Był nadal wtorkowy wieczór, kiedy Taemin wrócił do domu od
razu wbiegając na górę. Już w drodze do swojego pokoju wyjął telefon z torby. Od
kiedy tylko wyszedł ze szkoły pisał z Minho. Można powiedzieć, że są razem. Po
tym co przeszli przez ostatnie kilka dni – był tego pewien. Z resztą Choi nawet
powiedział o nim mój chłopak. Serce
Tae aż zabiło mocniej na to wspomnienie. Nie mógł przy tym przestać się
uśmiechać, kiedy odpisywał Minho. Zawsze tak było na początku związku. Każda
wiadomość od ukochanej osoby wywoływała u ciebie banana na twarzy. Pragniesz ciągle być przy tej osobie, mieć z nią
kontakt. Oddychać tym samym powietrzem co ona, chodzić po tej samej ziemi. W
twojej głowie istniała tylko ona. Może i takie myśli powinny być niepokojące,
lecz każdy zakochany jest nieco obłąkany, prawda?
Taemin zasnął z telefonem w dłoni i ostatnią wiadomością od
Minho, która ten wysłał mu koło drugiej w nocy. Szatyn spojrzał na przyćmiony
wyświetlacz w urządzeniu, czując jak nieprzyjemne uczucie ściska go od środka,
a wątpliwości miotają nim niczym wiatr szmacianą lalką.
***
- To naprawdę konieczne? – dopytał czerwonowłosy chłopak,
wlepiając wzrok w starszego mężczyznę w garniturze. Żałował, że nie ma przy nim
Jongina, bo wtedy czułby się pewniej i bezpieczniej. Jednak Kai był tylko jego
przyjacielem, który miał dziewczynę, więc nie mógł od niego zbyt wiele wymagać.
- Niestety tak – odparła kobieta, która stała zaraz obok
mężczyzny. D.O westchnął cicho, kiwając powoli głową. Dyrektor wskazał im
ruchem ręki, aby usiedli na kanapie. Kyungsoo został wezwany do jego kabinetu
jakieś dziesięć minut temu, lecz nie podejrzewał, że ktoś będzie chciał znowu z
nim wałkować temat Tao i tego co widział tamtego dnia. Z resztą nie tylko D.O
czekało ponowne przesłuchanie. FBI ściągało każdego, kto mógłby mieć
najmniejsze podejrzenia lub znajomości z ofiarami czy ich rodzinami. Byli
bardziej skrupulatni niż miejscowa policja, ale i bardziej irytujący.
***
Taemin stał na korytarzu obok niewielkiej szafki, którą
każdy w szkole miał przydzieloną na wszystkie lata nauki. Jednym uchem
nasłuchiwał o czym rozmawia wychowawca klasy Minho z federalnymi. Nie dość, że
był ciekawy o co chodzi (chociaż nie trudno było się domyśleć, że o
morderstwa), to jeszcze Choi nie odpisywał mu na smsy i nie było go w szkole.
Taemin trochę panikował z tego powodu, lecz uznał, że jego chłopak po prostu
zaspał. Został w domu z lenistwa albo się rozchorował. Nie chciał do siebie
dopuszczać najgorszej ze wszystkich myśli.
- Przykro mi, ale nie było go dzisiaj na zajęciach –
staruszek westchnął cicho, drapiąc się po karku, pod pachą trzymając swój
notesik.
- Rozumiemy. Dziękuję za poświecenie nam czasu – młoda
kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie, czekając aż nauczyciel odejdzie, nim
zwróciła się w stronę współpracownika. – W domu i pracy też go nie było.
Myślisz, że…
- Nie. To za wcześniej – odparł jej towarzysz, zagryzając
zęby na kciuku. – Tak czy inaczej skończyliśmy już robotę tutaj – westchnie
wydobyło się spomiędzy warg mężczyzny. Widać było na jego twarzy zmęczenie. Nie
tylko dniem dzisiejszym, lecz życiem jakie prowadzi. Ciągle tylko spotykał
trupy i złych ludzi na swojej drodze. To mogło naprawdę zachwiać wiarę w świat.
Podobnie jak teraz zachwiał się świat Taemina. Chłopak nigdy nie narzekał na
swój słuch, dlatego nie umknęła mu żadna ważna informacja. Nie był pewien ile
stał przy szafce i wpatrywał się tępo w metalową ścianę. Nie zarejestrował
również momentu, w którym przy jego boku pojawił się Kibuma. Mówił coś do
niego. Widział jak jego usta się poruszają, lecz nie dochodziły do niego żadne
dźwięki poza biciem własnego serca. Raz galopowało niczym głupie, aby po chwili
drastycznie zwolnić. Key zaczął panikować, kiedy Tae nie odpowiadał na żadną z
jego zaczepek. Do tego chłopak był blady niczym ściana. W końcu jego poliki
nabrały rumieńców, ale wtedy po jego polikach poleciał potok łez. Próbował coś
przekazać przyjacielowi przez szloch, który wstrząsał jego ciałem. Blondyn
przytulił drobniejsze ciałko, głaszcząc go uspokajająco po plecach. Kibum nie
potrzebował słów, aby zrozumieć co się stało i szczerze przeklinał Minho oraz
cały świat.
***
Kibum rozejrzał się dookoła nim wszedł przez dziurę w siatce
do niewielkiego ogrodu na tyłach białego domu. Czuł jak serce mu bije, kiedy
przebiegał niezauważony do szklanych zsuwanych drzwi. Zapukał dwa razy, po czym
miał odczekać pół minuty i zapukać jeszcze raz. Jednak nim to uczynił, ktoś
uchylił szklane drzwi. Key stał teraz przed brunetem, który złapał go za nadgarstki
i wciągnął do środka zasłaniając szybko okno.
- Bummy… - wyszeptał cichym, ochrypłym głosem przypierając
blondyna do ściany. Chłopak westchnął cicho, obejmując kochanka wokół szyi
czekając na upragniony pocałunek. Już po chwili ich usta złączyły się w
namiętnym i tęsknym tańcu dwóch zakochanych. Chwilę tak stali i cieszyli się
swoją bliskością. W końcu to Jonghyun odsunął się pierwszy, głaszcząc
ukochanego po poliku. Obaj patrzyli sobie w oczy z miłością, której
pozazdrościłabym im niejedna para. Może to fakt, że się ukrywali dodawał ich
związku pikanterii jak i bólu, który był niczym klei. – Jak z nim? – padło w
końcu to pytanie, na które Kibum nie umiał odpowiedzieć. Blondyn wysłał
Jonghyunowi wiadomość o Minho i poprosił o spotkanie. Na szczęście brunetowi
udało się wyrzucić rodziców na jakieś trzy godziny z domu, z czego nim Key się
u niego pojawił zostały im tylko dwie.
- Może najpierw usiądę? – blondyn spojrzał wymownie na
kochanka, który nadal przyciskał go swoim ciałem do ściany. Co wcale nie
przeszkadzało Kibumowi, lecz jeśli nie zachowają między sobą chociaż milimetra
odstępu, wtedy z rozmowy nici a oni przez następne dwie godziny będą się kochać
niczym para królików. Jong zaśmiał się cicho i złapał swojego chłopaka za rękę,
ciągnąc w stronę nowocześnie urządzonego salonu. Key lubił jego dom, chociaż
niezbyt często tutaj gościł. Matka Jonghyuna ma gust, ale i jest jędzą. Co prawda blondyn nie wytknie
tego nigdy kochankowi, lecz kilka razy spotkał ją na mieści i nigdy nie zrobiła
na nim dobrego wrażenia. – I mogę dostać coś do picie? – dopytał, bo czuł jak
mu zaschło w ustach od stresu jaki przeżywał przekradając się tutaj. Jong
mieszkał po sąsiedzku z tym dupkiem Baekhyunem, który lubi wciskać nos w
nieswoje sprawy. Dlatego jeśli zobaczyłby go kiedyś w towarzystwie Jonga
(zwłaszcza, kiedy niczym złodziej skrada się przez ogródek) pewnie próbowałby
się dowiedzieć o co chodzi.
- Proszę – Jonghyun wrócił po kilku minutach z ciepłą
herbatą ziołową. Wiedział, że Kibum ją lubił, więc zawsze miał kilka zapasowych
w domu. Kibum uśmiechnął się do niego w podzięce i w końcu usiedli wspólnie na
skórzanej kanapie, przed sporym telewizorem na którym leciała jedna z jego
ulubionych dram. Gdyby nie sytuacja chętnie by się wciągnął w oglądanie na
większym ekranie niż on posiadał w domu. Key, kiedy tylko kochanek usiadł obok,
oparł się o niego z cichym westchnieniem. Po chwili ramie bruneta objęła
młodszego chłopaka, głaszcząc pieszczotliwie po ramieniu. Nie mieli zbyt wielu
takich chwil, którymi pewnie zwykle pary rzygały. Ich spotkania zwykle skupiały
się na seksie czy trzymaniu się za rękę w kinie. Idzie się pochlastać przez
beznadzieje sytuacji w jakiej utknęli.
- Zaprowadziłem go do domu. Był cały roztrzęsiony. Posiedziałem
z nim jeszcze chwilę, dopóki nie zasnął. Wtedy jego matka powiedziała, że się
nim zajmie. – począł opowiadać blondyn, popijając cicho herbatę, która
przyjemnie rozgrzewała jego ciało. Jong zacisnął usta w wąską linię, patrząc
zmartwiony na kochanka.
- Myślisz, że Minho padł ofiarą tego świra, który zamordował
Krisa, Lizzy i resztę? – dopytał brunet, na co młodszy chłopak wzruszył jedynie
ramionami. Po chwili jednak westchnął, kręcąc głową.
- Sam nie wiem co mam myśleć. To najbardziej prawdopodobna
opcja, jednak nie chce aby była prawdziwa. Między nim a Tae zaczęło się w końcu
układać – blondyn spojrzał smętnie na kubek widząc w ciemnej cieczy swoje
mizerne odbicie. Zwykle ukrywał swoje emocji, lecz dopiero przy Jonghyunie w
pełni się otwierał. – Jak ja nienawidzę tego miasteczka – warknął cicho pod
nosem, wciskając się głębiej w kanapę i kochanka. Jong spojrzał na niego z
wyrzutem, prawie jakby powiedział, że jego matka jest szmatą. Key wywrócił
oczami, bo wiedział co się zaraz stanie. Jonghyun znowu zacznie wspominać jakie
to miejsce jest cudowne, wspaniałe i w ogóle och, ach! – Proszę, nie zaczynaj znowu! – warknął na niego widząc,
że ten otwiera już usta. – Nie mam siły na kolejną tego typy kłótnie… -
wyszeptał cicho, patrząc na niego najbardziej zmęczonym i zranionym spojrzeniem
jakie posiadał w swoim repertuarze. Już nieraz się kłócili o miłość Jonghyuna
do tej dziury. Kibum wiedział, że nic nie zmusi bruneta do opuszczenia tego
miejsca. To chyba było najbardziej krzywdzące, że nawet dla niego nie jest
gotowy zrezygnować z tego miejsca.
- Dobrze… - w końcu brunet skapitulował, tuląc się do
ukochanego, całując go nieśpiesznie po karku. Dzisiaj żaden z nich nie miał
ochoty na większe doznania, chociaż w końcu mogli sobie pozwolić na zrobienie tego
w ciepłym, wygodnym łóżku a nie przydrożnej toalecie lub na tylnym siedzeniu
auta.
***
Pomimo wszelkich starań policji i federalnych, w czwartek
odnaleziono kolejne ciało. Należało ono do dwudziestosiedmioletnie dziewczyny
mieszkającej na poddaszu u dziadków. Pracowała na pobliskiej stacji paliw i
mimo że zerwała z chłopakiem niecały tydzień wcześniej, to cały czas była
uśmiechnięta. Znaleziono ją z przestrzeloną głową na śmietniku za restauracją.
Straszniejsze od samej zbrodni był fakt, że nikogo ona nie
zdziwiła. Ludzie modlili się do Boga, Buddy czy innego cholerstwa byleby tylko
to nie ich ciało znaleziono gdzieś za rogiem. Nie licząc kilku śmiałków,
większość przestrzegała godziny policyjnej oraz zwiększyli ochronę swoich
domów. Dawne wesołe i pełne życia miasteczko zmieniło się nie do poznania.
Ulice wieczorami stawały się puste. Chociaż ludzie próbowali się uśmiechać,
czuć było na kilometr, że są wystraszeni. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było
to, że nadal uważano to miejsce za raj na ziemi. Oczywiście były jeszcze osoby,
które pragnęły się stąd wyrwać. Jednak szybciej by ich chyba przywiązano do
słupa, niż pozwolono odejść. Jednak pamiętajmy, że to raj na ziemi!
Ciało przewieziono do specjalnie wydzielonej sali w
kostnicy, gdzie Jinki miał się zająć oględzinami. Mimo wszelkich starań znowu
było niewiele dowodów. Nie mieli odpowiedniego sprzętu, aby przebadać ciało.
Niestety nie mieli też wystarczająco czasu na jego sprowadzenie. Papierkowe
sprawy zajmowały zbyt dużo czasu, a przewożenie zwłok do większego miasta
również było czasochłonne.
Jakby tego było mało jeden z mieszkańców – Choi Minho – po
dwóch dniach został oficjalnie uznany za zaginionego. Co za tym idzie stał się
też podejrzanym. W końcu chłopak miał powiązania z każdą ofiarą i nagle zniknął.
FBI rozmawiało z Lee Taeminem, który jako ostatni z nim rozmawiał lecz nic z
niego nie wyciągnęli. Na samo wspomnienie imienia zaginionego, Lee rozryczał
się niczym dziecko.
Podsumowując wszystkie wydarzenia ze środy – nadal tkwiono w
miejscu. Nikt nic nie widział, nie wiedział ani nie słyszał. Mogłoby się
wydawać, że ludzie nie chcą gadać, chociaż coś wiedzą.
***
Dwójka federalnych patrolowała ulice spacerując po ulicach.
Kobieta miała na sobie białą koszulę i do tego czarne spodnie. Obok niej szedł
niski mężczyzna w pełnym garniturze, pod krawatem i z pistoletem za pasem.
- Naprawdę tu pięknie – odparła w pewnym momencie
dziewczyna, kiedy przechodzili koło lasu. Pogoda im przypasowało. Pomimo sporej
ilości stopni na termometrze, wiatr przyjemnie chłodził. Do tego od samego rana
ptaki nie przestawały ćwierkać, tworząc wręcz baśniowa scenerię. Mężczyzna
spojrzał na nią sceptycznie. – Może nawet się tutaj przeprowadzę – dodała
rozanielonym głosem, utkwiwszy wzrok w lisie gdzieś pomiędzy drzewami. Jej
partner spojrzał teraz na nią jak na wariatkę. W końcu mordują tutaj ludzi, a
ona chce się przeprowadzać? W sumie nie jemu oceniać jej szalone pomysły.
- Skoro tego pragniesz – odpowiedział wymijająco, nie chcąc
wyjść na gbura. Kobieta pokiwała energicznie głową, zaplatając dłonie za
plecami, idąc skocznym krokiem. Wyglądała jakby wybrała się na popołudniowy
spacer, a nie patrol. Słysząc szelest spojrzała w głąb lasu. Liczyła, że znowu
ujrzy lisa lub jakąś łanie. Zamiast tego z gąszczu wyłoniła się wysoka postać
cała w gałęziach i błocie. Nawet jego ubrania były w opłakanym stanie. Oboje
federalni zareagowali instynktownie. Kobieta nie posiadała broni, więc
przybrała pozycję obronną, a jej partner wyjąc zza pasa pistolet. – Nie ruszaj
się! – krzyknął donośnie, celując w nieznajoma postać. Intruz spojrzał w bok, a
ciche westchnienie wydobyło się spomiędzy jego warg.
- Dzięki bogu, ludzie… – wyszeptał, ogarniając z czoła
przylepione włosy. Mężczyzna od razu opuścił broń, poznając chłopaka ze zdjęć z
aktach.
***
- Już wam mówiłem! – warknął szatyn, kiedy po raz któryś
pytano go o to samo. – Pamiętam, że rozmawiałem z Taeminem. Wysłałem mu
ostatniego smsa około drugiej w nocy, a potem obudziłem się w środku lasu! –
powtórzył po raz czwarty, czując jak nerwy mu puszczają. Nadal był cały
rozdygotany. Kiedy wpadł na tamtą dwójkę od razu przewieziono go na komisariat.
Wykazali się o tyle dobrą wolą, że nim zaczęli go maglować, przynajmniej
pozwolili mu wziąć prysznic i dali jakieś czyste ciuchy. – Kręciłem się nie
wiedząc gdzie jestem. Nikogo ze mną nie było! – dodał, wiedząc iż zaraz o to
zapytają. Już zadano to pytanie dwa razy i za każdym razem powtarzał to samo.
Mocno zaczynało go to irytować. Dodatkowo nie spał od wielu godzin, więc marzył
tylko o ciepłym, wygodnym łóżku.
- Będziemy w kontakcie – wtrącił się komendant, kiedy numer
jeden chciał zabrać głos. I owszem, nadal nie pamiętał ich imion. Minho pokiwał
głową, wstając zbyt szybko z krzesła, przez co stracił na chwilę równowagę.
- W porządku – odparł, unosząc lewą dłoń do góry. Było widać
na niej kilka zadrapań. Tak jak i na całym ciele szatyna. Oczywiście dokładnie
do przebadano i zabrano próbki spod paznokci czy spomiędzy włosów. Mimo to nie liczyli,
aby znaleziono cokolwiek innego niż glebę. Z resztą Choi nadal pozostawał
podejrzanym. – Do widzenia – ukłonił się jeszcze przed wyjściem z gabinetu.
Szybko zmierzał w stronę wyjścia. Zwolnił kroku, kiedy ujrzał drobnego
chłopaka. Na sam jego widok serce zabiło mu mocniej, a na usta wstąpił
delikatny uśmiech. – Tae… - wyszeptał, podchodząc do znajomego, który od razu
odwrócił się w jego stronę. Widać było jaki jest wykończony. Miał bladą cerę i
przekrwione oczy, w których ponownie pojawiły się łzy. Ostatnio Taemin wypłakał
się za kilka lat. Key mówił mu, że jak dalej będzie tyle ryczeć, to w końcu się
odwodni. Tym razem jednak były to łzy szczęścia, więc nawet Kibum nie powinien
mieć mu tego za złe.
Choi zamknął drobne ciałko w sowich ramionach, szepcząc mu
uspokajająco do ucha. Może i robili niezłe przedstawienie na środku wejścia do
komendy, ale nic ich to nie obchodziło. Oboje podczas tej rozłąki zdali sobie
sprawę, jak bardzo się kochają. Zwłaszcza Tae, który miał same najgorsze
scenariusze w głowie. Minho wziął go na ręce, idąc z nim do swojego mieszkania.
Chłopak nie chciał go puścić nawet na moment, bojąc się, że ten nagle zniknie.
- Minnie, jesteśmy już w domu – wyszeptał mu na ucho,
stawiając go na podłodze. Mimo to chłopak nadal oplatał go niczym koala drzewo.
Tae niepewnie odsunął się od znajomego, patrząc na niego wilgotnymi oczyma.
Pogłaskał go po poliku, gdzie czuć było delikatny zarost.
- Myślałem, że nie żyjesz – Taemin miał ochrypły głos. Od
dwóch dni do nikogo się nie odzywał, więc takie były tego skutki. – Bałem się,
że zobaczę cię dopiero w trumnie – mówiąc to złapał za przód koszuli szatyna,
opierając czoło o jego pierś. To było cudowne słyszeć jego bijące serce. Choi
głaskał go po głowie tak długo, aż ten nie spojrzał na niego. Chłopak stanął na
palcach, łącząc ich usta w czułym i tęsknym pocałunku.
- Nie mógłbym cię zostawić – odparł szatyn, pomiędzy
pocałunkami. – Jesteś wszystkim co mam – dodał po chwili, a Tae poczuł jak
serce mu szybciej biję na jego słowa. Może i brzmiało to niczym przesłodzona
telenowela, lecz kiedy uświadamiamy sobie, że o mały włos straciliśmy coś
cennego, wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę jak druga osoba jest dla nas ważna.
– Jednak teraz pozwól mi wziąć porządny prysznic – poprosił, odsuwając go od
siebie. Mimo to nie zamknął za sobą drzwi od toalety i w czasie, kiedy się golił
przez wejście przemknęła drobna postać. Taemin usiadł na blacie do której była
przymontowana umywalka. Nucił cicho pod nosem, machając nogami. Z ust nie
schodził mu szeroki uśmiech. Choi strzepał pianę, opłukując twarz następnie
wycierając się dokładnie puchowym ręcznikiem. Skradł jeszcze jednego buziaka
Taeminowi, nim poklepał go po udach karząc tym samym zejść. Ten jednak ani
drgnął, uśmiechając się na pozór niewinnie, chociaż w jego oczach było widać
dziki błysk.
- Może wykąpiemy się razem? – zapytał iście beztroskim
głosem, łapiąc szatyna za przód koszuli, przyciągając bliżej siebie. Choi aż
zaniemówił, patrząc na niego z niedowierzaniem. Otrząsnął się dopiero, kiedy
poczuł dotyk ciepłych warg na swoich. Od razu pogłębił pieszczotę, wciskając
partnera w ścianę za nim. Tae jęknął cicho w usta Minho, oplatając go udami
wokół pasa.
- Chętnie – przytaknął gorliwie szatyn, czując jak
podniecenie bierze górę. Tae uśmiechnął się delikatnie, odsuwając od siebie
partnera. Płynnie zeskoczył na kafelki, zdejmując z siebie ubrania. Kierował
się przy tym do kabiny prysznica. Choi stał i niczym zaczarowany wpatrywał się
jak kolejne warstwy ubrań spadają na ziemię, odsłaniając tym samym mlecznobiałą
skórę.
W następnej chwili, nie wiedząc nawet kiedy, Taemin stał
przyciśnięty do kafelek. Minho całował go żarliwie po karku, łopatkach i
kręgosłupie. Chłopak nie do końca tak widział ich pierwszy raz, ale to
nieważne. Bo doznania jakie płynęły z bliskości, dotyku i obecności w sobie
kochanka były nie do opisania. Tae już od dawna wiedział czym jest seks. Bardzo
szybko dojrzał jeśli chodzi o te sprawy, lecz nigdy nie miał partnera czy
partnerki w łóżku. Dlatego cieszył się, że Choi był jego pierwszym.
A kiedy leżeli wspólnie w łóżku, wtuleni w siebie łaknący
nawzajem ciepła, Tae mógł powiedzieć z czystym sumieniem, że pragnie aby to
Minho był już na zawsze jego jedynym.
___________________________________________________________________________________________
*składa dłonie jak do modlitwy* Błagam, nie zabijajcie mnie za moje haniebne i niewybaczalne spóźnienie. Nawet nie podejrzewałam, że powrót do szkoły tak mnie rozstroi. Do tego codziennie słyszę "dyplom","matura","fakultety","studia"... idzie zwariować D: Może z czasem się przestawię i będzie mi łatwiej pisać. Mam nadzieję, że mi wybaczycie jeśli przez najbliższy czas rozdziały nie będą się pojawiać regularnie. Po prostu muszę się zorganizować, a to nigdy nie była moja mocna strona. Niemniej jestem szczęśliwa, bo mam już temat dyplomu, więc mogę nad nim spokojnie pracować, chociaż moja promotorka przeraziła się jego treścią (a nie powiedziałam jej jeszcze, że jest o gejach...)
Ja widzicie, nikogo ważnego nie zabiłam w tym rozdziale! Dlatego liczę na ułaskawienie ;3
Przepraszam też za ewentualne błędy, ale wstawiam rozdział zaraz po skończeniu pisania D:
No i na koniec chciałabym wstawić grafikę, która wysłała mi jjangjjangboy a która zapomniałam umieścić pod ostatnim rozdziałem.