Przepowiednia
Jonghyun przedstawił mnie wszystkim zgromadzonym. Był tam
nijaki Jinki, Kyungsoo, Luhan oraz Sehun. Do tego Jong wspomniał jeszcze o
Taeminie, lecz widać coś się wydarzyło, bo czułem ciężką atmosferę w
mieszkaniu. Och, i była dwójka małych ludzi. Chłopiec i dziewczynka.
To dzieci, jełopie.
Tak, prawda. Dwójka dzieci. Czasami zapominam podstawowych
rzeczy. Nikt mnie nie uczył o życiu i wielu znaczeniach słów. Niekiedy udało mi
się dorwać książkę z której uczyłem się pojęć, lecz znałem je jedynie z teorii.
Co mnie zdziwiło, nie zalano mnie falą pytań. Jedynie Minho, którego poznałem w
dzień ucieczki, patrzył na mnie z rezerwą. Nie obchodziło mnie to, bo miałem
aprobatę innych.
Wieczorem siedziałem w pokoju Jonghyuna. Dziwnie mi było w
zbyt otwartych przestrzeniach, w końcu wychowany zostałem w niewielkim pokoju.
Jong zakomunikował, że pojedzie po nowy materac dla mnie. Zapewnił mnie, że u
niego nikt mi nie będzie przeszkadzał, jeśli będę potrzebował czasu dla siebie.
Był dla mnie przemiły, aż za bardzo. Nie podoba mi się to, bo im większa
przysługa, tym większa zapłata.
- Ej, skoro ja mam imię, może i tobie jakieś nadać? –
spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Dokładniej nad siebie. Nadal nie lubiłem
na niego patrzeć, lecz miałem wyjątkowo dobry humor tego dnia. W końcu byłem
wolny, chociaż za przestrogą Jonghyuna nie wychodziłem. Jednak zapewnił mnie,
że to nie zajmie długo, a ja chciałem w to wierzyć.
Nie potrzebuje
imienia.
Usłyszałem głos w mojej głowie, a cień wiszący nade mną
poruszył się ciągnąc za sobą smugę czarnego dymu. Zwykle był niepokojącą zjawą
w ciemności. Widziałem jego twarz trzy razy w życiu, mimo to o te trzy raz za
dużo.
- Jesteś pewien? – dopytałem, bo oczywistym było, że się go
nie pozbędę zbyt szybko. Na pytanie odpowiedziała mi cisza, więc uznałem, że to
koniec rozmowy. – Skoro tego chcesz – mruknąłem, siadając z powrotem na łóżku
Jonghyuna. Odchyliłem się do tyłu, układając na wygodnym materacu. Dziwne było
leżeć na czymś miękkim po latach użytkowania twardego posłania.
***
Wróciwszy do pokoju zastałem Kibuma leżącego na moim łóżku.
Nie miałem serca wyrywać go ze spokojnego snu, dlatego rozstawianie materacu i
przesuwanie szafek zostawię na jutrzejszy poranek, a jeszcze jedna noc na
kanapie mnie nie zabije, prawda? Okryłem go kocem, samemu rozkładając się
wygodnie w salonie, gdzie ostatni mieszkańcy powoli schodzili do swoich
pokojów. Minho do powrotu Taemina (a naiwnie Choi sądził, że nastąpi to
szybciej niż później) dzielił cztery ściany z Kyungsoo.
Nad ranem obudziłem się jako pierwszy, ponownie z resztkami
koszmaru pod powiekami. Zegar w mikrofali wskazywał dziesięć po siódmej. Nadal
mogłem spróbować przespać się godzinkę, może dwie nim dzieciaki się obudzą i
uniemożliwią mi spoczynek. Niemniej słysząc charakterystyczne skrzypienie
(muszę pamiętać, by je w końcu naoliwić), postanowiłem zostać w kuchni,
wyjmując dodatkowy kubek.
- Kawy? – zapytałem, kiedy do kuchni wszedł Kibum z
potarganymi włosami i wymiętoszonymi ubraniami z poprzedniego dnia. Zajął
miejsce przy niewielkim drewnianym stole w rogu pokoju. Nie był on odpowiedniej
wielkości dla tylu osób, lecz obiady zwykliśmy jadać osobno, na mieście lub
ostatecznie w salonie.
- Nie wiem co to – odparł prosto z mostu chłopak, a ja
zauważyłem, że nie pierwszy raz mówi wprost o tym, że jest niepoinformowany w
jakimś temacie. Jednak w takich sytuacjach nasuwa mi się pytanie, gdzie on do
cholery się wychował, że nie wiedział czym jest tak trywialna rzecz jak kawa.
Tym samym jak to miałem wytłumaczyć?
- No wiesz… kofeina? – zapytałem z nadzieją, ale Kibum
pokręcił głową. Znał to słowo, ale nie wiedział czym ona jest. – To taki napój
pobudzający. Dość gorzki, ale można go posłodzić i dodać mleka. Wszystko wedle
upodobań – prościej już chyba nie umiałem. Wydawało mi się, że w końcu udało mi
się wyjaśnić. Kibum przetarł oczy, przytakując.
- Chętnie spróbuje – odparł, a ja uśmiechnąłem się z ulgą,
bo i tak już zalałem zmielone ziarna w kubku. Postawiłem przed nim ciepły
napój, cukier, a z lodówki wyciągnąłem mleczko do kawy oraz łyżeczkę do
wymieszania. Sam piłem gorzką. Tylko taka umiała mnie pobudzić do życia po
kiepskiej nocy i nieciekawym poranku. Nie mogłem się powstrzymać przed
złośliwym uśmieszkiem, kiedy widziałem grymas obrzydzenia na twarzy Kibuma,
który następnie dodał trzy łyżeczki cukru, po wypróbowaniu smaku zdecydował się
dołożyć jeszcze dwie i mleko. Tyle ile się zmieści w kubku. Siedzieliśmy w
ciszy. Ani ja, ani on nie czuliśmy potrzeby jej przerywać. Zrobił to za nas
ktoś inny. Niczym wielki byk do kuchni wszedł Choi. Omiótł nas wzrokiem, po
czym wstawił wodę. Na ramieniu nadal miał bandaż po tym jak dwa dni wcześniej
Taemin go odrzucił. Z jednej strony współczułem, ale uważałem też, że mu się
należy. No i o wilku mowa. Zaraz za Minho do pomieszczenia wszedł Tae. W
normalnych okolicznościach pewnie by zawrócił, ale jego brzuch domagał się
jedzenia, jak wywnioskowałem z głośnego burczenia. Powstrzymałem westchnięcie
frustracji oglądając jak dwójka byłych kochanków teraz najchętniej rzuciłaby
sobie do gardła. Przynajmniej Taemin, bo Minho, gdyby duma go nie
powstrzymywała, padłby na kolana i błagał o wybaczenie. Tae, aby przerwać
ciężką atmosferę i ciszę w kuchni, włączył radio na pierwszej lepszej stacji.
Zbliżała się siódma trzydzieści, więc po piosenka rozległo się
charakterystyczne brzęknięcie i rozbrzmiał głos speakera, który na szybko
przedstawiał zapowiedzi później rozwijanych wiadomości.
Kolejny wybuch w
stolicy. Rząd i wojsko podejrzewa o ten atak terrorystyczny grupę mutantów,
niewątpliwie rebeliantów…
- Zawsze to samo! Ciągle zwalają wszystko na nas! Chcemy
tylko spokojnie żyć… - burknął Tae, z gniewem smarując chleb tostowy serkiem
śniadaniowym, czyli tym co zostało w lodówce przed popołudniowymi zakupami. Ani
ja, ani Minho nie odezwaliśmy się nawet słowem. Lepiej się zagłębiać się w te
tematy przy Taeminie, bo ten głęboko wierzył, że mutanci są dobrzy. Każdy z
nich. To jedynie społeczeństwo zmusza ich obrony własnego życia.
- Kim właściwie są mutanci? – spojrzałem zaskoczony na
Kibuma. Teraz to dopiero mnie zaskoczył, a myślałem, że długo nic nie przebije
kawy. Siorbnąłem głośno, aby przerwać niezręczną cisze, bo sam nie chciałem
zaczynać tego tematu, wiedząc, że zaraz Taemin i Minho rzucą się na niego. W
normalnych okolicznościach powstrzymałbym ich, ale byłem zbyt zafrapowany, aby
to uczynić.
- Jak to kim są? – pierwszy, ku mojemu niezaskoczeniu,
odezwał się Choi. Zaplótł ramiona na piersi, wpatrując się butnie w Kibuma,
który wydawał się niezrażony wrogim spojrzeniem Minho. – Sam nim jesteś,
prawda? W końcu wojskowi do spraw mutantów cię gonili. – widziałem jak oczy
Taemina rozszerzają się ze zdziwienia. No tak, nadal im nie wspomnieliśmy w jakich
okolicznościach się spotkaliśmy.
- Nie spotkałem się z tą nazwą – Kibum wzruszył ramionami,
popijając z lekkim grymasem na twarzy kawę. Ja dalej ukrywałem się za kubkiem,
jedynie wędrując wzrokiem po całej trójce. Nie zaskoczyło mnie to jakoś
specjalnie jego wyjaśnienie, lecz to chyba dlatego, że w porównaniu do innych,
spędziłem z nim sporo czasu.
- Mutanci, to ludzie, którzy w wyniku wybuchu kilkanaście
lat temu, zostali poddani ewolucji nabywając tym samym unikatowe umiejętności –
wytłumaczyłem najprościej jak się dało, a Kibum pokiwał głową. Choi spojrzał na
mnie zblazowanym wzrokiem, widać był niezadowolony, że się wtrącał. Głównie
pewnie dlatego, że zbyt często stawałem po stronie Kibuma, jednak co ja
poradzę? Mam chyba słabość do bezbronnych.
- Dokładnie – Taemin pokiwał głową. Chyba w końcu zebrał
szczękę z podłogi.
- Każdy z was ma jest mutantem? – zapytał Kibum, rozglądając
się po całym pokoju, zahaczając wzrokiem o każdego z nas. Minho stał dalej przy
blacie z zaplecionymi ramionami, Tae uśmiechnął się do bruneta, podczas gdy ja
pokiwałem mu w odpowiedzi głową.
- Uhm… - odstawiłem w końcu pusty kubek na bok. Kawa nieco
przegoniła sen spod moich powiek. – Minho potrafi zatrzymywać czas, ale tego
już doświadczyłem – uśmiechnąłem się do niego polubownie, zerkając na Choi
kątem oka. – Taemin, hm… - znowu się zawahałem, zerkając na Tae, który pokiwał
głową, bym kontynuował. Chłopak nie wstydził się swoich umiejętności. – Potrafi
tworzyć wyrwy w przestrzeni i dzięki nim przemieszczać się po okolicy. Do tego
posiada wieeelkie skrzydła – rozwarłem szeroko ramiona, dodając nieco
żywotności mojej opowieści. Widziałem jak oczy Kibuma świecą z podekscytowania,
a może tylko mi się wydawało? – Ma nawet kości przystosowane do lotu. Są
pneumatyczne – Kibum zmarszczył brwi w konsternacji. No tak, mały zasób pojęć.
– Są puste w środku – wytłumaczyłem szybko, widząc kątem oka, że Tae cały czas
delikatnie kiwa głową. – Jest też silny, zwinny, szybki, wytrwały i… giętki –
uśmiechnąłem się kątem oka, zerkając na dwójkę byłych kochanków. Taemin
delikatnie się zarumienił, a Minho zacisnął mocno zęby. – Onew potrafi
przesuwać przedmiotu. Luhan włada lodem, a Sehun ogniem. Kyungsoo potrafi
zmieniać wygląd, a dzieciaki potrafią czytać w myślach i przewidywać przyszłość,
ale póki co kiepsko im to idzie – zaśmiałem się cicho, bo przypomniała mi się
pewna zabawna sytuacja z tymi małymi bestiami. – To tak w sporym skrócie. –
wzruszyłem ramionami, wstając od stołu, aby wstawić kubek do zlewu. Zabrałem
przy okazji od Kibuma jego dobitą do końca kawę z mlekiem.
- A co z tobą, Jonghyun? – zapytał mnie, a ja mogłem wyczuć
ciekawość w jego głosie.
- To tajemnica – nie mogłem się powstrzymać przed droczeniem
się z nim. Kibum pokręcił niezadowolony głową.
- Ty też musisz posiadać jakąś umiejętność – podjął Taemin,
a Minho dalej stał przy blacie, próbując samym wzrokiem zrobić dziurę w
Kibumie. Szkoda tego chłopaka. Nie wiem czemu ten dryblas się tak na nim
uwziął. Brunet spojrzał na nich, wyglądając na zmieszanego. Powinienem przerwać
to przesłuchanie, ale wiedziałem, że Minho mi na to nie pozwoli. I tak już
długo wodziłem go za nos, nie pozwalając przefiltrować Kibuma. Poza tym, nie
oszukujmy się, ale mnie również zżerała ciekawość.
***
Kurwa, kurwa, kurwa! Co ja mam niby teraz zrobić? Nie
ucieknę teraz od odpowiedzi, chociaż wiedziałem, że w końcu nadejdą niewygodne
pytania, liczyłem, że nie dojdzie do tego zbyt szybko. Miałem im powiedzieć
„Tak, mam wielkie coś lewitujące nad moją głową, które najchętniej mordowałoby
wszystkich na lewo i prawo?” Od razu mnie wywalą, a gdzie miałem się teraz
podziać? Jeśli wyjdę na ulicę, będę na widoku i pewnie niewiele czasu minię,
nim mnie odnajdą.
Powiedz, że potrafisz
przesuwać przedmioty.
- Potrafię przesuwać przedmioty – odparłem to co
podpowiedział mi głos w głowię. Ten cały Tae pokiwał ze zrozumieniem głową,
podobnie jak Jonghyun. Mogłem teraz odetchnąć z ulgą, prawda? W końcu nie dałem
im powodu, aby mi nie wierzyli na słowo.
- Może nam pokażesz? – Minho uśmiechnął się w moim kierunku
z sarkastycznym uśmieszkiem. Pieprzony dryblas. Od początku mnie tutaj nie
chciał i pokazywał mi to na każdym kroku. Szuka tylko pretekstu, aby mnie
wywalić za drzwi. Czułem, jak ręce mi się pocą.
Zgódź się.
Pokiwałem głową, tak jak mi rozkazano. Liczyłem, że on ma jakiś plan. Najlepiej taki, który
nie uwzględnia w sobie morderstwa. Kazał mi skupić wzrok na jakimś obiekcie w
kuchni. Spojrzałem na szafki, a po chwili z niej wyleciały przyprawy, jakieś
plastikowe słoiki. Ogólnie niemal cała zawartość.
- Jinki się ucieszy, że jest ktoś z taką samą umiejętnością
wśród nas – Jong roześmiał się, zbierając rzeczy z podłogi. Pokiwałem głową,
zmuszając się do uśmiechu. Wstałem od stołu, podchodząc do niego, by pomóc
posprzątać bałagan, który narobiłem. Nadal czułem na sobie wzrok Minho.
Cieszyłem się, że nie umie mnie zmienić w kamień jak ten… bazyliszek? Na
szczęście Choi w końcu wyszedł, podobnie jak Taemin, który zabrał jedzenie i
wyszedł przed szatynem. Zostałem sam z Jonghyunem. Wbrew wszystkiemu pasowało
mi to. Jako jedyny w tym miejscu zyskał moje minimalne zaufanie.
***
- Dzięki za pomoc – uśmiechnąłem się do bruneta, kiedy podał
mi ostatnią rzecz z ziemi. Kibum pokiwał głową, zdobywając się na delikatny grymas
zadowolenia. – Zaraz poproszę kogoś, aby mi pomógł poprzenosić meble i ustawić
materac – odparłem, zamykając szafkę. Brunet stał obok mnie, a jego brwi
zbliżyły się do siebie w konsternacji.
- Mogę pomóc – zapewnił, a ja nie mogłem powstrzymać mimowolnego
śmiechu, co chyba nie spodobało się Kibumowi, bo poczułem delikatnego kuksańca
w ramię a chłopak nadął niczym dziecko pulchne poliki.
- Wybacz, ale z tymi wątłymi ramionami… - urwałem, bo
dotarło do mnie, że może i chłopak był kruchy, ale przecież miał umiejętności
telekinezy, wiec skoro chce pomóc, to czemu miałbym mu odmówić? – W sumie to
czemu by nie? Twoja umiejętność się przyda i nie będę dzięki temu dłużnikiem
Onew – przytaknąłem na własne słowa, ale Kibum nie wydawał się zadowolony moją
propozycją.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Niezbyt ją kontroluje –
odparł, a ja przytaknąłem mu automatycznie. W sumie coś w tym jest. Możliwe
nawet, że nie miał na celu wywalać wszystkiego z kuchennej szafy. W takim razie
muszę poprosić Jinkiego o pomoc. Na szczęście pewnie się zgodzi, o ile tylko w
zamian skoczę mu po kurczaki do pobliskiej knajpy. Pewnie by wolał te z
drugiego miasta, ale raczej nie poczuje różnicy. W końcu kurczak to kurczak,
prawda?
Koniec końców Kibum uparł się, że pomoże na ile zdoła. Głównie
plątał mi się pod nogami, lecz nie umiałem go wywalić. Przesunięcie mebli i
wstawienie materaca pod oknem zajęło łącznie trzy godziny, nie licząc przerwy
na obiad z pobliskiej restauracji. To było intrygujące oglądać Kibuma, który
próbuje nowych rzeczy, spotyka się z nieznanymi mu dotąd smakami czy
doznaniami. Nie mogłem po prostu oderwać od niego wzroku, co oczywiście musiał
potem skomentować Tae, kiedy byliśmy z dala od uszu innych. Może i faktycznie
byłem nim nadto zafascynowany, ale to było niczym oglądanie dziecka w ciele
około dwudziestoletniego, uroczego chłopaka. Tak, uważałem Kibuma za uroczego.
I co z tego? Uważałem za urocze również psy czy słonie, co nie znaczy, że
chciałbym wiązać z nimi głębsze uczucia. Tak powiedziałem Taeminowi, chociaż
ten nie wydawał się usatysfakcjonowany moją odpowiedzią.
- Jak myślisz, kiedy będę mógł wyjść? – z zamyślenia wyrwał
mnie Kibum, który stał przy oknie wyglądając na niemal już puste ulicę. Co
jakiś czas przejeżdżało auto. Zapatrzyłem się na twarz bruneta lekko oświetloną
przez ostatnie promienie zachodzącego słońca. Wygląda tak krucho i bezbronnie
oraz samotnie.
- Już niedługo. – skłamałem bo, do cholery, nie wiedziałem,
kiedy może wyjść. Wypuściłbym go już teraz, ale co jak przejedzie jakieś
wojskowe auto? Nie chciałem go tutaj trzymać, widząc jak tęsknie patrzy na
zewnątrz w poszukiwaniu wolności. I teraz patrzył na mnie tymi kocimi, smutnymi
oczętami. Przełknąłem z trudem ślinę. – Zabiorę cię w przyszłym tygodniu na
zakupy – powiedziałem nim zdołałem ugryźć się w język. Mój filtr miedzy umysłem
a ustami chyba przestał chwilowo działać. Kibum spojrzał na mnie zdziwiony, ale
po chwili zobaczyłem cos cudownego. Naturalny, szczęśliwy uśmiech. I chociaż
był niewielki, to najnaturalniejszy jaki dane mi było zobaczyć w jego
wykonaniu.
- Dziękuję… - wyszeptał, odwracając się z powrotem do okna.
Złapałem się za przód koszuli na wysokości serca, które zabiło zdecydowanie
zbyt mocno. Jong, weź się w garść.
***
Szczotkowałem zęby przed lustrem w niewielkiej łazience. Druga
było nieznacznie większa, ale obecnie zajęta. Jednak co się dziwić, kiedy
mieszka tutaj tyle osób? Do tego dzisiejszego dnia zaczynałem czuć ekscytację.
Za dwa dni miałem wyjść z Jonghyunem na miasto. Zaznać świeżego powietrza,
pobyć w tłumie nieuzbrojonych ludzi i pochodzić po sklepach z rzeczami, których
nie potrzebuje oraz na które mnie nie stać. Aż nie mogłem powstrzymać krótkiego
śmiechu zadowolenia.
- Boże! – krzyknąłem, kiedy zobaczyłem dzieciaki w progu
łazienki. Trzymały się za ręce, wpatrując we mnie takim wzrokiem, że aż ciarki
przechodziły. – Nie straszcie tak ludzi – chociaż nie należałem do ludzi
lękliwych, tak nieco moja czujność spadała w tym miejscu.
- Uważaj – powiedziała dziewczynka, a mnie znowu przeszły
dreszcze na ton jej głosu. Był taki… chłodny, odległy.
- Śmierć ciągnie się za tobą…
- Stracisz go…
- Stracisz wszystko…
- Jeśli nie będziesz uważać…
Mówili jedno po drugim, a ja jedynie wpatrywałem się w nich
z niedowierzaniem. Może trwało to tylko minutę, po czym zniknęli za drzwiami, których
trzask wywołał u mnie palpitacje serca. Cholera, jak ja nienawidziłem tych
wszystkich paranormalnych zjawisk. Od razu przypomniało mi się jak Jong
wspominał, że umieją przepowiadać przyszłość, ale przecież nie wychodzi im to,
prawda? Dlatego nie powinienem się martwić. I chociaż próbowałem się utwierdzić
w przekonaniu, że będzie w porządku, to nadal nie mogłem się pozbyć z głowy ich
słów, ani tego jakim tonem to mówili.
- Kibum, wszystko w porządku? – podskoczyłem czując dłoń na
swoim ramieniu. Muszę się wziąć w garść, bo gdzie się podziała moja silna wola,
brak lęku i zaciętość? Wymusiłem jak zwykle uśmiech i pokiwałem głową. – Wiesz,
że jeśli coś się trapi, to możesz do mnie przyjść, prawda? – ach, i znowu ten
troskliwy ton od którego robiło mi się mdło. Dobra, może z tej całej zgrai
najbardziej ufałem Jonghyunowi, lecz nadal wietrzyłem w tym jakiś podstęp. Taki
już jestem, jasne? Bo życie nauczyło mnie, że zawsze jest jakieś ale.
- Wiem – przytaknąłem dla świętego spokoju. Jong spojrzał na
mnie jedynie tym szczenięcym wzrokiem, ale nie drążył. I właśnie za to go
ceniłem. Nigdy na mnie nie naciskał.
***
Obserwowałem ich z boku. Jonghyun jeszcze tego nie
przyjmował do wiadomości, ale zdecydowanie za bardzo się zbliżył do tego całego
Kibuma. Wodził za nim maślanym wzrokiem, naskakiwał mu. Co mnie niesamowicie
wkurzało. Nie dlatego, że czułem coś do Jonghyuna (chociaż kiedyś mi się
podobał), po prostu martwiłem się o niego. Ten chłopak go skrzywdzi i byłem
tego pewien, jak tego, że ziemia jest okrągła. Ja sam zachowywałem się względem
niego uprzejmie, dałem mu nawet kilka swoich rzeczy, by miał w czym chodzić,
ale to nie znaczy, że mu ufałem. Może to być dwulicowe z mojej strony, ale jak
mówi pewne przysłowie – przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej.
Dlatego mam zamiar zdobyć jego zaufanie, by dowiedzieć się jaki jest jego cel.
- Nie lubię go – usłyszałem przy sobie dobrze mi znany głos.
Nie musiałem się nawet odwracać, by wiedzieć, że za mną stoi ta przerośnięta
ropucha. – Owinął sobie Jonghyuna wokół palca – dodał cicho, aby nikt nas nie
podsłuchał. W końcu mieliśmy byś jedną wielką rodziną, prawda? Dobre sobie.
Chociaż z drugiej strony niekiedy rodzina to twój największy wróg. W rodzinie
pomimo nienawiści do kogoś, musisz nosić wiecznie sztuczny, uprzejmy uśmiech.
- Wyjątkowo się z tobą zgadzam – przytaknąłem mu. Nie miało
sensu go kłamać. Dupek już dawno się domyślił się o moich zamiarach. Nadal
umiał mnie prześwietlić na wylot. Boże, jak ja go nienawidziłem, a za razem
siebie, że nadal tak za nim tęskniłem. Ciągle się przyłapywałem na tym, że w
środku nocy szukam w łóżku jego umięśnionego ciała, tych ramion, które opatulą
mnie i rozgrzeją. Wiem, że jestem kretynem, ale go kocham, chociaż za razem nienawidzę.
Po prostu zwariować można.
- Powinniśmy się go pozbyć, nim ściągnie na nas kłopoty –
Minho stanął teraz przy mnie w drzwiach do kuchni, skąd oglądaliśmy tamtą
dwójkę.
- To prawda, że szukali go wojskowi? – dopytałem, bo w sumie
chodziło za mną to od dłuższego czasu. Oni nie gonią za pierwszym lepszym
mutantem, ani nie trzymają takich u siebie,
bo na pewno nie należał do dystryktu.
- Tak. Ostrzelali nawet auto Jonghyuna. Woleli go mieć
martwego, niż wypuścić na wolność – pokiwałem ze zrozumieniem głowa. Nie musiał
dodawać nic więcej. Wiedziałem do czego zmierza. Kibum ukrywał coś przed nami i
jest to związane z jego umiejętnościami. Czułem wielką potrzebę dowiedzieć się,
co też skrywa się pod tą maską słodkiego, bezbronnego chłopca.
____________________________________________________________________________________________________
Wybaczcie tak duże osunięcie w czasie ;-; Ale w końcu wczoraj wieczorem po trzech tygodnia napisałam coś i tak oto trafia do was trzeci rozdział. Wiem, że akcja może się wolno rozwiać, ale niestety niekiedy jest to niezbędne.
Wydaje mi się też, że się wypaliłam, ale mam nadzieję, że was nie zawiodłam tym rozdziałem.
Niestety nadal mogę dodawać ze sporym opóźnieniem, niemniej już prawie skończyłam pracę dyplomową, więc pozostanie mi jedynie nauka do matury, która nie zabierze tyle mojej uwagi jak dyplom.
No i jako bonus mam dla was pracę, którą podesłała mi jjangjjangboy:
Także liczę, że w niedługim czasie dodam kolejny rozdział~!
WAŻNE!!! (przynajmniej moim zdaniem) Ostatnio natrafiłam na wiadomość, że 23 marca 2015 r. "Google chce ograniczyć udostępnianie treści erotycznych na swojej platformie blogowej Blogger...", więcej na ten temat tu, więc klik: http://pclab.pl/news62208.html Jednak, tak w skrócie, cytując "...według nowej polityki Googla, wchodzącej w życie 23 marca tego roku, wszystkie strony z materiałami erotycznymi lub pornografią stworzone na platformie Blogger otrzymają status prywatnych, a dostęp do nich będą mieli jedynie zaproszeni przez właściciela bloga użytkownicy..." Biorąc pod uwagę to, iż dla niektórych nawet jedna scena +18 na blogu może mieć konsekwencję w powyższych zarządzeniach, chcę zawiadomić jak najwięcej blogów, które uwielbiam i darzę sentymentem <3 , o zaistniałej sytuacji i prosić ich założycieli o zmianę platformy. Wiem jednak, że może być to uciążliwe, dlatego jeśli jako założycielka bloga nie zdecydujesz się na tą opcję, a ten blog zostanie podjęty nową "ustawą" to bardzo proszę o zaproszenie, gdyż jak już pisałam, zależy mi na możliwości dalszego czytania twoich opowiadań, jak też ogólnie na dalszym śledzeniu blogów, których opowiadania - fanficki są bliskie mojemu serduszku ;D (dziękuję za wysłuchanie i przepraszam za ewentualne nieskładności mej wypowiedzi ;P [najpewniej umieszczę tą wiadomość na większości blogów, które mnie interesują]) P.S. zaczyna się zabawa, rozdział: ;D
OdpowiedzUsuńChociaż pewnie już o tym wiesz, ale ostatecznie nie wprowadzają tych zmian. Poza tym miały one dotyczyć jedynie umieszczania zdjęć i filmów, więc nie było większej obawy o losy bloga jeśli chodzi o tą sprawę. ;)
UsuńWidzac masakrycznie niska liczbe komentarzy pod rozdzialem, nie moglam sama czegos nie napisac. Od ostatniego mojego komentarza minelo strasznie duzo czasu, ale juz jakis okres temu postanowilam "wycofac sie" z polskich internetow i na chwile obecna, to polskich blogow czytam moze ze 4, a w tym twoj oczywiscie. Nie wiem, czemu wczesniej nic nie napisalam, najprawdopodobniej przez wlasne lenistwo, jednak brak czasu rowniez mial swoj wklad :/ Nie mowie, ze teraz bede znow komentowac na biezaco, ale postaram sie to robic czesciej. Jednak nie beda to tak dlugie, analizujace kazdy szczegol rozdzialu komentarze jak wczesniej...
OdpowiedzUsuńCo do tego opowiadania, to chce tylko powiedziec, ze chyba zadna wczesniejsza z twoich historii nie zaintrygowala mnie tak bardzo od samego poczatku i cos wyczuwam, ze bedzie ona nieco dluzsza od poprzednich, jednak moge sie mylic XD Lubie takie science fiction, bo nigdy nie wiadomo, co przyniosa nastepne rozdzialy :3
To chyba wszystko o czym chcialam tu wspomniec, czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial i do skomentowania :) XD
Tak, faktycznie frekwencja jest mała, ale sama się nie popisałam tak dawno nie wchodząc. Chyba obecnie mam podobnie do Ciebie. Nieco się wycofałam z fandomu, czytania czegokolwiek (przerzuciłam się na opowiadania po angielsku i też raczej niezwiązane z k-popem) Rozumiem równiez brak czasu. Obecnie wiele osób na to cierpi, w tym ja. Skąd chociażby tak późna odpowiedź.
UsuńCo do opowiadania, to owszem, będzie nieco dłuższe i liczę, że bo obronie dyplomu wróci mi chęć do pisania, bo obecnie bardzo ciężko mi się zmusić do tego.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ góry znowu wybacz, za jakże zajebisty zapłon, co do czytania, ale nie miałam kompa prawie dwa tygodnie, bo informatyk robił mi nowy, ale już jestem, plis zdarzyło sie innych spraw, która zabrały mi nieco czasu i miałam potem lenia na czytanie na kompie. Wciągnęła mnie chwilowo książka, więc jakoś do niej się przekonałam na kilka chwil, wybacz moją małą zdradę. :P
OdpowiedzUsuńWiesz, ja uważam to za zrozumiałe, że czasem trzeba zwolnić z akcją, bo nie zawsze jest fajnie, jak coś za szybko sie dzieje, a my lubimy, jak ty nas trzymasz w takiej niepewności. :3
Widzę, że nie tylko ja mam to wrażenie, że wypalenia się. To jest okropne, bo chcesz coś dodać, a tu zastój. :/ Ja sie wzięłam nawet za czytanie książek, by jakoś oświecić się z pomysłami na jakąś fabułę? Kilka pomysłów mam, ale... są na razie pod znakiem zapytania, jeśli chodzi o zrealizowanie. Na pewno zainteresowało mnie pisanie w czasie teraźniejszym. :P
Dobra, czas może najwyższy skomentować rozdział, a nie? :P
No cóż, zainteresowało mnie niezmiernie, co to za cholerny obłok trzyma sie blisko Kibuma. To jakaś jego nadnaturalna moc, to już wiemy, ale... zastanawia mnie to, czy to nie ma czegoś wspólnego z demonem? No bo dołożyć fakt z tą straszna mordką i już coś tam się nam pokazuje. Xd
Napięcie miedzy 2Min wrze, a u JongKey rośnie i wyczuwam tu jakieś ciche uwielbienia ze strony chociażby Jonga. Oj biedaczku, jak przepowiednia dzieciaków się zacznie spędzać, to biedny twój los będzie. A podejrzewając naszą kochana autorkę, czyli Ciebie, pewnie tym razem ich przepowiednia będzie trafna. No chyba, że to taka podpucha, by ktoś pomyślał, jak ja! hahah. Xd No cóż, poczekamy, zobaczymy. Ja tam będę czekała cierpliwie, aż dodasz coś znowu. Sama czasem wracam padnięta i mam na wszystko wyrąbane. xD Ah, gdybym tak tylko mogła pisać na blogu coś z nudów, kiedy nie ma co robić, podczas odbywania stażu, to bym pewnie miała zapęd niezły haha. xD
W ogóle możesz mnie oświecić, kto rozmawiał na końcu z Choi? Podświadomość szepcze mi, że to był Sehun, albo Lu? o.O Chociaż bardziej widzę sehuna. XD
I wybacz za tak mierny komentarz. ;_; Mogłam sie postarać bardziej, ale coś mi nie wychodzi ostatnio. :/
Pozdrawiam! :*
Ha, chcesz rozmawiać o zapłonie? Zobacz jaki mamy dzień, kiedy w końcu odpisuje xD ale niestety po drodze wiele się zdarzyło, w tym mała awaria komputera. Boże, dawno się nie najadłam tak strachu jak podczas tych kilku dni świąt wielkanocnych. Chociaż dwa tygodnie bym nie wytrzymała bez kompa tak jak ty xd
UsuńTaak, co gorsza to wypalenie się powiększa, ale liczę, że kiedy opadnie stres związany z obroną dyplomową, którą mam już we wtorek, wtedy uda mi się usiąść i napisać rozdział, bo nie otworzyłam worda od dni publikacji tego rozdziału. Ha! Pisanie w czasie teraźniejszym jest jak najbardziej ciekawe. Widziałam nawet, że coś dodałaś, ale pewnie przeczytam dopiero w przyszłym tygodniu ;x
Wiesz, że nie mam tak daleko zaplanowanej fabuły, aby powiedzieć ci co to? A raczej skąd się wzięło? Ale mam kilka pomysłów, które w sumie teraz przyszły mi do głowy xd
Wiesz, że słynę z podpuch, jak to ujęłaś, ale kto wie? czas pokażę~
Na końcu rozmawiali ze sobą Taemin i Minho. Piszę jedynie jako Kibum, Jonghyun i Taemin podczas tego opowiadania i nie zapowiada się na zmianę xd
lol, nic nie dodawałam od dobrych prawie 2 miesięcy. Xd Pewnie blogger coś świruje. :P
UsuńAha, więc fajnie wiedzieć, kto był na końcu i zapamiętam, jakimi charakterami jesteś. :P
A no i powodzenia we wtorek!!!!!!!!!!! <3
UsuńJestem zdziwiona tak małą ilością komentarzy! I z góry przepraszam że tak późno komentuje ;-; Rozdział jak zwykle ZAJEBISTYYY!! Kocham to! Czekam z cierpliwością na następny i na JongKey<3 Pozdrawiam. Emi xoxo
OdpowiedzUsuńTaak, faktycznie mało komentarzy, ale ogólnie teraz jest taki okres, że wiele ludzie mają na głowie (w tym niestety ja) Postaram się niedługo coś dodać D:
UsuńKiedy następny?;-: P.s Wszystkiego najlepszego Jonghyun oppa<3Kochamy cię:******
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział postaram się dodać w przyszłym tygodniu.
UsuńCHALO? Dodasz coś kiedyś? :/
OdpowiedzUsuń