czwartek, 29 sierpnia 2013

"Nie mów nikomu..." - Prolog




Prolog


Pochmurny deszczowy dzień. Blondynowi wydawało się, że niebo płacze razem z nimi. Było ono ponure, przez gęste chmury nie prześwitywał nawet jeden promień słońca. Jednak może to i lepiej? W końcu na pogrzebie nie powinno być ładnie. Deszcz najlepiej oddawał nastrój wszystkich zebranych. Do tego idealnie ukrywał łzy. Jednak czy powinien je ukrywać? Chyba nie. Zwłaszcza na pogrzebie tak bliskie osoby. 

Mały chłopczyk, którego trzymał starszy chłopak, wyrywał się i płakał. Nie rozumiał czemu jego mamę chowają do wielkiego pudełka i chcą zakopać w ziemi. Przecież ona tylko śpi, a jeśli się obudzi nie będzie mogła wyjść. Dziecko nie potrafi zrozumieć, że mama się już nie obudzi. A nikt nie miał na razie serca go uświadamiać. Wszyscy byli pogrążeni we własnej żałobie. 

Blondyn, który wcześniej trzymał chłopca, ukucnął koło dziecka przytulając jego drobne ciałko. Dziecko się wyrywało i błagało aby oddali mu mamusie. Przez jego krzyki chłopak rozklejał się jeszcze bardziej. Nie był w stanie wytrzymać tego ciężaru, tej atmosfery. Nie mógł wytrzymać dotyku dłoni ojca na własnym ramieniu. Była brudna, nieczysta. Dotyk piekł niczym poparzenie. Teraz, kiedy zabrakło katalizatora, mogło być tylko gorzej. 

- Zobaczysz synu, damy radę – zapewniał go mężczyzna. Nikły uśmiech wpłynął na jego usta. Tak bardzo niestosowny uśmiech w momencie kiedy stał nad grobem zmarłej żony. Po plecach blondyna przeszedł dreszcz obrzydzenia. Chciał być silny, naprawdę tego pragnął i musiał stać się lepszy. Dla swojego małego braciszka, który potrzebował teraz więcej ciepła i opieki. Potrzebował starszego brata, który ochroni go przed potworem spod łóżka. Jego najważniejszym zadaniem było nie dopuścić aby straszne monstrum położyło na nim łapy. Wystarczyło, że on jest brudny, skalany przez potwora. Yoogeun był jego jedynym promykiem nadziei, które musiało być na zawsze czyste. Dla tego dziecka postanawia zostać w tym piekle, które zwą domem. 

______________________________________________________
Chyba za bardzo was rozpieszczam... albo jestem zbyt niecierpliwa. 
Mam nadzieję, że tym razem wszystkim wyświetli się, że dodano rozdział. Większość pewnie nie zauważyła, że we wtorek dodałam 5 rozdział "Nie jestem jak Minho", dlatego zapraszam was do lektury.  ^^ 
Jest to prolog nowego opowiadania nad którym pracuję, wiem że niedługi jednak nie można od razu zbyt wiele ujawniać~ Mam nadzieję, że was zaciekawiło. Zapraszam do komentowania i do lektury 5 rozdziału "Nie jestem jak Minho" :3

wtorek, 27 sierpnia 2013

"Nie jestem jak Minho" - 5. List



5. List


Key obudził się około jedenastej. Na szczęście był weekend, więc nie musiał zrywać się z łóżka. Poprzedni tydzień był spokojny. Unikał Jonga od tamtego wydarzenia w domu chłopaka, od którego minęło dokładnie siedem dni. Za każdym razem, kiedy wracał pamięcią do tego nieszczęsnego upadku i uczucia silnych ramiona obejmujących go, czuł się jakby coś chciało rozerwać jego brzuch od środka.

Zszedł na dół, na stole zobaczył pieniądze i list od ojca oraz listę zakupów. Niechętnie wyszykował się i około czternastej wyszedł do sklepu. Kiedy wracał zajrzał jeszcze do skrzynki . Kiedy zobaczył, że coś się w niej znajduje ucieszył się, ponieważ od dwóch tygodni czekał na przesyłkę z Europy. W środku jednak znalazł jedynie kilka ulotek i list ze szpitala. Wszedł do domu zostawiając papiery na stole, a zakupy po kolei wkładając w odpowiednie miejsca. Kiedy skończył przejrzał ulotki. Na samym dole leżał dopiero jedyny list. Przyjrzał mu się dokładnie. Był spóźniony o ponad tydzień. Sięgnął po nóź rozrywając kopertę. Spodziewam się jakiegoś rachunku za leki lub innych papierów jakie czasem do nich przychodziły. Jednak, to co ujrzał Kibum, było dla niego największym szokiem w całym swoim życiu. List był wynikami badań jego mamy, miała nowotwór złośliwy - raka, tylko to zdołał wyczytać z ogromu zaawansowanych pojęć w liście. Z tego co jeszcze zrozumiał jego mama wymagała już podawania jej najmocniejszej chemioterapii. Serce zakuło go mocno, zatrzymując się na chwilę, a łzy mimowolnie spłynęły mu po policzkach. Przyległ do kuchennej szafki, bezwładnie osuwając się po niej na podłogę. Zaczął szlochać, bo płaczem nie można było tego nazwać, krzyczał z bezradności, zgniatając list w dłoniach. Myślał wtedy o ojcu, w końcu to on jest każdego dnia u matki, czemu mu nie powiedział!? Przecież to jego mama! Miał prawo wiedzieć! Kiedy on mu zamierzał to powiedzieć? Kiedy mama by... Na samą myśl o tym co będzie pewnie nieuniknione, chłopak rozpłakał się ponownie. Zrzucił ostatnią torebkę z zakupami z blatu na podłogę, wybiegając z domu, nawet nie zamykając za sobą drzwi. Otarł ciągle spływające łzy z policzków, które zaraz pokryły kolejne słone krople. Biegł nieporadnie, nie widząc zbyt wyraźnie drogi przez zaszklone oczy, na drodze widział postać, był to Onew, który widocznie na widok załzawionego przyjaciela chciał pomóc, mimo wszystko Key ominął go zapewne nie widząc nic dookoła, przyśpieszając. Dopadł do drzwi domu pukając głośno. Ze środka było już słychać ujadanie psa a po chwili uspokajającego go właściciela 


- Spokojnie! Przecież się nie pali – krzyknął przez drzwi gospodarz, zaraz je otwierając – Tak? – spytał sennie Jong, zaraz jednak się wybudzając widząc zapłakanego blondyna – Boże Kibum! – złapał chłopaka za ramie wciągając do środka – Co się stało? – przyciągnął go do siebie przytulając mocno uniemożliwiając mu odpowiedź przez silny uścisk.

- Mama… - wybełkotał niewyraźnie kiedy już zabrał powietrza w płucach wybuchając na nowo płaczem. Jonghyun pociągnął go do salonu. Posadził go na kanapie, samemu klękając przed nim i kładąc dłonie na jego kolanach.

Spokojnie…. Jestem przy tobie. Wszystko będzie dobrze – Key chciał wierzyć w jego słowa – Zrobię ci coś na uspokojenie dobrze ? – już miał wstawać, kiedy zatrzymała go ręka drobnego chłopaka – Zaraz wrócę – złapał dłoń całując ją delikatnie. Kibum patrzył za nim podkulając nogi pod siebie i wycierając cały czas łzy w rękaw. Odkąd usiedli, przy blondynie siedział Roo podpierając głowę na kanapie i patrząc na niego czujnie. Po chwili wrócił Jong z kubkiem parującej zielonej herbaty, która postawił na stoliku przed chłopakiem. Usiadł teraz obok niego głaszcząc go po plecach.

- Chodź tutaj - pociągnął go za ramie sadzając na własnych kolanach bokiem. W końcu najlepiej uspokajała bliskość drugiej osoby – Co się stało?

- Mama jest chora na raka – Jonghyuna aż zamurowało. Był przygotowany na wszystko, od napadu na chłopaka, aż po atak zmutowanych owiec. Jednak nie na to, nie wiedział jak ma pocieszyć chłopaka.

- Skąd wiesz?

- Dzisiaj przyszedł list ze szpitala... spóźniony o tydzień! Rozumiesz? – teraz, zamiast lęku o matkę, buzowała w nim złość na ojca. Jong nie wiedział czemu chłopak nagle się tak uniósł – A mój ojciec wiedział o wszystkim! Jeździł do niej codziennie i mi nic nie powiedział! – blondyn zacisnął mocno wargę, aż ją sobie rozcinając. Poczuł metaliczny smak w ustach, który jednak nie zrobił teraz na nim wrażenia.

- I co chcesz teraz zrobić? – Jong odgonił psa , który chciał zacząć łasić się do blondyna.

- Nie wiem - Key znowu opadł zrezygnowany na mężczyznę. – Nie chce dzisiaj zostawać sam… jednak nie chce tez wracać do domu – blondyn spojrzał błagalnie na bruneta.

- Możesz tutaj przenocować – odparł od razu Jonghyun. Key kiwnął głową w podzięce, czuł jak kolejna fala łez się zbliża. Przesiedzieli aż do wieczora w salonie oglądając telewizje, a Jonghyun poruszał co jakiś czas przeróżne tematy, aby zająć czymś Kibuma. Dowiedział się, że chłopak jest uzdolniony manualnie oraz wokalnie, jak i tanecznie.

- Jest coś czego nie umiesz? – zaśmiał się Jonghyun, zmęczenie go powoli dopadało.

- Hm…. – Key udał, że się zastanawia -  No nie umiem odmawiać, przez co często dokonuje złych wyborów? – odparł z lekką zadumą blondyn.

- Ale ja pytałem raczej o rzeczy typu szyć, gotować – Jong pstryknął go w nos.

- Ach! – Key zreflektował – A więc nie ma takiej rzeczy. Jestem idealny – odparł prosto z mostu unosząc dumnie brodę.

- Jesteś… - przytaknął bezmyślnie Jonghyun, na szczęście dla niego, blondyn nie zobaczył w jego odpowiedzi nic podejrzanego. 

- Dziękuję – opadł na mężczyznę przymykając oczy.

- Jesteś zmęczony ? – Kibum przytaknął coraz bardziej senny – Połóż się, zaraz ci przyniosę koc. – Jong ułożył znajomego na kanapie, przykrywając go kocem leżącym na fotelu – Śpij dobrze – pochylił się do chłopaka odgarniając mu włosy z twarzy. Wychodząc zgasił światło, kierując się do łazienki. Wziął szybki prysznic, czując jak stres opuszcza jego ciało. Dziękował bogu, że jego rodzice pojechali dzisiaj do babci bez niego, a siostra poszła do koleżanki. 

- Roo – zwrócił się do szwędającego po korytarzu psa – Nie poszliśmy dzisiaj na spacer. Przepraszam – pogłaskał zwierzaka po łbie, a to zawyło cicho. Brunet uwalił się na łóżku przymykając zmęczony oczy. Nie mógł jednak zasnąć, ponieważ zmartwienia i problemy nie opuszczały go ani na chwilę. Zegarek pokazywał dwunastą trzydzieści sześć, kiedy usłyszał jak ktoś idzie korytarzem naciskając delikatnie na klamkę.

- Jong … śpisz?

- Nie – mruknął Jonghyun w poduszkę, podnosząc się na łokciach go siadu – Coś się stało Bummy? – Key podszedł do łózka wchodząc na nie i chowając się pod kołdrą. Brunet spojrzał na niego zszokowany, odkrył go aby mu się przyjrzeć .

- Boje się spać sam w nieswoim pokoju - wyszeptał kibum zażenowany. Jong pokręcił rozbawiony głową, przykrył go na powrót kołdrą i położył obok. Przymknął oczy próbując znowu zasnąć. Już prawie mu się udało, dopóki nie poczuł przysuwającego się blondyna, który objął go w pasie układając głowę w zagięciu jego szyj.

- Bummy? – zapytał cicho Key. Jonghyun na początku nie skojarzył o czym chłopak mówi, zaraz jednak  reflektując.

- Takie zdrobnienie zdrobnienia twojego imienia. Śpij już – pogłaskał go po plecach na co ten zamruczał cicho.

- Podoba mi się – to było ostatnie co wypowiedział drobny chłopak następnie zasypiając. Brunet czuł, że przez ciepłe ciało mężczyzny oraz jego zapach nie zaśnie zbyt szybko. A na dodatek przeróżne sprośne myśli nawiedzały jego głowę, kiedy patrzył na śpiącego chłopaka co owocowało rosnącym podnieceniem. Poczekał jeszcze chwile, upewniając się czy blondyn śpi, po czym wysunął się z jego objęć. Pokierował się do łazienki z zamiarem rozładowania napięcia. Wolał to zrobić teraz, niż czekać do rana aż podniecenie samo opadnie. Nie daj boże Key obudziłby się pierwszy, a on miałby wzwód. Kiedy mył dłonie po wszystkim, usłyszał dźwięk przekręcanego klucza. Wyszedł na korytarz widząc swoją siostrę obijającą się  o wszystko po drodze.

- Hej braciszku - dziewczyna uwiesiła się na chłopaku – Sprowadziłeś sobie tego blond chłopaczka na noc? – zaśmiała się głośno, czkając bez przerwy – Wiesz co mamusia by powiedziała? Raczej nie spowijesz z nim dziecka – Jonghyun odsunął ją od siebie.

- Śmierdzisz alkoholem. I nic z nim nie robiłem, a ty lepiej nie wtrącaj się w nieswoje sprawy albo ojciec dowie się, że wracasz pijana do domu – pogroził jej trzaskając za sobą drzwiami, zapominając o śpiącym blondynie. Jeszcze chwilę słyszał siostrę po czym zapadła cisza, która przerywał jedynie miarowy oddech Key. Wszedł na łózko przytulając się od tyłu do drobnego chłopaka .

***

Key zamruczał czując wędrująco po jego torsie dłonie.

- Dzień dobry – Kibum przeciągnął się, natomiast Jong zabrał od razu dłoń, podnosząc się do siadu.

- Hej, co chcesz na śniadanie? – Jonghyun zsunął się z łóżka rozprostowując kości.

- Nie chce robić problemów - odparł Key nieśmiało, zaraz jednak został uderzony lekko w głowę przez bruneta.

- Nie mów tak! Nie jesteś żadnym problemem. Dam Ci zaraz coś do przebrania. Uważaj jednak na moją siostrę…. Jest wredną istotą – uprzedził go, wyjmując z szafy kilka ciuchów i dając je blondynowi. Był niemal pewien, że dziewczyna od razu zacznie zasypywać chłopaka pytaniami o jego pobyt w ich domu i sama zacznie wysuwać pochopne wnioski. Jong wyszedł kierując się do kuchni. Zaraz za Jonghyunem wślizgnęła się jego siostra, patrzyła wesoło na Key rozwalonego na łóżku.

- Nooo… i jak było? – uśmiechnęła się szelmowsko lustrując ciało blondyna. Kibum uniósł się na łokciach. Jong ostrzegał go przed nią, jednak mężczyzna nie wiedział, że on też potrafi być wredny.

- Na pewno nie tak barwie jak w twojej toalecie po powrocie do domu – dziewczyna zarumieniła się ze złości.

- Nie rżnij głupa … a raczej już dałeś się rżnąć – szatynka łapała się każdej deski ratunku, aby nie pokazać po sobie, że chłopak obniżył jej morale.

- Zapewne nawet nie wiesz co to znaczy rżnąć – Key zszedł z łóżka stając przed dziewczyną, która była o ponad głowę niższa – Lecz jeśli musisz wiedzieć, to tak…. – zrobił krok do przodu, przez co dziewczyna była zmuszona się cofnąć – Twój braciszek wczoraj rozpychał mój tyłek swoim wielkim penisem – kolejny krok. Dziewczyna patrzyła na blondyna zawstydzona i wkurzona za razem – jęczałem kiedy brał mnie w każdym kącie waszego domu. – dziewczyna uderzyła plecami o ścianę, a Kibum nachylił się nad nią – Radzę Ci zmienić pościel – uśmiechnął się ironicznie, a dziewczyna cała czerwona na twarzy, odepchnęła go od siebie wybiegając z pokoju. Key wraz z zamknięciem drzwi zakrył twarz dłońmi, a jego poliki wyglądały jak dorodne pomidory. Nigdy jeszcze nie wypowiedział tylu perwersyjnych słów na raz. I do tego jego wyobraźnia pracowała na pełnym obrodach. Sięgnął po koszulkę wychodząc do łazienki mając nadzieje, że nie zobaczy jej zbyt szybko. Wewnątrz wziął długi prysznic używając pomarańczowego żelu mamy Jonghyuna oraz grejpfrutowego szamponu do włosów. Przemył twarz tonikiem, który znalazł na umywalne i założył za dużą koszulkę oraz luźne spodnie.  Z nadal lekko wilgotnymi włosami poszedł do salonu, gdzie zostawił większość swoich rzeczy. Sięgnął po komórkę na której miał 67 nieodebranych wiadomości od Onew, jednak o wiele bardziej zdziwiły go liczne połączenia od ojca. Nacisnął zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał.. drugi sygnał… trzeci sygnał.

- Kim JunYoung, w czym mogę pomóc? – ha! Jak zwykle po trzecim sygnale.

- Dzwoniłeś – odparł beznamiętnie blondyn.

- Kibum! Gdzie ty się szwendasz? Wracam do domu, drzwi na oścież, burdel w kuchni. Co to w ogóle ma być!? Onew przyszedł i powiedział, że widział cię ryczącego jak biegniesz ulicą. Tak się martwiłem, że nie poszedłem do pracy! – Key z każdym kolejny słowem ściskał coraz mocniej pięść na koszulce.

- Skoro tak się kurwa martwiłeś to czemu mi nie powiedziałeś, że mama jest chora?! – wykrzyczał przez zaciśnięte zęby – Miałeś zamiar zachować to w tajemnicy, a kiedy by umarła powiedziałbyś „Oj no wiesz Kibum… mama miała raka. Ale nie chciałem ci mówić. Uznałem, że to nie jest istotne„ – blondyn przedrzeźniał ton głosu swojego ojca gestykulując energicznie dłonią.

- Jak ty się odzywasz?! – krzyknął przez słuchawkę na swojego syna – i ona nie umrze … - dodał już ciszej.

- To jest rak! Słyszysz mnie czy coś ci na słuch na stara lata padło?! – Kibum nigdy nie był dla nikogo taki opryskliwy – Z resztą nieważne, najlepiej nie mów mi o niczym. Jednak nie oczekuj na mnie w domu – syknął rozłączając się i chcąc z tej złości walnąć telefonem o podłogę, w ostatniej chwili jednak się zatrzymał. Odetchnął kilka razy chcąc się uspokoić. Wysłała jeszcze Onew wiadomość, że wszystko w porządku nim schował telefon do kieszeni spodni idąc do kuchni.

- Wszystko dobrze? – zapytał zmartwiony Jonghyun słysząc krzyki z salonu. Key podszedł do niego patrząc jak ten próbuje ugotować omlet.

- Dzwoniłem do taty. – oparł się na ramieniu mężczyzny – Robił mi wyrzuty – Jong wyłączył gaz, wyjmując talerze i nakładając na wszystkie trzy jedzenie. Nie było tego wiele, bo brunet też nie umiał gotować. Jednak to zawsze coś do jedzenia.

- Słyszałem, że do była dość burzliwa rozmowa – Jonghyun poszedł ze wszystkim do stołu, wracając jeszcze po sztućce. Zawołam w międzyczasie po siostrę - Jedz, zaraz masz szkołę. Drugie śniadanie kup sobie sama – brunet pokazał gestem dłoni aby blondyn usiadł już do stołu. Dziewczyna, co bardzo zdziwiło bruneta, uciekała wzrokiem od Kibuma.

- Mógłbym prosić o coś do picia? – dotknął ramienia Jong, na co ten pokiwał szybko głową, znikając w kuchni. Kiedy zniknął, Key spojrzał na dziewczynę otwierając usta i wkładając sobie do nich palce poruszając głową i jęcząc cicho. Szatynka wstała niczym oparzona od stołu, dziękując za posiłek i cała czerwona na twarzy wychodząc. Kibum zaśmiał się cicho, kiedy Jonghun wrócił z jego napojem. Jakoś możliwość dokuczenia ten dziewczynie poprawiło mu humor.

- Co jej zrobiłeś? – dopytał brunet czochrając blond kosmyki chłopaka. Key uśmiechnął się niewinnie.

- Ja? Nic takiego – wytarł dyskretnie palce w serwetkę kończąc jeść śniadanie – Chce pójść do szpitala odwiedzić mamę.

- Pójdę z tobą – Kibuma nie zdziwiła propozycja znajomego. Kiwnął w podzięce głową, że nie będzie tam sam. Przed wyjściem blondyn ukradkiem poszedł do kuchni i pozmywał szybko naczynia, po czym równie niezauważalnie popędził do przedsionka domu czekając na bruneta, aż skończy się przebierać. Wyszli idąc wolnym krokiem. Kibum normalnie nie znosi chodzić w takim tempie, jednak bał się tego spotkania, układał w głowie milion scenariuszy. Z zamyślenia wyrwał go dopiero widok białego budynku, którym był szpital. Odruchowo ominął recepcję i pokierował się na schody, nawet nie oglądając za brunetem. Wiedział, że za nim idzie. Sala nr. 231, wziął głęboki oddech, pukając w drzwi trzy razy. W odpowiedź usłyszał cichy pomruk swojej mamy, co miało oznaczać, iż może wejść. Na widok leżącej kobiety z chustką na głowie o mało co ponownie się nie rozpłakał, nawet na niego nie spojrzała, widać było wycieńczenie i ból na jej twarzy

- M...mamo..! - krzyknął zrozpaczony, na co ta aż podskoczyła, otwierając szeroko oczy i od razu uśmiechając się promiennie.

- Kibum, słonko! - rzuciła w jego stronę, rozkładając ręce by ten się do niej przytulił. Od razu zatopił się w jej równie drobnych ramionach, bawiąc się jego włosami i gładząc po plecach uspokajająco. Jonghyun jedynie stał w progu przyglądając się tej dwójce i podziwiając egzotyczną urodę matki przyjaciela - Naprawdę ma przyjemny głos - pomyślał - nawet w takiej chwili..

- A kim jest twój znajomy? - zapytała pani Kim patrząc na bruneta.

- Nazywam się Kim Jonghyun , chodzę do szkoły z pani synem - chłopak przedstawił się formalnie kłaniając nisko przed kobietą.

- Widzisz! Mówiłam, że znajdziesz sobie znajomych. I do tego tak przystojnych – kobieta uśmiechnęła się wymownie do syna. Ten zarumienił się obwicie zakrywając twarz jak zawsze kiedy czuł się zawstydzony.

- Mamo! – upomniał ją Key kaszląc cicho i zerkając na Jonghyuna uśmiechającego się nieco głupkowato - ..mamo - powtórzył znowu, jednak nieco smutniej.

- Tak, kochanie?

- Czemu mi nie powiedziałaś? Dzwonisz do mnie codziennie i jak... czemu mnie oszukujecie? - zapytał mając już łzy w oczach - czemu nie liczycie się z moimi uczuciami? Aż tak mało dla Was znaczę?

- Nie powiedzieliśmy ci nic, ponieważ właśnie tak wiele dla nas znaczysz – pani Kim spojrzała poważnie w oczy syna – Wiedziałam ile cię kosztuję pójście do nowej szkoły. Wiedziałam, że nie wytrzymałbyś tego napięcia - Kibum pociągnął głośno nosem patrząc w podłogę – Słyszałam, że pokłóciłeś się z tatą – Key zamrugał szybko.

- Uhm… - zająkał się nie wiedząc co powiedzieć.

- Nie bądź na niego zły. Wiesz, że w dość specyficzny sposób okazuje to , że się o ciebie martwi.

- Wiem… - wyszeptał cicho Key wyłamując sobie palce ze stawów - Ale nie ma go przez całe dnie, nawet nie zamienia ze mną słowa, nie interesuje go to co dzieje się w szkole, a teraz nagle robi mi awanturę o jedną noc? - dopiero po chwili Key zorientował się z dwuznaczności końcówki zdania jaką wypowiedział. Od razu zarumienił się, ukrywając twarz w zagłębieniu swojego ubrania i zaczął ponownie - Poza tym, czego innego spodziewał się po dostarczeniu tego cholernego listu?

- Rozmowy? - chłopak spuścił lekko wzrok. Nikt nie umiał go wprawić w takie zakłopotanie jak jego matka, to właśnie dlatego, że darzył ją tak wielkim szacunkiem, było mu przed nią głupio za swoje zachowanie.
Jonghyun odsunął się robiąc przejście wysokiemu mężczyźnie w garniturze, który najwyraźniej bardzo chciał dostać się do środka.

- Oh, skarbie! Już jesteś! - krzyknęła radosna kobieta, Kibum nawet nie przeniósł na niego wzroku patrząc w podłogę. Obecność ojca zdarła mu z twarzy wszelkie uczucia. Możliwe, że wewnątrz targało nim zniesmaczenie, co zauważył Jonghyun przyglądając się na ułożenie jego ust. Mężczyzna spojrzał zmartwiony na drobnego chłopaka, który czując na sobie jego spojrzenie zmarszczył brwi, zerkając na Jonghyuna, jakby chciał mu powiedzieć, że ma już dość.

- Kibum - co prawda normalnie ojciec chłopak ma bardzo stanowczy i surowy głos, jednak jego imię wypowiedział tak miękko jakby było przesączone typową dla rodzica miłością i troską o swoje dziecko - Przepraszam - dokończył ciszej, klękając przed nim i kładąc mu ręce na kolana, ten jedynie uciekał coraz bardziej wzrokiem, mocniej marszcząc brwi - Synku.. spójrz na mnie - Jonghyun zupełnie nie wiedział co ma robić, nigdy jeszcze nie znalazł się w takiej sytuacji, ale na widok Key w "pułapce", tej jego bezradności i strachu przed tym wszystkim serce aż mu krwawiło. Pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu wcale go nie obchodził, pozwoliłby go pobić w szkole, a teraz? Miał ochotę wręcz wykrzyczeć jego ojcu co na ten temat sądzi. Była to dla niego chora sytuacja. Może dlatego, że jego rodzice zawsze byli z nim szczerzy bez względu na powagę danej chwili? Jednak, chciał też by chłopak wziął to we własne ręce i nie żałował lekkomyślnie podjętych decyzji.

- Przepraszam, że mnie nigdy nie ma. Za to, że nigdy cię o nic nie pytam, jaki i również za ukrywanie prawdy. Teraz będzie inaczej. Dobrze? – blondyn spojrzał w końcu na ojca, a w jego oczach kłębiło się zmartwienie i wątpliwości – Dobrze moja Divo? – pan Kim uśmiechnął się do syna ciepło czochrając jego blond włosy. Key uśmiechnął się mimowolnie, przypominając sobie jak za dawnych czasów ubierał się w sukienki i robił pokazy mody. Przytulił się do ojca zaczynając na nowo płakać. Mężczyzna odwzajemnił uścisk. Mama Kibuma wytarła łezkę, która zebrała się w jej oku. Blondyn spojrzał na Jonghyuna, który patrzył na niego miękko czując się lżej na sercu na ten widok. Całą sielankową scenę przerwało donośne burczenie w brzuchu drobnego chłopaka. Kobieta zaśmiała się wesoło widząc zażenowanie na twarzy syna.

- Słonko, idź może z Jonghyunem coś zjeść ? – zaproponowała zwracając się do dwójki mężczyzn. Key spojrzał na znajomego, który kiwnął jedynie głową.

- Niedługo wrócimy – dodał łapiąc bruneta za rękę i wyciągając go w pomieszczenia. Szedł szybko do bufetu ściskając chłopaka za nadgarstek. Ten wyswobodził się z uścisku łapiąc dłoń blondyna. Kiedy weszli na stołówkę Jong puścił chłopaka rozglądając się na boki.

- Na co masz ochotę? – krzyknął za nim blondyn stojący już przy ladzie.

- Weź mi tylko kawę – odparł brunet, zajął jeden ze stolików znajdujący się najbardziej w rogu i największym odosobnieniu. Za chwile dołączył do niego Key z kawą i talerzem zupy. Ostrożnie położył tackę na stole podając przyjacielowi gorący napój, Ten uśmiechnął się w geście podzięki.

- Jonghyun, przepraszam, że musiałeś przy tym być, ja… głupio mi, bo za dużo razy Cię wykorzystuje - powiedział spuszczając głowę i wpatrując się na swoje zniekształcone odbicie w zupie.

- Przestaniesz? Sam zaproponowałem, że z Tobą pójdę, poza tym gdybym został w domu martwiłbym się jak cholera.

- Jesteś uroczy – Jong o mało nie zadławił się kawą słysząc określenie na swoją osobę.

- Poza moją mamą mało kto tak do mnie mówi – brunet uśmiechnął się szelmowsko, bawiąc papierowym kubkiem . Key już miał odpowiedzieć, jednak Jonghyun wszedł mu w słowo – Trzęsiesz się – brunet złapał go za rękę, jakby to miało powstrzymać jej drgania.

- To chyba z nerwów. – blondyn zaśmiał się nieco ponuro, biorąc kilka głębszych oddechów, które przyniosły raczej mizerny efekt. Jong zabrał sztućce zabierając nieco zupy i podstawiając ją Kibumowi pod nos. Ten odsunął się gwałtownie czerwienią na twarzy.

- C-co ty robisz? 

- Sam chyba szybciej zdechniesz z głodu lub wylejesz wszystko na ubranie nim zjesz – odparł twardo Jonghyun . Kibum nie miał żadnych kontrargumentów, otworzył więc usta wkładając łyżkę i połykając ciepłą ciecz.

- Oddaj! – Key wyrwał mu łyżkę zawstydzony – Nie jestem dzieckiem – warknął pod nosem bawiąc się zupą.

- Wydawało mi się, że Divy lubią być rozpieszczane – Kibum zesztywniał przełykając głośno ślinę.

- Cicho bądź… - Key uśmiechnął się pod nosem, jedząc już normalnie bez większych przeszkód - Nie to żebym nie chciał twoje towarzystwa… ale już późno i zapewne twoi rodzice niedługo wrócą. I tak mi głupio, że zawaliłeś dzień w szkole i będziesz musiał się tłumaczyć. – Key spojrzał przepraszająco na bruneta. Ten wstał od stołu zgniatając pusty kubek i celując w pobliski kosz.

- Nie ma sprawy. W razie co masz mój numer. Możesz dzwonić o każdej porze dnia i noc – brunet pochylił się do Kibuma całując go delikatnie w policzek. Ten niepozorny gest wywołał w żołądku blondyna istną rewolucje francuską.


________________________________________________________

Chyba mówiłam, że następna notka we wrześniu, prawda? Ojej, wiec co ja tutaj robię? ;3 

Otóż, rozdział miał pojawić się dopiero kiedy zostanie zbetowany. Jednak moja beta poszła do szpitala, bo przesunęli jej termin, wiec rozdział nie był sprawdzany ;< Z tego samego powodu kolejna notka pojawi się w weekend.

Wracając do sprawy komentarzy - po raz ostatni odpowiadam pod rozdziałem. Długo zastanawiałam się co zrobić. I ostatecznie postanowiłam odpowiadać na komentarze pod waszymi komentarzami, mam nadzieję, że nikt nie będzie sie czuł pokrzywdzony ^^

W odpowiedzi na komentarze:

Maknae Star - Jak to mówią - kobiety lecą na facetów z psami, zwłaszcza tymi dużymi :3 W pewien sposób ciesze się, że sie zdenerwowałaś. Wiem, głupie, ale w ten sposób wiem, że nie byłam sama. Chociaż ja bardziej czułam się zniechęcona. Jednak widząc, że mnie wspieracie już nim mi nie jest :3 No i dziękuję za życzenia <3

Ritsu Senpai - Aw, to na swój sposób urocze, że zasnęłaś czekając na nowy rozdział :3 Ja też jej zazdroszczę, bo mój brat jest hetero xD Brzmi to dość strasznie, ale brat gej to by było coś... Mam tez nadzieję, że nie będzie Ci przeszkadzać nowa forma odpowiadania na komentarze ;<

Marta K - Ojej, tez rysujesz? Chce zobaczyć twoje prace! Weszłam co prawda na replay team chcąc zobaczyć rysunku, ale nie były podpisane które sa czuje ;< No co do Roo... hehe, no lekki level up, jak w pokemonach xD Jednak w ten sposób jest słodszy i jest lepszym magnezem na Kibuma ;3 No i Jong lepiej wygląda z wielkim psem przy boku niż małym jamniczkiem. Też był chciała dużego psa, a zamiast tego mam małego kundelka z tępym wzrokiem... mogłam go nie nazywać Bling, ma wzrok po imienniku xD  Co do blond włosów Key cóż... jest mieszańcem. Jego matka jest naturalną blondynka. Pochodzi z europy, natomiast ojciec jest Koreańczykiem. Z wyglądu przypomina ojca poza włosami.

Fumi Yamato - Dziękuję za komplement. Uwielbiam dobre cieniowanie dlatego zawsze jestem strasznie szczegółowa. Niestety zdjęcie zjada większość ołówka ;< I mój boże.. wywołałam u ciebie rumieńcem? o.O Lepszego efektu chyba nie można już osiągnąć ;3 No i fakt, że się wczułaś. I nie musisz dziękować, to ja w sumie powinnam to zrobić ^^ Co do odpowiedzi na komentarzę zgadzam się z toba całkowicie. Brak odpowiedzi od autora opowiadań jest raczej, jak to ujęłaś "surowa". Doskonale rozumiem co miałaś na myśli.

Datenshi189 - No popatrz, rozdział jest wcześniej. Mam nadzieję, że sie nie rozczarowałaś brakiem SMWK ;3 W sumie mam straszną niecheć do niego. Trudno mi się za nie zabrać. Umiem napisac dziennie dwa tysiace słów do "Nie jestem jak Minho" a od dwóch tygodni nie otworzyłam dokumentu z Strach ma wielkie kły ;< jestem soba zawiedziona .__. Tym razem był chyba jeszcze bardziej uroczy, chociaz to zostawiam już twojej ocenie ^^ Hm.. Onew podkochujący się w Key? * mruczy pod nosem, jednak milczy * o tym będzie w następnym rozdziale. Trochę się skomplikuje. ;3 A zła siostra dostała nauczkę w tym rozdziale >D No i również tak jak ty na sam koniec zostawiłam najlepsze: Dziękuję za taaak długie życzenia <3 Akurat kaca nie miałam, bo impreza była rodzinna. Ze znajomymi byłam w zeszły weekend co wróciłam niezwykle zmęczona i zaraz po napisaniu notki poszłam spać xD Matura też nie muszę się jeszcze martwić. Licea plastyczne są cztero letnie wiec mam rok więcej. Z czego sie bardzo ciesze, chociaz pewnie i tak nie będe się przykładać do nauki i zamiast tego bede pisac FF xD

witness. - Do końca tak słodko? To zbyt piekne aby było prawdziwe, nie uważasz? xd Musi być trochę problemów po drodze, wtedy jest lepiej na końcu ze szczęśliwym zakończeniem ;3

Natasza Piluch - Wybacz, ale nie ma żadnej wycieczki w tym rozdziale. Doczekasz się jej dopiero w 8 rozdziale, trochę czekania, co nie? xd No i nie musisz czekac az do września, No i mam nadzieję, że nie będą ci przeszkadzały odpowiedzi pod komentarzami.

Chce jeszcze powiadomić, że szukam awaryjnej bety. Bo znajoma teraz zaczyna naukę do matur i w razie co chce ją odciążyć i nie chce was dłużej gnębić swoimi błędami xD No i chyba na sam koniec chce tylko powiedzieć, że mam plan na kolejne opowiadanie wielocześciowe. Z boku można znaleźć odnośnik do planowanych opowiadań. No i chce was zapytać jaki paring byście chcieli [ poza jongkey ] Oczywiście nie tylko shinee sie liczy ale również exo, b.a.p czy super junior ^^ 

 Miałam wstawić stary rysunek znajomej, który opisywał jedną z sytuacji w dzisiejszym rozdziale, ale się nie zgodziła ;<