Tytuł na razie jest wstępny. Pewnie zmieni sie z czasem kiedy wpadnę na bardziej ambitny pomysł....
Jeśli chodzi o rozdział jestem z niego jednocześnie zadowolona ale i nie.
Wydaje mi się, że mogłam napisać go lepiej. Jednak cieszę się, że tak szybko postał [ te kilka komentarzy naprawdę mnie napędziły ~ ;3 ] Początki nigdy nie wychodzą mi dobrze. Dlatego prosze czytać pierwszy rozdział z przymrużeniem oka.
Mam też nadzieję, że z czasem pojawi się więcej czytelników.
Następny rozdział powinien pojawić się dopiero za tydzień. A teraz zapraszam do czytania~!
och, i nie mam bety tekstu, wiec za wszelkie błędy które przeoczyłam przepraszam.
@Edit: Beta - witness.
_____________________________________________________________
Rozdział 1
Zastanawialiście się kiedyś, o czym może marzyć samotny gej, który utknął w małym zimowym miasteczku, gdzie niedźwiedzie chodzą po ulicach? Na pewno marzy o czymś gustownym, co chroni przed zimnem, a za razem jest krzykiem mody! Ale o wiele mocniej marzy o romansie rodem z harlequinów. Śni po nocach o pięknym mężczyźnie, który wyrwie go w tej dziury jaką było Noma. Oczywiście to nie tak, że Kim Kibum nigdy nie zaznał szczęścia, jakim był związek. Jednak trudno znaleźć faceta w wielkim mieście, jak na przykład Kalifornia czy Los Angeles, a co dopiero w miasteczku liczącym niespełna 100 mieszkańców.
Wróćmy jednakże do pierwszej miłości naszego drogiego Kibuma. Wszystko zaczęło się 4 lata temu. Chodził wtedy z niejaką Sarą, tak, była kobietą , nie transwestytą. To właśnie dzięki niej odkrył, że nie interesują go kobiety. Zacznijmy jednak od początku. Ich związek wbrew pozorom był udany. Key był cudownym facetem. Czułym, kochającym, potrafiącym zrozumieć swoją dziewczynę. Schody pojawiły się, kiedy Sara po pół roku oznajmiła mu, że chce.. „pogłębić” ich relację. Tamtego dnia zaciągnęła chłopaka do swojego domu, rzucając się na niego niczym wygłodniała bestia. Wtedy to Kibum przeżył swoją największą traumę. Najprościej mówiąc: nie sprostał zadaniu. Mimo to rozstali się w przyjacielskich warunkach, w końcu jaka kobieta nie chciałaby przyjaciela geja?
- Jestem żałosny – mruknął smętnie chłopak, leżąc na ladzie i pociągając cicho nosem. Coraz częściej zdarzało mu się użalać nad własnym losem. Nawet taki optymista jak on może stracić wiarę w miejscu, gdzie przez większość czasu panuje noc.
- Przestań się nad sobą użalać, nierobie! – warknęła niska, starsza kobieta, uderzając biednego Kibuma w głowię zwiniętą w sznur szmatką. Blondyn jęknął cicho, pocierając obolałe miejsce. Spojrzał w wyrzutem na staruszkę, wycierając łzę, która pojawiła się w kąciku jego oka. Burknął coś pod nosem, co chyba miało być przeprosinami. – Wracaj do pracy – zawyrokowała, wracając na zaplecze baru.
Jedynego baru należałoby zaznaczyć, co miało plusy i minusy. Kiedy przychodziła pora obiadu lub wieczór, wszyscy zbiegali się, aby spędzić razem czas po ciężkim dniu pracy lub po prostu coś zjeść. To był minus, a plusem były napiwki, które dostawał od stałych klientów i starszych uprzejmych babć. Blondyn przytulił do siebie słoik, na którym widniał napis „Napiwki”.
- Jesteście moją przepustką do lepszego życia… - wyszeptał konspiracyjnie, głaszcząc wieczko słoika. Mimo wielkich planów wiedział, że nie wyrwie się stąd tak szybko, jakby chciał. Pomimo tego że miał jeszcze jedną pracę, co miesiąc niewiele pieniędzy zostawało mu na własne wydatki. Chyba nie potrafił ich oszczędzać.
- Znowu gadasz sam do siebie?
Blondyn odwrócił się gwałtownie w stronę chłopaka siedzącego na wysokim stołku tuż przy ladzie. Zaśmiał się zakłopotany, odkładając słoik.
- Tae…Hej – mruknął, podchodząc do rudowłosego, który machał zadowolony nogami w powietrzu, posyłając przyjacielowi wesoły uśmiech.
Kibum odwzajemnił gest, podając drobnemu chłopakowi jego ulubiony napój. Może głupio to przyznać, ale Taemin był jednym z powodów, które trzymały go w tym miejscu, pomijając brak pieniędzy. Chłopak był dla niego niczym rodzina i był jednym z dwójki bliskich mu osób w tym miasteczku. Oczywiście to nie tak, że nie był lubiany! Wręcz przeciwnie, był duszą towarzystwa. Jednak wiadomo, że można mieć wielu znajomych, a tylko kilku najlepszych przyjaciół. I Taemin był właśnie jednym z nich. Jednak pomimo że kochał tego dzieciaka miłością platoniczną, to nigdy nie mógł zrozumieć jego przywiązania do tego miasteczka.
- Słyszałeś o starym Stuarcie? – zapytał rudzielec ze słomką między zębami, siorbiąc cicho, kiedy wypił już niemal cały napój. Key zmarszczył brwi, kręcąc głową. Czyżby jakaś plotka o której nie wiedział? – Mówią na mieście, że nie żyje – chłopak mówił to z takim spokojem jakby to nie było nic niezwykłego. Widząc skonfundowaną minę przyjaciela, kontynuował: – Anna poszła do niego jak co wtorek. Wiesz, staruszek nie dawał już sobie rady z codziennymi czynnościami. – Tae machnął dłonią, wywracając oczami. Nagle jednak te rozbłysły podekscytowaniem, a na ustach wykwitł szeroki uśmiech. – Kiedy weszła do mieszkania, znalazła jego ciało na ziemi. Podobno staruszek był cały „wysuszony”.
- Co masz na myśli przez „wysuszony”? – dopytał Kibum, wyrzucając pustą butelkę do kosza.
- Nie miał w sobie krwi. Jednak to nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nigdzie w domu nie znaleźli nawet jej śladu.
Po ciele Kibuma przeszedł dreszcz obrzydzenia na wyobrażenie sobie ciała wyglądającego, jak wielka rodzynka.
- Biedna Anna, pewnie będzie miała po tym traumę – mruknął, krzywiąc się na własne słowa. Nie zastanawiał się nawet nad tym, dlaczego staruszek nie miał w sobie krwi. W końcu różne rzeczy się zdarzają, prawda? A on nie był nigdy dobry z biologii.
- Mniejsza z tym. Przynajmniej mieszkanie się zwolniło. – Taemin wzruszył ramionami, kręcąc się w kółko na ruchomym stołku.
Key niechętnie musiał przyznać mu rację. W sumie mógłby się starać o dostanie mieszkania po nim. W końcu skoro nie zapowiadało się, że w najbliższym czasie ucieknie z tej nory, a jego mieszkanie było zdecydowanie poniżej wszelkich standardów. Mała klitka do tego gdzieś na uboczu miasta.
- Jak zwykle pełen współczucia dla innych.
Rudzielec drgnął, spinając wszystkie mięśnie i zaciskając palce na ladzie do tego stopnia, że knykcie zrobiły się białe. Chłopak odwrócił się z gniewem wypisanym na twarzy do nowo przybyłego osobnika. Szatyn za nimi obrzucił go obojętnym spojrzeniem, które zmiękło, kiedy tylko spojrzał na Kibuma.
- Och, książę Minho. Cóż za zaszczyt, że ktoś tak wielki jak ty raczył odwiedzić tak pospolitą knajpę!- Taemin zeskoczył z krzesła, zginając się w parodii ukłonu. Spojrzał w czekoladowe tęczówki mężczyzny przez sobą, uśmiechając się złośliwie.
- Powtarzasz się Minnie… byłem twoim księciem tydzień temu. Wymyśl coś nowego. – Choi poklepał rudzielca po poliku, obdarowując go krzywym uśmiechem. Chłopak z obrzydzeniem odtrącił jego dłoń, szykując się do tego, aby rzucić się na szatyna z pięściami.
- Chłopaki, uspokójcie się – poprosił cicho Kibum, interweniując w porę. – Naprawdę nie rozumiem, czemu nie możecie się dogadać.– Spojrzał na obu z bólem w oczach.
Taemin spuścił wzrok, nie mogąc wytrzymać zawodu malującego się w oczach swojego przyjaciela. Usiadł z powrotem na stołku, wpatrując się uparcie w blat z naburmuszoną miną. Key odetchnął ciężko, patrząc na Minho. Ten wzruszył jedynie ramionami, również siadając przy ladzie, zachowując jednak stosowną odległość jednego stołka od swojego wroga. Blondyn wrócił za ladę, łapiąc za ścierkę. Nie wiedząc, co zrobić z rękoma, zaczął czyścić czystą powierzchnie blatu. Wyczuwał ciężką atmosferę w powietrzu, która go jedynie bardziej dołowała. Czuł się źle z tym, że nie umie pogodzić ze sobą dwójki swoich najlepszych przyjaciół. Właściwie, to nie pamiętał kiedy i dlaczego zaczął się ten konflikt i nienawiść między nimi.
- Um, Minho.. wiesz może coś na temat mieszkania starego Stuarta? Jest może na sprzedasz? – zapytał Kibum, chcąc rozładować atmosferę. Jak i również wyciągnąć nieco informacji. Minho był do tego idealny. Był zastępcą szefa policji i zajmował się administracją w miasteczku.
- Przykro mi Kibum. Już ktoś je kupił. – Choi pokręcił głową dla podkreślenia swoich słów.
Blondyn spojrzał na niego zdziwiony, marszcząc czoło. Minho, widząc jego minę kontynuował: – Tak, mnie też to dziwi. Ale dosłownie kilka godzin po znalezieniu jego ciała dostałem telefon. – Szatyn wzruszył ramionami, uśmiechając się jednak delikatnie do przyjaciela.
- Kto je kupił? – zapytał po części wściekły na tą osobę, po części ciekaw, kto go uprzedził.
- Ktoś z „zewnątrz”.
Key rozszerzył zszokowany oczy, podobnie jak Taemin, który w końcu oderwał wzrok z blatu, wlepiając go w Minho. Kibumowi aż skoczyło ciśnienie na tą wiadomość. Ktoś nowy przyjeżdża do miasta. Niby nic wielkiego, prawda? Ale nie w tym miasteczku, z którego ludzie uciekali. Jednak co jeśli to los się w końcu do niego uśmiechnął?
Mój romansie rodem z harlequinów, nadchodzę! – pomyślał blondyn z szerokim uśmiechem na ustach, nieświadomy, że to nie przeznaczenie się do niego uśmiecha lecz złe fatum szczerzy swe ostre kły…
Nawiedzona, dajesz czadu! Zakochałam się w twoim stylu i zarysie fabuły! *.* jeju, już jestem twoja! ^^ tak dokładnie zarysowane postaci *.* juz pokochałam Taemina i Key! *.* i to jak mowili o tej plotce haha "wysuszony" >.<
OdpowiedzUsuńJejku, juz bym chciala kolejny part! ^^
No muszę przyznać, że mnie zaciekawiłaś na tyle, aby wystukać moimi nienaturalnie długimi palcami komentarz xd.
OdpowiedzUsuńNo więc pierwsze co mnie zaintrygowało to kłótnia 2min. Zastanawia mnie jak Minhosz może mieć za wroga takie urocze stworzenie jakim jest Minnie O.o .. nigdy nie zrozumiem mężczyzn =>.
No tak to teraz pozostało mi modlić się, aby wprowadził się tam pewien szeksiasty Dino x3
Weeny ~
[ shineeopowiadania.blogspot.com/ ]
Bardzo fajnie się zaczyna. Tajemniczo i klimatycznie, a to najbardziej lubię ^^ małe miasteczko, w którym zaczyna dziać się coś bardzo dziwnego.. Ach, trafiłaś w mój gust, zwłaszcza, ze od kilku miesięcy sama planuję napisać coś w tym stylu, a raczej kontynuować kiedyś rozpoczęte opowiadanie. Ale mniejsza z tym. Taemin i Minho się nienawidzą? Niech tylko pamiętają, że miłość i nienawiść dzieli cienka granica ^^ no i ten nowy mieszkaniec! O tak, Kibum, na pewno będziesz miał szansę na romans, tylko niech ten romans nie skończy się dla ciebie zbyt krwawo ^^
OdpowiedzUsuńLololo, chce wiecej! Jaki ladny poczatek. Uwazaj, zeby twoja wena sie nie wypalila. Dbaj o to. Jak na razie krotko, ale naprawde ciekawie. :33 Zycze slodkiego postepu w pracy i duzo duzo duuzo weny. Czekam na wiecej. Pozdrawiam, Karo. <3
OdpowiedzUsuńNo to tak. Na początek to wiedz, że każde cyfry nie piszemy p[o prostu "7" (przykładowo), tylko słownie. "Siedem".
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to pierwszy rozdział naprawdę bardzo mi się spodobał. Długość była dla mnie odpowiednia, brak niepotrzebnego rozwlekania akcji i odrobinę tajemniczości. Powiedz mi tylko, że będzie JongKey i ewentualnie 2Min.
Podsumowując: czekam na kolejny rozdział. Naprawdę bardzo mnie zaciekawiłaś, automatycznie poprawiając nastrój :3
Pozdrawiam, Ombre.
Wow. Świetne i okropnie wciągające. Musze zabrać się natychmiast za następny rozdział. Kocham wampirki, więc nie mogę się doczekać reszty historii. Od razu pojawiło mi się w głowie kilka scenariuszy i jestem przeklęcie ciekawa, czy któryś z nich się sprawdzi.^^
OdpowiedzUsuńRany uwielbiam wampiry ^^ Teraz powinnam powiedzieć,, Przybyłam,zwiedzę i na pewno nie zostanę krótko'' haha XD Czyżby do wielmożny pan Jong przybył do miasteczka? Ciekawa jestem jak to wszystko dalej się potoczy hu uh :>
OdpowiedzUsuńBOSKIE !!! Zgadzam się z wcześniejszymi komentarzami, cholernie wciągające. Nie moge uwierzyć, że tak mnie wciągnął już pierwszy rozdział. Swoją drogą kocham takie mroczne klimaty, a w tym wampiry i inne nadprzyrodzone istotki :D
OdpowiedzUsuń