Czy to nie zabawne, że Key wymarzył sobie spektakularną
śmierć i taką właśnie dostał? Pewnie nie jest to aż tak zabawne, lecz zawiera w
sobie nieco czarnego humoru. Może nawet swego rodzaju ironię.
Znaleziono go ukrzyżowanego na drzwiach kościoła. W oczy
wbito mu piękne, krwiste róże. A może zabarwiła je krew? Niejeden fanatyk
sztuki mógłby uznać go za pięknego,
za prawdziwe arcydzieło. Piękny
chłopak ukrzyżowany i cierpiący za grzechy innych? Ach, kto by się zagłębiał w
interpretację. W końcu co artysta to nowa wizja. Jednak jaki zamysł miał twórca? Nad tym zastanawiała się sama
policja, która tylko dzięki dokumentom znalezionym przy ciele była w stanie
zidentyfikować chłopaka. Poza kwiatami w oczach, wycięto mu piękny, długi uśmiech rodem
ściągnięty z Jokera, bohatera w Batmanie.
- To makabryczne… - wyszeptała młoda kobieta, pracownica
FBI. Spojrzała ze smutkiem na chłopaka, kiedy tego pakowano ostrożnie do
czarnego worka po ściągnięciu z drzwi kościoła. Pozostała cześć ekipy odganiała
gapiów, którzy niczym sępy zebrały się, aby chapnąć chociaż kęsy mięska, jakiś
newsów do plotkowania na straganach czy popołudniowej herbatce. Nikt nie
odpowiedział na jej zażalenia. Wykonywali swoją pracę w milczeniu. Może dla
uczczenia śmierci młodego chłopaka, albo po prostu ze zmęczenia życiem i
ilością morderstw znajomych im ludzi? W końcu każdy tutaj o każdym słyszał.
Byli niczym wielka rodzina, w której kolejne osoby padały niczym muchy. Zabite
przez wielką, niewidzialną i nieuchwytną łapkę na owady.
- Zawieście ciało do kostnicy – polecił stary policjant, w
rękach trzymając torbę z dowodami, a w niej dokumenty chłopaka. – Bills, chodźmy
porozmawiać z rodziną – zaproponował, ale już po dwóch godzinach siedzieli z
powrotem w biurze czekając na jakiekolwiek wiadomości od patologa. W tym czasie
sporządzali raport, z którego i tak niewiele wynikało.
- Podsumowując.. – zaczął starszy członek FBI, zerkając na
to co wspólnie napisali. – Rodzina myślała, że ofiara jest u swojego
przyjaciela, Lee Taemina. Jednak po rozmowie z tym dzieciakiem okazało się, że
ten o niczym nie wie. Potem więcej nie dało się z niego wyciągnąć – dodał z
lekkim żalem, jednak rozumiał. Ciężko było dowiedzieć się czegoś od osób
pogrążonych w żałobie. Nawet na dobre nie zdążył przetrawić wiadomości o
śmierci najlepszego przyjaciela, podczas gdy już go wypytują o wszystko,
wzbudzając tym samym bolesne w takich momentach wspomnienia. – Wróciliśmy do
matki, a ta wspomniała o dziewczynie z która ofiara się umawiała. Ta też nie
wiedziała co Kim Kibum robił tamtego wieczoru, kiedy powinien być u Lee
Taemina. – czytał na wpół z kartki, na wpół z pamięci. Szef policji przytakiwał
mu, próbując znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Jakąś niespójność. Jednak
wszystko w tych morderstwach nie miało sensu. – Dodając wszystko do siebie, nie
wiemy nic o wydarzeniach sprzed ostatnich dwudziestu czterech godzin. –
westchnął ciężko mężczyzna z szelestem zamykając raport w papierowej teczce. W
tym samym momencie po biurze rozniosło się donośne pukanie a po chwili przez
szparę w drzwiach wyjrzała głowa młodej recepcjonistki.
- Ktoś chciał się z panami spotkać – kobieta weszła do
środka, kiedy dostała gestem dłoni zezwolenie. Zaraz za nią pojawiła się
dziewczyna, która dane było dwójce mężczyzn spotkać wcześniej. Recepcjonistka
skłoniła się delikatnie zostawiając ich samych.
- W czym możemy ci pomóc? – zapytał starszy mężczyzna,
przechylając się delikatnie do przodu, wskazując krzesło przed biurkiem na
którym Danielle mogłaby usiąść. Ta skinęła w podzięce zajmując miejsce przed
mężczyznami.
- Chciałam się do czegoś przyznać – zaczęła miętosząc w
dłoniach skrawek dużej bluzy. Miała delikatnie czerwone oczy od płaczu. Może i
nie była z Kibumem parą, ale był jej najlepszym przyjacielem. – Nie byłam z
panami do końca szczera, jednak chce, aby to co powiem nie doszło do uszu mojej
matki czy ludzi ze szkoły – zaczęła patrząc szczerymi, dużymi oczami na
funkcjonariuszy.
- Oczywiście, nic nie wyjście poza ten pokój – o ile nie ma zbyt wielkiego znaczenia dla
sprawy, ale to już dodał w myślach. Danielle pokiwała głową, biorąc głębszy
wdech. Pierwszy raz miała się przed kimś do tego przyznać. Pomimo że Key już
nie żył to nadal jej zależało, aby nie zepsuć jego dobrego imienia i ludzie nie
zaczęli źle o nim mówić.
- Sądzą panowie, że ja i Kibum byliśmy parą, ale prawda jest
taka, że nigdy nic między nami nie było. Udawaliśmy parę dla świętego spokoju –
nie wiedziała jak inaczej to ująć, aby nikogo nie urazić. Mężczyźni spojrzeli
po sobie. Nie komentowali póki co, ale po ich minach było widać konsternację
najnowszą wiadomością. – Bo ja… wolę jednak swoją płeć, tak samo Kibum –
uśmiechnęła się nieco niepewnie.
- Czyli chcesz powiedzieć, że udawaliście, tak? A czy w jego
życiu był ktoś wyjątkowy? – dopytał agent FBI, patrząc uważnie na dziewczynę,
która pokiwała gorliwie głowa, ale po chwili się zatrzymała. Wiedziała, że Key
nie chciał się ujawniać, ale nie była pewna jak jest z Jonghyunem.
- Podejrzewam, że tamtego nocy byli razem – zacięła się z
otwartymi ustami i słowem, które uwięzło w krtani. Nastała chwila ciszy, po
której Danielle złapała za kartkę oraz długopis, podsuwając je pod nos
mężczyzną. – To jego adres. Nazywa się Kim Jonghyun – uśmiechnęła się nieco
wymuszenie, znowu łapiąc za dół bluzy, miętosząc ją mocno. Została jeszcze
kilka minut odpowiadając na każde zadane pytanie, chociaż nie mogła wiele
pomóc. Niemniej dzięki tej niespodziewanej wiadomości, przed policjantami
klarował się jakiś sensowny obraz a nieznane losy ofiary zaczęły nabierać
kształtu.
Niedługo później stali pod domem domniemanego partnera
Kibuma. Otworzyła im starsza kobieta z kurzymi łapkami wokół oczu i zmęczeniem
wypisanym na twarzy. Spojrzała na nich sceptycznie, wycierając ręce ubrudzone
mąką w fartuch.
- W czym mogę pomóc? – zapytała delikatnym, dziewczęcym
głosikiem, który nijak nie pasował do tak postawnej starszej kobiety, chociaż
nie była ona najwyższa.
- Pani Kim, prawda?- dopytał komendant, a kiedy ta kiwnęła
głową od razu kontynuował – Chcielibyśmy porozmawiać z pani synem – Kobieta
westchnęła cicho, dotykając bladego polika. Pokręciła z rezygnacją głową.
- Nie wiem czy wam się uda. Zamknął się w swoim pokoju i nie
chce z nikim rozmawiać – słychać było w jej głosie niepokój i zmartwienie o
zdrowie fizyczne i psychiczne syna. – Z panami pewnie też nie zamieni nawet
słowa – dodała patrząc przepraszająco na dwójkę mężczyzn. Zza pleców kobiety
słychać było skrzypienie schodów. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Jong stał
na samym dole, trzymając się poręczy. Miał na sobie dużą, czarną bluzę z
naciągniętym na głowę kapturem. Spod niego było widać nieład włosów, a oczy
miał podkrążone i czerwone od płaczu. Chłopak podszedł do matki, dotykając jej
ramienia odsuwając delikatnie od drzwi. Próbował przy tym obdarzyć ją
uśmiechem. Niezwykle wymuszonym, słabym ale zawsze był to uśmiech.
- Porozmawiajmy na zewnątrz – poprosił ochrypłym głosem,
gestem dłoni prosząc dwójkę mężczyzn o odsunięcie się. Jong zamknął za sobą
drzwi wejściowe, odchodząc kawałek, aby rodzicielka nie usłyszała ich rozmowy.
– Wiem czemu tutaj jesteście. Czekałem, aż się skądś dowiedzie. Sam nawet
chciałem się do was przejść – mówił wszystko tak beznamiętnym głosem, patrząc
się pustym wzrokiem przed siebie, że policjanci sami zaczęli się o niego martwić.
Jednak czy to nie normalne, że człowiek, który stracił ukochaną osobę staje się
jedynie swoim marnym cieniem?
- Byłeś z nim ostatniej nocy nim… - nie dokończył nie
wiedząc jak odpowiednio ubrać to co myślał w słowa. Jong kiwnął głową,
obejmując się samemu ramionami. Wziął głębszy wdech, aby się uspokoić i bez
drżenia głosu opowiedzieć o tamtym wieczorze, pomijając oczywiście dokładne
opisy tego co robili.
- Powiedział, abym odstawił go pod dom, chociaż nigdy tego
nie robiłem. Mimo to uznałem to za lepszą opcję, niż miałby się przechadzać po
mieście… - zaciął się na chwilę, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy.
O ile wcześniej Bills podejrzewał tego chłopaka, tak kiedy go zobaczył i
usłyszał jak mówił o ofierze stało się jasne, że nie mógł tego zrobić – Gdybym
tylko poczekał, aż wejdzie do domu. Gdybym poczekał to pewnie Kibum by żył –
Jong zacisnął mocno pięści. Miał ochotę w coś przywalić. Najchętniej
sklonowałby się tylko po to, aby nakopać sobie samemu.
- Czy tamtej nocy zachowywał się jakoś niepokojąco? –
policjant zadał standardowe pytanie, a Jonghyun od razu pokręcił głową, lecz po
chwili zastanowił się nad tym dokładniej.
- Jeśli się nad tym zastanowić to było coś co mnie
zaniepokoiło. Był dziwnie smutny, kiedy go odwoziłem i przy pożegnaniu cały
czas powtarzał, że mnie.. kocha – przy końcu zdania głos mu się załamał. Jong
zagryzł mocno zęby na wargę, chowając dłonie do kieszeni bluzy, aby dwaj
mężczyźni przed nim nie widzieli jak te mu drżą. Starszy mężczyzna poklepał
chłopaka opiekuńczo po plecach. Kilka razy rozmawiał z Jonghyunem na większych
imprezach czy grillach, dlatego martwił się o chłopaka i za razem był
zdziwiony, że ten miał kochanka. Nigdy nie przemknęło mu przez myśl, iż ta
dwójka może być razem. I pewnie o to im chodziło. Zachować wszystko w sekrecie
przed całym światem. – Proszę, złapcie tego kto… kto go zabił i ukarzcie –
wyszeptał cicho Jonghyun kuląc się jeszcze mocniej.
- Obiecujemy, że go znajdziemy… Dziękujemy ci za rozmowę –
Bills pożegnał się uprzejmie, ciągnąc za sobą współpracownika. Nie powinien składać
takich obietnic, lecz nie mógł patrzeć na jego cierpienie w tych wielkich,
brązowych oczach.
***
- Jedno mnie zastanawia – zaczął stary przyjaciel
miejscowego policjanta, kiedy wracali na posterunek. Mężczyzna co chwila się z
kimś witał. Spojrzał jednak w końcu pytająco na tymczasowego współpracownika. –
Wielu tutaj Azjatów – wydusił swoje spostrzeżenie, rozglądając się dookoła. Co
szósta osoba w miasteczku była azjatyckiego pochodzenia. To za razem niewiele,
ale i sporo jak na takie niewielkie miasteczko.
- To prawda. Też mnie to zastanawiało – użył czasu
przeszłego chcąc w ten sposób zaznaczyć, że w pewien sposób okrył tą niewielką
zagadkę lub po prostu przestało go to z czasem interesować. Niestety Bills był
zbyt ciekawski i musiał wiedzieć czym to jest spowodowane, a jego partner w
zespole doskonale o tym wiedział. – To miasteczko ma swoją legendę. Wiesz jak
to bywa, że każda taka opowieść ma w sobie ziarenko prawdy… - przeciągał
specjalnie widząc zdenerwowanie na twarzy drugiego mężczyzny, czym się wręcz
napawał i czuł chorą satysfakcję.
- Przejdź do rzeczy – poprosił uprzejmym głosem, lecz
nieznoszącym sprzeciwu. Szef policji zaśmiał się pogodnie, zerkając w niebo.
- Nie pamiętam dokładnie słowo w słowo, ale legenda
opowiadała o statku, który podczas pierwszej wojny światowej rozbił się gdzieś
w tutejszych okolicach. W tamtych czasach ten teren był niezamieszkały, a
wszystko przez nieurodzajną glebę – w co trudno byłoby teraz uwierzyć biorąc
pod uwagę bujną zieleń i pola uprawne. – Okręt przewoził uchodźców z Azji. Przez
długi czas włóczyli się próbując przeżyć a za razem nie szukali schronienia w
dużych miastach. Lękali się żołnierzy. W końcu byli to ludzie w większości
nieznający języka. Po długiej tułaczce na tym pustkowiu znaleźli jezioro, a
przy nim stary dom. Wydawało się, że jest opuszczony, więc postanowili się tam
zatrzymać. Wtedy pojawiła się kobieta równie stara co jej domostwo. Zapytała
ich o cel podróży, wtedy z tłumu wyłonił się młody chłopak, który chociaż
trochę znał język – mężczyzna opowiadał z wielkim zapałem. Czasami czytał
synowi do snu, więc miał w tym wprawę. Z resztą kochał legendy, zwłaszcza te
zawierające w sobie magię. – Kobieta po usłyszeniu ich historii zaproponowała
pomoc. Wskazała miejsce idealne na stworzenie miasta. Legenda mówiła, że
powstało ono w siedem dni i sześć nocy. Staruszka zapytana czego chce w zamian
za pomoc odparła, że niewiele. Po prostu, aby zostali w tym mieści na zawsze,
nigdy go nie opuszczali i kochali bezgranicznie. I oczywiście jak to w takich
opowieściach pisało, że kobieta była wiedźmą a tymi słowami przeklęła miasto.
Każdy, kto chciał kiedykolwiek wyjechał, kończył zamordowany w dzikim szale
przez resztą miasteczka. Odbywały się oficjalne egzekucję takich ludzi z
udziałem ich własnej rodziny, który dopingowała i domagała się skrócenia
własnego syna o głowę. Koszmarne, prawda? – dopytał, chociaż raczej nie
oczekiwał odpowiedzi. Chciał po prostu w jakiś sposób zakończyć tą dość długa
opowieść w czasie której zdążyli dojść pod posterunek policji. – Jednak to
tylko legenda, chociaż prawdą jest, że większość przodków tych ludzi pochodzi
ze statku, który rozbił się kilkanaście lat temu. – wzruszył ramionami witając
się skinieniem głowy z młodą dziewczyną na recepcji.
***
Minho przywitał się z matka Taemina, która otworzyła mu
drzwi. Od razu wbiegł na górę gdzie czekał na niego młodszy chłopak. Siedział
zawinięty w koc, spod którego wystawały jedynie jego jasne, zgrabne i nagie
nogi. Siedział oparty o ścianę wzrok wlepiając w ekran przed sobą. Choi
westchnął cicho. Był już wtorek, ale Tae nadal niechętnie wychodził z łóżka. I
nie chciał się też z nikim spotykać, jednak Minho miał mu coś fascynującego do
powiedzenia. Mimo to najpierw usiadł przy nim, przytulił i zdjął koc z głowy
tylko po to, aby pocałować go w czoło. Chłopak z początku nie chciał nikogo widzieć,
ale kiedy Choi wziął go w swoje ramiona od razu poczuł się lepiej. Oparł się o
masywny tors partnera, zerkając na niego z ukosa.
- Nie wiem czy chcesz rozmawiać o Kibumie.. – zaczął, a
Taemin od razu pokręcił głową, otulając się mocniej kocem podkulając nogi. –
Ale dowiedziałem się z kim tak naprawdę się spotykał – liczył, że tym zaciekawi
młodszego chłopaka. Dla niego samego było to wielkie zaskoczenie ale i było mu
żal Jonghyuna. Wiedział, że znajomy jest bardzo zrozpaczony. Zobaczył to w jego
oczach dzisiejszego popołudnia.
- Z kim? – zapytał słodkim głosem, w którym było słychać
pierwszy raz od wielu godzin jakiekolwiek pozytywne emocje. Choi uśmiechnął się
na tą oznakę pobudzenia w chłopaku targając go zaczepnie po włosach.
- Z Jonghyunem – wydusił to w końcu z siebie, a młodszy
chłopak kiwnął powoli głową zamykając się na chwilę we własnych myślach. Minho
pozwolił mu na to wiedząc, że potrzebuje takich chwili. Tae od dawna podejrzewał,
iż przyjaciel miał kogoś. Niemniej Jonghyun był dla niego sporym zaskoczeniem.
- Naprawdę… - mruknął bardziej do siebie niż do kochanka.
Nastała między nimi chwila ciszy, którą przerywał jedynie grający telewizor. Taemin
odszukał dłoni kochanka, splatając z nim palce. Minho głaskał go delikatnie,
opierając brodę o czubek głowy niższego chłopaka.
- Zostałem z tobą,
Minnie – wyszeptał cicho w jego
włosy.
- Co mówiłeś? – dopytał nie słysząc za pierwszym razem.
Minho uśmiechnął się niewinnie, zupełnie jakby te słowa nie padły z jego ust.
- Ja? Nic – zapewnił go ze szczerym uśmiechem targając po
poplątanych włosach. Taemin wywrócił oczami, ale skradł mu pocałunek nim wrócił
do oglądania serialu.
***
Młodszy chłopak rzucił starszego kochanka na łóżko.
Rozluzował krawat, patrząc prowokująco w oczy partnera. Luhan oddychał ciężko,
podpierając się na łokciach. Nogi rozchylił delikatnie przygryzając dolną
wargę. Sehun zabrał go dzisiejszego dnia spod pracy i wspólnie pojechali do
domu starszego mężczyzny gdzie nie miało być nikogo tego wieczora. Oh zrzucił
na podłogę marynarkę rzucając się na kochanka.
- Ach! P-przestań! – poprosił piskliwym, błagalnym głosem
śmiejąc się w niebogłosy, kiedy młodszy chłopak łaskotał go po najbardziej
wyczulonych miejscach. W końcu po długim boju LuHanowi udało się przewrócić
partnera i usiąść na jego udach tym samym przyszpilając go do łóżka. Blondyn
oddychał ciężko wykończony śmiechem i błaganiem o litość. Jego oczy się śmiały,
chociaż nadal kryła się w nich żałoba. Chwilę patrzyli na siebie nim ich usta
złączyły się w namiętnym pocałunku. Sehun znowu górował nad partnerem.
- Kocham cię – wyszeptał w jego wargi nim ułożył się obok
niego. Całował go delikatnie po karku, dłonią głaszcząc po brzuchu. Lu czuł jak
się odpręża a wszystkie stresy i troski ostatnich dni po prostu znikają. Dość
ciężko przyszło mu otworzenie oczu. Spojrzał rozleniwionym wzrokiem na
młodszego chłopaka.
- Ja ciebie też, Hunnie – odpowiedział z czułością w głosie.
Sehun nie zaprzestawał relaksujących pieszczot, które usypiały mężczyznę. Kiedy
LuHan był już na granicy snu usłyszał cichy szept tuż przy uchu.
- Wyjedź stąd ze mną – poprosił cicho z nadzieją w głosie
Oh. Już kilka razy o tym rozmawiali. Zwykle odpowiedź była taka same, ale Sehun
nadal żył nadzieją i liczył, że te wszystkie morderstwa sprawią, iż ukochany
zmieni zdanie.- Proszę.. – dodał głosem smutnego dziecka, które nie dostaje
swojego cukierka. Jednak jeśli Lu by się wsłuchał lepiej usłyszałby desperację.
Tak wielką jak u człowieka na krawędzi przepaści. Człowieka, który wie, że
niewiele mu już pozostało w życiu.
- Nie. Nie chce o tym nawet słyszeć – uciął krótko LuHan
przewracając się na drugi bok. Sehun zacisnął usta w wąską linię czym prędzej
wstając z łóżka. Starszy mężczyzna zaalarmowany zniknięciem ciepła partnera
koło siebie poderwał się do siadu. Chciał coś powiedzieć, ale widok wściekłego
kochanka zatrzymał wszystkie słowa w krtani.
- Świetnie! To zgnij tutaj nie osiągając niczego w życiu!
Pracuj do końca swojego marnego życia w ratuszu jako sekretareczka. – wypluł z
obrazą. Nie do zawodu jaki wykonywał chłopak, jednak czuł niechęć do niego
bierności. Wiedział, że LuHan ma marzenia. Wielkie marzenia, które może spełnić
jedynie w większym mieście. Gdziekolwiek indziej, tylko nie tutaj. Mimo to
uparcie chciał tkwić w tym miejscu. – Mam tego serdecznie dość! – krzyknął na
odchodne. Zgarnął z ziemi swoją marynarkę, nie przejmując się już krawatem,
który nadal leżał na podłodze.
- Oczywiście. Wyjdź jak tchórz! – warknął za nim LuHan wyglądając
za okno. Sehun nawet nie obejrzał się za chłopakiem idąc szybkim tempem w
stronę swojego domu. Ciemne chmury zbierały się już nad niebem. Gdzieś na
skraju domów przebijały ostatnie promienie słońca. Oh przeszedł szybkim tempem
jakieś dwie przecznice nim zwolnił. Uspokoił nieco oddech nim obejrzał się za
siebie. Żałował tej kłótni, lecz nie było już sensu o tym myśleć. Zacisnął
mocniej palce na marynarce. Wieczory były już chłodne, więc na ciele chłopaka
pojawiła się gęsia skórka. Zignorował ją skręcając w kolejną ulicę dochodząc do
swojego domu w którym pogaszone były wszystkie światła. Przeszedł przez furtkę
omijając drzwi wejściowe. Pokierował się na tył posesji. Przeskoczył sprawnie
przez siatkę idąc wydeptaną drogą. Potrzebował się nieco uspokoić. Niedaleko
jego domu stała stara buda a w niej pięcioletni pies. Kundel jak się patrzyło
na oko. Wyglądem można było go pomylić z husky. Sehun przysiadł koło psa, który
widząc go od razu podbiegł bliżej chcąc się przywitać. Futrzak należał do
niego, lecz nie mógł go trzymać w domu, bo mama była uczulona na psy. Oh nie
był pewien ile przesiedział w lesie, ale w końcu zaczęło padać. Deszcz uderzał
o liście tworząc piękną symfonie natury.
***
LuHan nie potrafił sobie znaleźć miejsca. Kręcił się po
całym domu. Zrobił sobie herbatę, kolację i włączył jakiś film. Ostatecznie
postanowił położyć się do łóżka. Było po pierwszej, kiedy jego telefon
zawibrował. Po omacku odszukał urządzenia z trudem unosząc głowę. Zmarszczył
się, kiedy jasne światło uderzyło w niego. Kilka sekund zajęło nim się
przyzwyczaił. Jedna wiadomość. Od Sehuna. Treść krótka i rzeczowa. Jednak Lu
nie chciał mu odpisywać. Nadal był na niego zły. Rzucił telefon na łóżko,
ukrywając się cały pod kołdrą. Ekran rzucał światło na sufit, oświetlając pokój.
„Przepraszam. Kocham
cię.”
***
Młody agent FBI westchnął cicho sprawdzając godzinę na swoim
elektronicznym, podświetlanym zegarku. Było po drugiej. Normalnie leżałby już w
łóżku zamiast brudzić swoje skórzane buty w kałużach na chodniku. Niefortunnie
wylosował dzisiejszego dnia krótszą słomkę i musiał iść na partol z szefem
policji. Nie miał nic do tego staruszka, ale był typem człowieka kochającego
sen.
- Nie przejmuj się, niedługo będziesz mógł wrócić do motelu
i się zdrzemnąć – zapewnił go starszy mężczyzna, kiedy skręcali w kolejną
ulicę. Ulice rozświetlały latarnie, a tam gdzie nie sięgały dumnie zastępował
je księżyc górujący nad drzewami pobliskiego lasu. Kierowali się właśnie na
przedmieścia. Ostatnie kółko i wrócą do centrum zmieniając się z innymi. Młody
chłopak kiwnął głową, próbował przy tym przybrać na usta uśmiech, lecz szło mu
kiepsko. – Och… - wydusił z siebie szef policji, kiedy przed sobą zobaczył
zgarbioną postać o lasce i z psem na smyczy u nogi. – Dość późna pora na
spacer. Tym bardziej biorąc pod uwagę godzinę policyjną – zagadał komendant,
kiedy stanęli przed staruszkiem. Gnom zaśmiał się zakłopotany zerkając na psa.
Agent FBI również na niego zerknął. Młody pies. Na oko może sześcioletnia
mieszanka husky.
- Proszę mi wybaczyć. Ta bestia uciekła mi z podwórka
biegnąc za wiewiórką. Dopiero udało mi się go dogonić i przywołać do siebie –
próbował się wytłumaczyć Gnom. Policjant kiwnął głowa na znak, że rozumie.
- Niech pan na siebie uważa w drodze powrotnej – poprosił
mężczyzna przepuszczając staruszka. Gnom ukłonił się delikatnie, mijając dwójkę
funkcjonariuszy.
- Oczywiście, miłego wieczora – dodał na odchodne, ciągnąc
za sobą szczęśliwego pupila. Szef policji obserwował jak ten kieruje się w
stronę swojego starego, zrujnowanego przez czas domu niedaleko jeziora.
- Proszę pana? – z letargu wyrwał go młody agent FBI.
Najwidoczniej zamyślił się na zbyt długo. Na pewno na tyle, aby Gnom zniknął z
jego pola widzenia.
- Dziwne. Nie wiedziałem, że ma psa – dodał do siebie pod
nosem. Za chwilę jednak odgonił tą niepotrzebną informację wracając do
patrolowania ulicy.
***
Blondyn jęknął, kiedy dzwonek budzika nie dawał mu spokoju.
Był czwartek i znowu musiał iść do pracy. Pracy, która nie była szczytem jego
marzeń. Nie była nawet w pierwszej dziesiątce. Może Sehun miał rację i powinien
pomyśleć nad czymś innym? Niemniej nie był za opuszczaniem miasteczka. Lubił
je. Było jego domem, chociaż ostatnio mniej spokojnym niż dawniej. Jednak skoro
jego chłopakowi tak zależało, to może by spróbował? Jakiś mały wyjazd na
tydzień czy dwa nigdy nikogo nie zabił. Na wspomnienie o Sehunie od razu
sięgnął po telefon. Żadnej nowej wiadomości, lecz czego oczekiwał? W końcu Oh
nie był osobą, która spamuje innych. Do tego on nie odpisał na smsa. Szybko
wystukał kilka słów i kliknął wyślij. Wiedział, że niedługo ta sprzeczka
pójdzie w niepamięć, dlatego z lekkim sercem zabrał się za szykowanie do pracy.
Wyszedł przed ósmą nadal nie dostając wiadomości zwrotnej, więc napisał jeszcze
jedną. Od razu napisał chłopakowi o pomyśle wyjazdu na małe wakacje licząc, że
to wywoła jakiś odzew. Mijał właśnie tłum ludzi i aut. Zwolnił na chwilę,
próbując coś dojrzeć przez głowy innych. Pakowano czarny worek na nosidło.
Luhan wysłał kolejną wiadomość, ale wzrok miał skierowany na ciało w worku.
Drgnął nerwowo, kiedy rozbrzmiał znajomy dzwonek przychodzącego smsa. Łzy
stanęły mu momentalnie w oczach. Pobiegł czym prędzej przez tłum. Nie wiedział
jak minął policjanta i trafił przed ludzi niosących worek. W ostatniej chwili,
nim rozsunął czarny materiał, został złapany i odciągnięty. To był Sehun. Te
dwa metry dalej leżał jego telefon z dzwonkiem, który sam mu nagrał. Poznawał
swój głos lecący z urządzenia. Rosły mężczyzna odciągnął go, pomimo że próbował
mu się wyrwać. Ostatni raz pragnął spojrzeć na ukochanego. Chciał go przytulić,
przeprosić za to, że nigdy go nie słuchał. Może jakby się zgodził chociaż z nim
porozmawiać nie byłoby tej kłótni. Sehun zostałby u niego. Sehun by żył.
_______________________________________________________________________________________________________
Tym razem doczekaliście się wcześniej rozdziału niż poprzednio. I pewnie kolejny będzie jeszcze szybciej, bo zostałam uziemiona w domu na najbliższe 7 dni z gipsem na nogę. Ale plus tego jest taki, że będę miała dużo czasu na pisanie :3
Do końca zostały już tylko dwa rozdziały i epilog, który zapewne wszystko wyjaśni. Przy następnym rozdziale zapytam się was o paring do oneshota lub wystawię ankietę.
AHAHAHAHAHAHAHA, DZIĘKUJE, AH DZIĘKUJE ;____; wchodzę na blogera od tak, a tu rozdział... khsdfbjsdgvfjsdgvfsdjfds. ale okej, ogar dei, ostatnio stoczyłaś się z pisaniem komentarzy, więc chyba czas to zmienić!
OdpowiedzUsuńdodam tylko, że obgryzłam paznokcie... to Twoja wina :)) nienawidzę Cię XD [ NO DOBRA KOCHAM, ALE CIII. ]
oczywiście pierwsze co zrobiłam, to zjechałam na dół, zobaczyć czy aby Taemin i Minho żyją.... ta, sama se spoileruje XD brawo, brawo.
śmierć Kibuma... mamo. fakt, spektakularna, ale jednocześnie potworna.... tym bardziej zastanawiam się o co chodzi. po ostatnim rozdziale wiem, że on wiedział no kurr :C
biedny Jonghyun no... nawet nie umiem ( i nie chce! ) wyobrazić sobie jak to musi boleć... uhm :C do dzisiaj nie wierzę, że to zrobiłaś XD i kto za tym wszystkim stoi?! no kurde... może to ten dziadek?! albo Minho?! no chyba nie Tae?! nie wiem!! ;__; nienawidzę tego i boje się! skoro uśmierciłaś Kibuma... to i happy endu może nie być!! NIENIENIENIENIE. dobra... wdech wydech :C
strasznie podobała mi się ta legenda... i to, że COŚ w niej jest! jako fanka fantasy, nadprzyrodzonych mocy, demonów, sił nieczystych, jestem w stanie uwierzyć w klątwę wiedźmy! no bo kurcze... kto nie chce wyjechać... pada :c Taemin, Minho - NAWET NIE MYŚLCIE O WYJEŹDZIE >:C
oczywiście jestem okrutna, bo cieszę się ze śmierci Sehuna... [ DEI TY KURWO ;_; ]. no ale w końcu... jeśli kogoś wybierać no... no... no każdy, ale nie SHINee ;_; [ nie licząc biednego Key :< ]. Wiesz, że fanką paringów z exo nie jestem, więc nie rozczulam się tak nas Luhanem.... Jongi bardziej cierpi!! XD
zastanawia mnie tylko czemu tylko Kijaszek zmarł tak jakoś... makabrycznie pięknie. tak właśnie jak chciał! może ot, taki przypadek, może doszukuje się jakiś szczegółów... ale to twoja wina! szukam wszystkiego, byleby tylko poznać prawdę! ale i tak nie wiem ;__;
jeszcze dwa rozdziały.... tyle się może stać, aaagh ;___; i epilog... z jednej strony się cieszę, że to koniec. nie będę już dostawać palpitacji serca na widok rozdziałów [ " BOŻE, KTO TYM RAZEM?! ;___; " ], ale z drugiej strony no kurde... lubię to opowiadanie no :< [ chociaż faworytem nadal zostaje Strach ma wielkie kły! no i From Hell ]. Boje się. TYLE TYLKO WIEM XD
Współczuje gipsu [ chociaż zła część mnie się cieszy na szybszy rozdział XD ] i szybkiego powrotu do zdrówka! < 3. Niech się nóżka dobrze zrasta!
No i czekam, jak zawsze ;__;
Kocham Cię, nienawidząc ;__;
PS. Byłabyś genialną pisarką kryminałów i tym podobnych książek : O serio!
przestrachana, już dawno odfochana, kochająca dei!
Och, nie musisz tak dziękować, to dla mnie przyjemność pisać i dodawać coś dla was. ;3
UsuńOch, Dei! Ty niedobra.. tak sobie robić spoilery. Ja tutaj chce zrobić element zaskoczenia a ty mi zjeżdżasz na dół ;< Ale rozumiem, sama też tak często robię przy opowiadaniach czy nawet w książkach. Ale zwykle jak robię tak w książkach, to sięgam zwykle po takie tytuły, że niewiele mi mówi ostatnia strona xD
Ja też nie umiem sobie wyobrazić jak to boli, ale mam nadzieję, że dobrze to opisałam D: Uczucia zwykle nie są moją mocną stroną. Oj, ja też nie wierzę, że to zrobiłam.. ale widać rozwijam się. Niekoniecznie w dobrym kierunku dla was ;d I spekuluj sobie kto to robi... Jestem ciekawa czy zakończenie cię zaskoczy :D Ale z góry mogę powiedzieć, że to nie Taemin. Nie powielam zwykle historii, więc tym razem Tae nie ma żadnego rozdwojenia jaśni.
W sumie większość elementów w tym rozdziale była wrzucona tak na "zapchaj dziurę" w tym i legenda, lecz chyba dobrze z nią trafiłam i dodałam dzięki temu kilka wątków do fabuły. Serio mało zaplanowałam to opowiadanie w porównaniu do from hell ;< I w sumie Minho CHCIAŁ wyjechać. Przy tych pierwszych rozdziałach pisałam, że nienawidzi tego miasteczka, pragnie je opuścić, ale niestety ledwo go stać na codzienne życie, więc tym bardziej nie ma pieniędzy na wyjazd.
Haha, Dei, jestes okrutna. Tak jawnie się przyznawać, że nie współczujesz biednemu Lu... w sumie też sama bardziej przeżyłam śmierć Kibuma i przesuwałam ją z trzy razy podczas pisania ;<
Doszukujesz sie prawdy mówisz... w sumie ta śmierć Kibuma ma coś w sobie, ale pewnie zrozumiesz to dopiero podczas epilogu ;3 No i chyba pominęłaś mały szczególik, albo po prostu o nim nie wspomniałąś związany z sehunem i staruszkiem.. taka mała podpowiedź.
Niby liczyłam, ze dzięki gipsowi będę więcej pisać, ale mam zastój i nie wiem jak zacząć nowy rozdział. Co gorsza zaczęłam zaśmiecać laptop grami i znowu wpadam w jaki mój mały nałóg... nie oceniaj mnie źle xD
A co do tego pisania kryminałów... to w sumie piszę sobie tak na boku, bardzo powoli ale piszę, jaką historię coś w klimatach kryminału, horroru, apokalipsy i może kiedyś się z tym przejdę do jakiegoś wydawnictwa? Kto wie ;3
no przepraszam! ale wolałabym na początku już wiedzieć, że np. mój 2min nie żyje :C [ ale błagam, nie ;__; ] niż dowiedzieć się na koniec! to by było straszne, więc chce czy nie... muszę se spojlerować :C
Usuńopisałaś to naprawdę dobrze! : D ja właśnie kocham opisywać uczucia, a fabuła to tak... ugh ;__;
na pewno mnie zaskoczy! XD JA JUŻ TO WIEM XD ogh, dobrze, że to nie Taeś :C ale jeszcze Minhoś mój kochany jest... agh!
Ta twoja "zapchaj dziura" naprawdę strasznie mi się podobała no! lubię legendy takie XD
BOŻE MINHO NIE CHCIEJ JUŻ ;___; zostań w tym miasteczku, seksij się z taesiem i będzie git ;___;
No przyznaje się bez bicia XD Nie przepadam za paringami w exo, nie świruje na punkcie członków zespołu... więc i jakoś tak nieczule podchodzę do tej sprawy XD.
Obawiam się, że nigdy nie będę w stanie Cię źle ocenić XD sama mam zawalonego laptopa grami, ledwo miejsca jest XD
Poważnie?! : OOO YAAAY *___* jak już się zdecydujesz - chce dedykacje kurr! XDD no i przede wszystkim chce wiedzieć, że wydałaś książkę : O od razu polecę kupić ;__;
dei.
Ja nie mogę tego czytać, wszyscy moi ukochani biasi umierają... za dużo tu śmierci jak dla mnie. T-T
OdpowiedzUsuńWybacz D: Następne opowiadanie nie będzie zawierało w sobie tyle śmierci! Obiecuję, że nikogo nie uśmiercę w następnych opowiadaniach... wytrzymaj. Jeszcze tylko dwie ofiary ;<
UsuńEh... zacisnę zęby i będę myśleć o Angli...? xd a tak poważnie to czekam już na następne opowiadania. c:
UsuńWat, usmiercic Kibuma.................. Masakra .________________________________.
OdpowiedzUsuńAle okej, ciekawi mnie zakonczenie tego opowiadania, ktore bedzie juz niedlugo, co nie?
A co do one shota... W poczekalni masz dwa takie fajne one shoty JongKey :( Czemu ich nie dodasz? :(
Tak, zakończenie coraz bliżej. Jedynie trzy rozdziały (a właściwie dwa rozdziały i epilog) czyli powinnam je skończyć w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, aby nie brzmieć zbyt optymistycznie.
UsuńJeśli większość będzie za jongkey, wtedy pewnie dodam któryś z tamtych one-shotów, ale wiadomo, że wiele zależy od tego czego chcecie wy. I jeśli wypadnie na jongkey wtedy pewnie wrzucę "zawsze mnie prowokujesz".
Ty chyba checsz zabic wszystkich czytelników, pisząc tak makarbyczne rzeczy czasem! ;______________; Jak czytałam opis, jak Key został uśmiercony, to... to po wyobrażeniu tego sobie, wręcz byłam zszokowana i miałąm łzyw ochach! Jak mogłaś go tak uśmiercić, a raczej ten ktoś? I juz kij z tym, że był w jakimś artystycznym kontekście zabity. ;__; Mój biedny kluczyk. ;__; Ah, pogryzę Cię kiedyś no! :P
OdpowiedzUsuńCoś mi tu ten Choi podejrzany jest teraz. Nie bez powodu zaznaczyłaś fragment: Zostałem z tobą, Minnie. - jestem tego pewna! No i wcześniej ten motyw z jego zagubieniem się w lesie i brakiem pojęcia o tym, jak i dlaczego sie tam znalazł. :O Podejrzewam jakieś alter ego, czy jakąś schizofrenię... Właśnie! Las! Coś chyba było wspomniane wczesniej, że ta czarownica mieszkała w lesie! Może rzuciła na Choi jakiś urok? :O No cóż, dowiemy sie wszystkiego w pozostałyvch ostatnich 3 postach tego opowiadania. :O
No ładnie Lu, teraz pewnie żałujesz tego wszystkiego co? Jednak... gdyby się zgodził, to podejrzewam, że i on by umarł. :O No bo ta klątwa i w óle, tylko zastanawia mnie jedno... Skąd to coś, czy ktoś, dowiaduje się o tym, że ktos chce opuścić miasteczko? o.O Ta czarownica wie o wszystkim, cyz co? No i ten gnom! Nie wiem, czy specjalnie go dajesz dla zmyłki, czy on jest częścią tej całej tajemnicy morderstw. :O
łoł, łoł, łol, że co? noga w gipsie? cos ty robiłą dziewczyno, że sie tak urządziłaś? :O Moja biedna. :( Szybko wracaj do zdrowia!
W ogóle to nie mogę uwierzyć, że za chwilę znowu koniec kolejnego opowiadania! :O Prócz one shotów planujesz cos zacząć znowu, czy przez szkołe dasz sobie spokój i bedziesz dodawała tylko one shoty? :O
Zaraz zabić.. co najwyżej przyprawić o zawał, a ten nie zawsze zabije xd Och no.. to była piękna śmierć. Nawet go narysowałam w nowym wydaniu i wstawię może przy następnym rozdziale :3 I rozumiem twój gniew, ale żeby zaraz mnie gryźć? ;<
UsuńMasz poniekąd rację, ale nie powiem ci w którym momencie, bo to by zepsuło zabawę. Przynajmniej mnie by zepsuło xd Jak już wspomniałam wcześnie (nie pamiętam kiedy i gdzie o;) raczej nie powtarzam dwa razy tych samych schematów, czyli nie będzie żadnego alter ego... chociaż pewnie ta informację niewiele ci daje i nic nie rozjaśnia D:
Ach, nasz kochany Gnom... dobre pytanie jaką on rolę spełnia? Może jest ważny, a może tylko zapycha dziury w rozdziałach, aby były dłuższe? Któż to wie :D hehe
no, wiesz jak to bywa, jak w końcu człowiek ruszy dupę aby ćwiczyć na w-f (lubię sport, ale kiedy ma się w-f na 7 rano to niechętnie się ćwiczy). No i byłą siatkówka, zależało mi aby drużyna w której grałam wygrała... (bo obiecano zwycięzcą 6). Jestem niska, siatka była wysoko więc musiałam skoczyć i jak spadałam to noga mi się omsknęła i słyszałam tylko chrzęst w kostce ._. Ale udało mi się wbić ten punkt!
W planowanych są już dwa opowiadania, więc pewnie ruszę któryś. Jakoś one shoty ciężej mi się piszę, bo trzeba całą fabułe ująć w jednym rozdziale. D: