzą. Co prawda blondyn nie wytknie tego nigdy kochankowi, lecz kilka razy spotkał ją na mieści i nigdy nie zrobiła na nim dobrego wrażenia. – I mogę dostać coś do picie? – dopytał, bo czuł jak mu zaschło w ustach od stresu jaki przeżywał przekradając się tutaj. Jong mieszkał po sąsiedzku z tym dupkiem Baekhyunem, który lubi wciskać nos w nieswoje sprawy. Dlatego jeśli zobaczyłby go kiedyś w towarzystwie Jonga (zwłaszcza, kiedy niczym złodziej skrada się przez ogródek) pewnie próbowałby się dowiedzieć o co chodzi.

- Proszę – Jonghyun wrócił po kilku minutach z ciepłą herbatą ziołową. Wiedział, że Kibum ją lubił, więc zawsze miał kilka zapasowych w domu. Kibum uśmiechnął się do niego w podzięce i w końcu usiedli wspólnie na skórzanej kanapie, przed sporym telewizorem na którym leciała jedna z jego ulubionych dram. Gdyby nie sytuacja chętnie by się wciągnął w oglądanie na większym ekranie niż on posiadał w domu. Key, kiedy tylko kochanek usiadł obok, oparł się o niego z cichym westchnieniem. Po chwili ramie bruneta objęła młodszego chłopaka, głaszcząc pieszczotliwie po ramieniu. Nie mieli zbyt wielu takich chwil, którymi pewnie zwykle pary rzygały. Ich spotkania zwykle skupiały się na seksie czy trzymaniu się za rękę w kinie. Idzie się pochlastać przez beznadzieje sytuacji w jakiej utknęli.

- Zaprowadziłem go do domu. Był cały roztrzęsiony. Posiedziałem z nim jeszcze chwilę, dopóki nie zasnął. Wtedy jego matka powiedziała, że się nim zajmie. – począł opowiadać blondyn, popijając cicho herbatę, która przyjemnie rozgrzewała jego ciało. Jong zacisnął usta w wąską linię, patrząc zmartwiony na kochanka.

- Myślisz, że Minho padł ofiarą tego świra, który zamordował Krisa, Lizzy i resztę? – dopytał brunet, na co młodszy chłopak wzruszył jedynie ramionami. Po chwili jednak westchnął, kręcąc głową.

- Sam nie wiem co mam myśleć. To najbardziej prawdopodobna opcja, jednak nie chce aby była prawdziwa. Między nim a Tae zaczęło się w końcu układać – blondyn spojrzał smętnie na kubek widząc w ciemnej cieczy swoje mizerne odbicie. Zwykle ukrywał swoje emocji, lecz dopiero przy Jonghyunie w pełni się otwierał. – Jak ja nienawidzę tego miasteczka – warknął cicho pod nosem, wciskając się głębiej w kanapę i kochanka. Jong spojrzał na niego z wyrzutem, prawie jakby powiedział, że jego matka jest szmatą. Key wywrócił oczami, bo wiedział co się zaraz stanie. Jonghyun znowu zacznie wspominać jakie to miejsce jest cudowne, wspaniałe i w ogóle och, ach! – Proszę, nie zaczynaj znowu! – warknął na niego widząc, że ten otwiera już usta. – Nie mam siły na kolejną tego typy kłótnie… - wyszeptał cicho, patrząc na niego najbardziej zmęczonym i zranionym spojrzeniem jakie posiadał w swoim repertuarze. Już nieraz się kłócili o miłość Jonghyuna do tej dziury. Kibum wiedział, że nic nie zmusi bruneta do opuszczenia tego miejsca. To chyba było najbardziej krzywdzące, że nawet dla niego nie jest gotowy zrezygnować z tego miejsca.

- Dobrze… - w końcu brunet skapitulował, tuląc się do ukochanego, całując go nieśpiesznie po karku. Dzisiaj żaden z nich nie miał ochoty na większe doznania, chociaż w końcu mogli sobie pozwolić na zrobienie tego w ciepłym, wygodnym łóżku a nie przydrożnej toalecie lub na tylnym siedzeniu auta.

***

Pomimo wszelkich starań policji i federalnych, w czwartek odnaleziono kolejne ciało. Należało ono do dwudziestosiedmioletnie dziewczyny mieszkającej na poddaszu u dziadków. Pracowała na pobliskiej stacji paliw i mimo że zerwała z chłopakiem niecały tydzień wcześniej, to cały czas była uśmiechnięta. Znaleziono ją z przestrzeloną głową na śmietniku za restauracją.

Straszniejsze od samej zbrodni był fakt, że nikogo ona nie zdziwiła. Ludzie modlili się do Boga, Buddy czy innego cholerstwa byleby tylko to nie ich ciało znaleziono gdzieś za rogiem. Nie licząc kilku śmiałków, większość przestrzegała godziny policyjnej oraz zwiększyli ochronę swoich domów. Dawne wesołe i pełne życia miasteczko zmieniło się nie do poznania. Ulice wieczorami stawały się puste. Chociaż ludzie próbowali się uśmiechać, czuć było na kilometr, że są wystraszeni. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że nadal uważano to miejsce za raj na ziemi. Oczywiście były jeszcze osoby, które pragnęły się stąd wyrwać. Jednak szybciej by ich chyba przywiązano do słupa, niż pozwolono odejść. Jednak pamiętajmy, że to raj na ziemi!

Ciało przewieziono do specjalnie wydzielonej sali w kostnicy, gdzie Jinki miał się zająć oględzinami. Mimo wszelkich starań znowu było niewiele dowodów. Nie mieli odpowiedniego sprzętu, aby przebadać ciało. Niestety nie mieli też wystarczająco czasu na jego sprowadzenie. Papierkowe sprawy zajmowały zbyt dużo czasu, a przewożenie zwłok do większego miasta również było czasochłonne.

Jakby tego było mało jeden z mieszkańców – Choi Minho – po dwóch dniach został oficjalnie uznany za zaginionego. Co za tym idzie stał się też podejrzanym. W końcu chłopak miał powiązania z każdą ofiarą i nagle zniknął. FBI rozmawiało z Lee Taeminem, który jako ostatni z nim rozmawiał lecz nic z niego nie wyciągnęli. Na samo wspomnienie imienia zaginionego, Lee rozryczał się niczym dziecko.

Podsumowując wszystkie wydarzenia ze środy – nadal tkwiono w miejscu. Nikt nic nie widział, nie wiedział ani nie słyszał. Mogłoby się wydawać, że ludzie nie chcą gadać, chociaż coś wiedzą.

***

Dwójka federalnych patrolowała ulice spacerując po ulicach. Kobieta miała na sobie białą koszulę i do tego czarne spodnie. Obok niej szedł niski mężczyzna w pełnym garniturze, pod krawatem i z pistoletem za pasem.

- Naprawdę tu pięknie – odparła w pewnym momencie dziewczyna, kiedy przechodzili koło lasu. Pogoda im przypasowało. Pomimo sporej ilości stopni na termometrze, wiatr przyjemnie chłodził. Do tego od samego rana ptaki nie przestawały ćwierkać, tworząc wręcz baśniowa scenerię. Mężczyzna spojrzał na nią sceptycznie. – Może nawet się tutaj przeprowadzę – dodała rozanielonym głosem, utkwiwszy wzrok w lisie gdzieś pomiędzy drzewami. Jej partner spojrzał teraz na nią jak na wariatkę. W końcu mordują tutaj ludzi, a ona chce się przeprowadzać? W sumie nie jemu oceniać jej szalone pomysły.

- Skoro tego pragniesz – odpowiedział wymijająco, nie chcąc wyjść na gbura. Kobieta pokiwała energicznie głową, zaplatając dłonie za plecami, idąc skocznym krokiem. Wyglądała jakby wybrała się na popołudniowy spacer, a nie patrol. Słysząc szelest spojrzała w głąb lasu. Liczyła, że znowu ujrzy lisa lub jakąś łanie. Zamiast tego z gąszczu wyłoniła się wysoka postać cała w gałęziach i błocie. Nawet jego ubrania były w opłakanym stanie. Oboje federalni zareagowali instynktownie. Kobieta nie posiadała broni, więc przybrała pozycję obronną, a jej partner wyjąc zza pasa pistolet. – Nie ruszaj się! – krzyknął donośnie, celując w nieznajoma postać. Intruz spojrzał w bok, a ciche westchnienie wydobyło się spomiędzy jego warg.

- Dzięki bogu, ludzie… – wyszeptał, ogarniając z czoła przylepione włosy. Mężczyzna od razu opuścił broń, poznając chłopaka ze zdjęć z aktach.

***

- Już wam mówiłem! – warknął szatyn, kiedy po raz któryś pytano go o to samo. – Pamiętam, że rozmawiałem z Taeminem. Wysłałem mu ostatniego smsa około drugiej w nocy, a potem obudziłem się w środku lasu! – powtórzył po raz czwarty, czując jak nerwy mu puszczają. Nadal był cały rozdygotany. Kiedy wpadł na tamtą dwójkę od razu przewieziono go na komisariat. Wykazali się o tyle dobrą wolą, że nim zaczęli go maglować, przynajmniej pozwolili mu wziąć prysznic i dali jakieś czyste ciuchy. – Kręciłem się nie wiedząc gdzie jestem. Nikogo ze mną nie było! – dodał, wiedząc iż zaraz o to zapytają. Już zadano to pytanie dwa razy i za każdym razem powtarzał to samo. Mocno zaczynało go to irytować. Dodatkowo nie spał od wielu godzin, więc marzył tylko o ciepłym, wygodnym łóżku.

- Będziemy w kontakcie – wtrącił się komendant, kiedy numer jeden chciał zabrać głos. I owszem, nadal nie pamiętał ich imion. Minho pokiwał głową, wstając zbyt szybko z krzesła, przez co stracił na chwilę równowagę.

- W porządku – odparł, unosząc lewą dłoń do góry. Było widać na niej kilka zadrapań. Tak jak i na całym ciele szatyna. Oczywiście dokładnie do przebadano i zabrano próbki spod paznokci czy spomiędzy włosów. Mimo to nie liczyli, aby znaleziono cokolwiek innego niż glebę. Z resztą Choi nadal pozostawał podejrzanym. – Do widzenia – ukłonił się jeszcze przed wyjściem z gabinetu. Szybko zmierzał w stronę wyjścia. Zwolnił kroku, kiedy ujrzał drobnego chłopaka. Na sam jego widok serce zabiło mu mocniej, a na usta wstąpił delikatny uśmiech. – Tae… - wyszeptał, podchodząc do znajomego, który od razu odwrócił się w jego stronę. Widać było jaki jest wykończony. Miał bladą cerę i przekrwione oczy, w których ponownie pojawiły się łzy. Ostatnio Taemin wypłakał się za kilka lat. Key mówił mu, że jak dalej będzie tyle ryczeć, to w końcu się odwodni. Tym razem jednak były to łzy szczęścia, więc nawet Kibum nie powinien mieć mu tego za złe.

Choi zamknął drobne ciałko w sowich ramionach, szepcząc mu uspokajająco do ucha. Może i robili niezłe przedstawienie na środku wejścia do komendy, ale nic ich to nie obchodziło. Oboje podczas tej rozłąki zdali sobie sprawę, jak bardzo się kochają. Zwłaszcza Tae, który miał same najgorsze scenariusze w głowie. Minho wziął go na ręce, idąc z nim do swojego mieszkania. Chłopak nie chciał go puścić nawet na moment, bojąc się, że ten nagle zniknie.

- Minnie, jesteśmy już w domu – wyszeptał mu na ucho, stawiając go na podłodze. Mimo to chłopak nadal oplatał go niczym koala drzewo. Tae niepewnie odsunął się od znajomego, patrząc na niego wilgotnymi oczyma. Pogłaskał go po poliku, gdzie czuć było delikatny zarost.

- Myślałem, że nie żyjesz – Taemin miał ochrypły głos. Od dwóch dni do nikogo się nie odzywał, więc takie były tego skutki. – Bałem się, że zobaczę cię dopiero w trumnie – mówiąc to złapał za przód koszuli szatyna, opierając czoło o jego pierś. To było cudowne słyszeć jego bijące serce. Choi głaskał go po głowie tak długo, aż ten nie spojrzał na niego. Chłopak stanął na palcach, łącząc ich usta w czułym i tęsknym pocałunku.

- Nie mógłbym cię zostawić – odparł szatyn, pomiędzy pocałunkami. – Jesteś wszystkim co mam – dodał po chwili, a Tae poczuł jak serce mu szybciej biję na jego słowa. Może i brzmiało to niczym przesłodzona telenowela, lecz kiedy uświadamiamy sobie, że o mały włos straciliśmy coś cennego, wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę jak druga osoba jest dla nas ważna. – Jednak teraz pozwól mi wziąć porządny prysznic – poprosił, odsuwając go od siebie. Mimo to nie zamknął za sobą drzwi od toalety i w czasie, kiedy się golił przez wejście przemknęła drobna postać. Taemin usiadł na blacie do której była przymontowana umywalka. Nucił cicho pod nosem, machając nogami. Z ust nie schodził mu szeroki uśmiech. Choi strzepał pianę, opłukując twarz następnie wycierając się dokładnie puchowym ręcznikiem. Skradł jeszcze jednego buziaka Taeminowi, nim poklepał go po udach karząc tym samym zejść. Ten jednak ani drgnął, uśmiechając się na pozór niewinnie, chociaż w jego oczach było widać dziki błysk.

- Może wykąpiemy się razem? – zapytał iście beztroskim głosem, łapiąc szatyna za przód koszuli, przyciągając bliżej siebie. Choi aż zaniemówił, patrząc na niego z niedowierzaniem. Otrząsnął się dopiero, kiedy poczuł dotyk ciepłych warg na swoich. Od razu pogłębił pieszczotę, wciskając partnera w ścianę za nim. Tae jęknął cicho w usta Minho, oplatając go udami wokół pasa.

- Chętnie – przytaknął gorliwie szatyn, czując jak podniecenie bierze górę. Tae uśmiechnął się delikatnie, odsuwając od siebie partnera. Płynnie zeskoczył na kafelki, zdejmując z siebie ubrania. Kierował się przy tym do kabiny prysznica. Choi stał i niczym zaczarowany wpatrywał się jak kolejne warstwy ubrań spadają na ziemię, odsłaniając tym samym mlecznobiałą skórę.

W następnej chwili, nie wiedząc nawet kiedy, Taemin stał przyciśnięty do kafelek. Minho całował go żarliwie po karku, łopatkach i kręgosłupie. Chłopak nie do końca tak widział ich pierwszy raz, ale to nieważne. Bo doznania jakie płynęły z bliskości, dotyku i obecności w sobie kochanka były nie do opisania. Tae już od dawna wiedział czym jest seks. Bardzo szybko dojrzał jeśli chodzi o te sprawy, lecz nigdy nie miał partnera czy partnerki w łóżku. Dlatego cieszył się, że Choi był jego pierwszym.

A kiedy leżeli wspólnie w łóżku, wtuleni w siebie łaknący nawzajem ciepła, Tae mógł powiedzieć z czystym sumieniem, że pragnie aby to Minho był już na zawsze jego jedynym. 
___________________________________________________________________________________________

*składa dłonie jak do modlitwy* Błagam, nie zabijajcie mnie za moje haniebne i niewybaczalne spóźnienie. Nawet nie podejrzewałam, że powrót do szkoły tak mnie rozstroi. Do tego codziennie słyszę "dyplom","matura","fakultety","studia"... idzie zwariować D: Może z czasem się przestawię i będzie mi łatwiej pisać. Mam nadzieję, że mi wybaczycie jeśli przez najbliższy czas rozdziały nie będą się pojawiać regularnie. Po prostu muszę się zorganizować, a to nigdy nie była moja mocna strona. Niemniej jestem szczęśliwa, bo mam już temat dyplomu, więc mogę nad nim spokojnie pracować, chociaż moja promotorka przeraziła się jego treścią (a nie powiedziałam jej jeszcze, że jest o gejach...) 
Ja widzicie, nikogo ważnego nie zabiłam w tym rozdziale! Dlatego liczę na ułaskawienie ;3
Przepraszam też za ewentualne błędy, ale wstawiam rozdział zaraz po skończeniu pisania D: 
No i na koniec chciałabym wstawić grafikę, która wysłała mi jjangjjangboy a która zapomniałam umieścić pod ostatnim rozdziałem.