sobota, 31 maja 2014

Jak pies z kotem - Epilog



Epilog


Nad ranem Kibum zrzucił Jonghyuna z łóżka, kiedy ten zaczął go całować i głaskać po plecach. Blondyn chętnie by się temu poddał, wtedy jednak usłyszał charczenie w drugim pokoju i przypomniał sobie o tej wiedźmie, czyli matce bruneta. Wolał też nie zaliczać wpadki, kiedy ta wejdzie do jego pokoju, właściwie to Jonghyuna, w poszukiwaniu swojego syna. Nadal zaspany Jong, po dość długim monologu Key, przeniósł się na kanapę. Nie dane mu było długo spać, bo po niecałej godzinie do salonu przyszła jego matka, użalając się nad losem swojego ukochanego pierworodnego i okropności Kibuma, który pozwolił mu tutaj spać. Blondyn, który akurat ich mijał, puścił tą uwagę mimo uszu. Postanowił, że wytrzyma jakoś jej docinki, będzie odpowiadał uprzejmie albo ją po prostu ignorował. Nie był pewien, co było powodem jego dobrego humoru, był jednak gotów zaryzykować i powiedzieć, że to dzięki Jonghyunowi. Podczas gdy Key dobrze znosił docinki, sącząc powoli gorąca kawę na kanapie, Jong zaczął się irytować. To zabawne, jak łatwo role mogą się obrócić.

- Co jest z tobą nie tak?! – warknął w końcu brunet, kiedy jego matka zaczęła krytykować styl ubierania Kibuma, który swoją droga bardzo się podobał starszemu mężczyźnie.

- Słucham? – dopytała z niedowierzaniem, nie wierząc, że jej syn zwraca się do niej. Key też był tym zaskoczony, mimo to delikatny uśmiech wpłynął na jego usta, co nie umknęło matce jego kochanka.

- Czepiasz się go, odkąd tylko przyjechałaś. Bummy jest cudowny i nie obrażaj go, bo nic o nim nie wiesz. O mnie też nic nie wiesz, więc przestań mnie idealizować – mruknął, mówiąc wszystko poważnym, spokojnym tonem głosu, nie unosząc się. Może i był zły, nie, wściekły, ale to nadal była jego matka i szanował ją. – Kocham cię mamo, ale to chyba najwyższy czas, abyście wrócili do domu – dodał, czując, że serce mu pęka widząc minę rodzicielki. Kibum patrzył na niego zaskoczony, odkładając szybko kawę na stolik. Cieszył się, że kochanek się za nim wstawił i ta wiedźma zniknie, jednak nie chciał tego kosztem relacji Jonghyuna z matką. Sam nie miał dobrych kontaktów z rodziną przez swoją orientację i nie chciał, aby Jong też się oddalił od rodziców.

- Jong, czy to nie za wiele? – dopytał blondyn, kładąc niepewnie dłoń na ramieniu bruneta. Ten spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.

- Nie tego chciałeś? – odparł pytaniem na pytanie, a pani Kim jedynie wędrowała wzrokiem od jednego do drugiego. Key zacisnął mocno usta, spuszczając głowę. Kiedy ponownie uniósł wzrok, utkwił go w matce chłopaka.

- Owszem, chciałem. Jednak wiem, że kochasz matkę i nie chce abyś się od niej oddalił. Ja dam radę – mówił cicho,  aby to głównie Jonghyun go usłyszał. Pani Kim stała za daleko, a przez wiek nie słyszała już tak dobrze jak kiedyś, więc niewiele wyłapała ze słów Key. – Przeproś ją, a ja najwyżej przenocuje do jutra u Taemina, okey? – brunet niepewnie skinął głową, nie rozumiał już kochanka. Przecież wczoraj jeszcze nalegał, wręcz błagał, aby brunet uspokoił swoją matkę. A teraz? Teraz uśmiechał się w ten uroczy, rozbrajający sposób. Kiedy Key wiedział, że kochanek zrobi to co mówi, wtedy odsunął się od niego, podchodząc bliżej kobiety. – Ma pani cudownego syna, naprawdę. Cenie go jako człowieka i przyjaciela – tutaj się zawiesił, mając nadzieję, że głos mu nie drży zdradzając kłamstwo. W końcu nie byli przyjaciółmi, tylko kimś więcej, chociaż nie wiedział dokładnie kim. – I uważam, że chyba jest adoptowany, skoro ma taką wywłokę za matkę – Key stał tuż przed kobietą z szerokim, szczerym uśmiechu, mówiąc te wszystkie nieprzyjemne słowa w jej kierunku. Jong parsknął pod nosem. W normalnej sytuacji, czyli jeszcze wczoraj, pewnie by się wkurzył. Teraz jednak był rozbawiony słowami kochanka. Podczas gdy jego matka otwierała i zamykała usta, patrząc co jakiś czas na syna, licząc, że ten ją obroni. Brunet jednak wzruszył jedynie ramionami, uznając, iż lepiej się nie mieszać. Kibum minął ją, odwrócił się jeszcze w drzwiach i posłał brunetowi całusa, po czym opuścił mieszkanie.

***

Po wyjeździe rodziców bruneta wszystko wróciło do normy. No prawie wszystko. Jong wraz z Kibumem zaczęli żyć na nowym układzie, który obejmował teraz tulenie się w łóżku, podczas oglądania filmu czy zwykłe, niezobowiązujące całusy. Czuli się przy sobie swobodnie i pomimo że nadal się droczyli, wyglądali niczym para. Nadal jednak trwali w swoim układzie. Natomiast, kiedy Tae czy ktoś inny ich odwiedzał, zachowywali pozory normalności. Chociaż z tygodnia na tydzień było to coraz trudniejsze. Na przykład teraz, kiedy w czwórkę – Jong, Key, Taemin i Minho – siedzieli w salonie, brunet nie mógł się powstrzymać przed potarganiem włosów chłopaka, czy przyciągnięcie go do siebie, Key jednak zwykle wtedy uderzał go w żebra, odsuwając obrażony. Tae przyglądał się wszystkiemu z kolan szatyna, popijając cicho herbatę. W końcu przy kolejnym takim kuksańcu i rozbawionej minie Jonghyuna uśmiechnął się, odkładając kubek na kolana.

- Wyglądacie jak para. Nie jesteście przypadkiem razem? – zapytał Taemin, chociaż nie mówił tego serio. Key mimo to zarumienił się cały, jąkając wyraźnie. Jong spojrzał na kochanka, po czym na resztę zgromadzenia.

- Nie!

- Tak – odparli obaj jednocześnie. Wszyscy spojrzeli na Jonga, który uśmiechał się głupkowato. To on przyznał się do tego, że są parą. Kibum z czerwonego odcienia skóry przeszedł do białego i zielonego. Brunet widzą jego zaskoczenie, pochylił się i cmoknął go w nos. Tae i Minho spojrzeli na siebie, mimo to na razie nie komentowali zaistniałej sytuacji. Uznali, że jeśli powiedzą chociaż słowo, mogą zniszczyć atmosferę i spłoszyć przyjaciół, a ci najwidoczniej potrzebowali tej rozmowy.

- Tak? – zapytał Key, patrząc z mieszaniną uczuć w oczach na Jonghyuna. Ten kiwnął głową, przysuwając się bliżej blondyna, łapiąc za jego dłoń.

- Popatrz na nas, Bummy. Spędzamy razem cały czas, wychodzimy na zakupy razem, przytulamy się i uprawiamy seks – Key na ostatnie stwierdzenie zarumienił się, w końcu nie zapomniał, że są sami, jednak pragnął tej rozmowy od bardzo dawna, ale bał się ją zacząć. – Jesteśmy dla siebie na wyłączność. Czy to nie brzmi jak zwykły związek? – dopytał, a szukając poparcia obejrzał się za siebie. Tae pokiwał szybko głową, pukając Minho, aby i ten przytaknął. Taemin już od dłuższego czasu, kiedy rozmawiał z Jogniem po kłótni, miał przeczucia co do tej dwójki i tak wiele się nie pomylił, co go cieszyło. Chłopak lubił współlokatora przyjaciela, chociaż początki nie były zbyt kolorowe, to Key wydawał się teraz przy nim szczęśliwy.

- B-brzmi – przytaknął, zabierając swoją dłoń, aby ukryć w nich rumieńce i szeroki uśmiech. Jong był taki rozczulony tym widokiem, że wydobyło się z nich westchnienie zachwytu. Brunet nigdy nie podejrzewał, że może czuć coś tak głębokiego do drugiego mężczyzny. Nim zamieszkał z chłopakiem, był zupełnie innym mężczyzną. Key nauczył go więcej, niż blondyn mógł się spodziewać. Przy tym Jonghyun pogodził się ze swoją orientacją. Nadal lubił kobiety, ale dawniej odrzucał od siebie myśl, że mogą pociągać go mężczyźni.

- Słodko razem wyglądacie – zawyrokował Taemin, kiedy Jong przysunął się do kochanka, obejmując go ramieniem, a blondyn od razu się w niego wtulił. Kibum dawno nie czuł się tak szczęśliwy i bezpieczny o przyszłość. Spojrzał jeszcze tylko na Taemina, zupełnie jakby chciał go skarcić za te słowa, jednak powstrzymał się, uśmiechając jedynie szeroko, ukazując rząd białych zębów. Jeszcze pół roku temu, żaden z nich nie podejrzewał, że ich znajomość rozwinie się w taki sposób, a oni z zażartych wrogów zmienią się w dwa zakochane gołąbeczki, tulące się do siebie na kanapie przed przyjaciółmi. I pomimo że te dwa słowa nadal nie padły - nie musiały. Obaj wiedzieli co do siebie czując, a tego typu wyniosłe słowa nie były w ich stylu. Nie w tym momencie, jednak kiedyś padną, a wtedy druga strona z szerokim uśmiechem odpowie to samo. 

_____________________________________________________________________________________________________

Wiem, wiem, wyszło bardzo krótko, ale nie miałam zupełnie weny na zakończenie ani nawet pomysłu, dlatego zostawiam to w takiej formie. Kto wie, może kiedyś będzie kontynuacja? 
Rozdział miał być co prawda jutro, ale pewnie wrócę do domu nad ranem i nie będę miała siły na nic innego niż sen. xd 
Za tydzień pojawi się oneshot. Pewnie na plenerze nie będę miała czasu pisać, dlatego wybiorę jedno z leżących gdzieś w folderach oneshotów. Wybrałam taki, który przewinął się kilka razy w komentarzach. Jaki? Przekonacie się za tydzień ^^ 

Tymczasem życzę udanego weekendu~

sobota, 24 maja 2014

Jak pies z kotem - 11



11


Cicha muzyka, głośne wybuchy i dobre, pachnące jedzenie. Była to niby kolejna z nudnych sobót wieczorem, kiedy to Jong nie miał żadnych planów i był zbyt leniwy, aby sobie znaleźć zajęcie. Tym razem to zajęcia znalazło go. Nie wiedzieć czemu, Kibum przyszedł ze sklepu i zrobił mu pyszną kolację, z domowym ciastem oraz wypożyczył film. Jeden z tych, których blondyn unika, a Jonghyun uwielbia. Czyli akcja, pościgi, jeszcze raz akcja i seksowne kobiety. Jong nie wiedział co ma o tym myśleć, jednak było miło spędzić w taki sposób wieczór. Tym bardziej kiedy sam nie musiał nic robić. Kiedy chciał pomóc, został zbesztany i kazano mu wrócić do salonu przed kanapę. Wiedział, że to jednorazowe, jednak nie pogardziłby jakby miał taką żonę. Wtedy nie miałby wyrzutów sumienia, że niewiele robi w domu.

- Skończyłeś? – dopytał brunet, półleżąc na kanapie. Key pokiwał głową, skierowując swój wzrok na telewizor, gdzie leciała już końcówka filmu. Jong jednak nie patrzył na akcje rozgrywaną się na ekranie, lecz na Kibuma, podziwiając jego delikatnie oświetloną postać. W pokoju jedynym źródłem światła była niewielka lampa przy telewizorze oraz migoczące urządzenie.

- Tak, już wszystko posprzątane – mruknął, marszcząc brwi w konsternacji, kiedy aktor wykonywał niemożliwe sztuczki podczas jazdy autem. Najwidoczniej próbował ogarnąć czy to w ogóle możliwe, tym bardziej, że niewiele wiedział o jeździe, nie mając własnego auta.

- Właściwie to z jakiej okazji była ta kolacja? – dopytał, chociaż nie powinien zaglądać darowanemu koniowi w zęby. Niestety był człowiekiem z natury ciekawskim i gadatliwym, więc musiał wiedzieć co kierowało blondynem. Ten dopiero teraz na niego spojrzał, a na jego twarz wstąpił delikatny uśmiech, było w nim jednak coś innego. Coś, co spowodowało, że serce Jonga szybciej zabiło.

- Sam nie wiem. Chciałem ci jakoś podziękować za to, że przy mnie byłeś, a nie musiałeś – mruknął, wzruszając ramionami. Usiadł obok niego, pochylając delikatnie głowę w prawą stronę, patrząc na Jonghyuna szczęśliwymi, roześmianymi oczyma. Jongowi było tego brak przez ostatnie kilka dni. Teraz Kibum znowu był w pełni szczęśliwy. Układało mu się w pracy, Taemin znowu się do niego odzywał i nawet zaczął się dogadywać z Minho. Key był naprawdę wdzięczny współlokatorowi, chociaż nie był świadom jak wiele ten dla niego zrobił i zapewne się nie dowie. Wtedy nie wiedziałby co myśleć, już teraz miał mętlik w głowie. Odpychał te uczucia na bok, mając w tym momencie ochotę na coś zupełnie innego. Blondyn przymknął powieki, pochylając się delikatnie w jego stronę. Dłonie położył na jego kolanach, stykając ich usta razem w niezwykle subtelnym pocałunku. Jong po chwili złapał go mocniej za kark, przyciągając do siebie. Kibum wciągnął mocniej powietrze, zaskoczony tak nagłym posunięciem, chociaż powinien był się przyzwyczaić do tego, że brunet lubił ostrzejszą zabawę. Dzisiaj jednak miało być inaczej i obaj o tym wiedzieli. Key powoli wszedł na kolana bruneta, siadając do niego przodem. Jong objął go w pasie, wodząc dłońmi po jego plecach. Chłopak nad nim wzdychał cicho w usta partnera, ocierając się zniecierpliwiony o masywniejsze ciało. Pragnął poczuć go intensywniej niż wcześniej. O wiele wolniej, mocniej, jednak był zbyt niecierpliwy.

- Gdzie? – zapytał Jong, kiedy Kibum zaczął dobierać się do paska w jego spodniach. Blondyn nie zawsze zachowywał się tak porywczo podczas seksu. Zwykle, kiedy to robili, zachowywał dystans i nie przejmował inicjatywy, dlatego też Jong był tak szczęśliwy. Nie wiedział czy chłopak jest po prostu tak napalony, czy też przemawia za nim coś innego. To nie było ważne. Pragnął już tylko rzucić go na łóżko, poduszki, stół, cokolwiek. Pragnął go popchnąć na ścianę, całować po tej białej szyi i pieprzyć do utraty tchu.

- U mnie? – odpowiedział pytaniem na pytanie. W końcu tam jeszcze tego nie robili. Gdyby robili listę miejsc, w których uprawiali seks byłby na niej stół w kuchni, blat, kanapa, prysznic oraz łóżko i biurko w pokoju Jonga. Nigdy jeszcze u niego. Jonghyun nie często bywał w pokoju blondyna. Ostatni razy chyba wtedy, kiedy przyniósł go upitego z imprezy. Brunet wiedział, że chłopak bardzo ceni sobie swoją prywatność, dlatego nigdy jej nie naruszał, nie chcąc go drażnić. Jong mruknął tylko pod nosem na znak, że się zgadza. Key, nie chcąc się od niego odrywać, oplótł go nogami w pasie, obejmując niczym korala gałąź drzewa. Brunet uśmiechnął się delikatnie, unosząc go delikatnie w górę, wstając bez większego problemu. Niosąc blondyna na rękach, poczuł, że ten nieco przytył. Nie powie mu tego, bo chłopak był jak kobieta. Nie umiałby raczej spokojnie przyjąć takiej uwagi. Jednak Jong nie uważał, że to źle! Dla niego Kibum był za chudy i było widać niemal każdego żebro. Wiedział, że to była wina szefa chłopaka, który znęcał się nad nim. Dlatego, kiedy tylko stres z tym związany zniknął, blondyn na powrót mógł przybrać na wadzę, która nie zakrawała o anoreksję. Brunet położył chłopaka na materacu, ten jednak złapał go za koszulę, rzucając na pościel koło siebie, samemu siadając mu na biodrach, uśmiechając się w lubieżny sposób. Zaczął podwijać materiał koszuli, a kiedy tylko Jong chciał się unieść, Key popychał go z powrotem na materac.

- Leż spokojnie – wymruczał mu do ucha, przejeżdżając paznokciami po torsie kochanka. Ten pokiwał energicznie głową, unosząc się tylko na tyle, aby móc wygodnie przyglądać się blondynowi i jego poczynaniom. Key widząc, że ten nie ma zamiaru się wiercić, odsunął się i wrócił do zdejmowania z siebie koszulki. Rzucił ją daleko za siebie, przez co ta wylądowała na lampie w drugim kącie pokoju. Kibum przygryzł wargę, czując jak się rumieni. Nie przywykł do prowokowania kogoś i wykazywania takiej inicjatywy, jednak było to podniecające. Czuł niejaką władze, kiedy brunet pod nim leżał i pożerał wzrokiem. To dodawało mu odwagi. Key zaczął błądzić dłońmi po własnym torsie, nie odrywając wzroku od partnera. Czuł się zażenowany, mimo to nie przestawał. Przygryzł mocniej wargę, szczypiąc sutki, drugą ręką zaczynając rozpinać spodnie. Opadał przy tym i unosił się, zupełnie jakby już uprawiali seks, a przecież ledwo zaczęli.

Spodnie, skarpetki i bielizna również poleciały w głąb pokoju. Key był dzisiejszego wieczoru bezwstydny, a za razem był spełnieniem marzeń i fantazji erotycznych Jonghyuna. Dziki, niezaspokojony i namiętny, a przy tym taki subtelny, poruszając się z pełną gracją. Brunet nie mógł sobie wymarzyć lepszego seksu. Kibum traktował go niczym bóstwo, któremu trzeba dogadzać, podczas gdy ten leżał sobie wygodnie. Blondyn szybko ściągnął ubrania również z kochanka, pieszcząc jego nagie, umięśnione ciało. Brał głęboko do gardła twardą męskość, rozciągając się w międzyczasie, aby nie pozwolić mu długo czekać. Jonghyun odciągnął go mocno za włosy, na co chłopak uśmiechnął się drapieżnie, wdrapując na uda bruneta, klęcząc nad jego biodrami. Złapał w dłoń męskość Jonghyuna, opadając sobie powoli, drugą ręką rozsuwając pośladki, aby wbić się idealnie na członka. Kiedy ten był cały w nim, Kibum potrzebował chwili przerwy, nim zaczął poruszać biodrami. W górę i dół, opadał rytmicznie, jednak powoli. Jong czuł coraz większe zniecierpliwienie, aż w końcu złapał go za biodra i zaczął nadawać własne tempo. Key drżał i ledwo trzymał się pionu, aż w końcu, kiedy brunet uderzył w ten cudowny punkt w jego wnętrzu, opadł z sił na tors kochanka. Był już w stanie jedynie jęczeć dla niego i błagać o więcej. Kibum otępiały do tego stopnia, że nie pamiętał, kiedy właściwie dłoń Jonghyuna znalazła się na jego członku i zaczęła go masturbować. Wystrzelił między nimi, drżąc z przyjemności, całując leniwie mężczyznę bo obojczykach.

- Kibummy – wyszeptał cicho do ucha kochanka, łapiąc go mocno za biodra, wchodząc w niego coraz brutalniej. Blondyn wiedział, że mężczyzna jest już u kresu. Dlatego zebrał w sobie siły, samemu zaczynając się nabijać na członka w swoim wnętrzu, opierając dłonie o tors starszego mężczyzny. Pochylił się do niego, całując powoli w usta, przygryzając dolną wargę.

- Możesz dojść we mnie – wymruczał mu wprost w wargi, przymykając oczy z leniwym uśmiechem na ustach, kiedy ten warknął, nie musząc się powstrzymywać wystrzelił w jego wnętrzu. Key jęknął cicho, czując dodatkowe ciepło i wilgoć. Jong opadł całkowicie na poduszki, nie wysuwając się póki co z chłopaka. Leżeli tak dłuższą chwilę, uspokajając oddech. W końcu Kibum, nieco niepewnie, uniósł się, wstając z kochanka. Czuł jak po jego udach ścieka nasienie bruneta. Skrzywił się, zaciskając mocno pośladki.

- Wrócisz? – zapytał cicho brunet, przekręcając się na bok, aby mieć lepszy widok na cudowny widok nagiego kochanka. Ten spojrzał na niego przez ramię, uśmiechając się delikatnie pod nosem, w ten sposób, który powodował, że serce Jonga szybciej biło. Blondyn wrócił do łóżka, pocałował chłopaka szybko w usta i zniknął z pokoju. Jonghyun nie wiedział co to miało znaczyć, jednak już po dziesięciu minutach Key wrócił z wilgotnymi końcówkami włosów, nadal nagi blondyn ułożył się obok kochanka, który od razu przytulił go w pasie. Chcieli coś powiedzieć, ale jakiekolwiek słowa byłyby krępujące. Z resztą co mieli sobie powiedzieć? Przecież nie miało być żadnych uczuć.

***

Kibum skrzywił się, słysząc irytujący, powtarzalny dźwięk. Wtulił się mocniej w ciało bruneta, próbując się ukryć w jego ramionach. W końcu miał dość i dźgnął go pod żebrami, wiedząc, że ten i tak nie śpi.

- Otwórz~! – mruknął marudnie, robiąc niezadowolony dzióbek z ust. Zwykle nad ranem był nieznośny i marudny, ale dzisiaj wydawał się Jonghyunowi uroczy. Zwłaszcza z tymi malinkami na szyi, napuchniętymi ustami i roztrzepanymi włosami. Mimo to nie chciało mu się ruszać.

- To twój dom – oparł zgodnie z prawdą, a Kibum nie mógł zaprzeczyć. Więc jedynie warknął cicho pod nosem, dusząc w sobie przekleństwo. Uderzył jeszcze starszego mężczyznę w ramię, na co ten parsknął rozbawiony, zakopując się głębiej w kołdrę, mając jedno oko otwarte, aby mógł przyglądać się kochankowi. Kibum rozprostował zastałe stawy, wzrokiem szukając czegoś do ubrania się. Jednak, kiedy dzwonek do drzwi się powtórzył, zdenerwowany złapał za pierwszą lepszą koszulkę, która okazała się należeć do Jonghyuna oraz bokserki. Jako że brunet był masywniejszy od niego, więc tonął w jego ciuchach, a przez długi materiał wydawało się, że nie ma na sobie bielizny. Nie patrząc kto jest po drugiej stronie, bo jednak nadal był zbyt nieprzytomny, otworzył drzwi, marszcząc brwi w zamyśleniu, widząc starszą kobietę z walizkami przed sobą.

- W czym mogę pomóc? – zapytał uprzejmie, z pewną dozą niepewności. Nieznajoma zmierzyła go od góry do dołu wzrokiem, wykrzywiając usta w niezadowolony grymas. Najwidoczniej nie przypadł jej do gustu, podobnie jak i blondynowi kobieta.

- Mieszka tutaj Kim Jonghyun? – dopytała ochrypłym głosem starej dewotki. Kibum uniósł niepewnie brwi, poddając ją ocenie. Raczej Jong z nią nie sypiał, prawda? W końcu to było już dziwne sypiać z kimś kto mógł być twoją matką.

- Mamo? – Key odwrócił się błyskawicznie, a kobieta od razu uśmiechnęła pogodnie, popychając blondyna, wbiegając go domu, aby utulić starszego mężczyznę. Kibum wyglądał na tak zaskoczonego, że nie wiedział co powiedzieć, a Jong tylko klepał matkę po plecach, patrząc niepewnie na blondyna.

Jak się okazało, Jonghyun zapomniał zapytać czy chociażby wspomnień o tym, że jego matka chciałabym przenocować u nich przez trzy, może cztery dni. Brunet chciał o tym porozmawiać nad ranem, jednak jego rodzicielka postanowiła zrobić mu niespodziankę i przyjechała wcześniej o niemal tydzień. Key wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć, wziął jednak kilka głębszych wdechów, przeprosił ich gościa na chwilę i poszedł się ogarnąć. Nie będzie przecież robił awantury chłopakowi przy jego matce. Był jednak bliski walnięci go w tą przystojną mordę, kiedy Jong poprosił go o odstąpienie swojej sypialni. W końcu brunet miał zbyt duży bałagan no i miał jeszcze przyjechać jego ojciec, a Jonghyun nie miał zbyt wielkiego łóżka, dlatego Kibum się zgodził, jednak nie miał zamiaru spać na kanapie. Jonga czekało kilka nieprzyjemnych nocy na twardych poduszkach. Blondyn nie miałby nic przeciwko noclegowi jego matki, gdyby ta nie obrała go sobie na cel kpin. Potrafiła się doczepić do wszystkiego, wyolbrzymiała drobne wady, a Jonghyuna traktowała niczym najpiękniejsze i najcudowniejsze stworzenie na świecie, a przecież z niego był cholerny dupek, przynajmniej w tym momencie Key tak uważał.

- Doprawdy, tutaj jest istny burdel – mruknęła, przejeżdżając palcem po półce, na której były raptem trzy drobinki kurzu. Poza tym ta jędzą nawet weszła na stołek w kuchni, aby przyjrzeć się najwyższym półką, kiedy na niższych nic nie znalazła.

- Burdel, to ma pani syn w pokoju – warknął przez zęby Key, patrząc wilkiem na Jonghyuna, który właśnie wszedł do kuchni, od razu unosząc dłonie w obronnym geście, chociaż nie wiedział za bardzo o co chodzi.

- Mój synek zawsze dba o porządek! – szatynka spojrzała czule w kierunku syna, który odpowiedział niepewnym kiwnięciem głowy. Key wywrócił oczami, uśmiechając pod nosem. Jonghyunowi już nie podobał się ten uśmiech. Co prawda oboje wiedzieli, że brunet nie umie dbać o porządek, jednak to była drugorzędna sprawa.

- Nie chodziło mi o taki typ burdelu – mówiąc to patrzył wyzywająco na kobietę, która prychnęła wyniośle, mierząc go wzrokiem.

- Mówi to osoba, która sama wygląda jak wyciągnięta z domu towarzyskiego – odparła, a Kibum czuł, że powieka mu drga. Miał ochotę się na nią rzucić, bo doprowadzała go do szewskiej pasji. Jeszcze gorzej niż jej kochany, cudowny synek, który jedynie przyglądał się wszystkiemu z boku. Widząc jednak, że blondyn jest bliski wybuchu, postanowił się wtrącić i zmienić szybko tempa, nim jego matka powie coś jeszcze, co zdenerwuje Key.

- Mamo! – krzyknął, stając przed blondynem, uśmiechając szeroko, może nieco sztucznie, do kobiety – Przywiozłaś moje ulubione ciasto?

- Ach! Jak mogłam zapomnieć – mruknęła, uderzając się delikatnie w polik, kręcąc głową z niedowierzania. – Mój Jjongi jest pewnie spragniony dobrej kuchnie, prawda? W końcu kto miałby cię tu karmić, bo chyba nie on – mówiąc to spojrzała na czerwonego ze złości Key za plecami jej syna.

- Bum… Kibum – poprawił się szybko, aby stworzyć pozory dystansu między nimi – pracuje po nocach, więc nie ma czasu na gotowanie. Z resztą jestem dorosły i nikt nie musi dla mnie robić obiadów – Jong próbował wytłumaczyć kochanka przed własną matką. Ta jednak zignorowała go, skoncentrowana na swoim nowym celu – obiedzie.

Po zjedzeniu wspólnego posiłku, pani Kim i jej mąż udali się do miasta, a Jong robił za ich przewodnika, więc Key miał chwilę ciszy i spokoju. Jednak już o godzinie osiemnastej cała ta zgraja irytujących ludzi wróciła. No może ojciec Jonghyuna nie był taki zły, bo w sumie umieli się pogadać, chociaż nie był rozmownym człowiekiem. Przynajmniej Kibum już wiedział po kim brunet ma taki irytujący charakterek. Kiedy cała trójka wróciła, kobieta znowu zaczęła mu docinać, tym razem ze zdwojoną siłą. Key czuł, że jest coraz bliższy wybuchu. Rzuciłby się na nią, przy czym popłakał ze złości i bezsilności.

- Jong, mam tego dość! Twoja matka o wszystko się mnie czepia – blondyn wyciągnął bruneta do kuchni, kiedy tylko nadarzyła się na to okazja. Do tego chłopak nie rozumiał, czemu akurat on. W końcu może pierwsze spotkanie nie było najlepsze, jednak starał się potem być miły, oddał swoją sypialnię i uchyliłby jej nieba, a ona już po kilku minutach zaczęła go obrażać.

- Skąd ja to znam – Jong spojrzał na Key, uśmiechając się przekornie. Mu bynajmniej nie udzielał się kiepski nastrój, więc pozwolił sobie zażartować, co na pewno nie zostanie dobrze odebrane przez blondyna.

- Wal się, Jonghyun – warknął Kibum, któremu z minuty na minutę zaczynało brakować elokwencji w wypowiedziach. To chyba było już zmęczenie. Przy tej kobiecie, cokolwiek nie powiedział, ta zawsze miała ripostę. – Mógłbyś ją chociaż trochę przystopować – dodał już spokojnie, wiedząc, że jeśli jeszcze pokłóci się z Jongiem, to nie uzyska od niego pomocy. – A najlepiej ją stąd wywal – ostatnie zdanie wypowiedział pod nosem. Niestety Jonghyun je dosłyszał.

- To moja matka Kibum, nie mogę jej wyrzucić. Szanuję ją i kocham, więc nie mogę jej wywalić na życzenie kogoś kogo… - przerwał w połowie zdanie, nie wiedząc za bardzo co chciał powiedzieć. Czuł, że głowa zaczyna go boleć.

- Kogo, co? No co? Kim ja w takim razie jestem dla ciebie? – złość zaczęła oślepiać blondyna, kiedy zdał sobie sprawę, że nie uzyska pomocy od kogoś, na kogo najbardziej liczył w tym momencie. – W czym ta stara suka jest lepsza? – Kibum zaczął energicznie wymachiwać rękoma, jak zawsze wtedy, kiedy się denerwował. Jong zacisnął mocno zęby i pięści. I w nim wezbrał gniew, bo cenił swoją matkę, pomimo że była, jaka była.

- To moja matka, a ty jesteś po prostu kimś, kogo pieprzę! – warknął, uderzając pięścią w blat. Jak zwykle, w przypływie złości, wypowiedział o kilka słów za dużo i nie do końca zgodnych z prawdą. Jong wiedział już, że źle zrobił, kiedy spojrzał na blondyna. Key otworzył szeroko usta, zapewne chcąc coś powiedzieć, ale nie był w stanie. Oczy zaszkliły mu się i patrzył na bruneta z niedowierzaniem i smutkiem. Porównywalnym do tego, kiedy pierwszy raz zobaczył Minho.

- A więc tylko tym dla ciebie jestem? – pierwsza słona krople zebrała się w jego oku. – Zwykłym przedmiotem do zaspokajania się? – Key miał nadzieje, że głos mu drży mniej, niż mu się wydawało. Jong otrząsnął się, widząc jak pojedyncza, samotna łza spłynęła po poliku blondyna.

- Bummy, to nie tak – nim jednak zdążył skończyć czy wykonać jakiś ruch, blondyn wybiegł z pomieszczenia, kierując się do drzwi wyjściowych. – Kibum! – brunet pobiegł za nim, lecz nie był wystarczająco szybki, bo chłopak wybiegł już dawno na ulicę, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Jong westchnął cicho, wychylając się na zewnątrz, nigdzie jednak nie ujrzał znajomej, jasnej czupryny.

- Kochanie, wszystko dobrze? – zapytała troskliwie kobieta, która pojawiła się w korytarzu, wychodząc z sypialni Key, kiedy tylko usłyszała hałas. Jong spojrzał na rodzicielkę, nie mogąc się pozbyć wrażenia, że słyszy w jej głosie satysfakcję.

- Tak, wszystko dobrze. Idź spać, jesteś pewnie zmęczona – mruknął, zamykając drzwi na dolny zamek, podchodząc do matki, całując ją delikatnie w czoło. Ta kiwnęła głową, znikając w swojej tymczasowej sypialni, podczas gdy brunet pokierował się do salonu, siadając na fotelu, wpatrując się uporczywie w zegar.

***

Było już dawno po północy, kiedy Kibum dotarł do mieszkania. Wyszukał w kieszeni spodni klucze, które na całe szczęście zawsze nosił przy sobie. Nie to co telefon, który został w domu, przez co nie mógł zamówić taksówki. Chwilę mu zajęło nim wysupłał pęk ze spodni. Nim wszedł do środka, obiecał sobie, że zachowa ciszę. Zachował o tyle trzeźwego rozumu, aby nie hałasować. W końcu nie chciał obudzić starej wiedźmy, jeszcze by go ugotowała w piekarniku i podała Jonghyunowi jako przystawkę. W przedpokoju spokojnie i skrupulatnie zdejmował sznurowane buty. Kiedy szedł do swojej sypialni, a raczej Jonghyuna, zobaczył nikłe światło z salonu, a kiedy zajrzał tam, dojrzał, że jego źródło było w kuchni, gdzie zaraz zawędrował. W środku, przy blacie, siedział Jong, który przewiercał go spojrzeniem swoich szczenięcych, brązowych oczu.

- Gdzie byłeś? – zapytał neutralnym, obojętnym tonem Jong. Miał nieco podkrążone oczy, jakby nie spał co najmniej trzy noce. Chociaż może taki był jego urok, a kilka godzin bez snu jedynie powiększały ten niewielki defekt?

- U Onew. Pieprzyłem się z nim, jak na dziwkę przystało – odparł Kibum, nawiązując do ich ostatniej wymiany zdań. – On w porównaniu do ciebie nie traktuje mnie przedmiotowo. Był miły, czuły i kochający. On naprawdę mnie kocha, mówił mi to cały czas – blondyn zaplótł ramiona na piersi, patrząc butnie na mężczyznę przed sobą. Ten zacisnął mocno wargi, zaraz jednak jego twarz złagodniała, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały.

- Nie zrobiłeś tego – pewność w głosie Jonghyuna spiła Kibuma z tropu. Zająknął się, spuszczając głowę, nie chcąc patrzeć na te wielkie, szczere oczy.

- Nie chce popełnić drugi raz tego samego błędu – ton Key zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie było w nim dawnej złości czy wrogości do rozmówcy. Został strach i zwątpienie. Brunet wstał z krzesła przy blacie, podchodząc do blondyna. – Nie chce drugi raz zakochać się w hetero, który prześpi się ze mną kilka razy i zostawi dla jakieś laski, albo kiedy zacznie mi zależeć – Kibum wyglądał w tym momencie tak bezbronnie, stojąc przed Jongiem skulony i zraniony. Brunet nie wiedział co powiedzieć, bo wszystko wydawało mu się zbyt banalne. Jednak nie mógł też zbyt długo milczeć, pomimo że chłopak wolniej kontaktował przez alkohol, nie może nic nie odpowiadać. Poza tym, czy Jong już wspominał, że pijany Key jest cholernie słodki?

- Nie jestem taki, jak Minho – to było jedyne co przyszło mu do głowy, co nie byłoby pustą obietnicą, chociaż nie był pewien, czy jego obietnice względem Kibuma mogłyby być nic niewarte.

- Wiem – odparł od razu Kibum. – Jesteś gorszy. Dajesz mi nadzieje, że się ułoży – Key zaśmiał się cicho, nieco gorzko i histerycznie. Nie odsunął się jednak, kiedy brunet podszedł do niego, aby go przytulić. Jong tulił go, zamykając w mocnym uścisku, scałowując ślady po łzach. Stali tak dłuższą chwilę, aż w końcu to Jong odezwał się pierwszy.

- Gdzie byłeś?

- Najpierw w sklepie. Kupiłem alkohol, ale nie miałem co ze sobą zrobić, więc poszedłem do Onew – Jong, na dźwięk tego imienia spiął się, bo Key wcześniej o nim wspomniał. Wierzył jednak, że ten nie mógł się z nim przespać, ale pozwolił blondynowi dalej opowiadać swoim pijackim bełkotem. – Wypiliśmy trochę i powiedziałem mu to i owo – mruknął Key, wtulając się w bruneta. Wiedział, że nie powinien się przyzwyczajać, ale czuł się dobrze w jego ramionach.

- To i owo? – powtórzył za nim Jong, bo jakoś nie brzmiało to dla niego dobrze, kiedy pijany Kibum mógł opowiadać to i owo.   

- O Minho, o szefie… - zrobił dłuższa przerwę, zerkając na bruneta, aby po chwili ponownie wtulić się w zagłębienie jego szyi – Powiedziałem mu jeszcze o tobie i naszej ostatniej kłótni. Wiem, że nie powinienem, ale byłem smutny, a on zaczął mnie pocieszać. Potrzebowałem czyjeś bliskości, a on był blisko i tulił mnie. Pozwoliłem mu się pocałować, potem.. potem postępował coraz śmielej. Niestety nie byłem w stanie. Wyszedłem i postanowiłem wrócić, ale ciężko mi było znaleźć drogę do domu – Key zaśmiał się ze swojej niezdarności i zerowej orientacji w terenie po pijaku, czego Jong już doświadczył, kiedy którejś nocy musiał go szukać po mieście.

- Czemu nie byłeś w stanie? – to pytanie zaprzątało głowę Jonghyuna tak bardzo, że nie mógł nie zapytać. Chciał usłyszeć odpowiedź i wydusi ją z chłopaka, jeśli tylko będzie musiał. Czyli upiję go jeszcze bardziej, aby był w stanie mówić tylko prawdę.

- Bo jestem idiotą, który nie uczy się na błędach – blondyn uśmiechnął się delikatnie do bruneta. Odsuwając od niego delikatnie, patrząc na niego nieco nieobecnym wzrokiem, zupełnie jakby myślami był zupełnie gdzie indziej. – Co byś czuł, gdybym to z nim zrobił? – dopytał, chociaż sam obstawiał, że brunetowi jest to raczej obojętne. Jednak bardzo się mylił, bo kiedy Jong sobie uświadomił, jak bliski był stracenia go dla innego, coś w nim pękło. Była to krótka chwila, jednak wystarczająca, aby uczucia zalały jego ciało i serce.

- Byłbym zły. Bardzo zły, ale na siebie, że pozwoliłem ci wyjść – odparł, łapiąc chłopaka za rękę, głaszcząc jej wierzch. Key uśmiechnął się w ten cudowny, uroczy sposób, a Jonghyunowi serce zabiło mocniej. – Możemy zmienić trochę nasz układ? – zapytał, a Kibum pokiwał głową, chociaż nie wiedział co Jong chce zmienić, jednak ufał mu. Ufał, że ten nie zrani go. Jonghyun odetchnął kilka razy, szczęśliwy, że chłopak nawet jak się upiję i tak pamięta co się działo poprzedniego dnia. Nie wiedział czy drugi raz uda mu się poprowadzić tą rozmowę z trzeźwym Kibumem. – Odpuśćmy sobie to bez emocji i może dodajmy małą adnotację o wyłączności? Nie będzie nikogo innego w czasie układu – dopytał, na co Key udawał, że się zamyślił, chociaż jasne było, że i tak się zgodzi.

- Niech będzie – odparł, a aby zapieczętować umowę, pochylił się i pocałował bruneta szybko w usta, zapominając o przykrościach sprzed kilka godzin. Jong pogłaskał go po poliku, przymykając zadowolony oczy, opierając czoło o obojczyki chłopaka, wsłuchując się w przyśpieszone bicie serca Key. Ten objął go, czując się coraz bardziej senny i zmęczony. – Chodźmy spać – mruknął, łapiąc bruneta za rękę. Ten jednak zatrzymał się, już chcąc coś powiedzieć, jednak Kibum sam sobie przypomniał, że jego matka jest u nich w domu – Proszę, śpij dzisiaj ze mną. Powiemy twojej matce, że plecy cię bolały i musiałeś spać na łóżku – odparł, a Jong nie mógł się nie zgodzić. W końcu kanapa była mało wygodna, a wizja miłego poranka z Key zbyt kusząca, aby się oprzeć. W sypialni Jonghyuna, Key ściągnął z siebie wszystkie ubrania, poza bokserkami, więc brunet poszedł w jego ślady i już po chwili oboje spali w swoich objęciach. 

______________________________________________________________________________________________

Mam wam kilka rzeczy do przekazania, ale zacznę od początku: 

Chciałabym was przeprosić, że musieliście dłużej czekać, jednak niestety przez nawał pracy nie miałam czasu napisać rozdziału, a z weną też ostatnio było kiepsko. Jednak już skończyły mi się wszystkie sprawdziany, projektu i inne zajmujące czas poza szkolny rzeczy, więc jestem w pełni oddana pisaniu. 

Kolejna wiadomość raczej większości z was nie ucieszy. Jest to już przedostatni rozdział " Jak pies z kotem." Za tydzień wstawię epilog. Potem ruszy "zagraj dla mnie", które postanowiłam zmniejszyć z długości 7 rozdziałów za 3/4. Czemu? Otóż wpadłam na pomysł nowego opowiadania, w które sie wkręciłam niczym w From Hell. Będzie nosiło nazwę " small town, creepy town ". 

No i ostatnia sprawa. Jako, że za tydzień przyjdzie czas na epilog, a zaraz po epilogu wyjeżdżam na plener, to już teraz was pytam o paring jaki byście chcieli do oneshota. Piszcie swoje propozycję w komentarzach. Wybiorę ten z największą liczbą lub taki, który wyda mi się najciekawszy~. No i oczywiście mowa tutaj o SHINee oraz EXO, chociaż inne zespoły też mogą być, jednak niestety nie znam też wszystkich. Jeśli chodzi o EXO, to uwzględniam Krisa, bo dla mnie on nadal jest członkiem zespołu i zawsze nim będzie, ale nie zagłębiajmy się w to. Po prostu chciałam tylko was upewnić, że paringi z Krisem też wchodzą w grę ^^

Na sam koniec chciałabym wam pokazać pracę, którą nadesłała do mnie jjangjjangboy 
Jeszcze raz jej bardzo za nią dziękuję~! <3 

Wszelkie zaległości nadrobię do czwartku najpóźniej. 

niedziela, 11 maja 2014

Jak pies z kotem - 10

10


- Czy Minho naprawdę cię pocałował? – zapytał chłopak, drżącym głosem, zupełnie jakby wstrzymywał w sobie tajfun emocji. Bo tak było. W pierwszym momencie przeżył szok, kiedy Choi mu to powiedział. Choi starał się go jakoś ułaskawić, przytulić i obiecać, że to się nie powtórzy, jednak Taemin go nie słuchał. Wyrwał mu się, uderzając mocno w polik, pozostawiając po sobie spory, czerwony ślad, wybiegając następnie z mieszkania. Swoje kroki pokierował od razu tutaj, chcąc potwierdzić tą informację. Czuł się teraz tak zmęczony tym wszystkim, chociaż nie minęła nawet godzina odkąd się dowiedział.

- Wejdź proszę. Nie będziemy rozmawiać w drzwiach – mruknął gospodarz, niezwykle niskim i piskliwym głosem, zaczynając panikować. Nienawidził takich sytuacji, bo nigdy nie był dobrym kłamcą. Bał się też tej rozmowy i wiele razy myślał jak będzie wyglądać, jednak nigdy nie podejrzewał, że wszystko potoczy się w taki sposób. Nie liczył na to, że Taemin do niego przyjdzie i zapyta wprost. Tae kiwnął głową, skopując z siebie buty, idąc szybkim krokiem do salonu. Był zły na Minho, ale nie umiał się odnieść do swoich uczuć względem Key. Starszy mężczyzna wskazał gościowi kanapę, samemu siadając na fotelu. Oparł ramiona na kolanach, pochylając się do przodu. – C-czy to on ci tak powiedział? – dopytał Kibum, starając się panować nad swoim głosem i ciałem. Nie chciał, aby było widać jak bardzo się denerwuje. Najchętniej by się teraz popłakał z nerwów i złości na samego siebie. Był głupi wierząc, że to nigdy nie wyjdzie na jaw. Tae pokiwał głową, patrząc uważnie na przyjaciela, który zachowywał się w bardzo niecodzienny sposób. Zwykły, dawny Key, gdyby tylko Minho by go pocałował, walnąłby mu i poleciał z tym od razu do chłopaka, dlatego właśnie Tae przyszedł tutaj, aby to wszystko wyjaśnić, bo nie rozumiał tej sytuacji. – Powiedz mi o wszystkim od początku – poprosił cicho Kibum, starając się po prostu kupić sobie czas, aby zebrać się w sobie i wymyślić jakieś wyjście z tego. Taemin zmarszczył brwi, jednak kiwnął głową spełniając prośbę przyjaciela.

- Od kilku dni Minho był inny. Nie potrafię tego dokładnie opisać, jednak czasem czujesz, że ktoś zachowuje się inaczej niż zwykle – mruknął, robiąc dłuższą pauzę, patrząc czujnie na blondyna, który wyłamywał sobie nerwowo palce, uciekając wzrokiem – Dzisiaj go zapytałem o co mu chodzi. Nie chciał mi powiedzieć od razu, więc ponowiłem pytanie, karząc mu odpowiedzieć, jeśli chociaż trochę mnie kocha. Wtedy wyjaśnił mi wszystko – niemal warknął, zaciskając mocno piąstki na materiale długiej bluzy, która swoją drogą była Minho, więc niemal na nim wisiała niczym na wieszaku. – To się stało, kiedy ostatnio u was byliśmy. Jong zaniósł mnie to auta, on się wrócił po mój sweter i pod wpływem impulsu cię pocałował – głos Taemina ociekał jadem i obrzydzeniem, na które Key przeszedł dreszcz, a puls mu przyśpieszył. Przez to, że Minho wziął winę na siebie, czuł jeszcze większe wyrzuty sumienia. Nie wiedział już sam, czy Choi próbuje go oczyścić i naprawić to co zepsuł w przeszłości i ile krzywdy mu wyrządził, czy też był tak perfidny wiedząc, że Kibum nie da rady skłamać, kiedy chłopak go zapyta czy to prawda. – Hyung, czy to prawda? – zapytał, a blondyn poczuł ucisk w sercu, kiedy ten nazwał go hyungiem. Nigdy się tak do niego nie zwracał, dlatego tak go to ugodziło. Kibum dłuższą chwilę milczał, zastanawiając się jak podejść do sprawy i rozwiązać ją w najprostszy i najmniej krwawy sposób.

- Zanim ci odpowiem, muszę ci o czymś opowiedzieć. To się wydarzyło, kiedy jeszcze byłem w liceum. Mieszkałem wtedy w rodzinnym mieście i chodziłem do pobliskiej szkoły. Miałem sporo znajomych, jednak nie o to chodzi. Był jeden mężczyzna, a raczej wtedy jeszcze chłopak. Byłem w nim zakochany niczym idiota. Latałem za nim niczym pies za właścicielem i byłem gotów skoczyć dla niego w ogień – mruknął, przygryzając mocno wargę, czując się dziwnie pusty, kiedy o tym opowiadał. Wcześniej, kiedy mówił o tym Jonghyunowi, rozpłakał się, a teraz nie czuł nic. Zupełnie jakby ta historia jego nie dotyczyła. – Jednak on był dupkiem. Nie byliśmy parą, ale chodziliśmy do łóżka. To był taki układ, w którym nie było nic poza seksem. On w międzyczasie kiedy sypiał ze mną, chodził z dziewczynami, przy czym wypadał na dżentelmena, bo nigdy nie ciągnął żadnej do łóżka, w końcu miał mnie do zaspokajania swoich potrzeb. Trwałem w tych niezdrowych relacjach bardzo długo, aż w końcu wymsknęło mi się, że go kocham. Wszystko zaczęło się walić niczym domino, on powiedział, że to był błąd i zniknął. Byłem wtedy inny i bardzo to przeżyłem. Dwa lata mi zajęło nim się pozbierałem i stałem się taką osobą, jaką jestem.

- Do czego zmierzasz? – dopytał chłopak, nie rozumiejąc całej tej historii w kontekście odpowiedzi na jego pytanie. Chociaż teraz lepiej rozumiał przyjaciela i jego oziębłość uczuciową w kwestii miłości.

- Chodzi o to, że tym dupkiem w którym byłem zakochanym był Minho i to nie on mnie pocałował. Ja to zrobiłem – wyszeptał cicho, bojąc się wypowiedzieć to na głos. Wszystko zostało przesądzone i teraz może być już tylko gorzej. Był gotowy na wybuch chłopaka, ten jednak jedynie patrzył na niego, zaciskając mocno zęby. – Przepraszam, naprawdę nie chciałem. To był impuls – Key zaczął się gorączkowo tłumaczyć, chcąc aby przyjaciel zrobił cokolwiek. Cisza jest gorsza niż kłótnia, bo nie wiesz nigdy, co się dzieje w umyśle drugiej osoby. – Naprawdę przepraszam – wyszeptał, słysząc jak jego własny głos drży. Tae wstał powoli z kanapy, przystając przy fotelu, jednak nie obdarzając mężczyzny nawet jednym spojrzeniem. – Taeminnie? – mruknął cicho blondyn, łapiąc przyjaciela za rękę. Ten jednak wysunął ją sprawnie, zagryzając mocno zęby.

- Nie pokazuj mi się na oczy – wyszeptał cicho, a jego głos był chłodny, wyprany z wszelkich emocji. Key poczuł jak warga mu drży, kiedy chciał się odezwać, jednak nie był w stanie. Słowa uwięzły mu w gardle. Z resztą co mu powie? Znowu powtórzy, że mu przykro? To nic nie zmieni i nie naprawi tego co zrobił, jednak Taemin mógłby spróbować go zrozumieć! Chociaż on sam na jego miejscu na pewno postąpiłby tak samo, jak i nie gorzej. Gdyby tylko usłyszał, że Tae pocałował chociażby Jonghyuna, wtedy pewnie nie panowałby nad sobą. Jednak czemu w takiej chwili przyszedł mu do głowy Jong? Dlatego, że mają ten swój układ? – Nie dzwoń też do mnie – dodał, wychodząc szybkim krokiem z mieszkania przyjaciela. Tae nie miał na myśli urwania kontaktów na zawsze. Po prostu potrzebował ochłonąć i przetrawić zaistniałą sytuację. Gdyby teraz nadal utrzymywał z nim kontakt, czułby coraz większą złość kumulującą się w nim i niszczącą go od środka. Key nawet się nie ruszył z miejsca, podciągając kolana pod brodę, oplatając je ramionami, chowając w nich głowę. Wyrzucał sobie wszelkie błędy które popełnił, przeklinał siebie i swoje nieodpowiedzialne zachowanie.

W tym czasie Taemin wypadł na zewnątrz, od razu uderzył w niego silny, chłodny wiatr. Zarzucił kaptur za dużej bluzy, opatulając się nią szczelniej. Pachniała Minho, co go irytowało i uspokajało jednocześnie. Szedł szybkim, równym krokiem w stronę domu. Z każdą kolejną pokonaną przecznicą czuł się coraz bardziej zmęczony psychicznie oraz fizycznie. Kiedy znalazł się w swoim bloku, przystanął na chwilę przed drzwiami. Wiedział, że Choi jest w środku, bo on nie zabrał kluczy, a szatyn nie wyjdzie z mieszkania, kiedy on jest na zewnątrz. Tae wszedł cicho do środka, zdejmując z siebie powoli buty, boso idąc do salonu. Minho, który siedział przed telewizorem, zerwał się, przystając jednak w miejscu. Nie wiedział co zrobić, ani jak się zachować. Do tego na jego poliku nadal było widać ślad po uderzeniu blondyna.

- Wiem o wszystkim – zaczął, podchodząc do mężczyzny, stając metr od niego, zadzierając delikatnie głowę do góry, w końcu ten był od niego wyższy o co najmniej pół głowy. – O tym, że spotykaliście się w liceum, co mu zrobiłeś oraz tym, że to nie ty go pocałowałeś. Jestem na ciebie taki wściekły – warknął, chociaż nie było już w nim gniewu, lecz zmęczenie. Do tego oczy miał napuchnięte i przekrwione. – Nie wywalę cię tylko dlatego, że muszę się do kogoś przytulić – wyszeptał cicho, a jego głos zaczął się łamać w momencie, kiedy łzy zaczęły zbierać się w kącikach oczu. Minho pokonał dzielący ich metr, zamykając drobne ciało chłopaka w swoich masywnych ramionach. Tae wtulił głowę w jego tors, obejmując nieco niepewnie wokół talii. – Czemu musisz być takim kochanym dupkiem? – zapytał, chociaż nie oczekiwał odpowiedzi. Choi milczał, tuląc do siebie jedynie chłopaka, domyślając się, że jego rozmowa z Key nie przebiegła najlepiej, jednak wolał się nie kontaktować z Kibumem dla jego własnego dobra.

Podczas, gdy Tae uspokajał się w ramionach ukochanego, Key siedział całkiem sam w salonie, od prawie godziny nie zmieniając pozycji. Wszystko go bolało, był to jednak ból nierówny psychicznemu cierpieniu. Mijały kolejne minuty, godziny, a on wspominał i rozmyślał co mógł zrobić inaczej, jak by wtedy wyglądało jego życie. Było to bezsensowne i bezcelowe, a przysparzało mu jedynie więcej cierpienia, jednak blondyn wychodził z założenia, że zasłużył sobie na wszystko co go spotyka. Podobno nazywa się to karmą. Kiedy zrobisz coś złego, coś nieprzyjemnego ci się wydarzy. Najwidoczniej wiele złego uczynił w życiu, czego nawet nie pamięta, skoro los tak z niego kpi. Kibum długo rozmyślał, zatapiając się we wspomnieniach, nie zdając sobie sprawy ile czasu minęło. W końcu nie był sam w mieszkaniu. Jong wrócił nieco wcześniej z pracy, kupując po drodze jakieś żarcie na wynos z pobliskiego baru.
 
- Kibum, jesteś w domu? – brunet krzyknął w głąb mieszkania, widząc buty chłopaka oraz jego kurtkę na wieszaku. Zmarszczył brwi, kiedy odpowiedziała mu cisza. Uznał, że ten śpi, więc poszedł do kuchni, po drodze musząc przejść przez salon. Z początku nie zauważył skulonej postaci na fotelu. Już wchodził do kuchni, jednak cofnął się, wpatrując w blondyna, nim ruszył w jego stronę. Postawił siatki z jedzeniem na stoliku, dotykając ramienia gospodarza. Ten drgnął, jednak nie podniósł głosy. Jong usłyszał jak ten szepcze, niestety nie dosłyszał za pierwszym razem – O co chodzi, Bummy? – dopytał mężczyzna, siadając na podłokietniku. Key obrócił głowę, osłaniając jedynie jedno oko. Jonghyun zagryzł wargę od środka, widząc że ten płakał.

- Przytul mnie – poprosił cicho, a brunet, nie zadając pytań, objął go ramieniem, głaszcząc delikatnie po plecach. Kibum przysunął się bliżej, chowając głowę w piersi mężczyzny. Czuł jak ten delikatnie go głaszczę, co nieco uspokajało.

***

Key od kilku dni chodził niczym struty. Wszyscy zaczęli się o niego martwić. Nie tylko Jonghyun, ale i ludzie w pracy. Onew nawet wyciągnął go na wspólne zakupy, pod pretekstem pomocy w odświeżeniu jego garderoby. Wcześniej Kibum kilkukrotnie mu to proponował, uważając, że znajomemu przyda się odmiana i świeży styl. Wtedy się nie zgadzał, co zwykle spotykało się z kilkuminutowym oburzeniem blondyna. Dlatego Jinki pomyślał, że jeśli mu to zaproponuje, wtedy chłopak się ucieszy i przestanie smucić. Jednak tak nie było. Key jedynie wzruszył ramionami, uznając, że mogą pójść. To był bardzo zły znak dla wszystkich i nikt nie wiedział o co chodziło. Nikt, poza Jonghyunem, który po kilku dniach w końcu wyciągnął z Kibuma o co chodzi. Musiał co prawda go upić i zrozumieć co ten bełkocze przez łzy. Brunet był zły na Taemina, że ten dzieciak zachowuje się tak egoistycznie. Po części go rozumiał, bo jego samego ugodziło to co zrobił Key, jednak chłopak też miał uczucia, a Tae był dla niego najważniejszy. Przekładał jego dobro nad wszystko inne. Do tego stopnia, że postanowił poświęcić ich przyjaźń, byleby ten był szczęśliwy u boku Minho.

Zły nastrój Kibuma udzielał się niemal wszystkim. Jong, który spędzał z nim sporo czasu, zaczął chodzić bardziej przygnębiony, chociaż czerpał z tego niewielkie profity. Key niemal codziennie pakował mu się w nocy do łóżka, nie chcąc zostawać samemu ze swoimi myślami. Jonghyun wtedy głaskał go tak długo, aż ten zasypiał. Brunet coraz częściej się przyłapywał na tym, że nie może przestać myśleć o blondynie. O jego słodkich ustach, jasno-białej skórze oraz przewrotnym, jednak uroczym charakterku. To było złe, że coraz bardziej się w to wkręcał. Przestał już nawet oglądać się za kobietami jak tak dawniej. Czasami faktycznie jakaś przykuła jego wzrok większym biustem, kręconymi blond włosami czy też krótką sukienką, jednak szybko o nich zapominał. Zaczęło go to niepokoić, lecz o dziwo nie miał zamiaru nic z tym zrobić. Wydawałaby się, że podoba mu się taki stan rzeczy. Mimo to pragnął już swojego dawnego, wyszczekanego Kibuma. Nie wiedział tylko jak ma to naprawić. W końcu nie wiedział gdzie Taemin mieszka, a Key pilnował swojego telefonu niczym skarbu. Los chyba go kochał, bo właśnie zobaczył znajomą blond czuprynę. Był właśnie w centrum, kupując swoje ulubione ciasto z ukochanej piekarni dla Kibuma, kiedy go zauważył. Lepszej okazji nie mógł sobie wymarzyć. Zapłacił za wypiek, idąc szybko w stronę sklepu z biżuterią, przy której stał Taemin. Złapał go za ramię, uśmiechając przyjaźnie. Chłopak spojrzał na niego zdziwiony, zaraz jednak odwzajemniając uśmiech, zdejmując słuchawki w których leciała jakaś skoczna, żywiołowa muzyka.

- Hej, hyung – przywitał się, wyglądając całkiem dobrze, pomimo kłótni z key. Wręcz promieniał. Najwidoczniej dobrze mu się układało z Minho, podczas gdy Kibum cierpiał w czterech ścianach. To go nieco zezłościło, bo chłopak zachowywał się nie jak przyjaciel, lecz egoistyczny bachor.

- Co ty robisz, Taemin? – zapytał z pozoru spokojnie, chociaż oboje wiedzieli, że to nie będzie jedna z tych przyjemnych rozmów. – Rozumiem, że jesteś na niego zły, jednak to nie powód, aby go tak traktować – dodał, widząc już niezadowolony grymas na słodkiej buźce chłopaka. Tae wcisnął dłonie w kieszenie spodni, patrząc gdzieś w bok. Brakowało mu Kibuma, jednak nadal nie przeszła mu złość na niego. Chociaż to już chyba nie było to uczucie. Po prostu się na nim zawiódł.

- Nie rozumiesz, nie znasz sytuacji – mruknął na swoją obronę blondyn, wierząc, że tylko on zna całą historię. W końcu Key jest zbyt skryty, aby opowiadać wszystko swojemu współlokatorowi.

- Wręcz przeciwnie Taemin, znam ją doskonale. Znałem ją przed tobą i widziałem co zaszło tamtego dnia, więc nie wciskaj mi kitu, że nie znam sytuacji. Po prostu nie umiesz zachować się jak dorosły i przebaczyć. Kibum kochał Minho dawniej, ale teraz nic do niego nie czuje. To co zrobił, to był impuls i nic więcej – odparł pewnie, a jego głos był głęboki i cichy, chociaż przesączony pewnego rodzaju jadem. Lubił Tae, jednak nie podobało mu się jego zachowanie. Chciał być traktowany niczym dorosły, więc czemu się tak nie zachowywał?

- I tak tego nie zrozumiesz. Jesteś tylko jego współlokatorem – mruknął Tae w swojej obronie, próbując jakoś to usprawiedliwić. W końcu ci nie byli nawet przyjaciółmi, więc czemu mu mówił jak powinien się zachować. Według Taemin relację Key i Jonghyuna były płytki, więc ten nie miał prawa go oceniać, bo gdyby był na jego miejscu i Key był dla niego kimś ważnym, wtedy by tak łatwo nie mówił o przebaczeniu.

- To ty nie rozumiesz i masz klapki na oczach. Czy Kibum powiedziałby mi o tym wszystkim, gdyby łączyły nas takie relację jak myślisz? – zapytał, chociaż nie oczekiwał teraz odpowiedzi, wiedząc, że chłopak próbuje przeanalizować obecną sytuację. – On już dość wycierpiał za tego jednego buziaka. Przynajmniej spróbuj mu wybaczyć – dodał, po czym odwrócił się na pięcie, idąc w stronę wyjścia z galerii. Potrzebował ochłonąć, chociaż może nie było tego po nim widać, jednak mocno się zdenerwował, starając się jednak zachować pozory spokoju. Odkąd zamieszkał z Kibumem wiele się w nim zmieniło. Nie był już tak porywczy i wybuchowy. Najpierw pomyślał, nim brał się do roboty. Teraz postanowił obmyśleć skuteczny plan poprawienia współlokatorowi humoru.

***

- Smakuje? To moje ulubione – Jong patrzył przez ramię blondyna, jak ten zatapia widelec w jasne, puszyste ciasto. Key przytaknął energicznie głową, wsuwając w usta kolejny kawałek ciasta, które przyniósł mu Jonghyun. Z początku nie chciał wychodzić spod kołdry, jednak w końcu brunet siłą zaciągnął go do salonu, posadził na kanapie i postawił przed nim talerz z pysznie wyglądającym wypiekiem. Zawsze pozwalał sobie raz w miesiącu na ciasto, zwykle to od Taemina, jednak tym razem żadnego nie dostał. Zasmuciło go to, ale jednocześnie był szczęśliwy, że Jong wiedział o takich błahostkach, chociaż to mógł być po prostu zbieg okoliczności.

- Całkiem niezłe – odparł blondyn, wiercąc się, aby znaleźć wygodną pozycję. W normalnych okolicznościach sam by się tak nie usadził, jednak to Jonghyun nalegał czy nawet zmusił. Po tym jak brunet przyniósł ciasto, wszedł na kanapę, wpychając się między Kibuma a oparcie, oplatając chłopaka ramieniem wokół pasa, głowę układając na ramieniu.

- Całkiem – prychnął mężczyzna, przejeżdżając nosem po szyi chłopaka, wywołując u niego dreszcze oraz łaskotki. – Po prostu przyznaj, że jest przepyszne – szedł w zaparte, nie mając zamiaru odpuścić dopóki nie usłyszy tego czego chce. Key wywrócił oczami, a kiedy przełknął ciasto dopiero mógł odpowiedzieć.

- Dobrze, jest pyszne. Zadowolony? – burknął chłopak, chociaż nie było w jego głosie rozdrażnienie, szybciej niewielkie rozbawienie. Zwłaszcza kiedy obejrzał się na Jonghyuna, widząc na jego twarzy szeroki uśmiech i błyszczące oczy. Brunet kiwnął głową, całując Kibuma w polik. – W tym momencie przypominasz mi psa – Key mówił bardziej do siebie, wypowiadając swoje myśli na głos. Brunet uniósł wysoko brew, zastanawiając się nad czymś jedynie chwilę, po czym wyszczerzył się szeroko

- Woof, woof – imitował szczekanie, a Kibum, nie mogąc się powstrzymać, roześmiał się wesoło, odchylając głowę do tyłu, kładąc ją na ramieniu mężczyzny za sobą. Jongowi aż serce mocniej zabiło, kiedy dojrzał w końcu uśmiech na twarzy gospodarza. Kibum już tak dawno się nie uśmiechał…

- Jesteś głupi – wyszeptał z trudem chłopak, nadal opierając głowę o ramię bruneta. Ten przytaknął mu, całując chłopka krótko w usta. Smakowały sernikiem i truskawkami. Jonghyun miał ochotę je schrupać. Jak całego chłopaka. Najchętniej pokryłby jego ciało bitą śmietaną lub czekoladą, następnie stopniowo ją z niego zlizując. Na samo wyobrażenie, aż się nakręcił. Od dawna tego nie robili z wiadomych zawiłości losu.

- W końcu się uśmiechnąłeś – odparł zadowolony Jonghyun, całując go leniwie po linii szczęki oraz pysznych, pełnych wargach. – Kocham twój uśmiech, wiesz? – dopytał, chociaż nie oczekiwał odpowiedzi. Key nawet nie umiałby na to odpowiedzieć. Wiedział, że jeśli teraz próbowałby coś powiedzieć, wyszedłby z tego nieskładny bełkot. Do tego czuł, że jego poliki kolorem przypominają dojrzałego pomidora. Zbawieniem dla niego był dzwonek do drzwi.

- Pójdę otworzyć – mruknął, wyplatając się z objęć Jonghyuna, niemal biegnąc do drzwi. Jong obserwował go z zadowoleniem. Cieszył się z tego, że tak go zawstydził. Lubił widzieć rumieńce na tej pięknej twarzyczce, a nieładno było je wywołać. Blondyn wziął głębszy wdech, otwierając od razu drzwi. Zdziwił się widząc za nimi Taemina. W sumie powinien się w końcu nauczyć patrzeć kto stoi po drugiej stronie. Chłopak spojrzał na niego zagubionym, ale zaciekawiony wzrokiem. Rumieńce na polikach Key były dobrze widoczne, a Jong zdążył mu zrobić niewielką malinkę pod uchem. – Hej – mruknął cicho starszy chłopak, stojąc tak jak stał, nie wiedząc co po takim czasie powiedzieć.

- Mogę wejść? – zapytał Taemin, a kiedy Kibum pokiwał głową w kilka sekund pokonał dzielącą ich odległość, wtulając się w przyjaciela – Tęskniłem – wyszeptał w jego koszulę, zaraz się jednak odsuwając, uznając, że jednak najpierw muszą porozmawiać. Key uśmiechnął się delikatnie, czując jak pewien ciężar spada mu z serca. W salonie zastali Jonghyuna, pojadającego ciasto blondyna. Widząc Tae kiwnął mu głową na przywitanie.

- Zostawię was samych – odparł, zabierając ze stołu talerz, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z najmłodszym w towarzystwie. Jong poszedł do kuchni, zaraz jednak tego pożałował, bo nie mógł teraz przejść przez salon, więc zostało mu czekać aż tamci dwaj skończą. Liczył, że to nie zajmie zbyt wiele, chociaż Kibum jak się rozgada z tym chłopakiem to nie ma zmiłuj.

- Więc, o co chodzi? – zapytał Key, siadając nieco spięty na wcześniejszym miejscu, które nadal było ogrzane po tym jak Jonghyun poszedł. Taemin usiadł obok niego, łapiąc go za dłoń, bawiąc się jego palcami jak zwykle, kiedy wiedział, że zrobił coś złego i musiał się do tego przyznać.

- Przepraszam za swoje zachowanie. Powinienem był pomyśleć też o twoich uczuciach – powiedział nieśmiało blondyn, zerkając jedynie co jakiś czas na przyjaciela. Chciał nieco go udobruchać, chociaż Kibum się na niego nie gniewał. Rozumiał całkowicie jego zachowanie, dlatego nie mógł być na niego wkurzony. – Nie mam ci za złe tego pocałunku, o ile obiecasz, że to już się nie powtórzy.

- Obiecuję! – Key pokiwał żywo głową, łapiąc za dłoń przyjaciela, ściskając ją mocno. Zwykle tak nie reagował, jednak tak mu brakowało tego chłopaka. Był dla niego niczym rodzina, dlatego jego strata tak go zabolała. – Z resztą nie cierpię tej wielkiej, wrednej…

- Nie obrażaj mojego chłopaka! – oburzył się Taemin, nadymając poliki, chociaż nie miał mu tego za złe. Oboje zamilkli po czym wybuchli głośnym, niczym niepowodowanym śmiechem. To Taemin spoważniał jako pierwszy, kiedy jego wzrok padł na malinkę na szyi blondyna. – Um, Kibum – zaczął niepewnie Tae, a kontynuował dopiero, kiedy ten się uspokoił i spojrzał na niego pytająco. – Co cię łączy z Jonghyun hyungiem?

- Nic, naprawdę nic. Jesteśmy po prostu znajomymi – Key starał się nie pokazać po sobie jak bardzo w tym momencie panikuję wewnątrz. Był jednak przerażony, bo nie chciał aby jego układ z Jonghyunem wyszedł kiedykolwiek na światło dzienne. Wiedział co Tae by sobie pomyślał, tym bardziej teraz, kiedy znał całą jego historię. Sam był świadom, że popełnia ten sam błąd, jednak nie umiał się wycofać. Lubił towarzystwo Jonga, nawet jeśli ten związek był toksyczny. Tym bardziej, że nie mógł nazwać tego co między nimi było związkiem.

- Powiedzmy, że ci wierzę – Tae westchnął cicho, nie mając zamiaru ciągnąć dzisiaj tego tematu, tym bardziej, że brunet właśnie wszedł do salonu z kubkami herbaty i jednym z kawą dla siebie. Taemin uśmiechnął się do niego delikatnie, szczęśliwy, że ponownie widzi te wesołe iskierki w oczach blondyna. Kiedy Key zniknął na chwilę z salonu, Jonghyun cicho i dyskretnie podziękował Taeminowi. Wszystko wydawało się być jak dawniej.

_____________________________________________________________________________________________________
No i oto kolejny rozdział... wiedzie, że nie mam pomysłu na zakończenie? Jednak chyba niedługo nadejdzie kres dla "Jak pies z kotem". Potem ruszy w końcu "Zagraj dla mnie". Ale jeszcze z dwa rozdziały zostały, może epilog...
Mam też nadzieję, że wszyscy tegoroczni maturzyści mają się dobrze i im poszło świetnie, pomimo wyjątkowo trudnych matur~!
Mam też coś dla Marty, która ostatnio pytała o jakąś moją pracę:
Mam nadzieję, że się podoba :3
Następny rozdział już za tydzień. Wyczekujcie proszę dalszych losów naszego kochanego JongKey~ ( może w końcu nadszedł czas na jakiegoś smuta...)