niedziela, 29 września 2013

" Nie jestem jak Minho" - 8. Kłopoty w raju + mała reklama



Dzisiaj tak nietypowo, bo chce zareklamować nieco pewien magazyn. Ja sama zbieram się do kupna, jednak dla mnie zakupy przez internet zawsze są niezwykle meczące, co może wydać się dziwne xD
Niemniej magazyn Asian on Wave potrzebuje nowych czytelników do tego aby utrzymać się na rynku. A fakt aby z nami został, bo szczerze, to ile jest gazet, które opisują nie tylko Japonię lecz i Azję? Mówią o kulturze, modzie i muzyce? Niewiele, bo sama kupuje strasznie dużo magazynów i wiem jak to wygląda. Dlatego zgodziłam się na tą małą reklamę. ;3 Może ktos dzięki temu przekona się do wydania tych kilku groszy? Bo magazyn nawet nie jest drogi, biorąc pod uwagę ile sie płaci za magazyny zagraniczne, które może i są o podobnej tematyce, jednak ich cena powala. A tutaj mamy i po polsku i taniutko ^^ 
Więcej informacji znajdziecie na stronie magazynu http://magazyn-aow.pl/ lub na ich Facebooku https://www.facebook.com/MagazynAoW 
Dziękuje za uwagę :3
___________________________________________________________


Key przebierał nogami przed drzwiami, w jednej dłoni trzymając podręczną torbę, w drugiej ściskając telefon.

- Tato! Pośpiesz się! -  Kibum popędzał swojego tatę, który właśnie schodził ze schodów poprawiając krawat. Pomimo, że do szkoły mieli pięć minut, blondyn cały czas martwił się, że się spóźnią i autokar odjedzie bez niego.

- Kibum, nie histeryzuj - ojciec chłopaka pokręcił głową, przystając na chwilę, aby przyjrzeć się synowi. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, zerkając w oczy syna, które iskrzyły się z podekscytowania, kiedy odpisywał na smsa. -Jak on ma na imię? - zapytał zakładając buty. Key nabrał wody w usta, patrząc spanikowany na ojca. - Zgadłem? Naprawdę ktoś jest? - spojrzał zaskoczony na syna. Wcześniej żartował jednak widać, trafił w sedno.

- Tato, proszę, nie draż - jęknął cierpiętniczo blondyn. Wiedział jednak, że mężczyzna mu nie odpuści. Od ich kłótni i spotkania w szpitalu ich relacje się ociepliły i Kibum dzielił się z nim niemal wszystkim, a ojciec chciał wiedzieć wszystko. Wliczało się w to również, a raczej zwłaszcza, sprawy sercowe. 

Ojciec nie ciągnął tematu, zabrał cięższą torbę wychodząc z domu. Zamknął drzwi, wsuwając klucze w kieszenie spodni. Zerknął na syna kiedy wychodzili na ulicę. Key uciekał wzrokiem, a komórka wibrowała w jego dłoni.

- To Jonghyun, prawda? - pan Kim w końcu nie wytrzymał, musiał zapytać syna. Kibum zacisnął mocniej zęby, czując jak jego poliki palą żywym ogniem.

- Nie mów nikomu. Nie wspominaj na razie o tym nawet mamie - poprosił go cicho, ciągnąc za rękaw kurtki, patrząc na niego szczenięco.

- Dobrze.. - szatyn uległ temu spojrzeniu, załamując ręce. Nie męczył już dalej tego tematu.
W kilka minut doszli do szkoły, gdzie na placu stali już uczniowie z rodzinami, w większych lub mniejszy grupkach. Na ulicy podjechał właśnie autokar, nim jednak uczniowie zaczną wsiadać, nauczyciel musi dopełnić wszystkich formalności.

- Kibum hyung! - z oddali niski chłopak machał do blondyna. Key stanął jak wryty, patrząc zdziwiony na Taemina.

- Przyjaciel? - zapytał ojciec Key, a ten kiwnął głową idąc powoli w stronę znajomego, nie mogąc oderwać wzroku od jego włosów. Kiedy podeszli bliżej, chłopak przytulił się do blondyna a matka Taemina przywitała się z ojcem Kibuma.

- Coś nie tak, hyung? - zapytał radośnie udając, że nie zauważył, jak ten wpatruje się w jego świeżo przefarbowane na rudo włosy. - Źle wyglądam? - rudzielec zrobił uroczy dzióbek, poprawiając pasmo włosów za ucho.

- Nie, pasuje ci ten kolor. - odparł, gryząc się w język, aby nie palnąć, że idealnie odzwierciedla jego charakter. W końcu co rude to wredne. Powstrzymał się jednak z uwagi na to, że stoją przy nich rodzice. Taemin uśmiechnął się wesoło, patrzył jednak ponad ramię blondyna. Key obejrzał się, widząc Minho i Jonghyuna idących razem. Brunet uśmiechnął się subtelnie do Kibuma, na co ten zarumienił się delikatnie, przygryzając wargę. Najchętniej rzuciłby się w jego ramiona i wycałował.
Jong skręcił w stronę nauczyciela, dając mu jakieś papiery, natomiast Minho podszedł do nich, widząc mamę Taemina. Rudzielec schował się specjalnie za Kibumem, nie chcąc aby szatyn na razie go zobaczył. Choi przywitał się z panią Lee, Kibumem i jego ojcem. Mama Taemina spojrzała z politowaniem na syna, ukrywającego się za plecami blondyna.

- Taemin.. co ty odwalasz - mruknął szatyn, kręcąc zrezygnowany głową. Rudzielec zaśmiał się pod nosem, wyskakując zza pleców przyjaciela rzucając się w ramiona szatyna. Minho spojrzał zszokowany na rudą czuprynę chłopaka. - Coś ty zrobił… - mruknął, wsuwając palce we włosy Taemina. Chłopak zrobił smutny dzióbek, opierając brodę na torsie mężczyzny patrząc na niego z dołu.

- Nieładnie mi? - zapytał, miętosząc koszulkę szatyna.

- Wyglądasz… uroczo - odparł powstrzymując się przed tym, aby nie powiedzieć dwóch słów za dużo przy matce chłopaka. Taemin uśmiechnął się słodko, jednak Minho widział ten dziki błysk w jego oku.

- Oni są razem? - zapytał konspiracyjnie pan Kim na ucho syna. Key spojrzał na ojca jakby to nie było oczywiste. Kibum miał wielkie szczęście, że jego ojciec był bardzo tolerancyjnym człowiekiem. Z resztą pewnie z matką wiedzieli o tym, iż ich syn będzie gejem nim jeszcze sam Key o tym wiedział.

Nadeszła chwila, kiedy mogli już wchodzić do autokaru. Heechul wraz z resztą kumpli rzucili się od razu na tył autokaru. Key poszedł wrzucić walizki do schowka wraz z pomocą ojca. Pan Kim przytulił jeszcze syna nim ten wszedł do środku. Pomimo że dawniej nie spędzał z nim zbyt wiele czasu, zawsze kiedy wracał do domu miał świadomość, że Key jest przy nim. A rozłąka na tydzień była dla niego czymś nowym. Kibum pomachał mu jeszcze na pożegnanie, zajmując wolne miejsce za Taeminem i Minho. Rozglądał się po autokarze, jednak nigdzie nie widział Jonghyuna. Co prawda brunet i tak pewnie zajmie miejsce wraz z resztą na końcu. Mimo to czułby się pewniej, jeśli by już tutaj był.

Miał już zapytać Minho czy ten wie gdzie jest, jednak w tym samym momencie chłopak wszedł do autokaru. Heechul już z daleka krzyczał, że ma wolne miejsce dla niego. Jong zatrzymał jednak wzrok na Kibumie, który siedział wpatrzony w okno. Delikatny, nieco chytry uśmiech wpłynął na usta bruneta. Podszedł do blondyna, opierając się o siedzenie na którym siedział Minho.

- Wolne? - zapytał, wskazując na torbę, która leżała na siedzeniu obok Kibuma. Key pokiwał szybko głowa. Był w niemałym szoku, że Jonghyun chce z nim usiąść. W końcu mieli się nie ujawniać. Jednak brunet w ogóle dziwnie się zachowywał, poczynając od niedzieli. - Dzięki - dodał brunet, kiedy chłopak zabrał torbę zwalniając miejsce. Jong ignorował zaskoczone spojrzenia znajomych na końcu pojazdu, Kibuma oraz kilku innych uczniów.

Taemin odwrócił się do Key z cwanym uśmieszkiem. Zaraz jednak Choi odwrócił go przodem do kierunku jazdy. Kibum nieśmiało zerkał na Jonghyuna, który właśnie rozmawiał o czymś z Minho. Jednak mówili na tyle cicho, że aby usłyszeć musiałby się przysunąć, a nie chciał ich podsłuchiwać. Wsunął słuchawki w uszy, wbijając wzrok w oparcie fotela przed sobą. Widział jak Tae cały czas się wierci. Widać tabletki na lokomocje wywoływały u niego pobudzenie zamiast senności. I tak ten dzieciak miał czasem napady ADHD, więc pewnie teraz ciężko było mu usiedzieć w miejscu.

Minho skupił się na książce ignorując Taemina, który wszelkimi sposobami próbował zwrócić jego uwagę. W końcu rozdrażniony dał sobie spokój, zaplatając ramiona na piersi udając wielce obrażonego. Wystarczył jednak jeden buziak w polik, aby na powrót się rozpromienił. Key przyglądał im się cały ten czas i nie mógł pozbyć się myśli, że chciałby aby Jonghyun go tak całował. Bez krępacji i obawy, że ktoś ich zobaczy. Bo Minho miał gdzieś co myślą inni. Dla niego najważniejsze było szczęście Taemina.

Key poczuł na ramieniu dodatkowy ciężar. Spojrzał w stronę okna przy którym siedział Jonghyuna. Chłopak leżał na jego ramieniu, śpiąc w najlepsze. Kibum uśmiechnął się delikatnie, rozglądając ukradkiem po autokarze. Nikt jednak chyba nie zwracał na nich uwagi.

- Tae… - blondyn kopnął w siedzenie przed sobą. Rudzielec zamienił się na początku miejscami, bo Choi uznał, że potrzebuje więcej światła. W końcu w pojeździe nie było zbyt jasno, a na zewnątrz było po chmurno jednak zawsze jaśniej niż wewnątrz.

- Hm? - mruknął, odwracając się do przyjaciela. - Och.. - odparł, widząc brunet śpiącego na ramieniu blondyna. -Wyglądacie uroczo - dodał, widząc jednak wzrok Key nie powiedział nic więcej.

- Podaj mi koc. - poprosił, nie chcąc ciągnąć tej głupie dyskusji. Rudzielec już bez słowa wstał, sięgając z górnej półki koc. Wręczył go Kibumowi, który nieco nieporadnie przykrył ich obu.
 Taemin na powrót usiadł na miejscu, zerkając na Minho. Ten czując na sobie jego wzrok, sięgnął do jego dłoni, nie oderwał jednak oczu od książki. Tae wywrócił oczami, jednak ostatecznie złapał dłoń kochanka, splatając z nim palce.

Musiał przysnął na chwilę, bo kiedy tylko otworzył na powrót oczy, autokar zatrzymywał się na stacji połączonej z barem. Ręce dalej miał splecione z szatynem, a kiedy obejrzał się do tyłu ujrzał Kibuma smacznie śpiącego wraz z Jonghyunem.

- Zostaw ich. -wyszeptał mu do ucha Minho, kiedy nauczyciel oznajmiał, że mają pół godziny przerwy. Taemin przytaknął, zerkając na mężczyznę przenosząc następnie wzrok na książkę szatyna.

- Hyung, chodź ze mną -poprosił rudzielec, wstając z miejsca. Choi westchnął zamykając książkę, patrząc zmęczony na chłopaka. Nigdy nie przepadał za długimi podróżami. Szatyn obejrzał się jeszcze na dwójkę przyjaciół, który spali niczym zabici, opierając się o siebie. Iście uroczy widok.
Minho wysiadł pierwszy podając dłoń Tae. Pomimo że nie było takiej potrzeby rudzielec przystał na pomoc. To było jedno z tych uroczych nawyków Minho, podczas których ujawniał się w nim dżentelmen. Pokierowali się wspólnie na stację. Taemin przechadzał się między półkami, nie zwracając większej uwagi na produkty na regałach. Do czasu aż nie dotarł do lodówek, a jego wzrok nie spoczął na mleku bananowym. Choi pojawił się po chwili obok niego, kładąc mu dłoń na plecach. 

- Co jest? - zapytał z troską widząc grymas na twarzy chłopaka, po czym spojrzał na butelkę mleka w dłoniach kochanka. 

- Drogie… - mruknął posępnie chłopak, z ciężkim sercem, odkładając z powrotem swój ukochany napój. Minho westchnął cicho. Gdyby mógł kupiłby mu je, jednak jak zauważył Tae, było strasznie drogo a miał ograniczony budżet. Taemin jeszcze chwile stał wpatrując się tępo w półkę, nim odwrócił się przodem do kochanka, kładąc mu dłonie na torsie. - Idź do łazienki… - rozkazał mu rudzielec popychając delikatnie do tyłu. Choi spojrzał z początku na niego skołowany, widząc jednak ten charakterystyczny błysk w oczu, uśmiechnął się szelmowsko. Bez słowa wykonał polecenie chłopaka, który pokręcił się jeszcze chwilę po sklepie nim poszedł do toalety. Otworzył drzwi do pomieszczenia. Wybrali najbardziej oddaloną toaletę dla większego bezpieczeństwa. 

Tae przygryzł wargę, aby powstrzymać cisnący mu się na usta uśmiech. Choi stał oparty o ścianę, lustrując Taemina zachłannym wzrokiem. Rudzielec chcąc bardziej pobudzić partnera zaczął poruszać kusząco biodrami. Minho pociągnął go do ostatniej kabiny, upewniając się że zamknął za sobą drzwi. Szatyn niemal natychmiast pocałował go zachłannie, przypierając do ściany. Wsunął rękę pod bluzę przyjaciela pieszcząc jego delikatną skórę. Choi odpiął suwak dotykając następnie sutków rudzielca przez koszulkę. Natomiast drugą dłonią zjechał do jego członka pocierając go energicznie, stłumiony przez pocałunek jęk wydobył się z krtani drobnego chłopaka. Oboje wiedzieli, że nie ma czasu na żadne gry wstępne. Dlatego też szatyn zabierał się już za zsuwanie z niego spodni. Nim jednak bokserki podzieliły ich los rudzielec zsunął się po kabinie klękając na podłodze i z lubością wypisaną w oczach potarł polikiem po kroczu kochanka. Uwolnił w kilku ruchach członka całując go z niskim pomrukiem. 

Taemin przesunął kilka razy dłoni po twardej męskości otwierając następnie usta i swym zwinnym językiem kreśląc szlaczki na całej jej powierzchni. Następnie otwierając szeroko usta pochłaniając powoli każdy centymetr penisa. Choi odetchnął ciężko wplatając palce w rude włosy kochanka i samemu poruszając biodrami. Tae nie zaoponował jedynie zmieniając ułożenie głowy aby się nie zakrztusić kiedy szatyn będzie go pieprzył w usta. 

Minho złapał kochanka po obu stronach głowy zaczynając wykonywać szybkie, jednak niezbyt głębokie ruchy w obawie, że może zrobić przyjacielowi krzywdę. Czując, że niewiele mu trzeba do osiągnięcia orgazmu wysunął się stawiając delikatne ciało rudzielca do pionu i nakazując mu oprzeć o ścianę poślinił dwa palce przystawiając je go wejścia drobnego chłopaka. Nacisnął najpierw delikatnie na nie czekając aż ustąpi. Czując jak chłopak się odprężą wsunął najpierw jeden palec co zaowocowało cichym pomrukiem zadowolenia ze strony pasywnego kochanka. Choi zaraz dodał drugi palec na co Taemin spiął się nieco nie odsuwając jednak bioder i zaraz samemu dopraszając się o więcej. Szatyn uśmiechnął się ironicznie sięgając do swojego członka i przejeżdżając nim kilka razy pomiędzy pośladkami młodszego chłopaka. 

- Przestań się bawić - warknął wściekły Taemin za razem podniecony do granic możliwości. A jego umysł i ciało łaknęło już tylko i wyłącznie poczuć jak członek przedziera się przez jego delikatne wnętrze. Choi wyszczerzył się szelmowsko, zasłaniając kochankowi usta i już nawilżonym członkiem zaczynając napierać na zwieracz. 

Ciche westchnienie przerodziło się w głośny jęk kiedy Minho pchnął do końca . Aż zabrakło mu powietrza w płucach na kolejne jęki czując jak szatyn zaczyna się z niego wysuwać. Taemin jęczał głośno łapiąc się krawędzi ścianki kabiny, wypinając pośladki w stronę kochanka aby poczuł go głębiej. Choi pochylił się do niego nie zaprzestając ruchów zaczął zostawiać małe malinki w okolicach łopatek. Rudzielec zaczął się szybko masturbować czując, że jeśli zaraz się nie spuści do oszaleje i Minho będzie musiał go pieprzyć w kaftanie. Wizja ta o dziwo podniecała Taemina jeszcze bardziej. 

- Minho .. - drobny chłopak doszedł z imieniem partnera na ustach, opryskując kabinę oraz własną rękę. Szatyn wykonał jeszcze kilka pchnięć wychodząc z Taemina i odwracając go do siebie przodem. Tae rozumiejąc jego intencję upadł na kolana zaczynając energicznie ssać członka mrucząc czy tym wprawiając krtań w drgania. Choi napiął mięśnie czując jak orgazm przechodzi po całym jego ciele kumulując się w kroczy. Taemin zamknął oczy czując ciepłą ciecz wystrzelającą wprost do jego gardła. Połknął wszystko, oblizując usta w razie gdyby zostały na nich resztki spermy. Wstał nieco chwiejnie, podpierając się partnera. Choi pogłaskał go po poliku, całując nabrzmiałe wargi, które wygięły się w delikatny uśmiech. Minho pomógł w ogarnięciu się kochankowi, wplatając dłonie we włosy chłopaka nim wyszli z kabiny. 

- Wyglądasz cudownie w tym kolorze. - mruknął, całując partnera w czubek głowy. Tae przytulił się do szatyna, całując go w linię szczęki. 

- Wracajmy - mruknął łapiąc go za rękę. Wyciągnął ich z kabiny nie przejmując się tym, że ktoś może ich zobaczyć. Na ich szczęście nikogo nie było w pomieszczeniu. Do autokaru wpadli jako ostatni. Key, który chwilę wcześniej się obudził, spojrzał skonfundowany na Taemina. Chłopak miał zaróżowione poliki oraz napuchnięte usta. Blondyn już chciał zapytać o jego stan, jednak poczuł silny uścisk na dłoni. Spojrzał w bok na Jonghyuna, który pokręcił głową na znak aby nie drążyć.
Tae usiadł z powrotem na fotelu kiedy pojazd ruszył. Od razu wtulił się w bok kochanka, przysypiając. Choi oparł się o okno, siadając bokiem, pozwalając aby Taemin ułożył się na jego torsie. Rudzielec wtulił się w niego z cichym pomrukiem zadowolenia. Key wywrócił oczami, ściskając mocniej dłoń Jonghyuna pod kocem.

***


Ośrodek na który dojechali byli wielki. Większość osób została ulokowana w dwóch budynkach aby nauczyciele mieli na nich oko. Nielicznym szczęściarzom dostały się domki na tyłach pensjonatu.
Taeminowi udało się ubłagać nauczycieli aby dostał domek jedynie z Key. Nie chciał dodatkowych lokatorów, mając głównie na względzie wygodę Kibuma. W końcu on mógł z Minho okazywać sobie uczucia przy wszystkich, jednak sprawy miały się inaczej z Jonghyunem. Brunet nie mógłby przesiadywać u nich a tym bardziej tulić Key jeśli ktoś byłby jeszcze w ich domku. 

Minho i Jonghyun na szczęście też dostali domek. Jedynym mankamentem był Heechul, którego nauczyciele przydzielili z nimi do pokoju. 

Taemin rzucił torbę na podłogę rozglądając po niewielkim pomieszczeniu. Zakwaterowanie w domku miało swoje plusy i minusy. Plusem był fakt, że wszyscy nauczyciele znajdowali się w budynku, który był oddalony od nich o prawie trzydzieści metrów. Na ich niekorzyść był fakt, że nie posiadali w pokoju łazienek. Była jedna wspólna dla wszystkich domków. Niemniej nie było to aż tak uciążliwe, powiem tylko trzy budynki były zajęte. Co razem z nim i Key dawało osiem osób korzystających z łazienki, która była duża i sterylnie czysta. 

- Które chcesz łóżka? - Key zapytał Taemina, który spojrzał z zastanowieniem na pojedyncze łóżko przy drzwiach, po czym na dwa złączone ze sobą. 

- To - rudzielec wskazał na pojedynczy materac rzucając na nie torbę. Pewne było, że Minho będzie do nich przychodził wieczorami. A im mniejsze łóżko tym bardziej będą musieli być ściśnięci.
Kibum dziękował w duchu Tae, że ten wybłagał aby byli sami. Jeśli musiałby dzielić się szafą z jeszcze jedna osobą nie wie jak pomieściłby wszystkie ciuchy. Kiedy skończył się wypakowywać akurat wszedł Minho. Rudzielec, który siedział na ziemi wśród ubrań, wyciągnął do niego ręce chcąc aby ten go podniósł. 

- Zaraz będzie obiad. Zbierajcie się lepiej - upomniał ich szatyn, pomagając wstać kochankowi. Tae wtulił się w niego, mrucząc niczym kociak. Był dzisiaj wyjątkowo potulny. Chyba wizja spędzenia całego tygodnia z Minho tak na niego działała. 

- Ja w sumie mogę już iść, a ty Kibum? - chłopak zwrócił się do przyjaciela, który wsuwał akurat pustą torbę pod łóżka. Kiwnął głową na znak, że się z nim zgadza. W trójkę udali się do stołówki, zajmując jeden z wolnych stolików. Key rozglądał się dyskretnie po pomieszczeniu szukając znajomej brązowej czupryny. 

- Jonghyun jest z Heechulem i resztą - odparł Minho, widząc jak ten wodzi wzrokiem po ludziach. Kibum skrzywił się delikatnie, w końcu sięgając po bułkę. Tae spojrzał na niego zmartwiony odsuwając nieco od szatyna. W końcu teraz ostatnią rzeczą jaką chciał oglądać Key były inne pary.
Obiad zjedli w milczeniu. Tae co jakiś czas próbował rozładować atmosferę, jednak Kibum odpowiadał jedynie półsłówkami i zazwyczaj wtedy kiedy był o coś pytany. 

Po obiedzie wszyscy uczniowie mieli się wybrać w większych grupach na wycieczkę krajoznawczą z nauczycielami. Mieli do wyboru miasto, góry albo pobliskie jezioro. Większość wybrała miasto, włączając w to Heechula i resztę bandy Jonghyuna. To skutecznie odstraszyło blondyna przed wędrówkami do centrum miasteczka. Taemin i Minho zdecydowali się udać w góry. Próbowali namówić Kibuma aby poszedł z nimi, jednak chłopak nie miał ochoty na tak męczące wędrówki i towarzystwo. Zdecydował się więc na jezioro. Ze słuchawkami w uszach szedł z tyłu niewielkiej grupy. Nauczyciel prowadził ich przez kręte leśne drogi i opowiadał o roślinach i zwierzętach żyjących w tych okolicach. To jednak nijak nie interesowało Key, który szedł smętnie, patrząc butnie w podłoże. 

Jezioro okazało się ładniejsze niż myślał, z niewielkim wodospadem po prawo i licznymi skałami przy brzegu na których siedzieli uczniowie. 

- Proszę pana, mógłbym się przejść w tamtą stronę? - zapytał blondyn, wskazując drogę wzdłuż której ciągnęła się rzeka. Nauczyciel zamyślił się chwilę, pocierając tył karku. 

- Dobrze, ale nie oddalaj się za bardzo. - poprosił go, na co Kibum kiwnął głową. Wolał chodzić niż siedzieć bezczynnie i wyglądać jak ofiara losu będąc sam jak palec. W końcu tutaj nawet nie było nikogo z jego klasy a nie miał ochoty poznawać aktualnie nowych ludzi. 

Key nucił cicho pod nosem oddalając się od reszty wchodząc w głąb lasu. Znalazł niewielki kamień kilka kroków od rzeki. Przysiadł na nim, patrząc smętnie w wodę. Skrzywił się kiedy muzyka ucichła a telefon padł. 

- Cholera.. po prostu cudownie! - warczał pod nosem w ostatniej chwili powstrzymując się aby nie rzucić urządzeniem o ziemię. 

- To drugi raz kiedy słyszę jak bluźnisz - Key obrócił się do tyłu, słysząc znajomy głos. Jonghyun stał oparty o drzewo uśmiechając do niego subtelnie. Kibum chciał wstać i się do niego przytulić, bo złość jaką czuł wyparowała w jednym momencie. Wtedy jednak wróciła niczym bumerang. Dlatego też siedział dalej na skale mierząc się z brunetem spojrzeniami. - Ej, co jest? - zapytał Jong widząc skwaszoną minę partnera. Podszedł do niego, siadając obok ogarniając go ramieniem. Key spuścił głowę, patrząc na swoje palcem. Jak miał mu powiedzieć, że czuł się porzucony, pomimo że umawiali się wcześniej, iż nie ujawniają się na razie w szkole. Jednak to bolało i ciężko mu było ukrywać rozdrażnienie oraz rozczarowanie. Zamiast korzystać z chwili sam na sam on się boczy niczym panienka.

 - Nie poszedłeś z Heechulem do miasta? - zapytał niby obojętnie, jednak można było usłyszeć pretensje w głosie chłopaka. 

- Nie, zobaczyłem, że ty idziesz nad jezioro więc poszedłem za tobą. - Jong pogłaskał go po plecach całując w polik. - Brakowało mi ciebie… to takie uciążliwe widzieć cię i nie móc podejść, porozmawiać, dotknąć, przytulić czy pocałować - wyszeptał mu do ucha, a po plecach blondyna przeszedł dreszcz. I jak miał się gniewać na Jonghyuna kiedy ten tak mącił mu w głowie? Blondyn spojrzał na niego swoimi kocimi, zagubionymi oczami. Odwrócił się do niego bokiem, kładąc głowę na jego ramieniu. 

- Pocałuj mnie - poprosił cicho, spragniony dotyku warg kochanka na swoim. Brunet nie pytając o nic złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Złapał blondyna za kark, dociskając mocniej do siebie, sprawiając, że pieszczota stała się o wiele bardziej agresywna. Jednak jak to zawsze w takich sytuacjach bywało, Key odsunął go od siebie. - Przyjdziesz dzisiaj wieczorem do nas? - zapytał, chcąc szybko zacząć jakąś rozmowę. Wiedział, że zbyt często opierał się Jonghyunowi. Nadal jednak nie czuł się gotowy na pogłębienie ich relacji. Widział jednak jak za każdym razem kiedy go odpycha coś pęka w Jonghyunie i bał się jego wybuchu złości, który zaowocowałby ich pierwsza kłótnią.
- Spróbuje.- obiecał brunet, głaszcząc blondyna po kolanie. Key kiwnął głową, opierając się ponownie o ramię mężczyzny, pogrążając się we własnych myślach.


***


Pomimo że Jonghyun tego wieczora nie przyszedł pisali ze sobą niemal cały wieczór. Od rozmowy w lesie jego humor się poprawił i zaczął w końcu bawić się w towarzystwie Tae i Minho. Przyjaciele próbowali wszelkimi sposobami rozbawić Key. Z początku szło im to opornie, jednak trudno było się nie śmiać, kiedy Taemin robił głupie miny. 

Key wziął ze sobą laptop, wiec urządzili sobie wieczór filmowy i nie spali do czwartej nad ranem. Kiedy zaczęło się robić jasno na zewnątrz, Choi zawyrokował, że powinni się przespać. Nad ranem cała czwórka wyglądała jak zombi. Najgorzej chyba było z Minho, który uwielbiał zawsze dłużej sobie pospać. 

- Chcesz to ukryje ci te wory pod oczami - mruknął Key, który siedział przed lusterkiem z pudrem w ręku. Tae czekał na swoją kolei. 

- Nie, dzięki… - mruknął patrząc sceptycznie na to jak Kibum nakłada makijaż młodszemu chłopakowi. Może i im to pasowało, bo i tak mieli delikatną urodę.  Jednak on w makijaży wyglądałby jak transwestyta. Key wzruszył ramionami odkładając kosmetyczkę na bok. Udali się wspólnie do stołówki. Było nadal wcześnie, więc niewielu uczniów było na stołówce.
Zaraz po śniadaniu czekała ich wycieczka do muzeum, potem wracali na obiad, po którym zabrano ich na wycieczkę w góry. Kiedy wrócili Key uwalił się zmęczony na łóżko, pragnąc już tylko snu. Podobnie wyglądał następny dzień, z tą różnicą, że po kolacji kiedy szykowali się do łóżek niespodziewanie przyszedł Minho. Jednak to nie on był niespodzianką lecz Jonghyun. Key spojrzał na niego zaskoczony, zaraz uśmiechając szeroko. 

- Co powiedzie na miły wieczór w czwórkę z piwem i filmem? - zapytał brunet, ukazując sześciopak piwa. Taemin uśmiechnął się szeroko na widok alkoholu. 

- Ty nie pijesz - burknął szatyn, mrożąc kochanka wzrokiem. Chłopak wygiął usta w niezadowolony dzióbek jednak nie oponował. Wszyscy usiedli na podłodze, ówcześnie kładąc koc i poduszki. Key ustawił laptopa na krześle przed nimi. Jonghyun sprzeczał się z nim chwile o wybór filmu. Tae i Jong chcieli horror, Minho natomiast było to obojętne. Kibum jednak nie chciał zgodzić się na film grozy, wiedząc, że będzie po nim miał koszmary. 

- Nie bój się, obronie cię - wyszeptał mu do ucha kochanek przytulając od tyłu. Kibum w końcu musiał się zgodzić na ich namowy. Był w końcu w mniejszości. 

- Ciekawe kto obroni ciebie - burknął, zatapiając się w dużych ramionach bruneta. Oparł się plecami o tors mężczyzny, przyjmując od niego puszkę piwa. Spojrzał na nią sceptycznie. Nigdy nie pijał alkoholu. Nikt go nigdy nie zachęcał, samemu nigdy nie było fajnie pić, więc nie trudno się domyślić, że ma słabą głowę. 

Film okazał się krwawy i niezwykle przesadzony. Mimo to Key bał się jak jeszcze nigdy. Cały czas zasłaniał oczy lub wtulał się mocniej w Jonghyuna, który nie był ani trochę skupiony na filmie. Znowu Taemin nie był ani trochę przerażony, mimo to nie mógł sobie odmówić wtulenia w swojego ukochanego. 

- Zagrajmy w coś - zaproponował Choi, kiedy na ekranie wyskoczyły napisy końcowe. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco. Większość była po jednym piwie nie wliczając w to Taemin, któremu Minho nie pozwolił w ogóle pić. Za to błędem było dać alkohol Key. Chłopak po jednym piwie miał już dorodne rumieńce i nieobecny wzrok. Minho rozejrzał się po pokoju, biorąc w ręce butelkę po wodzie. Tae odsunął się od chłopaka, siadając obok. Kibum uczynił to samo, sprawiając, że siedzieli teraz w kółku. Minho zakręcił jako pierwszy. Wypadło na Taemina. Chłopak wybrał wyzwanie. Choi, jako jego chłopak, nie pozwolił mu robić nic ryzykownego. Taemin znowu wylosował Key, który również wybrał wyzwanie. Większość rund minęła nim Jonghyunowi udało się wylosować Kibuma. Chłopak już nieco wytrzeźwiał, nadal jednak ciężko mu było zachować równowagę. 

- Prawda czy wyzwanie? - zapytał, patrząc w zamglone tęczówki chłopaka. 

- Prawda - odparł, siadając wygodniej na podłodze. Jonghyun przygryzł wargę chwilę bijąc się z własnymi myślami. Jednak alkohol, który zdążył wypić, skutecznie rozwiązał mu język

- Czy… ty nadal kochasz Onew? - na to pytanie Key wstrzymał oddech a Tae spojrzał zaskoczony na Jonghyuna. W pokoju zapanowała nieprzyjemna atmosfera. Wszyscy siedzieli w milczeniu, niczym na szpilkach…

________________________________________________________
W koncu po godzinie męczenia się z poprawianiem tekstu, w którym pojawiły się krzaczki zamiast myślników i przebojach z komputerem, który cały czas sie zacinał dodaję rozdział. 
Powiadowie od razu, ze rozdziały będa pojawiać się w niedziele, około godziny 20.
"Nie jestem jak Minho" będzie na zmianę dodawane wraz z Strach ma wielkie kły. Przynajmniej mam taki zamiar.

No i taki mały bonusik do rozdziału specjalnie dla Datenshi ^^ : 
Wiem, ze do końca nie wygląda to jak Key i Jong [ a nimi mieli być xD ] jednak specjalizuje się w portretach niż w rysunkach własnych, jednak z czasem wszystko przyjdzie.

Dziękuję za lekturę i zapraszam do komentowania <3

niedziela, 22 września 2013

Strach ma wielkie kły - Rozdział 15



Rozdział niebetowany, jeśli komuś przeszkadzają moje błędy może poczekać dwa,trzy dni na rozdział poprawiony.
________________________________________________________

Ciężki, drżący i ciepły oddech owiewał zimne kafelki do których blondyn wtulał policzek. Jęczał cicho, przygryzając wargę do krwi, podczas gdy brunet wykonywał kolejne szybkie i wprawne pchnięcia. Key nie mógł powstrzymać reakcji własnego ciała. Z resztą nawet nie chciał. Było mu niesamowicie przyjemnie. 

- Joong… – wyjęczał blondyn na skraju świadomości. Nie wiedział, kiedy jego dłoń spoczęła na członku. Nie był nawet pewien czy to jego dłoń, czy też wampira. Ciepła sperma ochlapała rękę na członku oraz kafelki. Szybko jednak zmyła je woda, która nieustannie płynęła z prysznica wysoko nad ich głowami. 

Wampir wykonał kolejne szybkie pchnięcia, towarzyszył mu przy tym dźwięk uderzania pośladkami o uda oraz odgłos rozbryzgiwanej wody. Chłopak był przyjemnie ciasny i ciepły, co doprowadzało wampira do obłędu. 

Doszedł w kochanku, wydobywając z niego ostatnie głośne westchnienie przyjemności. Brunet oparł się o kafelki, całując leniwie Key po karku. Nie był pewien czemu do tego doszło. W sumie sam Kibum nie wiedział co nim kierowało, kiedy nad ranem wszedł do łazienki w której kąpał się wampir. Rozebrał się i bez krępacji wszedł pod prysznic, wtulając w masywne plecy kochanka. Potem wszystko nastąpiło już szybko. A była to zapewne zasługa wyznania wampira. 

Key, po przespanej nocy, obudził się sam w łóżku. Przekręcał się z boku na bok, miał czas aby wszystko przemyśleć. Z lekkim opóźnieniem dodarło do niego, że Jonghyun wyznał mu miłość. Wywołało to w nim falę radości i ekscytacji. Pragnął wtulić się w kochanka i odpowiedzieć mu tymi samymi słowami, które brunet wypowiedział poprzedniej nocy. Kiedy go jednak znalazł, wybuchło w nim pragnienie znalezienia się pod tym ciałem. Chciał, aby wampir przygniótł go do kafelek i kochał się z nim. Szybko i brutalnie.

Czasami blondyn zastanawiał się, czy nie ma rozdwojenia jaśni. Tak szybko i łatwo popadał w dwie różne skrajne emocje. Zupełnie niczym kobieta… A czasem nawet gorzej. 

- Tak mógłbym zaczynać każdy poranek – wampir zaśmiał się cicho, wprost do ucha Key, wyrywając go tym samym z zadumy. Kibum uśmiechnął się do niego leniwie, odwracając przodem do mężczyzny. Wtulił się w jego tors, przymykając oczy. 

- Nie przyzwyczajaj się – odparł na zaczepne blondyn, drażniąc się z brunetem. Sam chętnie spędzałby tak każdy dzień, przy boku wampira. Jednak jakiś cichy głosik, szeptał mu do ucha i ostrzegał, aby się nie przywiązywał. 

W końcu, po wzajemnym obmyciu się, wyszli z kabiny. W jadali czekało już na nich śniadanie oraz Onew. Był, na szczęście Kibum, ubrany w normalne ubrania. Key zajął miejsce, które wskazał mu szatyn. Wampir usiadł zaraz obok, a do dłoni dostał kieliszek z krwią. 

Blondyn spojrzał na trunek niechętnie, jednak nie miał nic do gadania. W końcu wampir, pomimo że może jeść ludzkie jedzenie, nie naje się nim. 

Po wspólnym śniadaniu, Onew postanowił porozmawiać z Kibumem. Musiał sprawdzić jak bardzo jego wspomnienia ucierpiały lub zostały zmodyfikowane. W tym celu przenieśli się do salonu. Key zajął miejsce na kanapie, natomiast szatyn usiadł naprzeciw na stoliku. 

- Zadam ci kilka pytań, możesz uznać je za głupie, ale odpowiadaj, dobrze? -  Key kiwnął w odpowiedzi głową, tak więc Jinki mógł przejść do rzeczy. – Jak masz na imię?
- Kim Kibum. 

- Gdzie się urodziłeś? 

- W szpitalu w Dallas na ulicy Stemmons Ave. 

- Skoro urodziłeś się w Teksasie, czemu masz azjatycką urodę? 

- Tata pochodzi z Korei. 

- Twoje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa? - tym razem Kibum zaciął się na chwilę. Nie mógł sobie przypomnieć swojego dzieciństwa. Nigdy też się nad nim nie zastanawiał. Nie był w końcu ckliwym człowiekiem i nie rozpamiętywał przeszłości. 

- To było chyba… w szkole. Pierwszy dzień szkoły. Chłopak z ławki obok dał mi ołówek.
- Jak wyglądała twoja mama? 

- Nie wiem – mruknął cicho blondyn. Próbował przywołać jej wizerunek, jednak widział jedynie zaryz postaci bez twarzy, głosu, charakteru.

- A babcia? 

- Nie wiem…

- Miałeś zwierzęta? – drążył dalej One, pomimo że wiedział, iż chłopak gotuje się ze złości. 

- Do cholery! Nie wiem! Zadowolony? Nie wiem nic o sobie i nic nie pamiętam! To chciałeś usłyszeć, prawda? Że jestem jedną wielką niewiadomą. Sam już nie wiem kim jestem i w co mam wierzyć! Najpierw pojawia się on – tutaj wskazał na wampira. – Śni mi się, że jest wampirem i to okazuje się prawdą! Boje się już nawet spać, bo wszystko co mi się śni, okazuje się w większym lub mniejszym stopniu urzeczywistniać! Przyjaciele wilkołaki, potwory, które wyglądają jak te w mojej głowie i atakują ludzi. Jestem świrem, popieprzyło mi się w głowie – każde kolejne słowo wypowiadał ciszej, a opiekuńcze ramie objęło go w pasie. Wykończony swoim nagłym wybuchem, ułożył głowę na ramieniu kochanka. 

Wampir spojrzał zaniepokojony na Onew, który siedział przed nimi, zagryzając zęby na kciuku. Widać było, że nad czymś intensywnie rozmyśla. Jego spojrzenie było bystre i przeszywające blondyna na wskroś. Zupełnie jakby samym wzrokiem próbował zrozumieć kim, a raczej czym jest Kibum. 

Jinki spojrzał najpierw na wampira, po czym znowu na Kibuma. Przybliżył się do niego, kładąc mu dłonie na polikach. Key wzdrygnął się i spojrzał zaniepokojony na Jonghyuna. Ten wzmocnił jedynie ucisk, pozwalając aby Onew robił co chciał. Jeśli to ktoś inny położyłby dłonie na jego Kibumie, pewnie już odgryzłby temu komuś ręce. 

Szatyn starał się wszelkimi sposobami dokonać tego, co wampir jakiś czas temu. Mimo to poczuł, tak jak Jong, opór przy próbuje wniknięcia w umysł chłopaka. Nie było to jednak niemożliwe. Potrzebowali po prostu odpowiednich i może nieco drastycznych sposobów. Jednak cel uświęca środki, prawda? 

***

- N-nie podoba mi się to – wyszeptał Key, a w jego głosie można było dosłyszeć się paniki. Jednak czy można się dziwić? Piwnica w domu Onew była jednym słowem przerażająca. Niejeden psychopata czy szaleniec nie pogrzeszyłby takową. Na korzyść Jinkiego działał fakt, że mężczyzna jest szamanem, ma tysiąc lat i własne odchyły, czy raczej rytuały. Jak kto woli to nazywać. 

- Spokojnie, nie pozwolę cię skrzywdzić – Jonghyun pojawił się za blondynem, łapiąc go za ramiona. Powstrzymał go przy tym przed dalszym wycofywaniem się z pomieszczenia. Wampir doskonale wyczuł strach kochanka. Wiedział, że Key najchętniej wbiegłby po schodach na górę i wróciłby do swojego mieszkania, zakopując się w ciepły kocyk. 

- JJong.. – wyszeptał z trudem drobny chłopak, wtulił się plecami w tors kochanka. Tylko w tych wielkich ramionach czuł się bezpieczny. Bo piwnica wcale nie napawała go optymizmem. Wszędzie wisiały straszne ozdoby, maski, szkielety zwierząt. Ściany wysmarowane były farbą, czy też krwią. Kibum wolał nie wiedzieć co to było, ani co te wszystkie dziwne znaki oznaczały. Coraz częściej utwierdzał się w przekonaniu, iż lepiej żyje się w słodkiej nieświadomości. – Nie zostawiaj mnie – poprosił łamiącym się głosem. Był zdenerwowany i nie umiał tego ukryć. 

- Będę przez cały czas trzymał cię za rękę – zapewnił go partner, dla podkreślenia swoich słów zjechał dłonią po ramieniu blondyna, aż do swojego celu. Onew wydał z siebie jedynie ciche westchnienie. Nie chciał psuć ich planów i stresować Kibuma jeszcze bardziej mówiąc mu, że niestety kontakt fizyczny nie jest wskazany przy rytuale, który szaman ma zamiar odprawić na Kibumie. 

Szatyn zarzucił na ramiona futro, na głowę przyodział maskę, która miał na sobie w dniu spotkania z mężczyznami. Przygotował stół na którym miał położyć się Kibum. Chłopak z ociąganiem usiadł na meblu, w końcu kładąc się za namową szamana. Jinki kazał zdjąć mu ówcześnie koszulkę. Wampir, póki mógł, siedział przy chłopaku, trzymając go za dłoń. Szatyn w tym czasie wrzucał przeróżne składniki do mosiężnej misy. Key rozpoznawał kolejne przedmioty. Kości, jarzębina, pazury zwierząt, zasuszone coś co wyglądało niczym wielkie rodzynki. Key domyślał się co to jest, miał jednak nadzieję, że się myli i nie są to płody. 

Wampir uniósł nagle głowę, kiedy wyczuł znajomą sobie woń. Key, pomimo że nie miał tak dobrego węchu, również to poczuł. Dokładnie taki sam zapach jak w domu wampira – lawenda. 

- Czemu lawenda? – dopytał blondyn, nieświadomy czemu wszyscy kręcą się wokół tej rośliny. Nie wiedział, że ten zapach przypomina wampirowi o ukochanej. 

- Lawenda jest powszechnie znana jako zapach do szaf i niewielu wie jakie ma znaczenie. Ma magiczne właściwości, jak większość roślin. Głównie o charakterze miłosnym. Jej zapach przyciąga szczególnie mężczyzn. Odpowiada za miłość czystą, spokojną i dziewiczą – szaman spojrzał wymowni na wampira, który patrzył na niego wściekły. Jinki jako jedyny znał całą jego przeszłość. – Jednak błędem jest myśleć, że ten cudowny zapach odpowiada jedynie za miłość. Zapewnia bezpieczeństwo oraz odpowiada za prorocze sny – Onew odwrócił się z powrotem do misy wrzucając kilka kwiatków do środka. Wszystkie składniki zaczął rozgniatać na drobny mak. 

- Jakby mało miał takich koszmarów – Key prychnął cicho pod nosem. Jinki nie skomentował tego. Zalał całą mieszanką krwią baranka, która miała posłużyć jako ofiara do rytuałów. Największa skuteczność miałaby świeża krew, niestety nie dysponował aktualnie takimi środkami. Nie mogli też zbyt długo zwlekać. Sam Onew czul, że coś wisi w powietrzu. Coś mrocznego i nieprzewidywalnego. 

- Jonghyun – szatyn spojrzał na wampira, dając tym samym znak, że ma się odsunąć. Brunet, pomimo że nie chciał, posłuchał. Kibum spojrzał za nim przerażony, rozglądając się na boki. Ciemność, która zapanowała w pomieszczeniu była nie do zniesienia. Jedynie kilka świec ustawionych dookoła stołu dawało nikłe światło. Mimo to, Key nie widział nic poza Jinkim wiszącym nad nim. Przez światło, które padało na maskę, Kibum nie widział twarzy mężczyzny. Dodawało to jedynie okropności całemu temu wydarzeniu. 
   
Szaman nabrał niewielką ilość krwi zmieszanej z popiołem. Rozsmarował część na brzuchu chłopaka. Blondyn chciał się podnieść i odsunąć od mężczyzny. Wystarczył jednak jeden kategoryczny rozkaz i Key znowu leżał na stole. Z przerażeniem rejestrował jak palec przesuwa się po jego ciele, tworząc zapewne jakieś nieznane mu znaki, niczym te na ścianach. Key zerknął na szatyna, który miał przymknięte oczy i mruczał coś pod nosem. 

Kibum czuł jak jego powieki robią się nieznośnie ciężkie, zupełnie jakby ktoś siłą próbował zamknąć mu oczy. Próbował z tym walczyć jednak nie był wystarczająco silny. Czuł jak upada. Spada w nieznana mu ciemność. Jednak ten mrok nie wzbudzał w nim strachu, raczej nostalgie. Zupełnie jakby odwiedził swoje rodzinne miasto lub zjadł lody ze swojego dzieciństwa. Było to niczym spotkanie z dawnym, zapomnianym przyjacielem. 

Słyszał w tej ciemności głos Onew. Mężczyzna kazał mu się skupić. Jednak mu było tak przyjemnie. Ciemność go otulała swymi zimnymi ramionami. Zamykała w uścisku, w którym czuł się bezpiecznie. Pomimo iż mrok był przesączony złością, zemstą, chęcią mordu - on idealnie się w to wpasowywał. Wiedział, że to jego miejsce. Jego ja. 

- Jak brzmi twe imię? – W ciemności rozbrzmiał głos szamana. 

Swe się Uzjel* 

W mroku rozbrzmiał inny głos. Tak dobrze znany Kibumowi, a jednak zapomniany. Przywodził on wspomnienia. Wspomnienia, które zostały rozmyte przez czas. Zakryte mgłą, nie pozwalały się dojrzeć oczom blondyna. Zupełnie, jakby ten nieznany mu towarzysz nie chciał, aby je zobaczył. 

- Gdzie się narodziłeś? – kolejne pytanie padło zadane przez Jinkiego. Tym razem jednak głos nie odpowiedział. Delikatne mgła drgnęła wywołując, że przez ścianę Key mógł dojrzeć skrawki scen. Kiedy przybliżył się do wyrwy, poczuł tępy ból w skroniach. Złapał się za głowę, zwijając w kłębek. Znowu został w swej ciemności, mgła zniknęła tak jak świadomość obecności kogoś obok. Mimo to ból nie ustąpił, a obrazy przewijały się z zawrotną szybkością w jego głowie. 

Krzyki niewinnych 

Kibum zacisnął mocniej palce na włosach. Słyszał rozpacz w swojej głowie. Dochodziła z każdej strony ciemności. Ludzie błagali o wybaczenie, o litość. Jednak kogo? Jego? 

Ogień

Płomienie, pomimo że żadnych nie było w pobliżu, paliły skórę blondyna. Chłopak pragnął ugasić języki ognia muskające jego ciało. To było okropne uczucie i znajome. Czuł jakby tkwił w tych płomieniach latami. 

Krew

Key oddychał płytko, krzyki nie ustawały, a ogień sprawiał, że ledwo łapał oddech. Spojrzał w dół na swoje dłonie. Te były umazane krwią. Próbował się jej pozbyć, wytrzeć o ubrania, jednak jej przybywało coraz więcej. Szkarłatna ciecz lała się przez jego palce. Czuł, że jest cały skąpany we krwi. 

Urodzony we krwi

Mrok przestał być ukojenie, sprawiał, że czuł się pusty w środku. Nie czuł już bezpieczeństwa, ochrony. Było pusto. 

Przed jego oczami przewijały się kolejne obrazy. Ból przestał być odczuwalny. Patrząc na martwe ciała czuł…Satysfakcję. 

W ciemności rozbłysnął jasny punkt. Key próbował od niego uciec w swoją ciemność. Światło było ciepłe, przyjemne i sprawiało, że człowiek czuł się bezpiecznie. Jednak Kibum próbował od niego uciec jak najdalej. Nie rozumiał czemu nie chce pójść do światła. W końcu to było o wiele lepsze niż zimna ciemność. Jednak napawało ono strachem. Było nieznane i groźne oraz szybsze niż blondyn. Jasna łuna oślepiła go. Nie był w stanie nic zobaczyć, poza twarzą. Lekko zamazana, przez co nie mógł dokładnie przyjrzeć się mężczyźnie. Jego pełne usta były wygięte w czuły uśmiech. Poruszały się zupełnie jakby wydobywały się z nich słowa.

Kocham cię…

Szeptał nieznajomy. Wyciągnął dłoń w stronę Kibuma, kiedy ten chciał ją ująć, dłoń opadła a twarz nieznanego mu mężczyzny oblała się krwią, jego postawna osoba pochyliła się do tyłu, spadając w ciemność. Kibum padł na kolana chcąc uratować nieznajomego. Nie był jednak w stanie, mężczyzna był zbyt daleko. Key poczuł ból w sercu. Po polikach zaczęły spływać łzy. Płakał, nie, szlochał niczym małe dziecko. Nie wiedział kim był mężczyzna, jednak jego strata pozostawiła w jego sercu pustkę. Ciepły uśmiech chłopaka rozpalał w jego sercu nadzieję, która spłonęła w jednej chwili. 

Blondyn poczuł na swoim ramieniu dotyk zimnej dłoni. Odwrócił się mając nadzieję znowu zobaczyć ten uśmiech, który sprawiał, że mrok w jego wnętrzu znikał. Zamiast tego zobaczył siebie samego. Jednak nie wyglądał tak samo. Czarne włosy opadały miękko na ramiona, a czarne tęczówki były bez emocji. Puste i zimne, a za razem mądre i bystre. Oczy człowieka, który widział wiele, przeżył wiele i stracił wszystko.

Oczy demona. Mocy i gniewu Bożego…

*Uzjel znaczy "Moc Boga" jednak Kibum nie ma nic wspólnego z historią postaci o tym imieniu. 


________________________________________________________
Przykro mi, że nie udało mi się dodać w środę rozdziału. Jednak to nie zależy tylko ode mnie. Jeśli bym mogła, dodawałabym rozdział kilka razy w tygodniu. Jednak jak mówiłam - to nie zależy ode mnie. Dzisiaj też miałam problemy z rozdziałem. W koncu zdecydowałam się dodać rozdział bez bety. Mam nadzieję, że jakos specjalnie to wam nie przeszkadza. Za dzień czy dwa powinien pojawić się poprawiony rozdział. Może jeszcze dzisiaj, niestety nie wiem dokładnie.

Za tydzień powinien pojawić się 8 rozdział "Nie jestem jak Minho".
Strasznie trudno wybrac podkład do tekstu.. nadal nie wiem czy to był dobry wybór, ale cóż, w końcu musiałam podjąć jakąś decyzję... może będę częściej dodawałą muzykę do tekstu, co wy na to?

Dziękuję za wszystkie poprzednie komentarze i zapraszam do pozostawiania kolejnych ^^


niedziela, 15 września 2013

"Nie jestem jak Minho" - 7. Trudne decyzje


Kibum odprowadził Jonghyuna do drzwi, machając mu na pożegnanie. Kiedy tylko zamknął drzwi, osunął się po nich na ziemię ukrywając twarz w dłoniach. To było za dużo dla niego. Nie chodziło nawet o napad czy fakt, że Heechul omal go nie zgwałcił. Najbardziej w głowie namącił mu Jonghyun i te jego cholernie miękkie i sprawne usta, którymi odebrał pierwszy pocałunek Kibuma. 

Nie mógł pozwalać na to Jonghyunowi. W końcu był tylko przyjacielem, bardzo uprzejmym i troskliwym, oraz pociągającym, jednak jego serce należało od lat do Onew. Kochał go odkąd sięga pamięcią Od zawsze był tylko Jinki aż nagle, niczym taran, wkracza Jong i przewraca cały jego świat do góry nogami. 

Potrzebował z kimś o tym porozmawiać. Uważał, że sam nie poradzi sobie z natłokiem myśli i tym samym nie podejmie właściwej decyzji. Z kim jednak miałby o tym pogadać? Najbliżej był z Onew, jednak nie może z nim rozmawiać o nim samym. Potem jest jego matka, lecz ta nie powinna podczas chemioterapii zadręczać się jego miłosnymi problemami. Mógłby jeszcze spróbować porozmawiać z Minho ale nie byli zbyt blisko siebie. Ostatnią deską ratunku wydawał się Taemin. 

***

- Taemin, masz chwilę? – Key podszedł do drobnego chłopaka, który siedział na ławce przed szkołą po skończonych zajęciach. Lee kiwnął głową, pociągając głośniej ze słomki wetkniętej do kartonika z mlekiem bananowym. – Znaczy, może to zająć więcej niż chwilę.. – dodał po chwili zastanowienia patrząc z nadzieją na chłopaka przed nim. – Może w inny dzień. jeśli nie masz dzisiaj czasu. – dodał, czując że chce jednak uniknąć tej rozmowy. Nigdy nie umiał i nie musiał się uzewnętrzniać. Onew zawsze wiedział, kiedy mu coś było a poza nim nie miał dawniej nikogo. 

- Skoro to coś ważnego to nie ma problemu – Taemin uśmiechnął się do niego, wyrzucając kartonik do śmieci z odległości trzech metrów. Niestety, chłopak był kiepskim sportowcem, w efekcie czego i tak musiał podejść do kosza, aby podnieść kartonik, który upadł na ziemię.

- Nie.. to nie aż tak ważne – odparł uciekając wzrokiem. Nie był dobrym kłamcą, bo i nigdy nie musiał kłamać. Poza tymi kilkoma przypadkami, kiedy coś stłukł, albo wtedy w domu Jonghyuna, kiedy nakłamał jego siostrze. 

- Kibum… widzę, że to ważne – Taemin podkręcił głową łapiąc znajomego za rękaw długiej bluzy, którą chłopak założył aby ukryć siniaki, które nabił mu Heechul. Swoją droga nie było ani jego, ani Jonghyuna w szkole. Jednak nie dziwił się. W końcu Jong połamał szatynowi ręce a sam brunet również nieźle oberwał, więc niewykluczone, że jego rodzice i jego zabrali na prześwietlenie aby sprawdzić, czy z nim wszystko dobrze. 

Tae i Key szli niewielką dróżką w parku. Kibum, pomimo że mieszkał tutaj od urodzenia, nie znał okolicy więc zdał się na Taemina, który wydawało się, że ma jasno ustalony cel. W końcu doszli do niewielkiej kawiarenki na końcu parku. 

Blondyn podziwiał stylowo urządzone wnętrze. Budynek był niewielki, ale przytulny. Wszystko było w jasnej, pastelowej i przyjemnej dla oka kolorystyce. Dwójka znajomych usiadła przy stoliku obok okna, gdzie było najmniej osób, co pozwalało im spokojnie rozmawiać. Taemin zamówił sobie cappuccino a Key sok naturalny. I tak chodził już niczym nakręcana zabawka. Nie potrzebne mu były kolejne dawki pobudzenia. 

- Chodzi o Jonghyuna, prawda? – zapytał domyślnie Tae upijając niewielki łyk z filiżanki, którą chwilę wcześniej przyniosła kelnerka. Kibum spojrzał na niego zdziwiony, skąd też ten się dowiedział. – Ostatnio chyba dużo rozmawiacie – chłopak nawiązał do smsów, które wymieniali. W szkole aż tak wiele nie kontaktowali się ze sobą - nie było zazwyczaj czasu ani sposobności. Poza tym, Key opuszczał ostatnio wiele godzin. Zwłaszcza ostatnimi dniami. 

- Nie… - odparł nieco niepewnie. Widział po minie rozmówcy, że ten mu nie uwierzył. Mimo to nie brnął dalej w temat pozwalając Kibumowi brnąć w to kłamstwo dalej. – Chcę się poradzić w pewnej sprawie. Miłosnej sprawie– dodał, a brew Taemina powędrowała do góry. 

- Miłosnej? 

- Uhm… - Key kiwnął głową, łapiąc jednocześnie w zęby słomkę od napoju – Załóżmy, że masz kogoś, kogo znasz od dziecka. Był z tobą w dobrych i złych chwilach, pomagał, kiedy miałeś chwile słabości i dzielił z tobą każdą przyjemną chwilę, a ty stopniowo zacząłeś się w nim zakochiwać. Jednak wiedziałeś, że to jednostronna miłość. Cały czas się łudziłeś, że jednak on coś do ciebie poczuje. Mimo to, koniec końców, tak się nie działo. Jednak wiesz, że to miłość i go kochasz. Jednak jest jeszcze ktoś. Ktoś, kogo znasz bardzo krótko. Ten ktoś otoczył cię opieką i czułością, której ten pierwszy nigdy nie oferował. Oczywiście, wszystko w ramach przyjaźni. Okazuje, że jest tobą zainteresowany ale ty nie umiesz mu się oddać całkowicie, bo w twoim sercu jest ktoś inny. – Key dotknął swojej piersi patrząc na Taemina, który siedział ze skupieniem przed nim, przyglądając mu się od początku rozmowy - Co wtedy robisz?
Młodszy chłopak odchylił się do tyłu przymykając oczy, aby lepiej się skupić. Kibum dopiero w tej chwili zrozumiał, że pytanie o to szesnastolatka nie było chyba najodpowiedniejszym wyjściem. Jednak Kibum nie widział, że pomimo młodego wieku, Taemin wiedział wiele o miłości. W końcu sam był szczęśliwie zakochany i rozumiał Key jak nikt inny. Sprawa była o tyle trudna, że żaden wybór nie będzie łatwy. 

- Nie ma opcji, aby ten przyjaciel z dzieciństwa cię pokochał w taki sam sposób, jak ty jego? – Blondyn pokręcił w odpowiedzi głową, zasysając mocniej usta na słomce. Taemin westchnął cicho patrząc za okno. – Nie masz chyba innego sposobu, jak zaryzykować. Nie ma sensu trwać w nieszczęśliwej miłości. Spróbuj szczęścia z Jonghyunem – Tae uśmiechnął się szeroko do Key, którego twarz przybrała barwę dojrzałego pomidora. 

- Kto tutaj mówi o Jonghyunie?! – oburzył się odwracając szybko wzrok i jednym łykiem wypijając resztę soku. 

- Na pewno nie ty – odpowiedział sarkastycznie i wykrzywił usta w delikatnym grymasie. Dopił swoje cappuccino, ale mimo to nie wstawał od stolika. Wraz z Key zeszli na lżejsze tematy, podczas których rozmawiali o błahostkach jak filmy, seriale oraz ostatnie wydarzenia w szkole. Tae wzbudził zaufanie u Kibuma, który postanowił mu opowiedzieć o ostatnich wydarzeniach. O swojej mamie, o tym jak Jonghyun go przygarnął wtedy do siebie. Wspomniał również o Heechulu i pocałunku z Jonghyunem oraz dniu, w którym się poznali. Wtedy niczym echo w jego głowie rozbrzmiały słowa Jonghyuna. Nie pytał nigdy o ich sens. Jednak teraz, kiedy miał przy sobie Taemina, mógł zapytać jego.

- Kiedy mi wtedy pomógł w szatni to powiedział, że nie jest jak Minho. Wiesz, co to mogło znaczyć? – Kibum spojrzał kątem oka na chłopaka. W nikłym świetle ulicznych latarni ujrzał, jak jego usta wyginają się w delikatny, nieco kpiący, uśmiech. Było już bardzo późno, więc Kibum postanowił odprowadzić Taemina do domu. Wolał być pewien, że jego przyjaciel (bo mógł już go tak nazywać po dzisiejszym dniu) dotarł bezpiecznie do domu.

- Wpadłeś mu już pierwszego dnia w oko, tylko nie był tego świadomy – Taemin parsknął pod nosem, kręcąc z rozbawieniem głową. – Chodzi o to, że Minho, kiedy tylko trafiłem do tej szkoły, od razu się mną zaopiekował. Starał się mieć mnie na oku, przez co zaczęto na niego patrzeć z góry w tym ich „gangu”. – ostatnie słowo wypowiedział z goryczą w głosie. – Obrzucali go delikatnymi obelgami, jak „słabeusz” po cięższe, jak zarzucanie mu, że jest pedałem, albo sugerowali, że lubi panienki z penisem. – Key spojrzał na niego zastanawiając się, jak chłopak może o tym tak swobodnie mówić. W końcu te obelgi trafiały też w niego. – Bo wiesz, Minho nigdy nie rzucał się w oczy. Stał zawsze z boku obok Jonghyuna i wszyscy myśleli, iż jest na doczepne. Nic nie umie zrobić i nawet muchy nie skrzywdzi. Heechul najbardziej na niego wrzucał. Minho jednak jest cierpliwy i pomimo, że go obrażali, nie reagował. Do czasu. – Tae przystanął na chwilę biorąc głębszy wdech, nim zaczął dalej. – Heechul niby udaje, że jest taki męski i on to tylko panienki rucha. A tak naprawdę boi się tego, że kręcą go faceci. To taki typ gościa, który udaje homofoba pomimo, że i jego podniecają faceci. – Kibum przeżył kolejny szok tego dnia. Nie spodziewałby się po takim słodkim i młodym chłopcu, tak wulgarnego słownictwa. Może nie zaczął jeszcze bluźnić, jednak słowo „ruchać” raczej nie należy do takich, które powinien znać słodki i niewinny szesnastolatek. Kiedy jednak wspomniał o tym, że Heechul może lubić facetów, przed oczami stanęła mu sytuacja ,kiedy mężczyzna zaciągnął go do zaułku. – Wracając do tematu… Chcieli mnie trochę podręczyć. Oczywiście nie trudno zgadnąć, kto wpadł na ten pomysł… Nie była to duża grupa. Może gdzieś z pięć osób? – Tae wzruszył ramionami wsuwając dłonie w kieszenie, kiedy mocniej zawiało. – Zaciągnęli mnie do szatni. Wyzywali od najgorszych, bili a potem złapali moje włosy i obcięli je jakimś tępym nożem. – chłopak sięgnął do swoich włosów krzywiąc się na wspomnienie tamtych wydarzeń. Jednak, skoro Key podzielił się swoją przeszłością on też powinien się odwdzięczyć tym samym. – Na ich nieszczęście Minho wracał po coś do szafki. Wpadł w furię, kiedy to zobaczył. Nigdy go jeszcze takiego nie widziałem i mam nadzieję, że nie zobaczę nigdy więcej. Powalił ich piątkę w mgnieniu oka. Po tym wydarzeniu zaczęli go szanować, a mnie już nikt nie odważył się ruszyć. – Grymas zniknął z twarzy chłopaka zastąpiony nikłym cieniem uśmiechu. – Podsumowując, Jonghyunowi chodziło o to, że nie ugnie się i nie będzie się tobą opiekować, bo nie chce skończyć jak Minho. Jonghyun hyung nie wytrzymałby tego psychicznie. Nie jest tak opanowany i nie znosi dobrze obelg. Bierze je bardzo do siebie. – Taemin westchnął, z oddali widząc już swój dom. – Widać jednak zmienił zdanie. – Key stanał wraz z Tae pod jednym z niewielkich domów. Chłopak przytulił się do blondyna, który ogarnął go ramionami w przyjacielskim uścisku 

- Dziękuje Taeminnie – wyszeptał Kibum, całując go w skroń. 

- Nie ma za co. Pamiętaj, że ja ci zawsze pomogę. I przemyśl to o czym rozmawialiśmy. Zaryzykuj – dodał ciszej, odsuwając się od niego. Pomachał mu na odchodne, biegnąc w stronę domu. Key patrzył za nim jeszcze chwilę po czym odwrócił się na pięcie i skierował się w stronę swojego domu. Czuł, że czeka go noc pełna przemyśleń. 

***

Kibum dzień w dzień chodził przerażony po korytarzach, obawiał się spotkania z Jonghyunem. Brunet wrócił już po dwóch dniach do szkoły jedynie z kilkoma opatrunkami. Od Taemina, z którym przesiadywał na każdej przerwie, dowiedział się, że musieli mu założyć kilka szwów. Starał się go unikać, jak tylko mógł a Minho nie pisnął ani słówka o jego kryjówce, nawet kiedy Jonghyun pytał. Taemin podobno go o to ładnie poprosił, a Key naprawdę nie chciał wiedzieć, jak go przekonał. Po ich ostatniej długiej rozmowie w kawiarni mógł spodziewać się po tym dzieciaku wszystkiego. Jego wyobrażenie o słodkim i niewinnym chłopcu prysnęło, pomimo że Taemin nadal wyglądał i zachowywał się jak mały aniołek.
Los sprzyjał mu przez cały dzień, jednak, jak to mówią - los jest kapryśny. 

Przez ostatnie opuszczone godziny musiał zostać dłużej i porozmawiać z nauczycielami. Na szczęście ojciec zadzwonił wcześniej do szkoły i wyjaśnił wszystko, dzięki czemu obyło się bez ochrzanu ze strony wychowawcy. 

Za oknem robiło się już ciemno, kiedy zbiegał po schodach do głównego wyjścia. Marzył już tylko o ciepłej herbacie, ulubionym filmie i pożywnym jedzeniu. Jego plany zostały jednak zmiażdżone przed postać stojąca przy wejściu. Jonghyun odepchnął się od ściany czekając, aż Kibum do niego podejdzie. Blondyn rozglądał się gorączkowo licząc, że nagle pojawi się jakaś wielka postać, która go zasłoni i pozwoli się wymknąć. Szkoła jednak była pusta a on nie czuł się gotowy na rozmowę, która miała nadejść. 

- Nieźle ci idzie ukrywanie się – odparł Jonghyun podchodząc do Kibuma, który stał dalej w miejscu, czerwony na polikach z zażenowania. 

- To nie tak, po prostu… Musiałem przemyśleć kilka spraw – szeptał cicho, cofając się do czasu, aż nie uderzył w szafki na korytarzu. Jong ułożył dłonie obok jego głowy nachylając się nad nim. Kibum wziął głębszy wdech zaciskając mocniej palce na pasku od torby. Jonghyun pochylił się do niego muskając jego wargi swoimi. Key rozchylił je, łaknąc bliskości drugiej osoby. W porę jednak odzyskał zmysły, odsuwając bruneta od siebie. – Jonghyun.. przestań. – poprosił cicho odwracając wzrok. Starszy Kim odsunął się od niego chcąc mu dać nieco przestrzeni. Zaplótł ramiona na piersi nie wyglądając na zadowolonego. Kibum zaczął miętosić koszulkę między palcami. 

- Czemu mnie nie chcesz? – warknął przez zęby brunet, czując się zawiedziony. – Coś ze mną nie tak? – dodał, w ostatniej chwili powstrzymując się przed tym, aby nie wypomnieć Key jego uczuć do Onew. Oficjalnie w końcu o nich nie wiedział. 

- Nie powiedziałem, że cię nie chcę! Po prostu spróbuj mnie zrozumieć. To dla mnie zupełnie nowa sytuacja. – Kibum dotknął jego ramienia, sunąc dłonią w dół do ręki bruneta. – Krótko się znamy, lecz mimo to chce zaryzykować. Jednak powoli, dobrze? – Key uśmiechnął się do niego nieśmiało. Jong spojrzał na dłoń chłopaka, ściskającą jego. Krótkie, pełne rezygnacji westchnienie wydobyło się z gardła bruneta. 

- Bez pośpiechu – Jonghyun kiwnął głową, a Key natychmiast się rozpromienił. 

- Dziękuję. – Kibum pokonał dzielący ich dystans całując swojego chłopaka w polik. Jak abstrakcyjnie to dla niego brzmiało. On, Kim Kibum, miał faceta. Do tego cholernie seksownego i troskliwego. Zawsze wyobrażał sobie siebie przy boku Onew. Pewnie nadal byłaby to przyjaźń uzupełniona jedynie całusami i przytulaniem się częstszym niż zazwyczaj.. A przy Jonghyunie nie wiedział, czego się spodziewać. 

***

Pomimo, że w szkole nie obnosili się ze swoim związkiem, Kibum nie mógł narzekać. Jonghyun dotrzymywał mu towarzystwa, kiedy siedział do późna w domu sam. Nigdy nie posuwał się dalej, niż Key by sobie tego życzył. Blondyn natomiast, mimo iż chciałby dać się porwać w wir uczuć, nadal czuł coś do Onew i czułby się okropnie, gdyby pozwolił Jonghyunowi na coś więcej. 

W ten sposób mijały dni i tygodnie, aż dobili do miesiąca. Jong nie skarżył się na to, że Key nie pozwala mu na nic więcej niż delikatne pocałunki i przytulenie. Nie mógł być na niego wściekły, kiedy sam udawał w szkole, że nic ich nie łączy. Mimo to, bolało go to. Nie przyznałby się do tego ani nie powiedziałby tego na głos, jednak czuł, że Key coś blokuje. I mógł się nawet domyślać co. 

Czara goryczy przelała się na dzień przed ich wyjazdem na wycieczkę. 

Była niedziela, ojciec Kibuma, po wspólnym obiedzie udał się do mamy chłopaka. Key tym razem odpuścił sobie odwiedziny, chcąc skończyć się pakować. Jonghyun wpadł do chłopaka około godziny szesnastej. Key w wejściu uraczył go uroczym uśmiechem i szybkim całusem. Brunet wszedł do środka zdejmując buty i kierując się za blondynem na górę. O chwilę za długo przypatrywał się jego pośladkom, przez co omal nie wywrócił się przy ostatnim stopniu.  

- Skoro już jesteś, pomóż mi się spakować. – Kibum otworzył przed nim drzwi, ukazując mu wszechogarniający bałagan w pokoju. Ciuchy leżały wszędzie, począwszy od podłogi, aż po żyrandol. Jong stanął jak wryty rozglądając się dookoła. 

- Spakować? A gdzie w tym wszystkim jest torba? – odparł spanikowany. Ledwo radził sobie z własnym bałaganem, a co dopiero czyimś. Key zaśmiał się zakłopotany drapiąc tył głowy.

- Jest… - mruknął, rozglądając się na boki. – Tam – odparł dumny, że udało mu się odnaleźć poszukiwany przedmiot. Jonghyun pokręcił z dezaprobatą głową, W końcu czego się nie robi dla własnego uroczego chłopaka. Zajęło im to niemal godzinę ale w końcu większość ciuchów została spakowana. 
 
- Jezu, Bummy! Jedziemy na tydzień, a nie trzy miesiące – jęknął cierpiętniczo brunet kiedy blondyn przymierzał się do pakowania kolejnej torby. 

- Wszystko jest potrzebne! – odkrzyknął mu Kibum walcząc z silnymi ramionami partnera, który odciągał go od ubrań. Wywrócili się na kupkę ubrań rozsypując ich część. Key westchnął rozdrażniony, lecz w końcu uległ. – Jesteś niedobry – jęknął niczym małe dziecko, nadymając niezadowolony poliki. – Kiedy nie będę miał się w co ubrać to będzie twoja wina! 

- Po co ci tyle tych ciuchów – nie rozumiał dalej Jonghyun, odwracając Key przodem do siebie w ten sposób, że blondyn leżał na nim, swoim brzuchem stykając się z jego. Kibum oparł łokcie na torsie partnera, unosząc na niego wzrok. 

- Chce się podobać…

- Komu? Powinieneś podobać się tylko mi – mruknął brunet głaszcząc chłopaka po plecach. Blondyn wywrócił oczami, całując mężczyznę pod sobą w polik. 

- Oczywiście, że chodzi o ciebie. – odparł kręcąc głową. Przecież to było oczywiste. Nikt inny w ich szkole nie był tak cenny, jak Jong. Może poza Taeminem, który uplasował się na drugim miejscu jego listy. Jonghyun uśmiechnął się szeroko łapiąc go za kark i przyciągając do pocałunku. Key w pierwszej chwili chciał się odsunąć, jednak w końcu uległ czując język przesuwający się po jego dolnej wargę. Rozchylił usta, zapraszając partnera do środka. Jong uśmiechnął się w pocałunku, pogłębiając pieszczotę. Kibum miękł w jego ramionach a głowa stawała się przyjemnie lekka i pusta. Rozbrzmiał w niej jednak irytujący dźwięk dzwonka od drzwi wejściowych. Zrezygnowany jęk Jonghyuna utwierdził Key w przekonaniu, że to nie halucynacje spowodowane nadmierną przyjemnością. 

- Nie otwieraj – poprosił brunet kiedy blondyn chciał z niego wstać. Drobniejszy chłopak wywrócił oczami podnosząc się w końcu z partnera. Jong warknął wściekły pod nosem i w końcu wstał z podłogi. Cały czas bluźnił na tego, kto przerwał jego upojną chwilę z Key. Jeszcze bardziej się zirytował, kiedy schodząc ze schodów za Kibumem w drzwiach ujrzał Onew. Blondyn niemal pisnął na jego widok, rzucając mu się w ramiona. Coś w sercu Jonghyun zakłuło go nieprzyjemnie. Zacisnął mocniej palce na poręczy schodów, patrząc z niechęcią na przybysza. 

- Jezu, hyung! Co ty tutaj robisz? – Key w końcu oderwał się od przyjaciela uśmiechając się do niego szeroko. Wypełniało go szczęście na widok szatyna. – Wejdź, wejdź! Pewnie masz za sobą długa drogę – Kibum odebrał od niego torbę stawiając ją na komodzie. Jong wywrócił oczami stając z tyłu za partnerem. 

- Daj spokój. Przecież mówiłem, że będę do ciebie wpadać – Onew wsunął dłoń we włosy blondyna targając je. Jonghyun patrzył wściekły na rękę we włosach JEGO chłopaka. Mógłby to być każdy. Taemin, Minho czy jakiś inny znajomy Kibuma. Każdy, tylko nie Onew. Był niemal w stu procentach pewien, że Key nadal coś czuje do tego gościa. 

- Tak, wiem, ale mnie nie uprzedziłeś – Key wystawił mu język, zabierając jego dłoń. Spojrzał z ukosa na Jonghyun, spuszczając wzrok. – Idź się rozgość w salonie – polecił blondyn przyjacielowi. Jinki kiwnął, witając się skinieniem głowy z brunetem. Jong niechętnie odpowiedział identycznym gestem. Kiedy tylko szatyn zniknął z ich oczu, Kibum podszedł do partnera, obejmując go wokół szyi. – Co jest? – zapytał z troską, widząc skwaszona minę bruneta. 

- Nic – skłamał Jonghyun obejmując go wokół talii, Key spojrzał na niego sceptycznie, jednak nie chciał drążyć. 

- Będziemy mieli cały tydzień dla siebie. – wyszeptał domyślając się, że chodzi o wizytę Onew. Z tą różnicą, iż Key uważał, że kochanek jest zły ze względu na przerwanie ich małym igraszek a nie fakt, iż Jong wie o jego uczuciach do gościa. Jong uśmiechnął się do niego, delikatnie całując go w polik. Kibum zadowolony z uzyskanego efektu, pociągnął go do salonu. Brunet usiadł na fotelu a blondyn zajął miejsce obok przyjaciela na kanapie. 

Key gadał niczym najęty, a Jinki nie był lepszy. Oboje byli siebie warci. Jeden przegadywał drugiego. A każdy raz, kiedy Kibum kład dłoń na ramieniu, kolanie czy dłoni przyjaciela sprawiał, że Jonghyun był coraz bardziej zazdrosny. Kiedy wybiła dziewiętnasta, Jong musiał iść do domu. Sam w końcu nie skończył się szykować na wycieczkę. 

- Czekaj, odprowadzę cię do drzwi – zaoferował blondyn, przerywając na chwilę rozmowę. Brunet kiwnął jedynie głową czekając, aż ten zrówna się z nim ramieniem. W milczeniu doszli do drzwi. Key obserwował, jak Jong zakłada buty i zabiera kurtkę z wieszaka. – To do jutra? – uśmiechnął się do niego nieśmiało, przygryzając wargę. Jonghyun chwilę mierzył się z nim na spojrzenia. W końcu złapał go za ramię, przyciskając własnym ciałem do drzwi. Kibum wciągnął mocniej powietrze, mimo to nie odepchnął kochanka, pomimo że ten nieźle go swoim zachowaniem przestraszył. 

Jong pocałował partnera szybko i agresywnie, zabierając mu na chwilę możliwość oddychania. Kiedy się od niego odsunął, oparł ich czoła o siebie głaszcząc go jeszcze chwilę po poliku. W końcu odsunął go od drzwi wychodząc bez słowa. Key dotknął swoich ust czując się, jakby miał istną pustkę w głowie. Musiał oprzeć się o komodę, inaczej czuł, że nogi mogłyby odmówić mu posłuszeństwa. 

- Key?! – z własnego świata wyrwał go głos przyjaciela z salonu. Blondyn wziął głębszy wdech mając nadzieję, że nie ma zdradzieckich rumieńców. 

- Idę! – odkrzyknął, raz jeszcze zerkając na drzwi, za którymi zniknął Jong, nim wrócił do Onew. 
___________________________________________________________
blogger mnie trolluje, może tym razem w końcu uda mi się dodać ;< 


Przepraszam! Miał być dzisiaj dodany [ w sumie to w piątek...]  15 rozdział SMWK, jednak przez pewne okoliczności będziecie musieli poczekać jeszcze tydzień. Rozdział jest już napisany, jednak komputer mojej bety zdechł i cóż... opowiadanie pognało w podskokach w siną dal. Nie chce też przeciągać dodawania FF dlatego będziecie musieli zadowolić się "Nie jestem jak Minho" ;< 
A naprawdę mi się spodobał 15 rozdział SMWK i nie mogłam się doczekać aby go wam pokazać, ale życie mnie ostatnio nienawidzi... Jednak teraz siedzę w domu, z moim chorym gardłem dzięki któremu zamiast mówić skrzeczę, a skoro mam tyle wolnego czasu może napisze 16 rozdział wcześniej i wtedy rozdział 15 pojawi się wcześniej. 
Mam kilka zaległości na blogach, ale dopiero dzisiaj wróciłam do domu z osiemnastki. Swoją drogą jeśli macie katar nie wychodźcie z domu, inaczej skończycie skrzecząc niczym wiertarka udarowa .__. 
Jeszcze raz przepraszam ;< Jako zadość uczynnienie przyjmijcie proszę mojego wilczka, który pojawi się zapewne na okładce jako jeden z elementów: 
Oczywiście to tylko szkic, bo projekt będzie robiony na tablecie, ale mój nauczyciel zaakceptował mój projekt na dyplom i jest nim niemal zachwycony więc rzucam się powoli w wir pracy ^^
Wszelkie zaległości nadrobię w ciągu tygodnia. Jeszcze raz przepraszam i czekajcie proszę na 15 rozdział "Strach ma wielkie kły"~!