środa, 26 marca 2014

Jak pies z kotem - 4



4


Ciche jęki rozkoszy, skrzypienie starego, wymęczonego łóżka i szuranie pościeli. Ciała zroszone potem, ocierające się o siebie. Wzrok utkwiony w plecach młodej kobiety. Brunet obserwował pracę mięśni na jej drobnym ciele, które napinały się, za każdym razem kiedy wykonywał kolejne, mocne pchnięcia. Z każdym kolejnym był bliżej kresu. Podobnie jak kobieta, która jęczała donośnie wprost w poduszkę, w którą wtulała twarz, z pośladkami wysoko wypiętymi w górę. Jonghyun lubił kochać się w tej pozycji, czując, że ma władzę. Uwielbiał patrzeć na plecy wygięte w łuk i drżenie ramion kochanek. Odgarnął długie włosy kobiety, całując ją w łopatkę, gdzie widniał niewielki tatuaż ze skowronkiem. Ta zadrżała, kwicząc niczym świnia. Przynajmniej Kibum zawsze tak to określał, za każdym razem kiedy słyszał jak te jęczą. Co prawda ostatnio, aby móc spokojnie zasnąć, zaczął słuchać muzyki lub wkładał zatyczki do uszu. To zdecydowanie było lepsze wyjście, niż noc w noc słuchać tego kwitku dziewczyny Jonghyuna. Sam brunet nie mógł powiedzieć, że mu się nie podoba, jak kobieta wyraża przyjemność, bo wiedział, że jej dobrze. Mimo to nigdy nie poczuł, że przez czyjeś jęki, robi się twardy. Chyba po prostu jeszcze nie trafił na taką kobietę. Jednak nie zastanawiał się nad tym teraz, kiedy było mu przyjemnie. Czuł, że niewiele mu trzeba aby dojść. Złapał mocniej kobietę za biodra, nachylając się do niej. Pachniała truskawkami i cynamonem. Jej skóra natomiast, pomimo słodkiego aromatu, była słona.  Shin ledwo trzymała się na nogach i gdyby nie mocno trzymający ją Jong, uda rozsunęłyby się jej, tym samym runęłaby na materac. Brunet dyszał coraz ciężej, a co jakiś czas wyrwało mu się ciche westchnienie. Był niczym w amoku. Zamknął oczy, rozkoszując się doznaniami.

- Bummy – wyszeptał niezwykle cicho i gdyby nie nachylał się nad uchem kobiety, ta pewnie by go nie dosłyszała. Jong nadal był zamroczony bo właśnie przeżytym orgazmie. Całował ją leniwie po łopatkach, nie otwierając póki co oczu. Kobieta pogłaskała go po włosach, nie mając zamiaru mu wypominać, że gada bez sensu, kiedy dochodzi. To by zniszczyło nastrój.

***

Kibum postawił przed blondwłosym chłopakiem szklankę z mlekiem bananowym. Key go nie lubił i jak się okazało Jong również. Stało w lodówce tylko na wypadek gdyby przyszedł Taemin. Chłopak uwielbiał je, chociaż Key nie mógł pojąć jego miłości do sztucznie smakowego mleka.

- Jak ci się mieszka z Jonghyunem? – dopytał chłopak, siadając na blacie w kuchni. Rozmawiali cicho, bo w salonie siedziała dziewczyna Jonga, czekając aż brunet się ogarnie i wyjdą do kina. Key zerknął w stronę pokoju obok, wzruszając ramionami. Nie miał zamiaru marudzić na niego, bo odkąd pojawiła się Shin, niewiele rozmawiali. Nadal było między nimi niezręcznie, bo wspomnienia nadal były świeże. W końcu minęło kilka dni od tego nieszczęsnego pocałunku, który śnił się Key po nocach. Sam nie wiedział czy były to koszmary czy też fantazję erotyczne. Chyba wolał to pierwsze, bo kiedy myślał o tym, że fantazjuje o nim, to już samo to stawało się koszmarem.

- Jest w porządku – odparł, nie chcąc mówić Taeminowi o pocałunku, bo znając chłopaka, ten od razu zacząłby go pchać w objęcia Jonghyuna wszelkimi sposobami. – Opowiedz lepiej co u ciebie – dodał, chcąc szybko zmienić temat. Tae od razu uśmiechnął się delikatnie, spuszczając głowę. Key zauważył, że na polikach pojawiły mu się dorodne rumieńce. W głowie starszego chłopaka od razu zapaliła się lampka i sam uśmiechnął się szerzej. – Jest ktoś? – zapytał, wiedząc, że przyjaciel zrozumie o czym mówi. Taemin uniósł niepewnie wzrok, przygryzając wargę, aby powstrzymać zbyt szeroki uśmiech. Pokiwał energicznie głową, wydając się nagle niezwykle rozpromieniony.

- Znaczy, na razie to jest tylko znajomym.

- Na razie – powtórzył za nim Kibum, również się uśmiechając, zapominając na chwilę o własnych problemach. Tae kiwnął głową, ukrywając się za szklanką z mlekiem bananowym. – Kto to? – dopytał blondyn, siadając obok chłopaka, słysząc głos Jonghyuna w salonie. Po czym ich ciche kroki i dźwięk zamykanych drzwi. Nawet się nie pożegnał…

- Pracuję w kawiarni koło mojej uczelni. Chodzę do niego codziennie i naprawdę dobrze nam się rozmawia. Mamy się spotkać w następnym tygodniu poza jego pracą – odparł, kołysząc się na boki. W takich momentach, kiedy był kimś zauroczony, wydawał się beztroski niczym małe dziecko. Uśmiechał się tak naturalnie i szczerze, czego Key zawsze mu zazdrościł. Sam nie umiał tak po prostu się zauroczyć czy pokochać. Nie po tym co się stało. – Liczę, że coś z tego będzie – dodał, a przez jego twarz przemknął cień smutku i niepewności.

- Na pewno mu się podobasz! Gdybyś nie był moim przyjacielem, wtedy bym do ciebie zarywał – zaśmiał się Key, chociaż oboje wiedzieli, że to nie miałoby miejsca. Mimo to humor Taeminowi od razu się poprawił i pokiwał energicznie głową. Opowiedział jeszcze przyjacielowi kilka historii o swoim nowym znajomym i ich znajomości. Dzięki temu dzieciakowi, ciężki dzień minął mu niezwykle przyjemnie.

***

Kibum dziwił się, że związek Jonghyuna przetrwał ponad dwa tygodnie. Dokładnie tyle minęło, odkąd dziewczyna pojawiła się w progu jego mieszkania. Od tamtej pory niemal codziennie u nich przesiadywała, zupełnie jakby nie posiadała własnego mieszkania. Brakowało tylko aby zaczęła zostawiać szczoteczkę i swoje kosmetyki w łazience. Co jak co, ale Key nie miał ochoty na kolejnego lokatora. Mimo swojej początkowej niechęci, postanowił być miły. W końcu nie może przez całe życie oceniać ludzi po pozorach. Pomimo wielkich chęci, nie umiał traktować jej poważnie. Już nawet nie dlatego, że samą swoją osobą go denerwowała. Był względem niej sarkastyczny i wyniosły, a ona w ogólnie tego nie zauważała. Z czasem zrobiło się to bardzo zabawne. Dogryzał jej, a ta wpadała w jego pułapki. Nawet przy Jonghyunie to robił, a ten jedynie uśmiechał się pod nosem, aby nie roześmiać się głośno. Jakoś ten pocałunek odszedł zupełnie w niepamięć. Przynajmniej oboje starali się zachowywać jak wcześniej. Można nawet powiedzieć, że pojawienie się dziewczyny polepszyło ich relację. Shin przesiadywała u nich długie godziny i lubiła gadać z blondynem. Oboje uwielbiali modę, jednak to było za mało, aby ten jeden temat ich połączył. Plus jej obecności było to, że byli w większości i telewizor należał do nich. Jong pod tym względem był na przegranej pozycji.

- Shin, mówiłaś, że gdzie pracujesz? – dopytał blondyn, z nadzieją na nowy temat do dogryzania jej. Ta dziewczyna nigdy go jeszcze nie zawiodła, począwszy od jej dzieciństwa po teraźniejszość. Co prawda ciężko mu teraz podać jakiś przykład, jednak sporo tego było, a ubaw miał przedni. Pojadał w międzyczasie pieczywo zbożowe, bo ostatnio strasznie schudł, ale nie chciał jeść przez to niezdrowo.

- W kawiarni w centrum – odparł, zerkając na chłopaka, który był skupiony na modelach w telewizji. – Niedługo mam awansować na kierowniczkę! – dodała, chcąc się pochwalić i może zapunktować w oczach Key. Ten uśmiechnął się pod nosem, powstrzymując się przed pogardliwym prychnięciem. Dziewczyna miała ambicję, nie ma co. Jednak jak wspomniał, nigdy go nie zawodziła i każdym swoim słowem umiała poprawić mu humor i go podbudować. Nie rozumiał jak Jong mógł być z kimś takim mało ambitnym i głupim. Przecież jakby chciał, mógł mieć kogoś seksownego, urocze, mądrego i z lepszą pracą. Kogoś, z kim umie pogadać na każdy temat i świetnie się dogadują. Oczywiście nie był świadom, jak bardzo ten opis pasuje do niego.

- Czyli się nie uczysz – mruknął, bardziej do siebie, niż do dziewczyny. Ta pokiwała głową, uśmiechając się niczym głupia do sera. Key wywrócił oczami, bo jak można być tak tępym? Albo po prostu przesadza i na siłę próbuje doszukać się w niej wad? Jednak przecież nie miałby w tym żadnego celu! Dlatego nie pozostawiało wątpliwości, że kobieta po prostu jest przygłupia. W sumie Kibum trochę się zdziwił, bo miała maksymalnie dwadzieścia lat, a już rzuciła naukę. On sam uczył się bardzo długo i nawet kiedy miał już pracę, chodził na studia wieczorowe. Jednak to może on był nazbyt ambitny. – Masz zamiar tam pracować na stałe? – dopytał, podejrzewając, że Shin nie zna się na niczym innym, niż usługiwanie ludziom. To takie typowe…

- Tak, lubię tą pracę – odparła, nie widząc w wypowiedzi Key nic złego ani złośliwego. Natomiast na ramieniu Key, mały diabełek śmiał się do rozpuku, szepcząc kolejne obraźliwe uwagi.

- Rozumiem, to bardzo ambitne – dodał blondyn, na co dziewczyna pokiwała energicznie głową. Key powstrzymał się w ostatniej momencie przed wybuchnięciem śmiechem na jej naiwność. Powstrzymał go dźwięk otwieranych drzwi wejściowym i wtargnięcie brunet, który przerwał ich miłą pogawędkę. Dziewczyna od razu poderwała się z miejsca, obejmując chłopaka wokół szyi, całując go w polik na przywitanie. Kibum włożył palec do ust, imitując wymioty. Jong zauważył to, ale zamiast go za to opieprzyć, uśmiechnął się subtelnie w ten swój specyficzny sposób, w jaki uśmiechał się tylko do Key. Kiedy kobieta się od niego oderwała, pociągnęła go w stronię kanapy. Co prawda Jong nie usiadł, ale Shin chciała go mieć przy sobie. – Zaliczyłeś już wszystkie koty w okolicy, że postanowiłeś wrócić do swojej dziewczyny? – zapytał uszczypliwie blondyn. Można było od razu zauważyć, że humor mu się poprawił, kiedy mógł dopiec Jonghyunowi. Ten przynajmniej mu dorównywał i umiał mu odpowiedzieć, zamiast kiwać bezmyślnie głową, przytakiwać i uśmiechać się, będąc obrażanym.

- Od kiedy zacząłeś mówić o sobie w trzeciej osobie i liczbie mnogiej, Bummy? – odgryzł się instynktownie brunet, używając przezwiska jakie mu wymyślił. Co prawda było to spore zdrobnienie ale Key nie przeszkadzało. Jong był tak skoncentrowany na blondynie, że nie zauważył przerażenia na twarzy swojej dziewczyny. Shin spojrzała wielkimi oczyma na bruneta, zupełnie jakby ujrzała właśnie ducha lub dowiedziała się, że Jong jest seryjnym mordercą. To było coś, co przechodziło wszelkie ludzkie pojęcie. Kobieta wstała gwałtownie w momencie, kiedy Key miał się odgryźć. Trzęsła się całą ze złości i wstydu. – Kochanie, wszystko dobrze? – Jong podszedł do niej z wyciągniętymi rękoma, które te zaraz odtrąciła. Zacisnęła mocno zęby, patrząc na niego wrogo. Jonghyun nie rozumiał o co jej chodzi, bo przecież to był nie pierwszy raz, kiedy sobie dogryzali w ten sposób. Czasem nawet było gorzej, a dziewczyna zwykle chichotała i śmiała się.

- Możemy pogadać na osobności, oppa? – SeKyung starała się zachować spokój, chociaż miała ochotę rzucać w bruneta wszystkim co znajdzie pod ręką. Brunet przytaknął jej, z nieco niepewną miną. Wyszli wspólnie z salonu, stając w korytarzu, blisko drzwi wyjściowych. Kiedy kobieta uznała, że jest wystarczająco daleko, aby Key ich nie usłyszał, odwróciła się przodem do swojego chłopaka. – Co to ma znaczyć? – zapytała, powstrzymując się w ostatnim momencie przed bluźnieniem. Nie wypadało jej takie słownictwo, nieważne jak wkurzona by była. Starała się też nie unosić za bardzo głosu, jednak z mizernym skutkiem. Nawet jeśli Key nie stałby w tym momencie pod ścianą, co aktualnie czynił, i tak słyszałby ich rozmowę. Kibum nie wiedział co się jej nagle stało. Może miała jakiś napad? Blondyn nie zdziwiłby się, gdyby się okazało, że jest chora psychicznie, co by tłumaczyło wiele rzeczy. Nawet w tym momencie mógł sobie wyobrazić tą dezorientację na twarzy bruneta. Oboje byli siebie warci.

- To tylko zwykłe przekomarzanie się – mruknął w swojej obronie, nie wiedząc czemu dziewczyna się tak unosi. To tylko kolejna, mała kłótnia i nic więcej.

- Przekomarzanie? – powtórzyła za nim, kręcąc rozbawiona głową, chociaż nie było jej do śmiechu. – W łóżku to też tylko przekomarzanie?! – dopytała, uśmiechając się przyjaźnie, mimo że jej oczy trzaskały gromami. Nim Jonghyun zdążył odpowiedzieć, drugi raz w ciągu miesiąca, dostał z otwartej dłoni w polik. Syknął cicho, łapiąc za czerwone miejsce. To było przerażające, że ta nadal się uśmiechała, chociaż teraz to bardziej przypominało grymas, kiedy usta zaczęły jej drżeć z nerwów, niczym dłoń, którą nadal miała uniesioną. Zaczęła coraz bardziej krzyczeć, gestykulując rękoma z nerwów. – Masz mnie za idiotkę? – Jong znowu nie zdążył odpowiedzieć, kiedy oderwał drugi raz. Tym razem po polikach dziewczyny pociekły łzy. Czuła się oszukana. Pieprzył ją a myślał o nim. Brunet zaklął pod nosem, kładąc dłoń na drugim poliku, równie czerwonym co pierwszy. – Jesteś obleśny! Wykorzystałeś mnie, myśląc o nim! Całe czas tylko on się liczył! – kobieta zaczęła się miotać, wpadając w istny szał. Brunet kolejny raz miał zostać spoliczkowany lub pobity, tym razem jednak zareagował. Złapał ją za rękę, potrząsając delikatnie. Nie pozwalał się bić, ale nie mógł oddać kobiecie.

- O czym, do cholery, mówisz? – Jonghyunowi również zaczęły puszczać nerwy i uniósł głos. Było podobnie jak tego dnia, kiedy pokłócił się pierwszy raz, tak na poważnie, z Key. Jednak przy nim nie musiał się tak hamować, bo przecież miał do czynienia z mężczyzną. A kobieta, nieważne jak szalona i nieobliczalna, nie mogła być pobita przez mężczyznę. Tak było wpajane brunetowi już od najmłodszych lat. Dlatego postanowił ją unieruchomić, aby bardziej go nie zdenerwowała i nie puściła mu nerwy.

- Chociażby o tym, że szepczesz jego imię, kiedy dochodzisz – krzyknęła mu wprost w twarz, oddychając szybciej. Skorzystała z szoku jakiego doznał brunet i wyrwała rękę z uścisku. Złapała szybko za swoją torbę, którą zostawiła w korytarzu przy butach. Nosiła baletki, więc za chwilę już jej nie było w mieszkaniu. Trzasnęła głośno drzwiami, co nieco otrzeźwiło jonga, który do tej pory stał z dłonią uniesioną wysoko i szeroko otworzonymi ustami. Nie wiedział czy może ufać jej słowom. Co jeśli kłamała? Bo sam nie przypominał sobie, aby szeptał cokolwiek. Jednak czy wtedy tak by się denerwowała? Sam nie wiedział co o tym myśli, bo przecież nigdy nie fantazjował o Kibumie! To wszystko wydawało się jakieś chore. Po chwili wycofał się do salonu gdzie nie zastał blondyna. Może ten chciał im dać trochę prywatności, za co był mu wdzięczny. Nie wiedział jak się zachować, gdyby się okazało, iż współlokator wszystko słyszał. To nie był temat, na który był gotów rozmawiać. Key stał przy blacie, pijąc sok pomarańczowy w kartonie przez niebieską słomkę. Słysząc kroki od razu uniósł wzrok. Jego spojrzenie było wyjątkowo miękkie i pełne współczucia.

- Nie patrz tak na mnie – warknął nadal wściekły, chociaż nie żywił urazy do blondyna. W ogóle nie wiedział co ma o nim myśleć i ich relacjach. Na razie postanowił zepchnąć słowa swojej, zapewne, byłej dziewczyny, gdzieś na sam koniec umysłu. Nie chciał w nie wnikać. – To tylko dziewczyna, będą inne – mruknął bardziej do siebie niż Key, chcąc się utwierdzić w tym, że jeszcze kogoś znajdzie. Zajrzał tylko do lodówki, zaraz jednak zamknął ją i wyszedł z pomieszczenia, zamykając się w swoim pokoju. Blondyn odprowadził go wzrokiem, popijając dalej sok. Przygryzł wargę, wrzucając pusty kartonik do kosza obok. Był ciekaw co się stało. Niestety nie został do końca, bo kiedy już stał przy ścianie, zadzwonił jego telefon. Nie chciał się zdemaskować, ale nie mógł zignorować telefonu, ponieważ był od jego szefa. Kiedy skończył rozmowę i chciał wrócić, usłyszał trzask drzwiami. Domyślił się, że to Shin wybiegła z ich mieszkania, ale nie znał powodu! Co go bardzo denerwowało, bo lubił wiedzieć co się dzieje w jego czterech ścianach. Blondyn westchnął pod nosem, opierając się o blat, zaplatając ramiona na piersi. Ciekawość go zżerała od środka lecz wiedział, że ten drań nic mu nie wyjawi, bo nie jest typem, który się wyżala. Zwłaszcza jemu. Zauważył tylko, że ta mała idiotka go spoliczkowała i to porządnie, biorąc pod uwagę jakie te były czerwone. Przynajmniej umiała porządnie spoliczkować, tego nie mógł jej odmówić. 
_______________________________________________________________________________________________________________

Dzisiaj dość krótki rozdział, ale dodany wcześniej, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie. 
Shin długo z nami nie zabawiła, ale jeszcze nic straconego. Może pojawi się kolejna albo się pogodzą? W sumie przerwałam rozdział w połowie, ale tak lepiej dla akcji. Szykujcie się natomiast na przyszły tydzień, na nieco pikantniejszą akcję~
Pozostaje mi życzyć wszystkim miłego dnia ( czy też nocy ). Do zobaczenia ( a raczej napisania ) za tydzień~! <3 

piątek, 21 marca 2014

Jak pies z kotem - 3



3


Kibum zauważył, że ostatnio czas leciał niczym z bicza strzelił. Co prawda miał już mniej roboty, bo to co zostało mu zwalone na głowę, przekazał nowej sekretarce. Podobno ładnej, więc i szef dał mu spokój. Cholerny stary zgred pozwolił mu nawet na dzień urlopu. Key podejrzewał, że dostał jakiegoś udaru, a jeśli pozwoli mu na dzień więcej wolnego, wtedy blondyn posądzi go o to, iż może być śmiertelnie chory. Jednak nie miał zamiaru podczas wolnego dnia zajmować sobie głowy tym człowiekiem. Powinien raczej skupić się na Jonghyunie. Nie dlatego, że ten był przystojny, dobrze zbudowany a do tego chamski, złośliwy i przyprowadzał non stop nową laskę. Nie, to nie były powody aby sobie nim zawracać głowę. Po prostu minął miesiąc odkąd Jong z nim zamieszkał, a to oznaczało, iż zbliżał się termin płacenia czynszu. Bynajmniej blondyn nie zamierzał się o to upominać, przynajmniej na razie. Wszystko przez kolejną kłótnia, która wydarzyła się dzień wcześniej. Kibum miał naprawdę dobry humor, który został od razu przegnany przez ostrzejszą wymianę zdań. Raczej to on się wściekał, natomiast Jonghyun miał z niego niezły ubaw. Dlatego to właśnie blondyn postanowił, że nie będzie się do niego odzywał. Niestety jednak jego zaprzestanie wszelkich rozmów będzie zapewne jednostronne, a starszy Kim nadal będzie go zagadywał i rzucał niewybrednymi tekstami. Key jednak liczył, że szybko mu się to znudzi. Najlepiej przed tym nim wbije mu długopis w oczodół, a tym samym poplami krwią swój biały dywan w salonie.

Jonghyun właśnie wyszedł z kuchni, ubrany w czarne spodnie i jakąś obcisną szarą koszulkę. Rzucił Kibumowi krótkie spojrzenie, na szczęście nie próbując zagaić rozmowy. Poszedł od razu w stronę drzwi , zarzucając przed wyjściem na ramiona skórzaną kurtkę. Key czekał na dźwięk zamykanych za brunetem drzwi, nim westchnął ciężko, opadając na oparcie kanapy. Zamknął oczy, delektując się ciszą. Która jednak nie trwałą więcej niż dwadzieścia minut. Key zmarszczył się, słysząc donośny dzwonek. Niechętnie zsunął się z kanapy, idąc w stronę wejścia. Ten ohydny dinozaur nie dawał mu spokoju, robiąc jedynie jednosekundowe przerwy między jednym a kolejnym naciśnięciem dzwonka.

- Cholera, masz klucze, więc czemu ich nie użyjesz?! – warknął w momencie kiedy otworzył drzwi, nie patrząc kto stoi na zewnątrz, będąc przekonanym, że zastanie tam Jonghyuna. Dlatego wielkie było jego zaskoczenie, kiedy przed sobą zobaczył dwóch, rosłych mężczyzny, ubranych w czarne garnitury i okulary przeciwsłoneczne. – Och, przepraszam, myślałem, że to mój współlokator – Kibum uśmiechnął się niepewnie, bo nie dość, że mężczyźni przewyższali do w budowie ciała, to i byli wyżsi, co go przytłaczało. No i biła od nich taka chłodna aura. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest z nimi coś nie tak. – Um, w czym mogę pomóc? – dopytał, zaplatają ramiona na piersi. Dwaj nieznajomi spojrzeli po sobie, po czym znowu na blondyna.

- Mieszka tutaj Kim Jonghyun? – zapytał w końcu jeden z nich. Ten z ciemniejsza karnacją i szramą na poliku. Kibum na wzmiankę o brunecie spiął się, zaciskając mocniej pięści. Jeśli ten idiota go w coś wplatał, to własnoręcznie wyrwie mu flaki.

- Tak – mruknął niepewnie, patrząc na nich podejrzliwie, uważając na każdy swój oraz ich ruch. Spojrzał na nich w nowym świetle, o wiele mniej przyjemnym. Widząc, że jeden z nich chciał wejść do środka, od razu wyciągnął przed siebie dłoń, chcąc go zatrzymać – Jednak wyszedł niedawno – dodał, nie chcąc ich w swoim mieszkaniu. Obaj nieznajomi znowu spojrzeli na siebie, jakby potrafili w ten sposób porozumiewać się telepatycznie.

- Przekaż mu od nas wiadomość – mruknął ten, który wysunął się wcześniej do przodu, teraz stojąc bliżej blondyna. Ten kiwnął głową, mimo to nie podobał mu się ten grymas, który zapewne miał być uśmiechem. Niezwykle nieprzyjemnym, zdaniem Key. I miał rację, bo nim miał dopytać o tą wiadomość, został złapany za przód koszulki i uniesiony nieco do góry, tak, że jego nogi jedynie delikatnie stykały się z ziemią. Ciskał błyskawicami z oczu w nieznajomego, chcąc go uderzyć, ale wiedział, że szybko by przegrał.

- Uważaj, to drogi jedwab – warknął cicho, powstrzymując się aby nie wyzwać go od najgorszych. To jednak mogło tylko rozjuszyć mężczyzny, chociaż pewnie nasłuchali się wiele o sobie. Pewnie większość tych, którzy odważyli się ich obrazić, skończyła w szpitalu na ostrym dyżurze.

- Przekaż mu, że czekamy do końca tygodnia, aż odda nam kasę – odparł ten, który stał z boku, bawią się scyzorykiem. Key czuł, jak serce zaczyna mu bić w zabójczym tempie ze strachu. Mimo to starał się zachować spokój, nie pokazując jak bardzo się ich lęka.

- Kasę, którą wydaje sobie na dziwki – zaśmiał się ten, który trzymał blondyna. Kibum spojrzał na niego bystrze, zaciskając usta w wąską linię. To by wyjaśniało, czemu codziennie widział inną kobietę.

- Bądźcie pewni, że mu to przekaże – warknął wyjątkowo chłodno jak na siebie. Chociaż w stosunku do Jonghyun często był tak chłodny. Po tych słowach uścisk zelżał, a on mógł się wyszarpnąć z rąk mężczyzny o mało nie przewracając się na ziemię przy lądowaniu. Nieznajomi znowu spojrzeli na siebie, kiwając w tym samym momencie głowa. Key naprawdę zaczął podejrzewać, że ci są połączeni umysłami. Nie żegnając się odeszli w stronę ulicy, a Key wyładował swoją złość na drzwiach, trzaskając nimi z całej siły. Dawno już nie był taki zły i rozczarowany jednocześnie

***

Było już bardzo późno, kiedy Jonghyun postanowił zawitać w mieszkaniu. Rozejrzał się po korytarzu, jednak nigdzie nie paliło się światło. Co go w sumie bardzo nie zdziwiło, bo była prawie druga w nocy. Tej nocy wrócił sam do domu, ale to nie znaczy, że się nie zabawił. Wręcz przeciwnie, miał przedni ubaw. A Key pewnie już spał, odsypiając wszelkie nieprzespane noce. Jonghyun pochylił się, niezdarnie zdejmując buty, kierując się po ścianie do salonu. Był nieco pijany. Jako, że dostał wypłatę, postanowił pójść sobie do klubu ze striptizem. Uczcił dostanie pieniędzy, w końcu każda sytuacja jest dobra do świętowania. Cały rozmarzony i zadowolony pokierował się do salonu, zapalając po drodze światło. Jego oczy rozszerzyły się momentalnie, kiedy zastał Kibuma, siedzącego na fotelu, zwróconego w jego stronę. Chłopak miał nogę założoną na nogę, a dłonie zaplecione na piersi. Patrzy chłodno na bruneta, w taki sposób, że gdyby wzrokiem można było zabijać, wtedy Jong leżałby już martwy. Widząc bruneta, pochylił się do przodu, łokieć opierając na udzie, podpierając na nim głowę. Przy czym jego wzrok nadal pozostawał chłodny. Może Jonghyun był pijany i mu się wydawało, albo Key miał rządzę mordu wypisaną w oczach, jakiej on jeszcze nigdy wcześniej u niego nie widział, pomimo tego, że często zachodził mu za skórę. To sprawiło, że nieco otrzeźwiał, jednak nie na tyle, aby pojąć w jakie tarapaty wpadł i grzecznie przeprosić, cokolwiek zrobił, zamiast mamleć językiem bez sensu.

- Bummy, jeszcze nie śpisz? Nasz mały chłopiec miał koszmary? – zapytał beztrosko brunet, rozkładając ręce i podchodząc do współlokatora, zupełnie jakby miał zamiar wziąć go w objęcia. To było niczym przytulanie wygłodniałego i rozzłoszczonego jaguara lub innego wielkiego kota. Co w efekcie nie przyniesie niczego dobrego, bo o ile zwykłego złego kanapowca można ugłaskać, o tyle wściekła bestia rozszarpie cię na kawałki. Jednak pijany Jong nie zdawał sobie sprawy, że Kibum nie jest już więcej potulnym kociakiem.

- Jonghyun, co ty, do cholery, robisz? – zapytał Key, głosem tak zimnym i wybranym z emocji, że po plecach Jonga przeszedł dreszcz. Kibum jeszcze godzinę temu miał istne huśtawki humoru. Z jednej strony był na niego wkurzony, że przez niego musiał mieć styczność z tymi jakże miłymi panami. Jednak potem było mu żal bruneta. Jakie smutne musi być jego życie, skoro musi zapożyczać się u szemranego towarzystwa, byleby mieć inną partnerkę co noc w łóżku. Key nawet przemknęło przez myśl, że jego współlokator nie jest w stanie stworzyć udanego, stałego związku. Potem znowu przyszedł gniew, aby zostać zastąpiony przez współczucie. Aż w końcu miał tego dość i przestał w ogóle podchodzić do tego z emocjami. Przynajmniej zewnętrznie już tego nie ukazywał.

- Stoję? – odpowiedział pytaniem na pytanie, stając w miejscu, patrząc po sobie. Key warknął cicho pod nosem, wywracając oczyma. Uniósł się z fotela, podchodząc wolno do bruneta, niczym drapieżnik to niczego nieświadomej antylopy. Zmarszczył nos, czując od współlokatora odór alkoholu. Strasznie mocny, więc musiał wiele wybić lub też to blondyn był tak uwrażliwiony na to.

- Gdzie byłeś? – padło kolejne pytanie z ust chłopaka, chociaż na poprzednie nie uzyskał odpowiedzi. Jonghyun zamyślił się na chwilę, najwidoczniej planując odpowiedzieć na to pytanie. Kibum zaplótł ramiona na piersi, stojąc krok od bruneta, patrząc na niego z góry niezwykle chłodno. Jong uśmiechnął się głupkowato, zapewne na myśl, która, jakimś cudem, wytworzyła się w jego głowie.

- Na polanie z króliczkami. Dobrze obdarzonymi przez naturę – brunet zaśmiał się szczekliwie, mrużąc oczy, tak, że powstały małe pół księżyce. Natomiast dłonie uniósł do góry, ściskając je, zupełnie jakby miał w nich kobiece piersi. Skupił wzrok na własnych dłoniach, więc nie zauważył tych blondyna, z których jedna była uniesiona wyżej, niż powinna. Key poczuł znowu ogarniającą go złość na tak beztroskie zachowanie bruneta, podczas gdy on się o niego zamartwiał. Dlatego też kierowany gniewem, uniósł wysoko dłoń, uderzając otwartą dłonią w polik Jonghyuna. Brunet uniósł od razu wzrok, otwierając szeroko oczy.

- Otrząśnij się, do cholery Jong! – Key podniósł głos, oddychając ciężej przez nos. Chwilę zajęło brunetowi nim zareagował tak jak powinien od początku. To uderzenie nieco go otrzeźwiło, więc złapał za rękę drobnego chłopaka, łapiąc ją mocno za nadgarstek.

- Posłuchaj mnie uważnie – warknął, przysuwając się do blondyna, który poczuł się nagle mniej pewnie. Jong go przytłaczał nie tylko bliskością ale i wzrokiem oraz mową. Był oschły, jak jeszcze nigdy. – Nie waż się podnosić na mnie nigdy, powtarzam, nigdy ręki – brunet wywarczał mu to niemal w twarz przez zaciśnięte zęby. Key chciał w pierwszym odruchu mu przytaknąć, bo  jednak czuł lekki strach, kiedy nie był w stanie się przed kimś obronić a Jong niewątpliwie górował nad nim siłą, nawet jeśli był trochę podbity.

- To ty mnie posłuchaj! – Kibum w końcu zebrał się na odwagę, przez nowy napływ adrenaliny do krwi. – Skończysz z pożyczaniem kasy na dziwki czy na cholerne kluby albo już tutaj nie mieszkasz! Nie chce na głowi jakiś dupków! – Blondyn próbował wyrwać się z mocnego uścisku mężczyzny. Przez dupków nie miał nawet na myśli Jonghyuna lecz tych dziwnych typów, którzy przyszli nad ranem. Jong zamrugał oczyma zaskoczony słowami gospodarza, mimo to nie puścił go. Teraz jego głowę zaprzątało skąd chłopak wiedział o jego nocnych przygodach i długach. – Nie pozwolę na to, aby ktoś mnie zastraszał, bo ty masz jakieś chore potrzeby – Jonghyunowi tym razem nie spodobały się słowa blondyna. Dlatego wzmocnił uścisk, co wywołało grymas na ustach blondyna, aby przyciągnął go bliżej siebie, patrząc mu ostro w oczy. Nikt nie będzie mu mówił, jak ma żyć.

- To moja sprawa z kim sypiam i ile razy dziennie, laleczko – Kibum zmarszczył brwi na określenie jakiego użył Jong. Nie podobało mu się, bo było zbyt kobiece. Nienawidził kiedy go porównywano do kobiet. Bo niby czemu? Może i był gejem, ubierał się często w dziale dla kobiet i używał wiele kosmetyków oraz odżywek, jednak był facetem i tak też pragnął być traktowany.

- Z tą laleczką to do tych dziwek, które sobie sprowadzasz – warknął przez zaciśnięte zęby, przestając się wyrywać, wiedząc, że to bezskuteczne. Mimo to nie przestawał patrzeć z zawiścią na współlokatora. Pomyśleć, że jeszcze na początku tej rozmowy był taki spokojny.

- Od kiedy ty taki wrażliwy? – dopytał Jonghyun, nie mogąc sobie odpuścić lekkiego, nieco drwiącego uśmieszku, który wręcz cisnął mu się na usta. Kibum ponownie zaczął się szarpać, bo miał dość tej rozmowy. Nie miał też zamiaru nic tłumaczyć Jongowi, wiedząc, że ten i tak nie zrozumie, a tylko znajdzie sobie kolejny pretekst do żartowania z niego. Jednak kiedy blondyn zaczął się szarpać, palce na jego nadgarstku zacieśniły się, wywołując syk bólu u Key.

- Puszczaj w końcu, debilu! – blondyn szarpnął się niczym dzikie zwierzę, chcąc już odejść i zamknąć się w swoim pokoju. Nienawidził kiedy przegrywał jedynie przez głupią siłę, a raczej jej brak. – Naucz się kiedy odpuszczać! Chyba, że tego również matka cię nie nauczyła, tak jak i szacunku do kobiet. Skoro wychowała kogoś takiego jak ty, zapewne sama jest puszczalska – warknął, kierowany wściekłością, chociaż już z początkiem swojej wypowiedzi, wiedział, iż przesadził. I wiedział o tym doskonale, kiedy patrzył jak Jong wstrzymuje oddech, a jego twarz tężeję. Uderzył najwidoczniej w jakiś czuły punkt, bo niemal widział furię w oczach bruneta. Ten kochał swoją matkę i nigdy nie pozwoli nikomu mówić o niej źle. Starała się go wychować jak najlepiej, w duchu religii, to on był po prostu opornym uczniem. Dlatego też tak się wkurzył. Nie panując do końca nad sobą, puścił nadgarstki chłopaka, tylko po to aby złapać za przód jego koszuli i przygnieść go do pobliskiej ściany.

- Nigdy nie obrażaj mojej matki! – w tym momencie, w oczach Kibuma, Jonghyun wyglądał niczym rozjuszony byk, a on był ubrany od stóp po czubek głowy w czerwień, będąc dla niego idealnym celem. Między nimi zapadła chwila niezręcznej ciszy. Key jeszcze chwile próbował się wyrwać, jednak ledwo dotykał stopami podłoża, po Jonghyun trzymał go wyjątkowo wysoko za koszulę. W końcu jednak zmęczył się, uznając, że to bez sensu. Patrzył jedynie na Jonga, który był zdecydowanie zbyt blisko jego twarzy. Key dzielnie wytrzymywał jego spojrzenie, dochodząc do wniosku, że ma naprawdę ładne obramowanie oczu. Już chciał się odezwać, nawet ulec i przeprosić, jednak nim zdążył się odezwać, poczuł ciepły i nieco chropowaty dotyk na ustach. Z lekkim opóźnieniem doszło do niego, że do wargi Jonghyuna pokrywają jego. Brunet rozsunął agresywnie jego usta, wsuwając język do jego jamy ustnej. Wszystko działo się tak szybko, albo to Key tak wolno kontaktował, ale nim zdążył zareagować i oddać pocałunek albo mu przywalić, brunet odsunął się o niego. Odskoczył od niego niczym oparzony, puszczając jego koszulę, tym samym sprawiając, że Kibum runął na ziemię. Jong spojrzał jeszcze na niego z góry spłoszony, wybiegając z domu, zabierając ze sobą po drodze jedynie kurtkę. Blondyn chwilę jeszcze wzrok utkwiony miał w drzwiach za którymi zniknął brunet. Złapał się za przód koszulki na wysokości klatki piersiowej, starając się uspokoić oddech i nerwy. Nie był pewien ile siedział na ziemi i ile czasu minęło odkąd Jong wyszedł. W końcu jednak zaczęły mu drętwieć nogi i tyłek, a ból nieco go otrzeźwił z tego lekkiego, a raczej sporego, szoku. Nie chciał bez sensu siedzieć, bo jeśli ten pijak i napaleniec wróci to nie chce go widzieć. Jednak skoro ma go dość, to czemu czuje, że ma rumieńce na polikach? Jakby nie patrzeć to była pierwsza osoba, która go pocałowała od kiedy był z nim.

***

Key siedział w salonie, na kanapie, otoczony stertą papierów. Wolał zabrać pracę do domu niż robić nadgodziny w biurze, do tego darmowo i przy szefie. Druga sprawa była też taka, że wolał być w domu w razie gdyby Jonghyun wrócił. Brunet jak wyszedł dwa dni temu, tak do tej pory nie wrócił. Key z początku był wszystko jedno kiedy wróci, potem jednak zaczął się o niego martwić, bo mógł zrobić sobie coś głupiego. W końcu to kretyn. Nawet naszła go myśl, że był dla niego za ostry. Mógł zaprowadzić go do pokoju na poczekać aż wytrzeźwieje i na drugi dzień dopiero z nim porozmawiać. Wtedy by uniknął tej całej dziwnej sytuacji. Jednak nie powinien go usprawiedliwiać! Sam w końcu też nie był aniołkiem. Nie dość, że sprawił mu sporego siniaka na ręku to jeszcze go pocałował. Kibum chcąc czy nie, musiał przyznać, że miał naprawdę sprawny język i miękkie, smaczne wargi. Blondyn oblizał odruchowo usta na wspomnienie pocałunku. Od cholernych czterdziestu dwóch godzin jego humor zmieniał się z poczucia winy do złości. Nie wiedział jak Jong to robi, że potrafi mu tak zamieszać w głowie. Przez te wahania nastroju musiał wziąć wolne w pracy, wymigując się śmiercią w rodzinie. Onew, jego współpracownik, dzwonił już do niego dwudziesty raz z pytaniem czy wszystko w porządku. Wyłączył w końcu telefon, mając dość nieznośnego wibrowania. Jednak jak o tym pomyślał, to nie był to najlepszy pomysł, bo co jak Jonghyun zadzwoni albo co gorsza policja, że ma zidentyfikować jego zwłoki?!

Key sięgnął szybko po telefon, kiedy ta myśl przemknęła mu przez głowę. Już miał go ponownie włączyć, wtedy jego w cichym mieszkaniu rozległ się dźwięk przekręcania zamka. Kibum rzucił komórkę na kanapę, dobiegając do korytarza. Już chciał rzucić mu się w ramiona ze łzami lub po prostu przeprosić za swoje zachowanie. Zobaczył go w drzwiach i już miał odetchnąć z ulgą, wtedy jednak przez drzwi weszła jakaś kobieta. Jong obejrzał się za nią, nie zauważając w pierwszej chwili Kibuma, który zaplótł ramiona na piersi i nagle cała radość z niego prysła. Key przyglądał się kobiecie krytycznie, oczekując aż w końcu zostanie zauważony. Ta dziewczyna wydawała mu się inna niż wszystkie, które Jong przyprowadził do tej pory i mu się to wcale nie podobało. Szatynka była mniej więcej wzrostu mężczyzny, miała drobne ciało i długie proste, zapewne prostowane, włosy. Blondyn już stąd widział jak ma poniszczone końcówki. Poza tym drobna, podłużna buźka, mały nos i wydatne usta. Wydawało się, że powinna być ładna, ale taka nie była. Nie w jego oczach. Do tego była ubrana dość skromnie, co by znaczyło, że nie jest jedna z tych kobiet na telefon. Jong odebrał od niej płaszcz i dopiero wtedy zauważył blondyna stojącego w korytarzu.

- Och, Kibum. Jesteś w domu – zauważył brunet, nie mogąc podnieść wzroku aby spojrzeć mu w oczy. Mimo to malinowe usta blondyna przyciągnęły jego wzrok i nie pozwoliły się oderwać. Czując, że jeśli dłużej będzie się w nie wpatrywać, znowu zrobi coś głupiego jak dwa dni wcześniej, dlatego odwrócił całkowicie wzrok, patrząc teraz na dziewczynę. Szatynka uśmiechnęła się do niego nieśmiało, uczepiając jego ramienia, wpatrzona w niego niczym w obrazek.

- W końcu to moje mieszkanie – zauważył Kibum, brzmiał ponuro i nieprzyjemnie. Zupełnie jak przy ich pierwszym spotkaniu. Dziewczyna czując na sobie jego nieprzychylne spojrzenie, spuściła wzrok, wpatrując się w swoje jasne buty. Czuła pogardę która od niego biła.

- Tak, racja – odparł polubownie Jonghyun, wkładając ręce w kieszenie spodni. Pomiędzy nimi zapadła niezręczna cisza, podczas której brunet wszelkimi sposobami próbował unikać wzroku współlokatora, a Key chciał pochwycić jego spojrzenie. Trwaliby w tej niewygodnej ciszy jeszcze dłużej, gdyby nie dziewczyna, która przerwała ją głośnym chrząknięciem, domagając się uwagi. – Wybacz – mruknął do dziewczyny, po czym spojrzał na Key, co było złym ruchem. Kiedy tylko ich spojrzenia się skrzyżowały poczuł, że nie będzie mu teraz łatwo oderwać od niego wzroku. Od tych cudownych, niespotykanych, kocich oczu. – Kibum, pozwól, że ci przedstawię tą cudowną kobietę – mruknął, uśmiechając się niepewnie do dziewczyny, jakby nie wierząc we własne słowa, jednak szatynka zdawała się tego nie zauważyć – To Shin Se Kyung, moja dziewczyna – dodał, kładąc rękę na jej ramieniu, jakby chciał zaznaczyć ich bliskie relację. Dziewczyna skinęła głową Kibumowi na przywitanie, uśmiechając się od ucha do ucha. Była dumna, że miała tak cudownego chłopaka jak Jonghyun, chociaż nie znali się długo, miała o nim jak najlepsze zdanie.

- Ta, miło mi – mruknął, nie patrząc nawet na szatynkę, wzrok mając utkwiony w brunecie. Jakoś poczuł się źle, kiedy Jong przedstawił ją jako swoją dziewczynę. – Zapewne chcecie mieć chwilę dla siebie – dodał blondyn, uśmiechając się krzywo. Przecież Jong zaprosił ją, będąc pewnym, że go nie ma w domu. Dlatego postanowił ich zostawić. Poza tym robiło mu się niedobrze jak patrzył na dziewczynę, która kleiła się do Jonghyuna. Było mu jej nawet szkoda, bo nie była najwidoczniej świadoma, jakim draniem jest jej chłopak. – Wychodzę i wrócę późno – poinformował jeszcze współlokatora, zabierając kurtkę i zakładając szybko buty. Minął ich, omal nie uderzając dziewczyny z barku, rzucając brunetowi wrogie spojrzenie. Trzasnął donośnie drzwiami, tak, że szatynka drgnęła przestraszona w ramionach swojego chłopaka. Jong jeszcze chwilę patrzył na drzwi, czując się dziwnie. Nie umiał określić własnych uczuć w tym momencie.

- Nieco oschły ten twój znajomy – odparła dziewczyna, niezwykle słodkim głosem. Jonghyun kiwnął jej głowa, chociaż nie zgadzał się z nią. Key miał niezwykle sprawne usta i język.

- Abyś się nie zdziwiła, jaki potrafi być wylewny w słowach – odpowiedział jej brunet, kierując się do salonu, z dłonią na jej talii. Pomimo jej obecności przy nim, cały czas myślami był gdzieś daleko, przy drobnej, wychudzonej sylwetce blondyna i jego złości w oczach kiedy go mijał. 
_____________________________________________________________________________________________

Rozdział nieco wcześniej niż w weekend, ale wyjeżdżam i nie dałabym rady wstawić na czas. Co prawda w zeszłym tygodniu nic nie dodałam, ale miałam zastój i nieco było mi smutno, że tak mało osób skomentowało. Jednak mówi się trudno, na razie mam świetny humor, bo jutro mam koncert mojego boga <3 Dlatego życzę wszystkim miłego weekendu ^^

niedziela, 9 marca 2014

Jak pies z kotem - 2


2

Minął weekend i zaczął się kolejny tydzień. Kibum był tak zalatany, że nawet nie zauważył, iż minął ponad tydzień odkąd Jonghyun z nim mieszka. Wszystko w jednym momencie zwaliło mu się na głowę. Począwszy od papierkowej roboty w biurze, po latanie z jakimiś sprawami do urzędów. Miał też trochę roboty z Jonghyunem i jego zakwaterowaniem. A jego szef, per pan dupek, non stop coś od niego chciał i dodawał mu zajęć. Uwziął się na niego od kilku dni. Oczywiście Key wiedział czego on chce. Non stop zmuszał go do służbowych kolacji, czy odbioru jakiegoś ważnego klienta. Robił wszystko, byleby Key spędzał jak najwięcej czasu w biurze. Dlatego też normalnym stało się, że blondyn wracał do mieszkania około pierwszej lub drugiej w nocy. Zaniedbywał przy tym wszelkie potrzeby cielesne, jak sen czy jedzenie. Zwykle sypiał po cztery godziny a jadał mniej niż królik, bo nie było na to czasu. Kiedy już wrócił do domu, to marzył jedynie o łóżku.

- Schudłeś – zauważył Jonghyun podczas śniadania. Już wcześniej uważał, że chłopak jest za chudy, jednak teraz, spodnie które wcześniej na nim idealnie leżały, zaczęły wisieć. A to raczej nie był dobry znak. Chociaż to też nie było tak, że Jong jakoś specjalnie to interesowało. Po prostu musiał wygłosić swoją obserwacją na głos. Key wywrócił jedynie oczami, wrzucając jakieś papiery do teczki. Jonghyun podparł głowę na dłoni, przyglądając się dokładniej chłopakowi. Miał ładną twarz, jednak teraz wyjątkowo wymęczoną. Wyglądał niemal jak śmierć. Był blady, miał podkrążone oczy, co próbował ukryć delikatnym makijażem. Nawet oczy miał przekrwione. No i uwydatniły mu się kości policzkowe, co byłoby nawet seksowne, gdyby nie to, że wyglądał niczym anorektyk. – Jesz ty w ogóle? – dopytał brunet, chociaż mówić do niego dość obojętnym tonem. Kibum jęknął głośno, zatrzaskując głośno teczkę. Czuł się jak na jakimś cholernym przesłuchaniu lub rozmowie z matką, ewentualnie Taeminem.

- Tak, jem! – warknął, patrząc mało przyjaźnie na Jonghyuna. Wiedział, że nie powinien tak na niego naskakiwać, jednak brak odpowiedniego śniadania wywoływał u niego rozdrażnienie. Tym bardziej, że mężczyzna właśnie przed jego nosem jadł płatki, które nawet rozmokłe wyglądały apetycznie dla chłopaka. Jong uniósł dłonie w obronnym geście, nie chcąc znowu czymś oberwać.

- Dobra, nic mi przecież do tego – mruknął pod nosem, wzruszając ramionami. Chcąc zapchać sobie usta, aby nie powiedzieć znowu czegoś głupiego, pochłonął kolejną łyżkę płatków. Kibum spojrzał na niego jeszcze spode łba, łapiąc za kubek z niesłodzoną kawą, bo taka lepiej stawiała go na nogi, chociaż była okropna w smaku. Nie miał czasu na śniadanie, bo i tak już był spóźniony, a nie chciał aby szef znowu go ukarał. Na samą myśl o tym człowieku na usta blondyn wstąpił niezadowolony grymas. Bez słowa pożegnania złapał za teczkę oraz płaszcz, wychodząc z mieszkania, trzaskając przy tym donośnie drzwiami frontowymi. – Miłego dnia! – krzyknął za nim brunet, wręcz wywarkując tych kilka słów. Nienawidził być ignorowanym czy olewanym, chociaż gdzieś tam głęboko mu to przebaczył, bo było mu żal Kibuma. W końcu wyglądał niczym narkoman na odwyku lub inny wyniszczony człowiek. Nawet jeśli był okropnym gospodarzem, to i tak był człowiekiem, więc Jong mu współczuł. To też powodowało, że nie mógł długo rozpamiętywać krzywd i gniewać się na niego, chociaż i tak nie odpuszczał sobie droczenia się z nim, kiedy tylko miał do tego okazję.

***

Kibum znowu wrócił późno do domu. Rzucił torbę pod ścianę w salonie, idąc do kuchni aby zrobić sobie coś ciepłego go picia, bo nieźle zmarzł. Chociaż gniew, który w nim buzował, powinien skutecznie go rozgrzać. Najgorsze w jego pracy było to, że kiedy tylko szef zwalniał sekretarki on przejmował ich obowiązki i przywileje. Znowu zaczął się cały ten cyrk typu „och, Kibum, przez przypadek dotknąłem twojego tyłka” lub „ups, upuściłem papiery. Możesz się po nie schylić?”. Nienawidził tego. Wiedział, że to molestowanie seksualne, które jest karalne, jednak co mógł zrobić? Był zwykłym pracownikiem, który szybko przegra z własnym szefem, który miał wszędzie wtyki. A jeśli spróbowałby go pozwać, wtedy na pewno to by się na nim odbiło. Już nie znalazłby w tym mieście pracy. Nie mógł się nawet z tego wyżalić, bo komu? Taeminowi? Przecież to jeszcze dzieciak, do tego jest większym chuchrem niż on. Onew? Też nie. Jego współpracownik obawiał się o pozycję w firmie jeszcze bardziej niż on. Na myśl przyszła mu jeszcze jedna osoba. Jego aktualny lokator – Jonghyun. Jednak nigdy nie zwróci się do niego o pomoc ani zwieszać się z tego, co leży mu na sercu. Jeszcze uzna go za mięczaka i zacznie sobie na zbyt wiele pozwalać. Chociaż zapewne te mięśnie, który miał już okazji widzieć bez nieznośnego materiału, nie były tylko na pokaz. Na pewno były niesamowicie twarde i cudownie się prezentowały podczas pracy.

Kibum potrząsnął głową, chcąc odgonić ten obrazek, myślami znowu wracając do swojego szefa. I tak z rozmarzenia znowu był rozdrażniony. Aż wyrwał mu się cichy jęk bezsilności. Przetarł zapuchnięte, przekrwione oczy, zaglądając do lodówki, aby zjeść chociaż plasterek szynki przed snem. Był ciekaw, czy Jong już śpi. I znow jakimś sposobem wrócił myślami do niego. Jednak zaraz skarcił się za to, że tak wiele o nim myśli. Może i był gejem, jednak nigdy nie pragnął i nie będzie pragnął Jonghyuna. Był on taki pospolity i nie w jego typie. Do tego był o wiele niższy, chociaż sam nie należał do wyjątkowo wysokich. Mimo to wolał mieć od siebie wyższego faceta. No a te jego krótkie rączki, sprawiały, że przypominał dinozaura. Jak on niby mógł kogoś takiego brać na poważnie? Aż musiał się oprzec o blat, zanosząc się cichym śmiechem. Może i był złym człowiekiem, ale obrażanie i ocenianie innych zdecydowanie poprawiało mu humor. Teraz, w zdecydowanie lepszym nastroju, ponownie zerknął do lodówki. Od razu rzucił mu się w oczy talerz, przykryty folią, na której znajdowała się mała karteczka z dość niechlujnym pismem. Wziął ją do ręki, przesuwając wzrokiem po tekście, którego treść wyglądała następująco: „ Zostało trochę z obiadu. Jeśli chcesz, możesz zjeść. W razie gdybyś nie chciał, możesz wyrzucić lub zostaw dla mnie – Jonghyun”. Blondyn zamrugał kilka razy, chcąc się upewnić czy na pewno dobrze odczytał te hieroglify. No i co ważniejsze, czy jedzenie nie jest zatrute, a brunet w ten sposób nie chcą się go pozbyć i zachować mieszkanie dla siebie. Ostatecznie jednak wzruszył ramionami, karteczkę odkładając na stół, biorąc z lodówki talerz, aby pogrzać jedzenie w mikrofali. Aż w brzuchu mu zaburczało na widok mięsa i ryżu. Sam obiad nie był żadnym cudem kulinarnym, jednak głodny człowiek nie ma prawa marudzić. Tym bardziej, kiedy nie musiał się przy tym narobić. Nawet nie chciało mu się wstawać z krzesła, tak się obżarł. Nie było tego dużo, jednak brzuch mu się skurczył jakiś czas temu, więc mógł zjeść mało i był względnie najedzony. W końcu, kiedy się zwlekł, zaniósł brudne naczynia do zmywarki, kierując się następnie do swojej sypialni. Teraz w głowie miał tylko łóżko. Już nie swojego szefa, ani Jonghyuna. Jedynie ciepły i miękki materac oraz kołdra, która otuli go do snu. Wykąpał się jedynie szybko i w miarę cicho wrócił do sypialni, od razu wsuwając się pod pościel. Ułożył głowę na poduszce, z błogim uśmiechem zamykając oczy. Mimo to zaraz je otworzył, kiedy tylko zza ściany doszły do niego ciche, kobiece jęki pełne rozkoszy. Gdyby tylko nie był tak zmęczony i nie przykleił się do materaca, wtedy pewnie wszedłby do pokoju bruneta, bez pukania i przerwałby im tą ohydną heteroseksualną kopulację. A jako, że nie miał siły się ruszyć, ograniczył się jedynie do walnięcia pięścią w ścianę, obracając się na drugi bok. Dla większego efektu zniwelowania hałasu, przykrył uszy poduszką.

***

Kibum zmarszczył się, tworząc sporą bruzdę między brwiami, kiedy do jego uszu dotarł dźwięk budzika. Nieznośny dzwonek wdzierał się do jego głowy, uniemożliwiając mu dalszy sen. Specjalnie ustawił sobie taki budzik, ale teraz miał go dość. Nie chciał wychodzić z łóżka, jednak wiedział, że ma zbyt wiele na głowie, aby to odkładać na później. Dlatego sięgnął pod poduszkę, szukając telefonu. Ten jednak spadł na podłogę, kiedy w nocy przekręcał się z boku na bok. Niechętnie przysunął się do rogu łóżka, widząc telefon jakieś pół metra od materaca. Co prawda mógłby wstać, jednak to byłoby zbyt proste, dlatego próbował maksymalnie wyciągnąć ramię. Był jednak zbyt ospały, w efekcie czego runął na ziemię. Zabluźnił pod nosem, bo ten dzień wcale nie zaczynał się dobrze. A myśl, że musi zajmować się pracą w sobotę, tylko go dołowała. W końcu przewrócił się na plecy, wyłączając budzik. Chwilę wpatrywał się w sufit, nim uniósł się do siadu, następnie wstając ociężale. Komórkę rzucił na zmiętoloną pościel, idąc do łazienki, aby zmyć z oczu resztki snu. Przystanął jednak w drzwiach do pokoju, wychylając głowę. Całkiem ciekawa scena rozgrywała się w wejściu do domu. Zmienił nieznacznie swoje plany i jakby nigdy nic, pokierował się do salonu, skąd powinien dojść do kuchni. Przykleił się jednak do ściany, aby usłyszeć chociaż część rozmowy. To było zdecydowanie niestosowne tak podsłuchiwać, jednak ciekawość była silniejsza.

- Zadzwonisz? – dopytywał jakiś kobiecy, głosik. Który swoją drogą był strasznie przesłodzony, przynajmniej zdaniem Kibuma. Nigdy nie przepadał za tymi wszystkimi kobietami, które mając dwudziestkę zachowywały się niczym małe dziewczynki. Aż ciarki mu przechodziły po plecach, słysząc ten przesłodzony ton głosu. Key dziwił się, jak faceci mogli to lubić.

- Pewnie – Jonghyun przytaknął, uśmiechając się do niej uroczo. Jednak Kibum wiedział, że brunet nie zadzwoni. Może i znał go krótko, ale na pewno dłużej, niż ta farbowana blondyna. Aż się jej żal człowiekowi robiło, jak łatwo mu uwierzyła. Przecież oni nigdy nie dzwonili, jeśli puściło się z nimi już przy pierwszym spotkaniu.

- Nie zapomnij – Kibum prychnął cicho, słysząc jak kobieta próbuje brzmieć kusicielsko. Do tego jak jej się przyjrzał, to nie była wyjątkowo piękna.

- Jak mógłbym zapomnieć o kimś takim, jak ty? – blondyn wywrócił oczami, słysząc odpowiedź bruneta. Oczywiście, że o niej zapomni. Głupia, naiwna dziewucha. Key odsunął się w końcu od ściany, słysząc przekręcanie zamka w drzwiach. Nie był pewien jak często Jong zapraszał kogoś do jego domu, ale było to raczej często, bo codziennie kiedy wychodzić rano do pracy, przed drzwiami widział parę kobiecych butów. Nigdy nie widział dwa razy tej samej pary. Jednak to nie była jego sprawa, tak długo, jak Jong nie robił z jego salonu burdelu. Co robił w swoim pokoju, pozostawało w tamtych czterech ścianach.

Blondyn westchnął cicho, myślami nieco odlatując do okresu, kiedy on miał kogoś ostatnio. Nie wiedział czy to przez niego, czy też prze pracę, nie miał nikogo od bardzo dawna. I nie mowa tutaj tylko o stałych związkach, ale i nawet przygodach na jedną noc. Im dłużej Key o tym rozmyślał, tym bardziej się dołował. Chyba był zbyt zaspany, dlatego wstawił wodę na gaźnik, wyjmując swój niebieski kubek z żabą, który dostał od Taemina. Wsypał dwie łyżeczki rozpuszczalnej kawy, sprowadzonej z ameryki i czekał. W końcu do kuchni wszedł Jonghyun, pogwizdując cicho pod nosem. W dłoni miał kartkę z numerem telefonu oraz odciskiem ust.

- Nie zadzwonisz, prawda? – zagadał Key, zalewając kawę wodą, zerkając na niego jedynie kątem oka, jak ten wyjmuje miskę na płatki. Blondynowi nie było żal tej dziewczyny, ani żadnej innej. Miał tylko nadzieję, że żadna nie zaraziła bruneta, bo inaczej będzie musiał szukać sobie kolejnego lokatora. A mógł zawsze trafić jeszcze gorzej.

- A jak myślisz, Bummy? – Kibum skrzywił się, słysząc jak mężczyzna go nazwał. Postanowił jednak się nie odzywać, uznając, że lepiej pozostawić to bez komentarza. Jong zauważył jego skwaszoną minę, a na jego własne usta wstąpił zadowolony uśmieszek. Przysunął się bliżej współlokatora, który mieszał łyżeczką w kubku. Blondyn spojrzał z rezerwą na Jonghyuna, który jego zdaniem był za blisko, a jego głupkowaty wyraz twarzy tylko go denerwował. Jongowi naprawdę dopisywał humor. – Zazdrosny? Jeśli nie chcesz, to nie zadzwonię do niej – wyszeptał lekko zachrypniętym głosem do ucha chłopaka. Ten warknął cicho pod nosem, stanowczo odsuwając od siebie bruneta. Nie miał nastroju na takie żarty, poza tym, nikomu nie pozwala na takie żarty. Co najwyżej Taeminowi, ten dzieciak jednak nigdy tak z niego nie kpi. Jong uśmiechnął się zadowolony, widząc złość malującą się na twarzy blondyna. Brunet odsunął się od niego bardziej, wyrzucając kartkę z numerem do kosza.

- Spieprzaj, Jong – dodał Kibum, wychodząc z kuchni do łazienki, aby się nieco ogarnąć i ochłonąć. Zapomniał całkowicie o swojej niedopitej kawie, której nawet nie ruszył, bez głupie zachowanie współlokatora. Ta padła ofiarą bruneta, który wrócił do cichego pogwizdywania pod nosem. Cieszył się swoim zwycięstwem. Jednym z wielu, chociaż pewnie też chwilowym. Każda wygrana bitwa przybliża do zwycięstwa całej wojny. Posłodził sobie kawę Kibuma, tak jak lubi, po czym jednym duszkiem wypił niemal wszystko, nie zważając na wysoką temperaturę. Coraz lepiej mu się żyło z tym chłopakiem, a życie z nim może nabrać barw. Droczenie się z nim było niezwykle wciągającym zajęciem. 
_________________________________________________________________________________________________________________ 

Przepraszam, że tak krótko, ale następnym razem będzie lepiej. Postaram się coś napisać na następny tydzień. No i pojawiła sie ilustracja do opowiadania. Może jak będę miała więcej czasu to ją poprawię albo narysuje od nowa. 
Przepraszam również za zaległości na innych blogach. Postaram się je nadrobić. A tymczasem życze udanej niedzieli, a ja idę czytać Zbrodnie i karę. ( chociaż niechętnie D: )