środa, 8 lipca 2015

"Nie mów nikomu..." - Część 2




Nie mów nikomu, o moich wątpliwościach  
 

Dym przyjemnie wypełniał jego płuca, chociaż smak papierosów nigdy go nie wciągał. Mimo to lubił od czasu do czasu sobie zapalił. Stał w cieniu drzewa przed szkoła. Koło niego przechodzili kolejni uczniowie. To nie tak, że wypatrywał blond czupryny chłopaka, którego poznał wczoraj. Po prostu lubił patrzeć na ludzi. Byli interesujący. Poczuł, jak ktoś zabiera z jego dłoni papierosa. Minho zaciągnął się raz, kończąc tym samym używkę.

- Mogłeś poprosić, dałbym ci jednego – mruknął Jong, wyciągając z torby paczkę, aby zapalić jeszcze jednego przed lekcjami. Choi miał tak pojemne płuca, że spalił prawie połowę za jednym razem. Wsadził filtr między wargi, w momencie kiedy podjechał czerwone Suzuki z Taeminem na siedzeniu pasażera i Onew za kierownicą. Jonghyun spojrzał ze współczuciem na Minho, który zaciskał dłonie tak mocno na własnych ramionach, aż mu knykcie zbielały. Mimo to zachował kamienną twarz, kiedy dzieciak żegnał się ze starszym mężczyzną. Przez jego twarz przemknęło zakłopotanie, kiedy zauważył dwójkę mężczyzn przy drzewie. Podszedł w ich stronę, nieco nieśmiało kładąc dłoń na ramieniu Choi. Przywitał się z nimi, szatyna obdarzając całusem w polik. Minho zatuszował wszystko pod sztucznym uśmiechem i pytanie jak minął mu ranek. Jong wiedział co nadejdzie potem. Taemin zacznie się tłumaczyć, Choi powie, że go nie obchodzi co robi z Onew, potem się na siebie obrażą, ale za dwie czy trzy godziny wszystko będzie w porządku. Zawsze tak było. Dlatego wolał się oddalić już teraz i umilić sobie jakoś dzień. W drodze do sali złapała go jego dziewczyna. Przepraszała za poprzedni wieczór, obiecując, że jeszcze tydzień i będzie po wszystkim. Wrócą do dawnej rutyny. Jonghyunowi jednak niespecjalnie jej wczoraj brakowało. Może dlatego, że ten związek powoli go nudził? Lubił ją, lecz zdecydowanie nie była to miłość albo po prostu nie był dobry w związkach? Tak, to zdecydowanie o to chodzi.

Nie był wcale zdziwiony, gdy wieczorem siedząc na polanie Kibum nie przyszedł. Podobnie było następnego dnia. Mimo to Jong przychodził tam, chociaż przestał myśleć o tym blond chłopaku. Trzeciego dnia od spotkania, aby umilić sobie jakoś czas, zabrał notatnik, w którym pisał teksty piosenek. Głównie pisał o miłości, gdyż był to najlepszy i najłatwiejszy temat. Każdy artysta ma na swoim koncie chociaż jedną smętną piosenkę, niemniej on nie uważał siebie za artystę. Był ledwie początkującym chłopakiem z gitarą i talentem do pisania kiczu. Pozwolił wciągnąć się swojemu umysłowi w ten niewielkie, cudowny świat w jego głowie, nie zauważając ruchu w lesie. Kibum od dłuższego czasu kręcił się, nie będąc pewnym czy to dobry pomysł by wracać. Nie powinno go tutaj być, lecz też nie potrafił tak jak dawniej wysiedzieć w domu. Te kilka dni wcześniej poczuł się chociaż trochę bardziej odprężony, kiedy na kilka minut zapomniał o swoich problemach, śmierci matki i całym tym syfie jakim dla niego jest świat. Poczuł się w końcu człowiekiem, który umie się uśmiechać z dość nieudolnych żartów Jonghyuna.

Brunet poderwał głowę słysząc szelest. Wkrótce między gęstwinami wyłoniła się drobna, lecz wyższa od niego postać. Chłopak stawiał niepewne kroki w stronę auta, nieco nieśmiało machając Jongowi na powitanie. Ten odwzajemnił to skinięciem głowy, odkładając od razu na bok notes z piosenkami.

- Nie podejrzewałem, że wrócisz – zaśmiał się cicho brunet, zsuwając delikatnie z maski samochodu na tyle, by nogi dotykały ziemi. Kibum stanął przed nim, nerwowo pocierając kark.

- Podobnie jak ja – odparł cicho, bardziej do siebie niż bruneta, lecz kiedy byli sami otoczeni drzewami, żadne szepty pod nosem nie uszłyby ich uwadze. Kibum przysiadł obok Jonghyuna na długość przedramienia. – Zrobiłem z siebie głupka. – burknął, kręcąc głową na słowa, które wypowiedział podczas pożegnania. Dopiero, kiedy odszedł kawałek zdał sobie sprawę jak dziwne one były. Jednak jeszcze dziwniejsze by było, gdyby się wrócił i zaczął wyjaśniać, że ma lekką paranoję na punkcie tego, że jego ojciec by się dowiedział gdzie chodzi, z kim, a zwłaszcza wtedy, kiedy nie powinno go tam być. Jong spojrzał na niego z uniesioną brwią, nie bardzo rozumiejąc do czego ten zmierza. – No wiesz, wtedy co powiedziałem, abyś nikomu nie mówił. To było naprawdę…

- Dziwne? – dokończył za niego Jonghyuna, a Kibum jedynie pokiwał głową, ukrywając twarz w dłoni, aby ukryć zażenowanie. Niezbyt dobrze radził sobie z ludźmi, co z resztą było widać. To nie tak, że był całkowitym odludkiem, ale nie lubił dużych grup, dlatego miał ograniczone grono znajomych. Poznawanie nowych ludzi od pewnego czasu nie jest dla niego miłym przeżyciem. Kiedyś było inaczej i pewnie dawni znajomi nie uwierzyli, że z głośnego, energicznego dzieciaka zmienił się w tego, kim jest teraz. – Nie przejmuj się tym – Jong machnął na niego ręką, chociaż te słowa nie były do końca szczere. W tamtym momencie wziął go za jakiegoś szaleńca, bo kto normalny mówi coś takiego? Szybko jednak zeszli na przyjemniejsze tematy. Między innymi szkołę. Zbliżające się wydarzenia, wybryki niektórych uczniów, czy narzekali na nauczycieli. Kibum może i nie uśmiechał się zbyt często, wyczynem było, kiedy Jong wywołał u niego delikatny grymas. Zwykłe uniesienie warg, a jak wielkie może mieć znaczenie. Robiło się już późno i chłodno, kiedy blondyn wyciągnął z kieszeni telefon. Była blisko dwudziesta druga. Była późna wiosna, więc nie było aż tak ciemno, co nie znaczyło, że Kibum chciał wracać po nocy przez las. – Mogę cię podwieźć – zaproponował Jonghyun, kiedy zobaczył, że ten zabiera swoją torbę z ziemi. Sam wziął notes, wsuwając go pod pachę, aby drugą dłonią wyciągnąć kluczyki od auta.

- Nie trzeba! Mieszkam niedaleko – od razu odmówił, mając kilka ważnych i mniej ważnych powodów. Jong nie drążył i pożegnał się skinięciem głowy. Tym razem Kibum odpuścił sobie dziwne teksty na odchodne. Jonghyun po powrocie ze szkoły zadzwonił do swojej dziewczyny na skypie. Ona żaliła się na uziemienie, on na prace domową a to, że nie wspomniał jej o nowym znajomym było jak najbardziej w porządku.

Jong wcześniej nie zwracał uwagi na Kibuma w szkole, lecz kilka razy mignął mu na korytarzu zwykle, kiedy przenosił się między klasami. Nie zostawał nigdzie na dłużej niż dwie minuty. Czasami był sam, niekiedy w towarzystwie innego ucznia lub nawet nauczyciela. Wspominał Jongowi poprzedniej nocy, że często załatwia sprawy organizacyjne w klasie, chociaż nie jest to jego obowiązkiem. Kibum po prostu lubił mieć zajęcie. Kiedy pracował i miał ręce pełne roboty, wszystko było jakieś łatwiejsze, mniej myślał o matce, ojcu i bracie.

Jonghyun chciał zagadać do Kibuma, ale nie miał okazji. Wydawało się, że w końcu nadarzy się sposobność na rozmowę z chłopakiem, ale wtedy przed nim pojawił się Taemin z miłym uśmiechem, który zwiastował nieciekawe konsekwencje. Jong wywrócił oczami, dusząc w sobie przekleństwo. Jeśli ten dzieciak przychodził do niego z takim wyrazem twarzy, to znaczyło jedynie, że za chwile zostanie wplątany w ten chory miłosny trójkącik Minho-Tae-Onew.

- Nie, naprawdę nie chce wiedzieć. Dobrze wiesz, że nie popieram tego co jest między wami – wygarnął mu, mimo to z twarzy Tae nie schodził uśmiech, bo słyszał o tym nie po raz pierwszy. Ale przynajmniej się starał w to nie mieszać, prawda? Póki stawia opór jest nadzieja.

- Minho jest chyba na mnie wkurzony, bo Onew będzie mieszkał u mnie przez kilka dni. W jego mieszkaniu poszły jakieś rury i tata mu zaproponował, aby się zatrzymał w naszym domu. – Taemin złapał pod ramię bruneta, ciągnąc go przez korytarz w stronę wyjścia na dziedziniec.

- Pewnie powiedział też, że nic go to nie obchodzi? – no i dałem się w to znowu wciągnąć, pomyślał brunet, pozwalając się ciągnąć młodszemu i drobniejszemu chłopakowi, całkowicie zapominając, że chciał zagadać do Kibuma. – Typowe. – dodał, kiedy znaleźli się poza budynkiem. Tae pokiwał głową na znak zgody.

- To takie frustrujące! Zachowuje się jak obrażony dzieciak – ciche prychnięcie wydobyło się z ust młodszego chłopaka, który nadal szedł pod ramię z Jonghyunem.

- Sam też jesteś beznadziejny. Na samym początku oznajmiłeś, że kochasz innego i dziwisz się, że Minho się tak zachowuje? Sam najlepiej powinieneś wiedzieć, że Choi jest terytorialny. Nie, to zbyt zwierzęce określenie. Jest zaborczy, nawet jeśli tego nie przyzna. Do tego jest dumny – Jong mówił monotonnym tonem, bo wałkowali ten temat nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni. – Oboje zachowujecie się niedojrzale prowadząc ten niezdrowy, toksyczny związek. Tylko czekam, aż któreś z was pęknie. – pokręcił głową chcąc dla nich jak najlepiej. Pragnął, aby jego przyjaciel w końcu był szczęśliwy, a na pewno taki nie jest w tym trójkąciku. Przez większość swojego monologu wpatrywał się przed siebie, czując długie szczupłe palce na swoim ramieniu. W końcu spojrzał na Taemina, który uśmiechał się do niego pewnie przez większość rozmowy, patrząc tymi maślanymi oczami. Chłopak nic sobie nie robił z jego porad, czy raczej ostrzeżeń. Jego słowa wchodziły jednym uchem i drugim wychodziły. Jong westchnął głośno, przecierając twarz wolną dłonią. – Dobrze! Porozmawiam z nim, a teraz odejdź ode mnie cholerna pijawko – warknął na niego, wyrywając ramie z uścisku. Praktykował niekiedy z tym dzieciakiem szorstką miłość, by za bardzo na nim nie polegać. Nie długo dane mu było cieszyć się spokojem, bo już po chwili miejsce Taemina zajęła jego dziewczyna. Obdarzył ją oszczędnym uśmiechem, chociaż pragnął świętego spokoju, którego dane mu chyba będzie doświadczyć dopiero w grobie.

***

Po zajęciach umówił się na spotkanie z Minho, aby pogadać tak jak obiecał Taeminowi. Jonghyun często przeklinał swoje dobre serce. Rachunek za kawę wciśnie temu rudemu, wrednemu dzieciakowi. Zajęli miejsce przy oknie w niewielkiej kawiarni.

- Załatwmy to szybko, bo chce wracać do domu – Jong nie rozdrabniał się w tej sprawie. Naprawdę ten dzień był dla niego sporym obciążeniem psychicznym i sam nie był pewien czyja to wina, a szczerze mówiąc to chętnie by kogoś obwinił. – Miej trochę zaufania do Taemina i przestań być taki ponury. Dzieciakowi zależy na tobie, nawet jeśli czuł...

- Czuje – wszedł mu w słowo szatyn z kamienną twarzą popijając mocną kawę ze styropianowego kubka. Jong machnął na niego ręką.

- Nawet jeśli czuje coś do Onew. Ludzie są skomplikowani i mogą kochać kilka osób jednocześnie. – aby zaakcentować, że skończył sam sięgnął po napój patrząc w oczekiwaniu na reakcję ze strony przyjaciela. Nastała długa chwila ciszy, aż w końcu Minho odstawił kubek, obejmując go dłońmi.

- Tylko, że ja nie wiem co on do mnie czuje – wyrzucił w końcu to, co siedziało mu na sercu od bardzo dawna.

- Och… - Jong spojrzał na niego zaskoczony, bo to było coś nowego. – Czyli o to w tym wszystkim chodzi? To może pobawicie się w dorosłość i porozmawiacie o swoich uczuciach, tym samym przestaniecie mnie wpychać  w wasz związek? – zaproponował z pewną dozą nadziei, który jednak była nikła, bo oni nie rozmawiali na poważne tematy.

- Jasne – parsknął sarkastycznie Choi, byleby zakończyć tą rozmowę. Jong nie ciągnął tematu, gdyż czuł, że wywiązał się ze swojej części umowy z Taeminem.

- Czasami… - urwał w połowie, bo po drugiej stronie ulicy pośród ludzi dojrzał znajomą sylwetkę. Blondyn szedł z dzieckiem zadziwiająco podobnym do Minho. Parsknął pod nosem, bo ostatnie o co by podejrzewał swojego gejowskiego przyjaciela to nieplanowane dziecko. Choi odchrząknął, aby zwrócić na siebie jego uwagę. – Czasami mam was dość. – dokończył kręcąc głową, lecz w jego słowach nie było negatywnych uczuć.

- Ja ciebie też – odparł mu szatyn z cieniem uśmiechu na ustach.

***

Taemin siedział w swoim pokoju nad książką, którą pożyczył sobie z biblioteczki w mieszkaniu Minho. Słyszał jak w kuchni jego ojciec tłukł o siebie naczynia. Chłopak podejrzewał, że wraz z nim jest Onew. Powinien być szczęśliwy, że facet, który skradł jego serce jest do jego dyspozycji niemal przez cały dzień, lecz jakoś nie czuł tak wielkiej ekscytacji jak powinien. Może dlatego, że z Minho był pokłócony? Chociaż ciężko nazwać to kłótnią, bo żadne niewłaściwe czy obraźliwe słowa nie padły. Nawet o tym nie wspomnieli słowem, a mimo to Taemin wiedział, że jest teraz między nimi cięższa atmosfera. Dlatego pozwoli na kilka dni ciszy, jeśli Choi tego właśnie potrzebuje. Założył słuchawki chcąc odgrodzić się od całego świata i pozwolić się wciągnąć powieści. Chłopak nie zauważył nawet otwieranych drzwi, w których po chwili stanął Onew. Widząc, że Tae go nie słyszy podszedł do łóżka, kładąc mu dłoń na ramieniu. Rudzielec niemal krzyknął, bo został wyrwany w pełnej napięcia akcji. Onew uśmiechnął się przepraszająco, wskazując gestem głowy na drzwi od jego pokoju, w których stał Minho. Jinki ulotnił się równie szybko co pojawił. Taemin ledwo zdążył odłożyć książkę, a drzwi nawet dobrze się nie domknęły, kiedy poczuł jak Minho przyciska go do materaca i całuje żarłocznie. Tae z lekkim opóźnieniem odpowiedział na pocałunek. Czuł zazdrość, potrzebę i desperację bijącą od szatyna. Chłopak zacisnął palce na włosach kochanka, oddychając ciężko, kiedy się od siebie oderwali. Taemin wypchnął biodra do przodu czując jak zaczyna się nakręcać. Choi jednak odsunął się od niego, patrząc mu w oczy z emocjami, których młodszy chłopak nie był w stanie odczytać. Z resztą nigdy nie był w tym dobry. Ciężko mu było zrozumieć innych ludzi i ich emocję. Tak jak teraz nie potrafił odczytać Minho.

- Hej… - wyszeptał rudzielec, aby przerwać niezręczną dla niego ciszę. Choi uśmiechnął się do niego miękko, głaszcząc go po poliku, boku, brzuchu. Niemal czcił jego ciało, tak doskonałe w jego oczach, a jednak nienależące w pełni do niego. Bo chociaż mógł mieć to ciało, nie wiedział czy posiadł również jego serce. Czy jest tam dla niego miejsce przy tym ile Onew już go zajmował. Czy tak wiele wymagał? Chciał tylko być pewien na czym stoi. Pragnął po prostu normalnego związku, a nie jego pustej namiastki wypełnionej zazdrością, niepewnością i jedynie pożądaniem. Minho jednak nie umiał zebrać się w sobie, by rozpocząć poważną rozmowę.

- Jesteś mój, prawda? – zapytał w końcu, próbując uzyskać odpowiedź w bardzo okrętny sposób. Źrenice Tae rozszerzyły się, lecz po chwili ogarnął się z zaskoczenia i pokiwał powoli głową z subtelnym uśmiechem zdobiącym usta. Choi oparł głowę o pierś chłopaka, wsłuchując się w jego bicie serce, które go uspokajało i dawało nikłą nadzieję. – Ja również jestem twój – dodał po chwili, czując jak Taemin zaczyna głaskać go po plecach, tworząc palcem bliżej nieokreślone wzory.

- Myślałem, że nie przyjdziesz, ha, że się nie odezwiesz, a co dopiero pokażesz osobiście – zaczął Taemin, który nigdy nie umiał wytrzymać długo w ciszy, znowu Choi ją uwielbiał. Kiepsko się uzupełniali, a mimo to nie chcieli nikogo innego.

- Psujesz nastrój… - burknął szatyn, wtulając się w drobniejsze ciało. Tae uśmiechnął się kącikiem ust, bo w głosie partnera nie wyczuł pretensji a jedynie rozbawienia. Przynajmniej miał taką nadzieję, bo nie zamierzał się zamknąć.

- Pewnie Jong z tobą rozmawiał. Dobry z niego przyjaciel, chociaż czasami trochę chamski. – I Taemin mówił przez chwilę, potem jeszcze dłużej, głaszcząc Choi po plecach, bawiąc się włosami na karku, podczas gdy Minho z uśmiechem na ustach zaczął przysypiać.

***

Chłopak otulił się mocno kołdrą, chcąc stworzyć z niej kokon ochronny, który oddzieliłby go od całego świata. Niestety nic nie było w stanie go obronić, co najwyżej być namiastką zwodniczego bezpieczeństwa, a to za mało. Blondyn spojrzał przez okno, gdzie księżyc wisiał wysoko na niebie w otoczeniu kilku gwiazd. Zastanawiał się czy Jong jest na tej polanie, czy oczekuje go a może jest tam ze swoją dziewczyną, albo prawdziwym przyjacielem? Nie było w tym goryczy, jedynie stwierdzenie faktu. W końcu ledwo się znali, rozmawiali może z dwa razy. To nic nie znaczy, ale były to bezpieczne myśli, których mógł się uczepić. Podsunął kolana pod brodę, przymykając zmęczony oczy. Drzwi uchyliły się delikatnie. Wyjrzała przez nie niewielka główka, do której po chwili dołączyło równie drobne ciało. Chłopiec przeszedł przez dobrze mu znany nawet po ciemku pokój, aż do łóżka brata. Wsunął się z trudem pod kołdrę, przylegając do blondyna. Kibum uśmiechnął się słabo, przytulając do siebie braciszka. Ucałował go w czubek głowy. Niedużo czasu upłynęło jak dziecko zasnęło w jego objęciach. Był on dla Kibuma niczym promyk nadziei. 
_________________________________________________________________________________________

Uch, wstydzę się za siebie, bo miałam częściej pisać, a nie dodałam nic przez miesiąc ;-; Jestem takim złym człowiekiem... ale raczej teraz rozdział będzie się pojawiał raz w miesiącu, może dwa? W sumie nie byłam pewna czy dodam coś w najbliższym czasie, ale dostałam zastrzyku weny, kiedy się okazało, że dostałam się na wymarzone studia~ Może po ich rozpoczęciu znowu zacznę częściej pisać? 
Tymczasem mam nadzieję, że przyjemnie spędzacie swoje wakacje!